Rumors

Zapraszam do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Obserwatorzy

czwartek, 7 kwietnia 2016

Chapter 3 ~ Lonely souls.



          Wszyscy siedzieli w knajpie przy dużym stole, popijając sake i śmiejąc się z różnych historii.
  – Natknęliście się na Akatsuki? – zdziwił się Hatake.
  – Ano. Jakiegoś fanatyka religijnego i nerwuska batmana – zaśmiała się Setsuko i upiła spory łyk trunku.
  – Setsu cały czas się z nich nabijała – oznajmił Reiji i zwrócił się do blondynki: – Dobrze, że cię nie skrócili o głowę.
  – Odezwał się mądrala – prychnęła w odpowiedzi.
  – I jacy byli? – Zaciekawił się Hagane.
  – No wiesz... Jak to Akatsuki. Duże uszy, duże, oczy i ogromne kły – skwitowała Setsuko. – A na koniec pożerają ludzi.
  – A ty, co, czerwony kapturek? – prychnął Reiji.
  – A ty się musisz we wszystko wtrącać?
  – Ja bym tam była, to by uciekali z podkulonymi ogonami – zadeklarowała dumnie Ivrel.
  – Ty jo, Iv – mruknął Reiji.
  – Coś ci się nie podoba, braciszku? – spytała przesłodzonym głosem Ivrella.
  – Zjedliby cię na przystawkę – odgryzł się starszy z rodzeństwa Inukami.
  – Anbu jesteśmy – przypomniała dziewczyna. – Elita. My to takich na deser, a nie oni nas.
  – Nie Akatsuki – powiedziała z powagą Setsuko.
  – Tego Itachiego też, jak spotkam, to mu nawet ten sharingan-sringan nie pomoże – wygrażała Ivrella. – Jeszcze zobaczycie.
  – Z tego, co wiem, Itachi był bardzo silny – stwierdził Hagane. – Podobno był geniuszem swojego klanu.
  – W wieku trzynastu lat został kapitanem Anbu – oznajmił Hatake. – Naprawdę uzdolniony dzieciak.
  – Był tylko trochę młodszy od ciebie – zauważyła Setsuko.
  – Ale naprawdę straszy – mruknął Kakashi i popił sake. – Naprawdę nie chciałbym z nim walczyć.
  – Aż tak źle? – jęknął Izumo.
  – Kakashi ma rację – przyznał Reiji.
  – Zresztą, jeśli nie wierzysz, spytaj Setsuko – stwierdził Hatake i spojrzał znacząco na blondynkę. – Znałaś go dość dobrze, nie?
           Ivrel spojrzała zaskoczona na koleżankę, gdy ta nagle wstała.
  – Nie mam nic do powiedzenia w tym temacie – oznajmiła Setsuko, marszcząc brwi. – Nie znałam go zbyt dobrze.
  – Ej, gdzie idziesz? – krzyknęła za nią Ivrel, gdy blondynka odeszła od stołu, przy którym siedzieli.
  – Jestem zmęczona. Idę do domu – to było wierutne kłamstwo, ale naprawdę nie miała ochoty rozmawiać o Akatsuki, a tym bardziej o Itachim. Byli przyjaciółmi, a przynajmniej tak myślała. Mimo to, on oszukał ją tak samo jak resztę. Odszedł bez słowa. Nic też wcześniej nie wskazywało na to, żeby miał jakieś problemy lub zatargi, więc wydarzenia tamtej nocy były dla niej zupełnie nie zrozumiałe.
          Zaklęła pod nosem, gdy szła przez wioskę. Musiała iść właśnie tamtą drogą, gdzie mieszkała znaczna część klanu Uchiha i gdzie zarazem miała miejsce tamta masakra. Inaczej Setsuko musiałaby nadłożyć spory kawał drogi, a naprawdę chciała jak najszybciej wrócić do domu i zaszyć się pod kołdrą. Po co właściwie zaczynali ten temat i dlaczego tak ich to wszystko interesowało…
          Nie chciała wiedzieć, nie chciała pamiętać. A jednak wiele razy sama katowała się różnymi wspomnieniami. Rozpamiętywała przeszłość i przypominała sobie różne zdarzenia. Wszystko wracało jak żywe. Jednak ona myślała tylko o tych dobrych rzeczach. Tamtą tragedię wymazała z pamięci, ale oni musieli... Musieli jej o tym przypomnieć.
