Wyszła
na korytarz i od razu natknęła się na Itachiego. Dlaczego ze wszystkich ludzi
akurat on? Tego nie rozumiała. To też nie tak, że go nie lubiła, ale gościu
trochę ją wnerwiał. Może dlatego, że Setsuko tak za nim szalała, a może trochę
jej zazdrościła... Sama nie mogła się tak zachowywać. Gdy ostatni raz dała się
ponieść, wylądowała z Kakashim w liściach, a wszystko zepsuł Hidan.
– I co
się gapisz? – warknęła, gdy Uchiha zaszczycił ją spojrzeniem, choć to ona
wgapiała się w niego przez dłuższą chwilę. – Nie masz co robić?
– W
przeciwieństwie do ciebie... Mam – odparł ponuro.
– Jak
wkurzanie porządnych ludzi?
–
Porządnych – powtórzył po niej z jakąś dziwną nutą w głosie.
– Masz
jakieś, kurwa, wątpliwości? Lepiej pilnuj Setsuko.
– To
właśnie robię.
– Za
słabo. Niedługo Reiji ukradnie ci ją sprzed nosa – oznajmiła tryumfalnie
Inukami. – I dobrze. Setsuko zasługuje na fajnego faceta, jakim jest mój brat,
a nie...
– Reiji?
– Nie
powiedziała ci? Widziała się z nim podczas tej waszej ostatniej misji.
– Cały
czas była ze mną.
– No,
najwyraźniej nie cały. Ale ja tam uważam, że to dobrze. Nie powinna sobie
zawracać głowy takim bucem, jak ty. – Nie odpowiedział na tą jawną zaczepkę,
choć w jego oczach przez moment błysnął sharingan. – Jasne! Strasz mnie
srakinganem, a potem uciekaj jak jakiś tchórz. Wielce pan Itachi nie ma czasu
dla kogoś takiego, jak ja, co? To poniżej twojej godności, jak sądzę!
– Na
litość boską, na kogo się tak wydzierasz? – zapytał Akasuna, który wyjrzał ze
swojego pokoju. – Musisz wszczynać od rana burdy?
– To
jego wina – naburmuszyła się Ivrel. – Kretyn.
Chciała
trochę pobyć w samotności, ale niekoniecznie zamknięta w pokoju prowizorycznej
siedziby. Prowizorycznej, bo jak na razie był to tylko jeden z budynków
administracyjnych, przekształcony za pomocą rinnengana. Prawdziwa siedziba
wciąż była „w budowie”. Zresztą i tak niewiele mieli czasu na spędzanie w
wiosce dźwięku. Non stop dostawali jakieś misje.
Musieli
przecież zabezpieczyć najbliższą okolicę wioski i sukcesywnie poszerzać swoje
wpływy. Zawsze jednak ktoś znajdował się w kwaterze, gdyby niedobitkom z
szeregów Orochimaru ubzdurało się ich zaatakować.
Ledwo
weszła na miniaturową wersję bojówki, coś wybuchło. Usłyszała pisk, a potem
klaskanie. Domyśliła się, że Deidara znów pokazuje coś Naomi, której
najwyraźniej podobały się te końskie zaloty.
Użyła
jutsu przemiany, by przeistoczyć się w jaszczurkę. Dzięki temu będzie mogła
podokuczać Nao, a i droczenie się z Deidarą sprawiało jej radochę. Tego dnia
zwłaszcza miała ochotę nieco się po psocić.
Trochę
to trwało, nim Deidara zorientował się, dlaczego jego figurki nie wybuchają.
Znaczy... Wiedział oczywiście, że to przez raiton, ale nie spodziewał się, że
ktoś będzie sabotował jego pokaz.
– Ivrel,
un! – krzyknął, gdy Naomi już poszła. Pain wezwał ją do siebie, najpewniej w
sprawie kolejnej misji. – Wyłaź, albo wysadzę całą bojówkę, un!
Może i
wyszłaby z tego bez szwanku, ale jej ciuchy już nie koniecznie. A lubiła ten
strój. Nie miała, więc innego wyjścia.
–
Czekaj! – krzyknęła.
