Burza piaskowa nie oszczędziła nawet
członków Akatsuki. Oni również znaleźli schronienie w ruinach, gdy nawałnica
odcięła im drogę ucieczki. Sasori no Akasuna doskonale znał pustynię i
poprowadził swoich towarzyszy w głąb podziemi. Nie w smak było im czekać, gdy
wciąż nie wykonali swojego zadania, ale z pustynią nie należało walczyć. Do
niej trzeba było się dostosować, a gdy szanowało się jej humory, dawała
schronienie.
- Co to była za wioska? – spytała dziewczyna
o różowych włosach. – Jeszcze nie opanowałam tych waszych symboli.
- To byli shinobi z wioski liścia – odparł
Akasuna. – Chociaż dla nas to i tak bez znaczenia.
- Czy ja wiem, czy tak bez znaczenia? –
zaśmiała się tamta. – Będę wiedziała, gdzie szukać tej blondyny.
- Zaciekawiła cię, Nao? – spytał Deidara.
- Może odrobinę? – padło w odpowiedzi. –
Chociaż trochę mnie wkurzała.
- Wrogowie zazwyczaj tacy są, Naomi – wtrącił
się Akasuna.
- Oj tam, oj tam… Czepiasz się szczegółów,
Sasori – mruknęła w odpowiedzi. – Lepiej powiedz, ile jeszcze potrwa burza.
- Przynajmniej kilka godzin.
- Że akurat teraz – westchnęła Naomi i z
obrażoną miną usiadła na podłodze. – Chcę skończyć to zadanie i wreszcie się
wyspać. Tutejsze powietrze wysusza mi skórę.
- Myślę, że wysuszona skóra jest teraz twoim
najmniejszym zmartwieniem, un – powiedział niepewnie Deidara, wskazując na
węża, oplątującego się wokół jej kostki. – Wysadzę go, un.
Rozległ się pisk:
- Weźcie to ode mnie!
- Naomi, nie ruszaj się – rozkazał Akasuna. –
Deidara, nic nie rób.
Mężczyzna rzucił igłą, która precyzyjnie
przeszyła gada, przyszpilając go do skały.
- Dzięki. Nienawidzę węży
- Jesteś strasznie wrażliwa jak na shinobi, un
– powiedział blondyn i westchnął.
- Już mówiłam, u nas nie ma shinobi –
prychnęła dziewczyna.
- Jakby na to nie patrzeć, zostałaś
wyszkolona na shinobi – stwierdził Akasuna. – Chociaż to zaskakujące, biorąc
pod uwagę jak hermetycznie zamknięte są tereny, z których pochodzisz.
- Co z tą burzą? Kiedy się skończy? –
niecierpliwiła się Naomi.
- Już mówiłem, że za kilka godzin.
Tymczasem Ivrel nerwowo przechadzała się po zimnej
posadzce. Była wściekła, że nie zdołała dogonić członków Akatsuki, zanim
dopadła ich burza. Denerwował ją też fakt, że Setsuko i Reiji zostali w tyle.
Nie miała pojęcia, co się tam wydarzyło. Ufała bratu i koleżance, kto, jak kto,
ale oni nie musieli obawiać się burzy piaskowej. Za to ona… Ivrel utknęła pod
ziemią z bandą gówniarzy. Dobrze, że miała, chociaż Hatake pod ręką, ale co z
tego, skoro nie byli sami. Nie mogła się nawet zabawić, żeby odciągnąć myśli.
Marnowali czas, a wszystko przez ten cholerny huragan.
- Możesz przestać tak chodzić? – zdenerwował
się młody Uchiha, ściągając na siebie uwagę Ivrelli. Podeszła do niego i
położywszy dłonie na jego ramionach, ścisnęła mocno, szczerząc się do
poirytowanej Haruno.
- Ivrel, możesz? – odezwał się Kakashi. –
Wiem, że się niecierpliwisz, ale może zagramy w karty?
- Chyba w pokerrra rrrrozbierrranego.
- Martwisz się o Setsuko i Reijiego? – spytał
Sasuke, wyrywając się ze szponów Inukami.
- Oni sobie akurat poradzą – wycedziła przez
zęby Ivrel. – Niech ta burza się wreszcie skończy.
Setsuko również przechadzała się nerwowo, z
niepokojem zerkając na przyjaciela.