          Nie powiedziała o tym nikomu poza swoją mentorką. Tamtej nocy wróciła z kolejnej misji, ale nie miała jeszcze ochoty wracać do domu. Nie czuła się zmęczona, ale miała zły humor. Niby misja poszła sprawnie, ale coś w środku podpowiadało jej, że dzieje się coś niedobrego. Nie wiedzieć skąd, miała dreszcze i czuła dziwny niepokój. Łudziła się, że spacer po ukochanej wiosce ukoi nerwy. Nogi same poniosły ją znajomą drogą, w okolicę jego domu.
          Poczuła zapach krwi i zamarła. Wszędzie leżały ciała członków znamienitego klanu Uchiha. Wyciągnęła nóż i ostrożnie ruszyła dalej. To, co tam zastała przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Odkąd postanowiła zostać shinobi, co rusz widziała jak ktoś ginie. Śmierć i krew towarzyszyły jej na każdym kroku. Oswoiła się z tym już. Lecz gdy ujrzała może krwi i stos trupów, to ją przerosło. Wszystkich przecież znała. Dobrze ją traktowali. Jakby była jedną z nich, a teraz wszyscy byli martwi.
          W życiu nie widziała takiej masakry. Z wojny nic nie pamiętała. Była na to zbyt mała. Nawet atak dziewięcioogoniastego kojarzyła jak przez mgłę. Ale to... To było dla niej za dużo. Osunęła się na kolana, ledwo powstrzymując odruch wymiotny. Nie potrafiła opanować drżenia rąk. Gdyby morderca znalazł ją w takim stanie, nie mogłaby się obronić.
Ale on przecież stał tuż za nią. Czuła jego obecność. W pierwszej chwili nie chciała uwierzyć, że to on. Wciąż tak samo spokojny, ale emanujący dziwnym, obcym jej chłodem. Ten Itachi był jej obcy. Nie odwróciła się. Nie miała odwagi, by to zrobić. A i nawet nie musiała, by wiedzieć, że to on.
  – Żałosne – powiedział.
          Odszedł. Nie zabił jej. Wiedział, że nie będzie w stanie mu nic zrobić, a widocznie jej śmierć nie przyniosłaby mu większych korzyści. Zacisnęła dłonie w pięści i zagryzła wargę, aż do krwi, by powstrzymać łzy. Zebrała w sobie siłę, by wstać i ruszyła dalej. Musiała coś sprawdzić. Może ktoś jednak ocalał. Może...
          W domu Itachiego odnalazła jego brata. Na szczęście wyglądało na to, że jest tylko nieprzytomny. Wzięła chłopca na ręce i zaniosła do szpitala. Następnie ruszyła do swojej mentorki. Nie wiedziała, zupełnie nie wiedziała, co ma zrobić, a jej nauczycielka zawsze potrafiła mądrze doradzić. Miała też świadomość, że jako shinobi jest porażką. Powinna była podążyć za nim, schwytać go lub zabić, ale przecież nie była w stanie tego zrobić. Nic nie mogła uczynić.
           Nie pamiętała dokładnie rozmowy ze swoją mentorką. W skrócie tylko powiedziała jej, co się stało. Pamiętała natomiast, co kobieta powiedziała jej na sam koniec:
  – Być może miał jakiś ważny powód. Idź i przekonaj się sama. Nie oceniaj.
          W to właśnie Setsuko chciała wierzyć, że miał jakiś pomysł. Za pozwoleniem swojej nauczycielki ruszyła w pościg. Biegła ile tchu, wiedziała, że wciąż może go dogonić. Podejrzewała też, jaką ruszy drogą, znała go już przecież tyle lat. Miała nadzieję, że jakoś jej to wyjaśni lub że wszystko okaże się tylko złym snem.
          Gdy go dogoniła, zaczynało już świtać, a wioska została daleko w tyle. Stał na gałęzi jednego z drzew. Czekał na nią. Wiedział, że za nim ruszy i widocznie nie widział powodu, żeby się jej obawiać. Wioska jeszcze spała, a mentorka Setsuko obiecała wstrzymać się z przekazaniem informacji o zbrodni, by dać podopiecznej czas na rozmowę z Itachim.
  – Dlaczego? – wyspała Aihara. – Powiedz mi, dlaczego? – Uśmiechnął się tylko jakoś dziwnie. – Wiesz... Że moim obowiązkiem jest cię schwytać. Ale jeśli mi to wyjaśnisz... Chcę wierzyć, że miałeś ku temu jakiś powód. Jeśli pomożesz mi zrozumieć, pozwolę ci odejść – zadeklarowała. – W końcu jesteśmy przyjaciółmi.
