Rumors

Zapraszam do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Obserwatorzy

środa, 27 grudnia 2017

Chapter 28 ~ Happy birthday.



            Nie lubiła latać. Nie w ten sposób. Czuła, że wszystkie wnętrzności się w niej kotłują, gdy szybowali na plecach ogromnego feniksa wysoko nad ziemią. Miała ochotę puścić pawia, choć starała się w sobie ową chęć zwalczyć.
             – Daleko jeszcze? – jęknęła, robiąc cierpiętniczą minę. – Poza tym nadal nie powiedziałeś mi, dokąd lecimy…
             – Nie? – zdziwił się Shintaro. – Przepraszam… Z tego wszystkiego zapomniałem. Kierujemy się w stronę kraju Ognia.
            – Tyle zauważyłam, ale gdzie dokładnie.
             Konoha.
            Ivrel nagle jakby odżyła. Nabrała kolorów, a oczy zalśniły radośnie.
             – Mamy wykraść zwój z siedziby hokage. Poza tym Nagato mówił, że dobrze byłoby sprawdzić, jak miewa się dziewięcioogoniasty demon.
             Naruto? Jak to Naruto. Pewnie wcina ramen i wkurza ludzi.
             – Mówisz o Kyuubim?
             – Tak – przytaknęła Inukami. – Przypominam ci, że pochodzę z Konohy. Znam tego dzieciaka i całą jego drużynę. Przyjaźniłam się z ich senseiem.
             – Rozumiem.
             – Co to za mina? – warknęła, patrząc na Shintaro spod przymrużonych powiek. – Co?
             – Ta misja jest dla ciebie pewnie trudna – zauważył z nutą smutku w głosie. I choć dotychczas stał przodem do kierunku lotu, teraz odwrócił się w jej stronę. – Walczyć z przyjaciółmi.
             – Takie losy kunoichi. Zresztą to, że teraz ze sobą walczymy, nie znaczy, że jesteśmy wrogami. Chwilowo stoimy po przeciwnych stronach.
             – Jesteś bardzo dojrzała – stwierdził nagle szatyn i dodał:  – Widać też, jak bardzo cenisz swoich przyjaciół. Wydaje mi się, że teraz dużo lepiej rozumiem, jaką jesteś osobą.
             – Nic nie rozumiesz – naburmuszyła się Ivrela, zatapiając spojrzenie w widokach pod nimi.
            To przywróciło mdłości.
             – Widziałem, jak smęcisz się bez Setsuko po siedzibie. Próbowałaś wszcząć walkę z Itachim i droczyłaś się z Deidarą. Ale robisz to z troski, nie?
             – Że co kurwa?
             – Mimo tego, że pragniesz by Setsuko była z twoim bratem, wiesz, że coś łączy ją z Itachim. To dlatego powiedziałaś mu o zdarzeniu z ich misji. Jeśli Setsuko będzie z Itachim szczęśliwa, jesteś gotowa im pomóc. Z Deidarą zrobiłaś to samo. Chciałaś mu tylko doradzić i pomóc. Nie chcesz, żeby czuli się tak samotni, jak ty.
            Zdziwiła się, słysząc jego słowa. Szybko jednak odzyskała rezon i wypaliła:
             – Co ty mi tu za głupoty pierdolisz teraz?
             – A co? Nie mam racji? – spytał Shintaro, uśmiechając się łagodnie. – Wbrew pozorom jesteś bardzo troskliwa, choć okazujesz to w zupełnie inny sposób niż większość.
             – Ja chyba zwymiotuję…
             – Próbujesz się wymigać, bo wiesz, że mam rację – stwierdził chłopak, marszcząc brwi.
            – Nie… Mówię poważnie… Zaraz rzygnę… Człowieku, zlituj się i ląduj. – Shintaro widząc, że coś faktycznie jest nie tak. Gdy dotknęli ziemi, Ivrel odetchnęła z ulgą. – Nienawidzę latać… Chociaż nigdy nie było aż tak źle.
             – Może się czymś strułaś…
             – Może.
            Shintaro przez chwilę szukał czegoś w torbie. Po chwili podał jej coś. Gdy wyciągnęła rękę, położył jej na dłoni jakieś tabletki.
             – Weź to, poczujesz się lepiej.
             – Er… No dobra – skapitulowała Inukami, przyglądając mu się podejrzliwie. Wzięła jednak tabletki do buzi i przegryzła. – Ohyda…
             – A mimo to nawet nie zapytałaś o wodę, żeby je popić.