- Niech ta burza się wreszcie skończy –
westchnęła. – Napij się – powiedziała podając Reijiemu butelkę z wodą. – Nie
możesz się odwodnić.
- Nie chcę. Daj mi spokój.
- O co ci chodzi, co? Próbuję ci jakoś pomóc.
- Nie chcę twojej pomocy, nie rozumiesz?! –
ryknął Reiji i jęknął z bólu.
- Co masz za problem dzisiaj?
- Że ci nie ufam – oznajmił Reiji, marszcząc
brwi. – Nigdy nie umiałem ci do końca zaufać.
- Teraz mi to mówisz? – oburzyła się Setsuko.
– Może z łaski swojej powiesz mi, chociaż dlaczego?
- Bo przyjaźniłaś się z nim… Z Itachim.
- I dlatego mi nie ufasz?
- Nic nie poradzę, jasne? Przyjaźniłaś się z
nim! To on… To on zabił Maki! – krzyknął Reiji ze łzami w oczach. – Nic nie
poradzę, że patrząc na ciebie, mam wrażenie, że on wciąż tu jest i znów coś mi
odbierze.
- On odszedł, rozumiesz? – warknęła Setsuko.
– Odszedł beze mnie. Zostawił mnie.
- Oszczędził cię.
- Tak samo jak swojego kilkuletniego brata. I
co? Może on też czyha na twoje życie? – zakpiła Setsuko. – No przestań, masz
lepsze wymówki.
- Nic nie poradzę, jasne?!
- Powtarzasz się – zawarczała Setsuko. – Weź
się w garść! Najpierw musisz przeżyć, musimy się stąd wydostać oraz znaleźć
Ivrel i resztę. Potem możesz sobie psioczyć, że mi nie ufasz. A teraz zamknij
pysk i mnie nie denerwuj! I pij tą wodę! – dodała. – Nie zamierzam tu siedzieć
z trupem.
Setsuko wzięła głęboki oddech. Nie
spodziewała się takiego obrotu sprawy. Co prawda podejrzewała, że wszystko
spowodowane jest trucizną, która siłą rzeczy miała negatywny wpływ na układ
nerwowy, a jednak znikąd się to nie wzięło. Najwyraźniej Reiji od bardzo dawna
tłamsił w sobie pewien żal.
- Przepraszam… - wyszeptał, a ona nachyliła
się nad nim, uśmiechając łagodnie. – Nie chciałem się na tobie wyżywać…
Aihara usiadła obok niego i pogładziła
po włosach.
- W porządku – powiedziała wreszcie. – Sęk w
tym, że ja cię rozumiem. Też bym sobie nie ufała na twoim miejscu – stwierdziła
po chwili namysłu. – Chociaż wybrałeś sobie najbardziej chujowy z możliwych
momentów na takie wyznania.
- Poprzedniej nocy… Śnił mi się Itachi i ty,
że rozmawialiście o czymś w lesie, o tej misji – oznajmił Reiji. – I czułem, że
nie powinniśmy tu przychodzić. - Setsuko spojrzała z niepokojem na przyjaciela,
ale nic nie powiedziała. – Nic nie poradzę, że go nienawidzę. Zabił Maki.
Zabrał mi ją… A ty… Ty byłaś z nim najbliżej.
- Ale nie jestem po jego stronie. Zostawił
mnie tak samo jak całą wioskę – powiedziała łagodnie Setsuko i przytuliła
Reijiego, gładząc po włosach. – Już dobrze. To wszystko przez tą ranę.
Wytrzymaj. Gdy skończy się burza, zrobimy porządek z tym wszystkim.
W podziemiach słychać było przepiękną pieśń.
Naomi podniosła głowę, nasłuchując. Zdawało jej się, że zna tą melodię.
- Co jest, un? – ożywił się Deidara.
- Słyszycie to? – spytała Naomi. – Ktoś
śpiewa.
- Te podziemia są ogromne. Nie zdziwiłbym
się, gdyby ktoś poza nami skrył się tutaj. Echo niesie dźwięki – wyjaśnił
Akasuna, nie zaprzestając reperowania swojej marionetki, której ogon uległ
nieznacznemu zniszczeniu podczas walki z shinobi Konohy. – A ty, dokąd, Nao?