  – Jesteś strasznie naiwna – powiedział w końcu.
  – Nie odpowiesz?
  – Nie musisz rozumieć. Nie obchodzi mnie, co sobie pomyślisz. Spróbuj mnie zatrzymać, jeśli sądzisz, że dasz radę – padło w odpowiedzi.
  – Itachi... Proszę! Jeśli miałeś jakiś powód, powiedz mi...
          Nie powie jej. Była tego już pewna. Być może nie miał nawet żadnego wytłumaczenia na to, co się stało. Lub nie była godna, by poznać prawdę. Nie pozostawił jej innego wyboru. Złożyła odpowiednie pieczęci, by użyć swojej sekretnej techniki. Nie powinien być w stanie się ruszyć, a jednak to na niego nie podziałało. Podszedł do niej. Była pewna, że zginie, ale on zmienił się w stado kruków, stojąc tuż przed nią i zniknął. Dała się złapać w iluzję...
          Nigdy nie dowiedziała się, dlatego pozwolił żyć swojemu bratu oraz jej, ale najpewniej nie widział w nich żadnego zagrożenia. Nie udało jej się usłyszeć wyjaśnień. Nie była w stanie do niego dotrzeć. Odszedł na zawsze, pozostawiając ją w poczuciu winy, bezsilności i ogólnej beznadziei. Dlatego zakopała to wspomnienia głęboko w odmętach podświadomości i nigdy do niego nie wracała. Nie chciała tego pamiętać, ale rozmowa o Akatsuki, o nim, wszystko ożywiła.
          Do domu wróciła wściekła jak osa. Trzasnęła drzwiami, wyciągnęła z barku butelkę wina i zamknęła się w swoim pokoju. Zasłoniła okno i usiadła oparta kaloryfer, który grzał przyjemnie, bo z jakiegoś powodu było jej niezwykle zimno. Może to przez alkohol, który krążył wraz z krwią w jej organizmie, powodując również pogłębienie złego nastroju.
          Ktoś zapukał do drzwi, po czym zajrzał do środka. Ivrel z nietęgą miną ogarnęła wzrokiem pomieszczenie, które tonęło w ciemnościach.
  – Potrzebujesz czegoś? – mruknęła Setsuko i dopiero wtedy Inukami dostrzegła koleżankę. – Jak nie, to wyjdź, proszę.
  – Wszyscy trochę się zmartwili, że tak nagle wyszłaś...
  – Niepotrzebnie.
  – To przez tą rozmowę? – spytała niepewnie Ivrel i usiadła na łóżku. – Słyszałam, że byłaś blisko z Itachim, ale nie przypuszczałam, że...
  – To stare dzieje.
  – Ale stare blizny wciąż bolą?
  – Każdy jakieś ma – zaśmiała się Setsuko i pociągnęła kilka łyków wina prosto z butelki, po czym wyciągnęła rękę. – Chcesz?
  – Nie wolisz ze mną wrócić do reszty?
  – Jakoś nie mam ochoty.
  – A nie pomyślałaś kiedyś, żeby rzucić to wszystko w cholerrrrre? – podsunęła Ivrel. – Co?
  – A ty co? Werbujesz do jakiejś sekty? Harry Krishna? Czy kościół latającego kościoła Spaghetti.
  – Bo ja... Czasami mam ochotę zostawić wszystko i zniknąć – przyznała Inukami, ignorując wcześniejszy komentarz koleżanki.
  – Myślę o tym, od lat. Przeklinam swoje życie po każdej misji, ale i tak każdego następnego dnia wstaję i robię to samo, co zawsze. Ayane miała rację, nic mnie tu nie trzyma. Jednak odejść też nie potrafię.
  – Nie wiem, co cię łączyło z tym Itachim, ale gdy cię słucham, mam wrażenie, że nie ruszyłaś do przodu od tego czasu. Stoisz w miejscu.
  – Odezwała się... – syknęła Setsuko.
  – W końcu nawet ja zostawiłam Takuyę – naburmuszyła się Inukami. – A ty wciąż patrzysz wstecz.
  – Nie umiem inaczej... Wydawało mi się, że poszłam do przodu. Mogłam awansować na kapitana, ale po prostu nie chciałam. Nie zależało mi na tym. Ale myślałam, że...