             – To dla mięczaków – prychnęła.
            Shintaro roześmiał się na uwagę.
             – Jeśli chcesz, dalej możemy iść pieszo.
             – Taki miałam zamiar. Zresztą to i tak niedaleko.
            Z wolna ruszyli w kierunku Konohy.
             – Jaki mamy plan? Najpierw Kyuubi, czy zwój?
             – Zaczniemy od tego, co ważniejsze, czyli zwoju. Jeśli nas wykryją, Naruto sam do nas przyjdzie – oznajmiła spokojnie Ivrela i pogrążyła się w myślach. – Chociaż… Jeśli nas nie wykryją, a mam nadzieję, że nie… Pójdziesz zobaczyć dzieciaka sam. Ja chciałabym zrobić coś innego.
            Dalej szli już w milczeniu. Shintaro wyraźnie wyczuł, że Inukami nie ma ochoty ciągnąć tej rozmowy. Swoje myśli wolała pozostawić dla siebie. Nie zadawał, zatem więcej pytań. Zamiast tego podziwiał okolicę. Miał okazję zobaczyć wioskę, w której dorastała Setsuko. To było wystarczająco interesujące.
             – Stój – powiedziała nagle Ivrela. – Nie wejdziemy w tych płaszczach.
             – Racja. Są zbyt dobrze rozpoznawalne.
             – Tak. Poza tym ja nie mogę wejść główną bramą. Strażnicy od razu mnie rozpoznają.
             – Nie możesz się przemienić?
             – Mogłabym, ale… To jeszcze nie gwarantuje niczego – mruknęła z niezadowoleniem. – W tej wiosce są ludzie, którzy potrafią przejrzeć przez najlepszy nawet kamuflaż. Ale ty… Ciebie nie znają. Swobodnie przejdź bramą. Ja znam tajne przejście, którego nikt nie nadzoruje. Tamtędy dostanę się do środka i dołączę do ciebie tak szybko, jak to możliwe. Za bramą skręć w prawo i poczekaj na mnie przy szóstej latarni od bramy – zarządziła i zniknęła.
            Shintaro westchnął cichutko i ruszył dalej. Nie protestował. Inukami nie dała mu nawet szansy, by cokolwiek powiedział. Toteż musiał podążać za jej wytycznymi. Miała rację. Do wioski wszedł bez problemu. Strażnicy co prawda zagadali go przy bramie, ale byli bardzo przyjacielscy.
            Nieopodal jakieś dziewczyny szeptały między sobą, z wypiekami na twarzy zerkając raz po raz w stronę Shintaro. Uśmiechnął się do nich i nawet pomachał, a potem skierował się we wskazaną przez Ivrel stronę.
            Dłuższą chwilę stał koło szóstej latarni, nie bardzo wiedząc, co począć. Nie było ani śladu Ivreli. Zastanawiał się, czy nie napotkała jakichś kłopotów. Nagle coś szarpnęło go za nogawkę. Spojrzał na szarego psa, który zaszczekał.
             IvIvrel? – zapytał niepewnie.
             – A kto? Święty mikołaj? – burknęła. – Nie mogłam zmienić się w wilka, bo to byłoby zbyt oczywiste.
             – Racja.
             – Będę szła kawałek przed tobą – oznajmiła po chwili. – Udając zwykłego psa. Podążaj za mną. Zaprowadzę cię pod siedzibę Hokagę. Potem spotkamy się dopiero w środku.
            Uśmiechnął się bezradnie. Inukami całkowicie zdominowała misję, mimo że chciał się wykazać. Nawet jeśli był tylko tymczasowym członkiem organizacji. Bacznie obserwował Ivrelę, która merdając radośnie ogonem, truchtała uliczkami Konohy.
            Zbliżali się coraz bliżej centrum. Gdy znaleźli się koło sporego budynku, będącego faktycznie siedzibą Hokage, Ivrela dosłownie zniknęła. Znów został sam. To jednak nie stanowiło problemu. W mgnieniu oka dostał się do wnętrza budynku, a potem na pierwsze piętro.
Ivrela szarpnęła go do tyłu, ciągnąc w bezpieczne miejsce. Tym razem już w ludzkiej formie. Tą też stanowczo wolał.