- Sprawdzić to – padło w odpowiedzi. – Chcę
wiedzieć, kto to śpiewa.
- Po co, un?
- Dei, idziesz ze mną, czy wolisz zaczekać?
- Pójdę, un – westchnął chłopak.
- Nie będę was szukał, jeśli się zgubicie –
zagroził Sasori, chociaż niespecjalnie obchodził go w tej chwili los
towarzyszy.
Naomi wiedziona jakimś dziwnym
przeczuciem, podążała za przyjemnym, kobiecym głosem. Była pewna, że kojarzy tą
piosenkę. Pewnie słyszała ją w dzieciństwie, ale ze względu na swoje
pochodzenie, zdziwiła się, słysząc coś znajomego na obcych ziemiach. Kraj, z
którego pochodziła był raczej odizolowany, bardzo mało rzeczy do niego
przenikało i jeszcze mniej się z niego wydostawało. Do przekroczenia Doliny Wielkiego
Kamyka, potrzeba było umiejętności i odwagi, a najlepiej także zgody władcy.
Nazwa była raczej ironiczna, ponieważ
dolina niewiele miała z doliną wspólnego. W rzeczywistości było to szerokie
pasmo gór odgradzające królestwo od świata zewnętrznego. Niestety szczyty były zbyt
wysokie i strome, by pokonać je w normalny sposób, zmuszały podróżników do
wędrówki podziemnymi korytarzami, tworzącymi istny labirynt pełen dziwnych
stworów.
- To już niedaleko – wyszeptała dziewczyna i
przyspieszyła kroku. Deidara mimowolnie podążył za nią, ciekawy, co z tego
wyniknie. Zobaczyli stróżkę światła, bijącego od ognistej kuli, a kawałek dalej
siedzącą parę.
- Stój, to shinobi Konohy, un – wyszeptał
Deidara, powstrzymując towarzyszkę.
- No i co? – prychnęła, wychodząc z ukrycia.
Setsuko zerwała się na równe nogi i w mgnieniu oka wyciągnęła sztylet, gotowa
do ataku. – To ty śpiewałaś?
- Tak – odpowiedziała niepewnie Aihara, nie
opuszczając gardy. – Czego chcecie?
- Ta pieśń. Skąd ją znasz?
- To kołysanka. Moja mentorka śpiewała mi ją,
gdy byłam jeszcze mała – odparła Setsuko.
- On żyje, un? – spytał Deidara, wskazując
brodą na śpiącego mężczyznę.
- Oddycha, nie widzisz? – powiedziała Naomi.
– Sasori go zranił, co nie?
- Czego chcecie? – Setsuko powoli traciła
cierpliwość.
- Ciekawiła mnie tylko ta piosenka. Odłóż
broń. I tak nie miałabyś szans przeciwko naszej dwójce.
- Ja tu ciągle jestem – wtrącił Reiji,
marszcząc brwi. – Tylko odpoczywam.
- Po raz ostatni, un – oznajmił Deidara. –
Trucizny Sasoriego no danny są zabójcze, un.
- Jeszcze mi się nie śpieszy na tamten świat
– prychnął Inukami.
- No odłóż, rzesz tą broń – jęknęła Naomi. – I
tak jest burza piaskowa. Tak samo niebezpieczna dla nas wszystkich. Jestem za
młoda, żeby przysypało mnie żywcem. Nie pozwolę wam zniszczyć tych ruin z
powodu walki.
- Dlaczego mam ci wierzyć? – spytała Setsuko.
- Mówi sensownie – zaśmiał się Reiji.
- Możecie mu pomóc? – wyszeptała Setsuko.
- Ale to by trzeba było poprosić Sasoriego –
westchnęła Naomi. – Nie będzie zadowolony jak was tam zaprowadzimy.
- Dlaczego w ogóle mamy im pomagać, un? –
oburzył się Deidara.
- Setsuko, co ty znowu wymyśliłaś? – Reiji
wyglądał na zaniepokojonego.
- Próbuję ratować twój zatruty tyłek –
odpowiedziała Aihara i zwróciła się do członków Akatsuki: – Zaprowadźcie mnie
do tego Sasoriego.
- Setsu, nigdzie się beze mnie nie ruszysz.
- Taszczyć cię ze sobą też nie zamierzam. Za
chwilę wrócę.