  – To, czemu nie sprrróbujesz wreszcie. Może warto się z kimś umówić. Może z czasem coś się rozwinie.
          Setsuko westchnęła cicho i popiła wina, po czym oddała butelkę Ivrel i zmarszczyła brwi.
  – Nie sądzę...
  – Nie dowiesz się, jak nie spróbujesz.
  – Tak, tak. Stara śpiewa cioci Kaori... – burknęła blondynka.
          Następnego dnia spała aż do południa. Zawsze, gdy zapijała smutki, następnego dnia miała zły humor. Czuła się wtedy wyprana z emocji, obojętna na świat. Bywała przy tym strasznie opryskliwa. Toteż drzwi otworzyła, pytając:
  – Co? Też chcesz tu zamieszkać?
  – Proponujesz mi coś? – zaśmiał się Reiji, zupełnie nie przejmując się humorami przyjaciółki. – W sumie nie miałbym nic przeciwko.
  – Rei... Po co przyszedłeś? – Setsuko spuściła nieco z tonu.
  – Oznajmić, że nie ma dla nas na te chwilę żadnej roboty, więc można się zrelaksować.
  – Świetnie i po to tu przyszedłeś?
  – Właściwie to wyciągnąć się na spacer – oznajmił po chwili namysłu, gdy Setsuko chciała już zamknąć przed nim drzwi. – Chyba, że ci się nie chce. Złośliwość podobno wymaga dużo energii – dodał.
  – Palant.
  – To, co? Idziesz?
  – Ech... Dobra – mruknęła Setsuko z rezygnacją w głosie. – Pójdę.
  – I zrób coś z włosami. Nie zamierzam pokazywać się z tobą na mieście, kiedy jesteś taka rozczochrana – Reiji wyszczerzył zęby w złośliwym grymasie i Setsuko mogłaby przysiąc, że przez chwilę wydawało jej się, że widzi Ivrellę. Nigdy nie snuła głębszych rozważań na temat ich rzekomego pokrewieństwa i podobieństw, ale teraz była pewna, że chociaż Reiji był spokojniejszy od młodszej siostry, to dziewczyna na pewno nie została podmieniona.
  – Tak jakby mnie ludzie nigdy rozczochranej nie widzieli – zironizowała Setsuko.
  – Z brzydkimi dziewczynami się nie pokazuję – skwitował Inukami. – Ogarnij się.
  – W ogóle z żadnymi się nie pokazujesz.
  – Widocznie nie ma u nas ładnych.
  – To, po co mam iść? – spytała Setsuko.
  – Dlatego kazałem ci się ogarnąć – padło w odpowiedzi. – Więc nie pyskuj. Marnujesz mój cenny czas.
          Setsuko uśmiechnęła się mimowolnie. Reiji rzadko się tak zachowywał. Zazwyczaj był bardzo miły, zwłaszcza wobec przyjaciół. Chociaż stanowczo wolała go takiego złośliwego. Wiedział, co powiedzieć, żeby poczuła się lepiej. Nie musiał jej pocieszać, ani prawić komplementów. Wystarczyło, że był. I może właśnie to ją tu trzymało. Nie tylko Reiji, ale przyjaciele, na których mogła liczyć. Wreszcie to zrozumiała.
          Wróciła do środka i uszykowała się naprędce do wyjścia. Szli w milczeniu przez las.    Rozkoszowali się piękną tego dnia pogodą. Nawet na siebie nie patrzyli. Setsuko pogrążona była głęboko w myślach. Musiała przetrawić to, co poprzedniego dnia powiedziała jej Ivrel, a wbrew pozorom trochę jej jednak nagadała. Może nadszedł czas, by ruszyć do przodu.
  – Wczoraj... Szybko wróciłaś do domu. Przepraszam – powiedział niespodziewanie Reiji.
  – Za co? – Setsuko spojrzała na przyjaciela marszcząc brwi. Niewątpliwie, nie miała zielonego pojęcia, co miał na myśli. Dłuższą chwilę zastanawiała się, czy ktokolwiek zrobił jej coś, co wymagałoby oczekiwania przeprosin, ale nic takiego sobie nie przypomniała. Cóż… Wypiła dużo. W pewnej chwili zwątpiła, czy aby na pewno poszła spać, czy może jednak dała się namówić Ivrelli i gdzieś poszły.
–Odeszłaś, bo rozmawialiśmy o Itachim prawda? – odezwał się Reiji i uśmiechnął gorzko. – Wiedziałem to... Przepraszam. Nie powstrzymałem ich, chociaż wiedziałem, że dla ciebie to trudny temat. W końcu byłaś z nim blisko.
         Setsuko pokręciła przecząco głową i uśmiechnęła się łagodnie. Nie miała im tego za złe. Oczywiście nie była z tego powodu szczęśliwa, ale nie mogła nikogo winić za ciekawość. Może, gdyby od początku znali prawdę, uważaliby bardziej, ale w sytuacji, gdzie nikt nie wiedział o uczuciach, jakimi darzyła Uchihę, było to całkowicie zrozumiałe.
  – W porządku. Nie zrobili nic złego. To ja byłam w błędzie. Nie mogę ciągle żyć przeszłością – stwierdziła spokojnie.
  – I bardzo dobrze. Urodziliśmy się wszyscy w ciężkich czasach, ale trzeba iść do przodu.
  – Dokładnie.
  – Wiesz co? Mam pomysł. Chodźmy na randkę. Prawdziwą randkę – zaproponował Reiji i spojrzał wyczekująco na Aiharę.
  – Nie wiem, czy jestem gotowa, żeby iść aż tak do przodu – zaśmiała się w odpowiedzi.
  – Masz iść ze mną na randkę, a nie do ślubnego kobierca – prychnął Reiji i oboje wybuchli salwą radosnego śmiechu.
  – Nie wiem nawet czy chciałam iść z tobą na spacer. Ale skoro tak ładnie prosisz. Zgoda.
  – Jutro o dziewiętnastej?
  – Ano. Pasuje. O ile nie dadzą nam jakiejś roboty – zgodziła się Setsuko.
  – Nie dadzą – zapewnił ją Inukami, uśmiechając się diabelsko.
  – A ty skąd taki pewien? – W odpowiedzi Rejii wzruszył tylko ramionami. – A ta randka... Ivrel coś ci nagadała?
  – Tylko podsunęła pewną myśl.
          Oczywiście Setsuko znała Ivrel i Reijiego od dziecka, ale nigdy specjalnie nie trzymali się razem. Nie w czasach szkolnych przynajmniej. Znali się jednak i Setsuko dobrze wiedziała, że jej przyjaciel również stracił kogoś bliskiego w tym samym czasie, co ona.
Nazywała się Maki i należała do klanu Uchiha. Była rok młodsza od Reijiego. Drobna, filigranowa i niezwykle piękna dziewczyna. Krótkie czarne włosy lśniły w słońcu, a ciemne oczy zawsze bacznie obserwowały otoczenie. Dobrze dogadywała się z Reijim i Ivrel też ją lubiła. Nie trudno było zgadnąć, że prędzej czy później zostaną parą. I tak się też stało.
Wszyscy lubili patrzeć, gdy ta dwójka spacerowała po wiosce, rozprawiając o czymś radośnie. Setsuko czasem patrzyła na nich z daleka i uśmiechała się lekko. Cieszyła się ich szczęściem, ale też trochę im zazdrościła. Wiedziała, że mieli coś, czego ona mieć nigdy nie będzie.
          Jednak tamtej felernej nocy, gdy cały klan Uchiha, z wyjątkiem Sasuke, został wymordowany, Maki również zginęła, a Reiji długo nie potrafił się po tym otrząsnąć. Lata minęły, a on wreszcie zaczął się znowu uśmiechać. Nigdy jednak nie przejawiał żadnych chęci ponownego związania się z kimś. To było trudne, chociaż wszyscy byli świadomi, że każdy kolejny dzień może być ostatnim.
          Następnego dnia o omówionej porze, Reiji stanął w drzwiach domu ubrany raczej dość odświętnie, chociaż nie galowo. Zlustrował Setsuko od góry do dołu i uśmiechnął się z zadowoleniem. Nie był pewien, czy kiedykolwiek widział ją w sukience, ale podobał mu się ten widok. Ona również się uśmiechnęła i gdy wyciągnął do niej rękę, chwyciła ją bez wahania.
          W planach mieli romantyczną kolację. Jednak oboje byli zbyt spięci nienaturalną, według nich, sytuacją i nie potrafili swobodnie rozmawiać. Cisza między nimi stawała się coraz bardziej nieznośna. Nie umieli się w tym odnaleźć. Uśmiechali się do siebie tylko i unikali skrzyżowania spojrzeń. Gdy dotarli na miejsce było już trochę lepiej. Kelner podał im menu i odszedł, więc skupili się na wyborze jedzenia. Gdy złożyli zamówienie znów zrobiło się nieswojo. Setsuko myślała o tym już dłuższą chwilę i w końcu nie wytrzymała.
  – Dobra. Koniec – mruknęła. – To głupie... Nie jesteśmy do tego stworzeni. Nie nadajemy się...
  – Nie mów tak... – Reiji chyba czuł się urażony. Naprawdę się starał i Aihara doceniała to. Po prostu nie chciała przez nieudaną randkę, psuć ich przyjaźni. Bała się, że zrobi się między nimi niezręcznie, a tego by nie zniosła.
  – Nie mówię o randce – wyjaśniła. – Tylko o tym – dodała, zataczając rękami koło. – Oficjalność... i takie tam. Przecież to nie w naszym stylu.
  – Więc co proponujesz?
  – Wrzućmy na luz, zjedzmy i zróbmy to w czym jesteśmy najlepsi.
  – Nie rozumiem?
  – Sparing. Zróbmy sobie sparing. Luźna, niezobowiązująca walka. Dobrze nam zrobi trochę ruchu, bo za chwilę dostane zawału. Jestem za młoda, żeby umierać – zaśmiała się Setsuko.
          Tak też zrobili. Po posiłku, który przebiegał już w miłej atmosferze, wrócili na chwilę do domów, by się przebrać i ruszyli na pole treningowe.

2 komentarze:

  1. Aaaaach <3 Za mało! Tu zawsze mi bedzie za mało :D Ale, oooooooow. Dobre i och kurwa obre jak Setsu w polowie randki rzucila tym 'dobra! koniec!' Noze ile razy sama mialam ochote tak zrobic, gdy mnie dobijala jakas niezreczna sytuacja! :D tak! Ale o faken, oboje maja nakryklane w przeszlosci w temacie zwiazkow, oboje tez zywia uraze do itasia, co moze byc ciekawe jak kiedys o ile kiedys dojdzie do jakiegos starcia. stawiam ze reiji to tylko hejt na uchihe, ale czy Setsu nie znajdzie sie kiedys w sytuacji ze bedzie musia wybrac miedzy przyjaciel a bylym przyjacielem? a moze jednak tez hejt i jesli z reijim jej wyjdzie (ale osobiscie jestem sceptyczna, chociaz bym kciala!) i bedzie kim wiecej, czy zlacza sie w nienawisci.... o kurwa, to niezly jest uczuciowy burdel, LUBIE. :D
    zdecydowanie, ale to zdecydowanie za mało Kakashiego :D
    A czy Takuya sie jeszce pojawi? Cos we mnie go pożąda :D Znaczy tutaj, na blogu, zeby wystapil, no.
    i wgl , Inukami, jako nazwisko. okami mi sie z wilkiem i inu z inuzuką kojarzy <3
    no i wgl to zabraklo mi komentarza Ivci na temat randki :D no chyba ze setsu sie wykpila, wychodzac, w sensie nic nie powiedziala, yhym.
    nooooo. <3
    wgl sie nie skupiam tutaj jakes błedy czy sa, moze nie ma :D jestem zbyt przejeta. a, jeno mi zgrzytnelo tam przy rozmowie w barze jak padlo ze setsu 'znalas go dosc dobrze' a potem setsu zaraz odpowiada ze 'nie znalam go zbyt dobrze', w takim szyku wyglada to na powtorzenie, ale jak najbradziej bym to kupila w takiej formie:
    - zlalas go dosc dobrze
    - no dobrze to go nie znalam na pewno (albo nawet ze dobrze to go nie znal nikt, przze wzglad na to jaki numer wywinal :D), no cziasz mie o co mi biega, pierdoła, w każdym razie, TOW moje uczucia zabiera na kuźwa niezlego tripa. chce, kocham, potrzebuje. ya-ha! <K :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi. No ucze sie utrudniać życie bohaterom :D
      Takuya będzie oj będzie :3 Już po ostatnim Twoim komentarzu wykminiłam, że to jest dobry wątek.
      No bo okami to znaczy wilk, ale kurwa nijak nie mogłam tego dopasować i wyszło Inukami, ale 'kami' to bóg jeślli czegos nie jeblam wiec ^^ inu...kami? hm? ^^
      Spokojnie, tym razem tak przyszykowałam rozdziały, że po kolei wszystkiego trochę będzie, z niczym się nie śpieszę :D

      Usuń