Za bardzo ceniła sobie sprany T–shirt, który dostała od
brata dobre dwa lata temu.
–
Wiedziałem, un! – naburmuszył się chłopak.
– Za
stary już jesteś, żeby panny podrywać na "ptaszki" – ostatnie słowo
specjalnie zaakcentowała.
Blondyn poczerwieniał.
– Weź ją
po prostu gdzieś zaproś, bo tak to ona nigdy nie zaczai...
– Co ty
możesz wiedzieć, un?
– Jestem
kobietą. Oczywiście, że... – urwała widząc minę Deidary. – Co to kurwa, za
zdziwienie? Ja ci się zaraz zdziwię!
– Po
prostu się nie wtrącaj, un!
– Aż
przykro się patrzy na te podchody. Przecież ta dziewczyna w życiu nie rozkmini,
o co chodzi.
– To nie
twoja sprawa, un.
– Nie
pokazuj jej sztucznych ptaszków, bo nigdy nie pokażesz jej prawdziwego.
– Odwal
się, un! Jesteś jakaś niewyżyta.
– A co?
Chcesz mi pomóc się wyżyć? – zapytała Ivrel, a w jej oczach pojawiły się
zadziorne iskierki.
– Nie. I
daj mi spokój – oburzył się Deidara, a na jego policzkach pojawiły się
rumieńce.
– Dobra,
dobra. Nie spinaj się tak, tylko żartowałam. Szkoda mi cię chłopaku, jak tak to
obserwuje.
– Mnie
ci szkoda, czy siebie? Nie masz własnych problemów? – zapytał z wyrzutem
Deidara.
– Mam –
odparła cicho Inukami. – Ale wam mogę pomóc. Sobie nie – dodała, przypominając
sobie żal, z jakim patrzył na nią wtedy Kakashi.
Nie
rozumiał, że musiała odejść z wioski.
– Nie
chciałem, un… – strapił się blondyn. – No wiesz…
– Wiem –
rzuciła na odchodne Ivrel i opuściła bojówkę.
Dostała
za swoje. Wiedziała to. Szukała zaczepki i to się na niej zemściło.
– Ivrel.
– Szła pogrążona w myślach, nie zwracając uwagi na nawoływanie. – Ivrel. Ivrel!
– Ocknęła się dopiero, gdy ktoś chwycił ją za ramię. – Ivrel, słyszysz?
– Shin?
– zdziwiła się, widząc jednego z braci Nao. – Czego chcesz?
– Mamy
razem misję.
– Misję?
My?
– To
właśnie powiedziałem – zauważył chłopak i uśmiechnął się ciepło. – Ktoś tu
chyba wstał lewą nogą.
– Ktoś
tu chyba chce w ryj – odgryzła się Inukami. – Ty w ogóle jesteś członkiem
Akatsuki?
– Takim
bardziej tymczasowym, ale tak. Powiedziałem Painowi, że wraz z Kazuo chcemy wam
pomóc. Przydzielił mi z tobą zadanie. Mamy namiary na kilku uciekinierów
należących do ludzi Orochimaru. Mamy się nimi zająć.
– No
dobrze. Zgarnę tylko kilka rzeczy i możemy ruszać.
– Nie
mieliśmy zbyt wielu okazji, żeby porozmawiać. Mam nadzieję, że się dogadamy.
– Nie
mam nic przeciwko tobie, jeśli o to ci chodzi...
–
Zwyczajnie martwisz się o Setsuko. Wiem. Cieszy mnie, że ma kogoś takiego. To
dla niej ciężki okres, więc ona potrzebuje kogoś, komu może zaufać.
– Jasna
sprawa. Ona mi też pomogła, kiedy tego potrzebowałam. Obie jesteśmy z Konohy.
Znaczy...
– A więc
znacie się od dziecka?
– Tak, w
sumie tak.
– Mam
nadzieję, że opowiesz mi co nieco.
– E...
No dobra. To poczekaj chwilę.
Ivrela
czym prędzej czmychnęła po swoje rzeczy. Wciąż nie była do końca przekonana, co
do braci Naomi, ale wydawało się, że nie są tacy źli. Może mogła dać im szansę?
– Ale
wiesz, że ja nie znałam jej zbyt dobrze, gdy byłyśmy młodsze?
– Nie
szkodzi – odparł Miyagi i przepuścił ją w drzwiach z siedziby. Wykonał jutsu
przyzwania. Przed nimi pojawił się feniks, podobny do tego, którego czasem
przyzywała Setsuko. Ivrel sapnęła cicho. Nigdy nie lubiła latać z Aiharą, a
teraz znów ktoś próbował ją do tego zmusić. – Zapraszam.
–
Musimy? – jęknęła Inukami.
– Tak
będzie szybciej – stwierdził i gdy oboje usadowili się na grzbiecie ptaszyska,
zapytał: – To skąd właściwie znasz Setsuko?
– W
akademii chodziłyśmy do tej samej klasy, ale nie trzymałyśmy się razem. Ja
trzymałam się z chłopakami, ona z dziewczynami. No i przyjaźniła się z Itachim.
–
Itachim? Nic dziwnego, że...
– Nic
dziwnego, że... Co?
– To
wyjaśniałoby wrogość Itachiego, jeśli od zawsze byli ze sobą blisko.
– Nieee –
Ivrel machnęła ręką – on po prostu nienawidzi całego świata.
Shintaro
roześmiał się w głos.
–Tak
myślisz?
– Ja to
wiem! Jest po prostu bucem. Chociaż wydaje mi się, że on coś do niej...
– Tak,
myślę, że to całkiem możliwe.
–
Chociaż nadal wolałabym, żeby była z moim bratem.
– Masz
brata? – zaciekawił się Shintaro.
– Tak.
On i Setsuko przyjaźnili się odkąd Setsuko wstąpiła do anbu.
–
Anbu... To... Ta grupa pracująca pod ścisłą jurysdykcją Hokage?
– Tak.
Prawdopodobnie poszła tam z powodu Itachiego... Ale nasz geniusz pracował sam. A
z czasem "zdradził" wioskę i odszedł do Akatsuki. Setsuko zaś
zaprzyjaźniła się z Reijim i Junem, przez lata pracowali razem.
–
Rozumiem – westchnął Shintaro. – A jak to się stało, że teraz się przyjaźnicie?
– Obie
byłyśmy w Anbu. Rozstałam się z moim chłopakiem, a przez związek z nim byłam w
złych stosunkach z Reijim, więc właściwie nie miałam się gdzie podziać. Setsuko
była pierwszą osobą, która przyszła mi do głowy tamtego dnia.
– Zaś ty
byłaś przy niej, gdy ona tego potrzebowała – zauważył Shintaro. Ivrel wzruszyła
ramionami. – Kiedy mogłaś mieć dom i spokojne życie w wiosce po jej odejściu,
ty próbowałaś zająć jej miejsce na tej misji, a gdy się nie udało, podążyłaś za
nią. Tak powiedziała Setsuko.
– Tak
powiedziała? – zdziwiła się Ivrel. – A więc rozmawiałeś z nią o tym?
– Tak,
ale byłem ciekawy, jak to wygląda z twojej perspektywy.
– Drań –
mruknęła Inukami. – A więc zwyczajnie mnie sprawdzałeś.
– No, może trochę.
– Więc
co? Ta misja była tylko pretekstem, żeby mnie przepytać? – zapytała z wyrzutem
Inukami i zmarszczyła brwi.
–
Niezupełnie. Ta misja była pretekstem, żeby zobaczyć w walce twoje zdolności.
–
Dlaczego?
–
Ponieważ w czasie walki z Orochimaru nie miałem czasu przyjrzeć się zbyt
uważnie, ale zdaje mi się, że masz bardzo interesujące zdolności, Ivrello. Jeśli
moje przypuszczenia się potwierdzą, ciebie również może to zainteresować?
Zupełnie
nie nadążała za tym kolesiem. Zmrużyła oczy, obserwując go uważnie, ale nie
wyczuwała wrogości, ani żadnych złych intencji. No i Setsuko też mu ufała, ale
z drugiej strony Setsuko ufała też Itachiemu…
– Co z
moimi zdolnościami?
– Na
razie nie zawracaj sobie tym głowy.
– Ej,
tak się nie robi. Sam zacząłeś temat – oburzyła się Ivrel. – Próbujesz ze mną
pogrywać jak z Setsu? Po co te tajemnice?
– Być
może masz rację – westchnął Shintaro. – Podejrzewam, że stare zwyczaje ciężko
umierają. Całe moje życie to same tajemnice. Przed ojcem, przed matką. Sam
byłem tajemnicą przez wiele lat.
– Skończ
z tym, póki masz jeszcze szansę. Życie w kłamstwie jest do dupy. Takie
nieprawdziwe – ciągnęła dalej Inukami. – Nie męczy cię to?
Znów się roześmiał, ale nie był to wesoły śmiech.
– Więc
jak mam to zrobić?
– Bądź
prawdziwy. Nie motaj, nie trzymaj tajemnic i nie kłam. Zacznij od powiedzenia,
dlaczego interesują cię moje zdolności.
Westchnął.
– Twoje
zdolności... Przynajmniej tyle ile widziałem, wyglądają jak nie do końca
opanowana wersja czegoś, co znam z kraju czasu. Ale nie mam pewności, więc nie
chciałem ci mówić do tego czasu.
– Co? Co
ci to przypomina?
– Na
obrzeżach kraju czasu jest wioska wilków.
– Wioska
wilków – powtórzyła Ivrella, marszcząc brwi, a jej oczy rozbłysnęły. – Chcę się
tam udać!
– To nie
takie proste. To zamknięta, odizolowana wioska. Nie lubią tam obcych. Nawet my nie
wtrącamy się w ich sprawy, a oni w nasze.
– Co
wiesz o tej wiosce? Wiesz coś więcej?
–
Niewiele. Wiem tylko, jak nazywa się przywódca wioski. Oraz to, że ludzie i
wilki żyją tam w zgodzie, jak jedna, wielka wataha.
–
Cholera – mruknęła Ivrel.
– Coś
się stało?
– Chcę
tam zamieszkać!
– To nie
takie proste. – Inukami nagle spoważniała. – Ale nie przejmuj się – strapił się
chłopak, sądząc, że ją zamucił.
– Moi
rodzice nie pochodzą z Konohy. Nikt nie wie, z jakiego kraju przybyli i
dlaczego wybrali jako dom akurat Konohę. Zginęli w wojnie, podczas ataku
Kyuubiego na wioskę, gdy byłam jeszcze mała. Od tego czasu zajmował się mną
Reiji. Nigdy nie dowiedzieliśmy się zbyt wiele o naszych rodzicach. Zawsze
powtarzali, że powiedzą nam wszystko, gdy podrośniemy.
– Więc
to może być prawda.
– Na
razie to i tak bez znaczenia – powiedziała nagle Ivrel.
Jeden dzień z życia Ivrelki: powarczeć na Itasia, powkurzać Deia, pójść na misję i dowiedzieć się czegoś o sobie. W sumie to ciekawe, że Inukami też mogą być z Kraju Czasu. I tu powstaje pytanie, czy ma to jakiś związek z Różaną Księżniczką i jej porwaną przez Orochimaru córeczką. Ciekawe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
to, czyli co moze byc prawda? ze pochodzi z tej wochy? bo w sumie wprost to nie padlo.
OdpowiedzUsuńno, pochlonelam.
ciekawie. mimo, ze setsu sie nie pojawila w tym rozdziale i tak sporo sie o niej dowiedzielismy z perspektywy iv.
itachi to balwan.n ie lekcewazy sie przeciwnika.szkoda ze ja saske wyreczyl...
i z jednym z braci na misje, hm. ciekawe. tylko gdzie jest w tym momencie kakashi1
wszyscy setsu kochaja, itacze, braty ivreli, a ona sama by ja wswatala w rodzine xd serio, setsu powinna zaczac korzystac z zycia.
ładnie sie wyrozniaja roznice miedzy wypowiedziami bohaterow. plynnie wszystko smiga, ni ma czego wytknac.
oprocz jednego...:
dei i nao? -.- dei i nao?! DEI I NAO?????!!!!!
TTTTCH.
*obrazona trzaska dzrwiami i idzie w pizdziec*