- Setsuko! Ej, Setsuko! – krzyknął Reiji, ale
nie miał już siły się podnieść.
- Poczekaj tu na mnie – odparła blondynka.
- A ja nadal nie wiem, dlaczego mamy jej
pomóc, un? – burzył się Deidara.
- A czemu nie? I tak nie mamy nic lepszego do
roboty – skwitowała Naomi. – Pytanie tylko, czy Sasori będzie w stanie coś
zaradzić.
- Sasori na Akasuna zawsze może coś zaradzić,
un – odparł z pewnością blondyn.
- Jak się właściwie nazywacie? – spytała Setsuko.
- Sakurai Naomi, a to Deidara, a ty?
- Setsuko Aihara.
- Pomożemy ci, Setsuko, ale później
zaśpiewasz tą piosenkę jeszcze raz – zaproponowała Sakurai. – Może w końcu
sobie przypomnę, skąd to znam.
- To niezbyt duża cena za życie przyjaciela.
Zgoda.
- Przyjaciel nie wyglądał na zbyt
zadowolonego z tej pomocy – zaśmiała się Naomi.
- Reiji i tak dziś chrzani od rzeczy –
mruknęła Setsuko i dmuchnęła sobie w grzywkę. – A właśnie… Skoro już mamy taką
dziwną, jeden na milion, szansę porozmawiać… Czy to możliwe, że przybyliście tu
na pustynię, by zlikwidować tą frakcję, która ostatnio pojawiła się w tym
regionie?
- Skąd wiesz, un? – spytał podejrzliwie
Deidara.
- To tylko podejrzenia Gaary – odparła
Setsuko.
- Kazekage?
- Ano. Młodego Kazekage. Wywnioskował, że
macie ten sam cel, co oni – stwierdziła Setsuko, obserwując bacznie członków
Akatsuki. Nie mogła sobie pozwolić na chwilę nieuwagi. – Czyli to prawda?
- Może, un.
- Nie, nie będę pytać, dlaczego – oznajmiła
blondynka i uśmiechnęła się pod nosem. – Wiecie gdzie ich kryjówka?
- Dalej na zachód, ale powstrzymała nas ta
burza piaskowa – wyjaśniła Naomi. – Chcieliśmy iść podziemiem, ale Sasori
twierdził, że ruiny nie prowadzą aż tak daleko.
- Rozumiem.
- Dowiedzieliście się? – zapytał Akasuna, nie
odrywając wzroku od swojej marionetki.
- Sam zobacz – mruknęła Naomi. – To ona
śpiewała tą piosenkę.
- Po co ją przyprowadziłaś? – nastroszył się
lalkarz.
- Daj spokój, nic nie zrobi, kiedy jesteśmy
tu wszyscy razem – uspokoiła go różowo-włosa. – Dziewczyna martwi się o
przyjaciela. Został zatruty przez…
- W takim razie biada mu – uciął Sasori.
- Oj tam, daj spokój. Ten jeden raz chyba
możemy im pomóc – zaświergotała Naomi.
- Nao, nie mam żadnego zamiaru ratować wroga.
- Ale Sasoriiiii... – upierała się. –
Przynajmniej będzie można z nim jeszcze powalczyć, jak już burza ustanie.
- Nie.
- No weź.
- Nie.
- Czego chcesz w zamian? – wtrąciła się
Setsuko. – Może zawrzyjmy umowę? Wychodzi na to, że mamy wspólny cel – ciągnęła
dalej. – Złowroga frakcja i nam jest jak wrzód na tyłku. Zabili naszych.
Wygląda na to, że wam też zawadzają, ale nie dajecie sobie sami rady. Jest ich
za dużo.
- Dlatego kierujemy się bezpośrednio do ich
kryjówki – stwierdził beznamiętnie Akasuna.
- Co nie zmienia faktu, że jeśli wam umkną,
wasza misja się nie powiedzie.
- Do czego zmierzasz? – podchwyciła Naomi.
- Mamy wspólny cel. Czemu nie połączyć sił? –
zaproponowała Setsuko. – Rozejm do czasu pokonania wspólnego wroga. A potem
możemy znów stanąć do walki. To chyba dobry układ.
- Ale w ramach rozejmu chcesz pewnie, żebym
uratował twojego przyjaciela – zauważył Sasori, wywracając oczami. – Odpada.
- To czego chcesz w zamian? – Aihara nie
zamierzała tak łatwo się poddać.
- Nie macie nic, co by mnie interesowało.
- Nie? – Setsuko, uśmiechnęła się od ucha do
ucha i wyciągnęła z kieszeni pewien zwój. – A sądziłam, że dobra medyczna
lektura może zainteresować kogoś takiego jak ty.
- Skąd to masz?
- Co to, co to? – zapytała Naomi, spoglądając
to na Setsuko, to na Akasunę. – No?
- Skąd w twoim posiadaniu tak skomplikowana
książka medyczna? – zainteresował się lalkarz. – Zwłaszcza, że z tego, co mi
wiadomo, jest to dobrze strzeżony dokument należący do kraju księżyca.
- A widzisz. Każdy ma swoje tajemnice –
zaśmiała się Setsuko. – Uratuj mojego przyjaciela, a to będzie twoje.
Akasuna prychnął, ale wyciągnął z
kieszeni jakieś zawiniątko i rzucił blondynce.
- Teraz książka – powiedział.
- Skąd mam wiedzieć, że to nie kolejna trucizna?
– spytała Aihara, mierząc wzrokiem Sasoriego.
- Możemy zabrać ci to siłą. Na pewno chcesz
ryzykować życie swoje i jego?
- Pójdziemy z nią – powiedziała Naomi. – Odda
książkę, gdy upewni się, że tamten chłopaczek przeżyje i zaśpiewa mi raz
jeszcze tą piosenkę. Wszyscy będą zadowoleni.
- To zaskakujące, jak bezproblemowo
funkcjonuje twój świat, Nao – westchnął Akasuna. – Róbcie, co chcecie. Bylebym
dostał tą książkę.
Setsuko w drodze przyjrzała się
zawartości zawiniątka. Nie wiedziała, jaką trucizną posługiwał się Akasuna, ale
na ile mentorka uczyła ją zielarstwa, roślina, która znajdowała się w woreczku
była antidotum o dość szerokim spektrum. Niestety trudnym do zdobycia, więc
transakcja była tego warta. W końcu życie towarzysza broni jest warte więcej,
niż jakaś książka. Nawet taka.
- Rei, żyjesz tam? – spytała blondynka,
podchodząc do przyjaciela i szturchnęła go nogą nogą.
- Miało cię nie być chwilę – usłyszała w
odpowiedzi i uśmiechnęła się.
- Weź, to ci pomoże – powiedziała, podając
Reijiemu roślinę oraz wodę. Wreszcie mogła odetchnąć z ulgą. – A teraz
odpoczywaj – dodała. – Wy też siadajcie. Chyba chciałaś posłuchać jeszcze tej
kołysanki, Nao.
Różowo-włosa skinęła głową i
ponagliła Deidarę, by i on usiadł. Setsuko zaśpiewała kołysankę jeszcze kilka
razy, głównie po to, by pomóc zasnąć Reijiemu. Potrzebował czasu i wypoczynku,
nim antidotum zacznie działać.
- I co, un? – zapytał Deidara.
- Nadal nie kojarzę – westchnęła Naomi. – No
trudno.
- Łap – mruknęła Setsuko i rzuciła
dziewczynie zwój obiecany lalkarzowi. – Przekaż mu. I zastanówcie się nad moją
propozycją.
- Uczą was tego w wiosce, un? – zdziwił się
Deidara.
- Uczą, czego? – spytała Setsuko z
dezorientacją w głosie.
- No, tego, un.
- Nie sądzę – zaśmiała się Naomi. – Szczerze
wątpię, żeby uczono ich współpracować z wrogiem.
- Wróg, czy nie, liczy się cel – skwitowała
Setsuko. – Moja mentorka uczyła mnie, by postępować rozważnie, nawet, jeśli
czasem mija się to z ideologią shinobi.
- Elastyczne podejście. To jest to. Lider by
cię polubił.
- Na razie sama jesteś nowa, un – wtrącił się
Deidara. – Lider cię nie posłucha, un.
- Oj tam, oj tam. Zresztą zapewne nie raz się
jeszcze spotkamy.
- Nie wątpię – przyznała Setsuko. – Zanim
minie burza, będzie już ciemno. Noc to świetna okazja do ataku.
- Nocą pojawia się tu wiele kreatur, których
nie chciałabyś spotkać, un.
- Bez obaw. To nie jest moja pierwsza misja
na pustyni – zaśmiała się Setsuko i spojrzała znacząco na Naomi. – Ale twoja
chyba tak.
- Jestem nowa w Akatsuki.
- Po co zdradzasz im informacje, un?
- To i tak bez znaczenia. Nie trudno się
domyślić, że dołączyłam niedawno.
Lecz gdy burza ustała, już dawno nie
było śladu po członkach Akatsuki. Zniknęli, a miejsce, w którym byli wyglądało,
jakby nikt się tam nigdy nie pojawił. Setsuko niecierpliwiła się, by wyjść i
odnaleźć Ivrel oraz Hatake, ale wolała odczekać aż Reiji się obudzi. Dopiero
wtedy mogli udać się na poszukiwania, ale Ivrel sama ich znalazła, wysyłając po
nich tęczowego wilka. To on też doprowadził całą grupę do siedziby frakcji,
całkowicie zniszczonej.
- Ou… Akatsuki urządziło im tutaj masakrę –
mruknęła Setsuko.
- Niech to, spóźniliśmy się. Już ja bym im
pokazał! – wygrażał Uzumaki.
- Zamknij się Naruto – skarciła go Haruno.
- Oboje zamilczcie – zawarczała Ivrel, znów
tarmosząc za włosy młodego Uchihę. – Wywinął mi się ten blondas, cholera.
- Czyli po sprawie – podsumował Hatake.
- Frakcja zniszczona, Akatsuki zniknęło. Nic
tu po nas – przytaknął Reiji.
- Co się właściwie działo, gdy zostaliście we
dwoje? – zaciekawiła się Ivrel. – Byliście sami, samusieńcy. Samiusieniesieńcy
– zawyła.
- No prawie – powiedziała Setsuko,
uśmiechając się od ucha do ucha. – W sumie nie działo się nic specjalnego, nie
Rei?
- Tak. Nic specjalnego.
- Wy coś ukrywacie – stwierdziła Ivrel,
marszcząc brwi. Nawet nie podejrzewała jak wiele jej umknęło. Chociaż nie było
to raczej to, czego się spodziewała. Dziwne spotkanie i pertraktacje Setsuko z
członkami Akatsuki miały pozostać tajemnicą. Być może już na zawsze.
Przyznam szczerze, że nadal nie łapię nastroju tej opowieści, ale czytam. Nawet jeśli nie zostawię komentarza.
OdpowiedzUsuńNie łapiesz nastroju w sensie? Chyba nie rozumiem. Co masz przez to na myśli? Chciałabym wiedzieć.
UsuńW sensie, że do mnie nie przemawia. Nie żeby mi się nie podobała, raczej nie wzbudza we mnie żadnych uczuć.
UsuńMhm. Widzisz... Jest to dla mnie dość istotna informacja. Fakt, że nie zawsze uda mi się dotrzeć do każdego, ale niemniej jest to dla mnie podpowiedź, że coś tu nie gra. Być może kolejny rozdział zmieni sytuację, ale jeśli nie, będę musiała się nieco zastanowić nad tą kwestią.
UsuńTo może być kwestia właśnie tego, że Naruto to nie moja bajka, jak przypomniała Wilczy. Także aż tak się tym nie przejmuj, jeśli ma to uderzać w koncepcję opowieści. Znając życie, to pewnie będę czytać dalej chyba, że totalnie przestanie mi się podobać.
Usuńmnie sie wydaje, ze wszystkim sie nie dogodzi po prostu, jesli jakis utwor z gatunku muzyki klasycznej jest wybitny, ponadczasowy i wgl jest kanonem, ale do mnie nie przemowi, no bo nie slucham takiej muzyki, a wole rocka... czy to znaczy ze utwor jest zuy? ze autor musialby cos zmienic? no nie, po prostu docelowa grupa odbiorcow jest inna ;) A wydaje mi sie, ze Laurie gdzies tu pisała, ze Naruto to nie jej bajka (jak sie myle prosze o korekte), wiec... Ja tez bym nie czuła np klimatu ff z star wars, bo wgl nie moj swiat to je. Tak ja to widze.
OdpowiedzUsuńJa akurat w naruto wsiaklam, to ja tu rozemocjonowana jestes az za bardzo :D tylko co to z akolejna rozowolosa... -.- jedna to az za duzo! jeszcze sie koło dedry kreci *nadyma sie* i czamu ukrywaja ta dwojka przebiegla i wgl co to za komitywa ::D i dlaczego iv po prostu nie zasypała gowniarzy piachem zeby sie odizolowac i... hatake zero inicjatywy! ych! saske-kun dalej prawidlowo uglebiony, to mi sie podoba ;D szybko cos, sie rozeszlo po kosciach, ta misja. pragne wiecej!
Wiem, że wszystkim się dogodzi, ale mimo wszystko wolę trzymać rękę na pulsie, gdy nie jestem przekonana co do czegoś. Wybacz, Iv, ale w przypadku gdzie masz swojego Hatake i imienniczkę w historii nie jesteś do końca wiarygodnym źródłem. Niestety, ale chodź z samego tekstu jestem dość zadowolona i uważam, że jest o wiele lepszy od pierwotnej wersji, to sama nie byłam do końca przekonana do pierwszych rozdziałów.
Usuńzarzucasz mi subiektywizm ze względu na postacie, ale ja bede subiektywna zawsze, bo... w sumie nie wiem czy ktos oceniajac historie, ktora czyta jest tak ponad własne opinie. no i gdyby nie bylo iv i hatake, byłoby mase innych postaci, które uwielbiam, więc mimo, że wiem, do czego pijesz, to nie zgodzę się, ze jestem mało wiarygodna. jesli cos lubie, to sie entuzjazmuje, ale lubie w naruto rzeczy sporo... a iv w anime np nie bylo nie? -.- no. takze prosze mnie nie obrażać, dziękuję ;D
UsuńDaleka jestem od obrażania kogokolwiek. W wypadku tej historii mam po prostu konkretny powód, żeby jednak trochę się martwić i tyle, ale jakieś zamieszanie z tego wyszło :)
Usuńno bo wiesz, jak co, to moge udawac ze mi sie nie podoba i krytykowac z dupy, jak masz ze mną za dobrze ;D
Usuńoczywiscie mowie o obrazaniu w cudzysłowiu.. wu...wie... nie lubie tego słowa. Ale mimo wszystko nie mozesz bagatelizowac mojej opinii tylko dlatego, ze uwielbiam pewne postacie. Pewnych nie uwielbiam i co z tego? Oprocz tego oceniam tez historie i uwierz mi, ze nie jest tak łatwa, ze wystarczy mi pokazac ivcie, postawic ja obok sharingana i o, jestem cała twoja ;D jasne, że mnie to w chuj cieszy i gdzies tam stanowi to o jakims dodatkowym punkcie, który przyznaje, gdy czytam tow, ale to własnie taki dodatkowy punkt. matury sie dzieki niemu nie zdaje, czaisz.
nie jestem* łatwa -.-
OdpowiedzUsuńTeż mam problem z cudzysłowem :D Kiedyś znalazłam mema "A jak się mówi? W dupiu czy w dupie?" i od tego czasu pamiętam :D
UsuńSłońce, wiesz, że Twojej opinii też nigdy nie bagatelizuje. Tutaj to Cie też akurat trochę podpuszczałam. Jak widać bardziej efektywnie niż sądziłam :D :* :* :*
ahahah, okey, zapamietam <3 kurwa, chyab se to dzargne na czerepie, '..w dupiu czy w dupie" ;D thx
Usuńe, no aj jak zwęszę, że ktoś mi "ubliża" (obeszłam system ;D) to zawzyczaj się wkurwię. na swoje nieszczeście zapomniałam, żeś z grona szlachetnej organizacji 'wow tyle wygrac wkurwic wilczego' w skrocie WTWWW ;D i bez tego dzien stracony ;D ale nie martw sie... NIE BEDZIE CI TO ODPUSZCZONE.
Ale co poradzę, że Ty się tak dajesz. Równie dobrze mogłam to wymyślić teraz na poczekaniu, ale już lecisz capslockiem :D :* Muahahaha
Usuńwiesz co Tris?
Usuńhttp://img05.deviantart.net/18e8/i/2014/346/c/9/naruto___fuck_you_no_jutsu_by_dianadoria-d89le5s.jpg
:D