             Shhhhh – przyłożyła palec do ust, gdy chciał coś powiedzieć. – W prawo za rogiem są strażnicy. Pilnują drzwi do archiwum, w którym są przechowywane dokumenty.
             – Mogliśmy wejść oknem.
            Inukami pokiwała przecząco głową.
             – Mają zbyt dużo zabezpieczeń. Lepiej tędy. Mogę łatwo…
             – Pozwól, że ja się tym zajmę – przerwał jej Shintaro i złożywszy kilka pieczęci, bezceremonialnie wyszedł zza rogu.
             – Co ty robisz, iOooo, a co im się stało?
             – Jakbyś zapomniała, jestem synem władcy czasu. Zatrzymałem czas na tym korytarzu. Możemy spokojnie tam wejść i nikt nie będzie nawet wiedział.
            – A ja?
             – Otacza cię moja chakra, więc ta technika na ciebie nie zadziała.
             Yhy, aha… Że co?
            Zjeżyła się. Nawet nie zauważyła wcześniej, że otoczył ją swoją chakrą.
            – Chodź – powiedział, ciągnąc ją za rękę.
            część zadania wykonali bez jakichkolwiek przeszkód.
             – Dobra, to ja idę – rzuciła Ivrela. – Spotkamy się tam, gdzie się pierwszy raz rozdzieliliśmy.
             – Czekaj – powiedział Shintaro. – A Kyuubi?
             – Pospaceruj trochę. Znajdziesz go. Blond dzieciak w pomarańczowym wdzianku. Głośny w chuj.
             – Ok…
            Wiedziała, dokąd zmierza. Znała wszystkie te miejsca i drogi na pamięć. A mimo to zdawały jej się dziwnie obce. Z wyjątkiem tej jednej, która prowadziła do jego domu. Choć miała nadzieję, że go tam nie zastanie. Chciała jedynie tam zajrzeć i…
            Zdawała sobie sprawę z tego, że powinna zobaczyć się z Reijim. Wątpiła jednak, że zdoła odwiedzić oba miejsca. A od Setsuko wiedziała, że u jej brata wszystko w porządku. Zobaczy się z nim następnym razem. O ile następny raz nastąpi.
            Przycupnęła na parapecie. Wyciągnęła z włosów wsuwkę, żeby otworzyć okno. Robiła to już wiele razy. Tego dnia również jej się udało i chwilę później była już w salonie. W domu panowała cisza. Trochę było jej szkoda, że Kakashiego tam nie ma, ale może i lepiej.
            W końcu i tak przyszła jedynie po to, by zostawić mu skromny prezent. Niedawno Hatake miał urodziny. Na początku chciała mu kupić książkę z jego ulubionej serii, ale uznała, że pewnie kupił ją już w przedpremierowej sprzedaży. Ograniczyła się więc do nowych ochraniaczy. Gdy ostatnio się widzieli, jego były już bardzo zniszczone. Do tego dorzuciła zdjęcie, które zrobili sobie jeszcze przed jej odejściem z wioski.
            Westchnęła ciężko i odwróciła się do oka, żeby wyjść.
             Ivrel? – usłyszała za plecami i zamarła. Nie musiała się oglądać, by wiedzieć, że stoi w drzwiach do salonu. Jednak nie brzmiał na tak wkurzonego, jak poprzednio. Właściwie w ogóle nie brzmiał, jakby był zły. – Co ty tu robisz?
             – Ja tylko…  – odwróciła się w jego stronę. Na policzku odciśnięte miał jakieś wzory. Musiał zasnąć nad książką albo coś w tym stylu. – Przyszłam to tylko podrzucić – wyjaśniła, wskazując głową na niewielki prezent leżący na stoliku do kawy. – Wszystkiego najlepszego…
             – Zaczekaj – powiedział stanowczo i zmarszczył brwi, gdy próbowała zwiać. – Nie wydaje ci się, że jesteś mi winna wyjaśnienia?
             – Być może – przyznała po chwili zawahania się. – Ale czy jesteś gotowy mnie wysłuchać?
             – Nie wiem – odparł. Jego głos znów był szorstki i nieprzyjemny. Zarezerwowany dla wrogów. – Ale myślałem, że jeśli mi wyjaśnisz…
             – Co tu wyjaśniać? – zapytała, uśmiechając się kpiąco. – Ta wioska… Nie. Ludzie, którzy rządzą tą wioską. To wszystko ich wina.
             – Co jest ich winą?
             – Sam się przekonaj, ile złego już wyrządzili. Znajdź w sobie tyle odwagi, by poznać prawdę o własnych siłach – mruknęła, patrząc mu prosto w oczy, jak gdyby właśnie rzuciła mu wyzwanie. A może to było wyzwanie? Nie wiedziała tylko, czy on podniesie rzuconą mu rękawicę. Mimo to podeszła bliżej. – Znajdziesz ją w sobie? –            Nie odpowiedział. – Bo ja przyszłam tutaj, tylko żeby zostawić prezent i życzyć ci wszystkiego najlepszego. – Sama się tego po sobie nie spodziewała, ale stanęła na palcach i chwyciwszy go za kołnierz, pociągnęła ku sobie. Złożyła na jego ustach delikatny pocałunek, a potem zniknęła w kłębie dymu.

***

            Nikt nie spodziewał się, że to właśnie Naomi spróbuje zjednoczyć rodzinę. Z początku nie wykazała najmniejszego zainteresowania tą sprawą. Właściwie wydawało się, że wszystko spłynęło po niej jak po kaczce. A wieść o tym, że Setsuko jest jej starszą siostrą, nie wzbudził w niej żadnych specjalnych emocji.
            Mylili się. Nawet dla Naomi, która zazwyczaj przyjmowała rzeczy takimi, jakimi są, był to spory szok. Potrzebowała czasu, by oswoić się z tym wszystkim i przemyśleć pewne sprawy. Trochę się nawet winiła, że sama się nie zorientowała.     Nigdy jednak nie przyszło jej do głowy, że zupełnym przypadkiem odnajdzie swoją zaginioną siostrę. Tym bardziej że w kraju czasu uznano ją już za martwą.
Ściągnęła Setsuko i Minako do kuchni, gdzie czekała na nie z herbatą i ciasteczkami. Piekła je od samego rana, sprawiając, że ich tymczasowa kwatera przez moment zapachniała domem. Takim prawdziwym domem jak z filmów. Nie ich domem, bo ich dom śmierdział raczej zdechłą rybą, środkiem do impregnowania drewna i oparami alkoholowymi w połączeniu z tandetnymi perfumami Hidana i nutką krwi.
             – Siadajcie – powiedziała z uśmiechem. Obie dziewczyny posłusznie zajęły miejsca. – Przepraszam, że zawołałam was tutaj tak nagle, ale…
             – Nie musisz nic mówić, Nao – powiedziała Setsuko, kładąc dłoń na jej ramieniu. – Rozumiemy.
             – Nie – Naomi pokiwała przecząco głową – mylisz się. Muszę coś powiedzieć. Mimo wszystko…
             – Czujesz się winna, bo nie zorientowałaś się wcześniej – stwierdziła Minako, częstując się ciastkiem. – Mmm, pychota.
             – Tak. Przyznaję, że sama jestem rozczarowana swoją naiwnością i głupotą – przytaknęła Naomi i wzięła głęboki oddech. – Setsuko, jestem ci winna przeprosiny. Nawet kiedy przyszło mi do głowy, że wyglądamy podobnie, szybko odrzuciłam tą myśl. W moim mniemaniu byłaś martwa. Nie miałam starszej siostry, więc nawet nie wzięłam tego pod uwagę.
             – Daj spokój – Setsuko machnęła ręką. – Ani trochę ci się nie dziwię. Wątpię, że postąpiłabym inaczej.
             – Ale przeprosić powinnam także ciebie, Minako – powiedziała nagle i tym zaskoczyła rudą. – Zawsze traktowałam cię ze sporym dystansem, sądząc, że jesteś marionetką Otsune, której poczynania również ignorowałam… Tymczasem okazałaś się zupełnie inna, niż sądziłam. Miałaś w sobie odwagę, by sprzeciwić się własnej matce i skrzyżować z nią broń. Przyznam, że zaimponowałaś mi tym.
             Hehe, no dzięki – mruknęła Minako, drapiąc się po policzku, by ukryć zażenowanie. – Nic wielkiego.
             – I chociaż popełniłam wiele błędów, mam nadzieję, że nie jest zbyt późno, by chociaż spróbować nadrobić stracony czas – wyjaśniła Naomi, składając dłonie niemal jak do modlitwy. – Miałam nadzieję, że możemy spędzić trochę czasu we trzy. Porozmawiać, poznać się lepiej i zbudować zaufanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz