Rumors

Zapraszam do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Obserwatorzy

poniedziałek, 2 maja 2016

Chapter 6 ~ Increasing tension.

  – To, czego chcesz? – spytała Setsuko, marszcząc brwi i upiła trochę latte machiato z filiżanki. – Wątpię, że zaprosiłeś mnie tu na ploteczki.
  – Nie bądź taka do przodu – padło w odpowiedzi. – Próbuję być miły.
  – „Próbujesz” dobre określenie, ale to niezbyt w twoim stylu – zauważyła Aihara, lustrując uważnie swojego rozmówcę.
  – Musisz?
  – Przejdźmy do rzeczy – warknęła blondynka. – Nie mam całego dnia.
  – Chcę, żebyś pogadała z Iv.
  – Tak się składa, że i bez tego dużo rozmawiamy – zaśmiała się Setsuko.
  – Wiesz, o co mi chodzi. Przekonaj ją, żeby do mnie wróciła.
  – Sam nie możesz jej do tego przekonać? – spytała Aihara. – Ach, no tak! – dodała, robiąc minę, jakby dopiero teraz pojęła sens swojego jestestwa. - Przecież ona nie chce oglądać twojej wiecznie wkurzonej mordy.
  – Zamknij pysk – zawarczał Iriji. – Masz z nią pogadać, jasne?
  – Wiesz, nawet, gdybym się zgodziła, wątpię, że mogę cokolwiek zdziałać.
  – Odbiło jej i tyle. Szlaja się teraz wszędzie z tym Hatake.
  – Powiedz, Takuya… O co właściwie wam poszło?
  – O pranie, kumasz? O pierdolone pranie się obraziła – zawarczał Iriji i uderzył pięścią w stół. – Jak się, można, kurwa, obrazić o pierdolone pranie?
  – Wiesz? Obawiam się, że nie o pranie tu chodziło – westchnęła Setsuko. – A raczej o to jak się do niej odnosisz. Zresztą nie tylko do niej…
  – Jakie, kurwa, moje zachowanie?
  – Jesteś wulgarny, despotyczny, nie znosisz odmowy ani krytyki, masz wszystko gdzieś, nikogo nie słuchasz, nie robisz nic, czego nie lubisz, uwielbiasz tylko rozkazywać i… Wymieniać dalej?
  – Skończ – syknął Takuya.
  – Widzisz? Wszystko, co robisz to tylko warczenie na ludzi – stwierdziła Setsuko i pociągnęła kolejny łyk kawy. – Nic dziwnego, że Ivrel straciła cierpliwość i spakowała manatki.
  – Dlatego chcę, żebyś ty z nią pogadała.
  – A ja pytam, dlaczego miałabym się zgodzić? – spytała Setsuko i uśmiechnęła się pod nosem. – Przecież to mnie nie dotyczy, a i dla Ivrel nie ma w tym nic dobrego.
  – Jak nie? – oburzył się Iriji. – Ze mną była szczęśliwa.
  – Czy na pewno?
  – A co ci powiedziała?
  – Ach, ach! Ale jestem głodna – westchnęła Setsuko. – Bardzo nie lubię gadać o pustym żołądku.
  – Kumam – warknął brunet. – Ja stawiam. Zamów sobie coś do szamania, ale potem powiesz mi, co gadała Iv.
         Setsuko obdarzyła Takuyę olśniewającym uśmiechem i przywołała kelnerkę. Zamówiła coś do jedzenie i przy okazji jeszcze jedną kawę. Iriji czekał cierpliwie aż dziewczyna się naje i gdy przełknęła ostatni kęs, zapytał:
  – No? Co gadała?
  – Że wcale nie chodziło o pranie. Tylko o to jak ją traktujesz. Ona nie jest twoją służącą. Jest pełnoprawną shinobi. Gdyby nie odrzuciła oferty, byłaby teraz twoją szefową.
  – Kobieta jest od sprzątania.
  – Hej, neandertalu – warknęła Setsuko, marszcząc brwi. – Czasy się zmieniły. Jak chcesz kobietę do sprzątania i garów to sobie kurę domową znajdź, a nie shinobi i od Ivci się trzymaj z daleka.
  – Kurwa domowa jest nudna. – Tą uwagę Setsuko puściła mimo uszu i oznajmiła:
  – Jeśli chcesz, żebym z nią pogadała, musiałbyś zmienić swoje zachowanie. Inaczej to i tak nic nie da.
  – Zmienię, zmienię. Pogadasz?
  – Po obiedzie przydałby się jeszcze deser – zauważyła Aihara i spojrzała znacząco na rozmówcę. Ten westchnął ciężko, ale nie zaprotestował.
  – Pogadasz? – spytał tylko.
  – Zastanowię się – oznajmiła Setsuko. – Na początek możesz jej podrzucić jakiś upominek. Na przykład dango. Na pewno się ucieszy, że o niej myślisz. I tak codziennie aż do skutku.
  – Nie przeginasz?
  – Jeśli ci na niej nie zależy, to nie musisz.
  – Kumam. Słodkie. Codziennie. Zadowolona? – wycedził przez zęby Iriji.
  – W zupełności – zaśmiała się Setsuko. – Możesz już iść.
  – Nie idziesz z nią pogadać?
  – Teraz? Mówiłam, że się zastanowię. Jak mnie będziesz poganiać, to Iv się skapnie, że ty mnie zmusiłeś.
          Iriji prychnął wściekle i odszedł, a Setsuko zaśmiała się cicho. Już dawno nie najadła się za darmo.
  – A ty, co? – usłyszała głos Reijiego, który pojawił się znikąd. – Od kiedy się trzymasz z Takuyą.
  – Widziałeś?
  – No i trochę mnie to martwi – przyznał Inukami.
  – Co ty, chciał, żebym do Ivrel zagadała w jego sprawie – wyjaśniła Setsuko. – Chcesz trochę? – spytała podsuwając przyjacielowi tiramisu. – Za darmo, ale ja już nie zmieszczę.
  – Wycyganiłaś od niego?
  – Niech się trochę pomęczy. Znasz go. Oboje go znamy. Ivrel nie bez powodu go zostawiła.
  – I przynajmniej najadłaś się za darmo? – Inukami spojrzał na Aiharę, unosząc lekko brwi.
  – Ano.
  – Wiesz, że jesteś geniuszem zła? – mruknął Reiji.
  – Bo się zarumienię.
  – Mówię poważnie. Mało, kto może rozmawiać z Takuyą tyle czasu i wyjść z tego cało, a tym bardziej wycyganić od niego dwu daniowy obiad, kawę i deser.
  – Dwie kawy – poprawiła go Setsuko. – Ale Ivrel mogła jeszcze dłużej.
  – Ale ona miała inne metody – westchnął Reiji. – A ja mówię o kimś normalnym.
  – Nawet ktoś taki jak on wie, że czasem sam nic nie zdziała.
  – A ty jesteś dla niego bezlitosna. Chyba za nim nie przepadasz, co?
  – To wcale nie jest tak – stwierdziła Setsuko po chwili namysłu. – Nie pałam do niego żadną niechęcią. Przede wszystkim nie znam go zbyt dobrze, jesteśmy tylko kolegami z pracy.
  – Spodziewałem się, że kategorycznie zaprzeczysz jakiemukolwiek koleżeństwu – mruknął Reiji i napchał do buzi tiramisu, niezbyt zadowolony swoim odkryciem.
  – Mimo wszystko, mi osobiście nic nie zrobił, więc nie mam powodu, żeby go nie lubić.
  – Żeby go lubić też nie.
  – Ale dzięki niemu jesz za darmo deser – zauważyła z rozbawieniem Setsuko. – A tak w ogóle, co tu robisz, co?
  – Wybierałem się do Iruki i zobaczyłem, że gadasz z Takuyą.
  – I ciekawskie jajo musiało się dowiedzieć o czym? – prychnęła Aihara.
          Przez kolejne kilka dni Takuya faktycznie bardzo się starał i przynosił do domu Setsuko różne podarunki, w postaci jedzenia, którym dziewczyny dzieliły się, z radością obserwując koczującego pod oknem bruneta.
  – Długo wytrzymał – stwierdziła z niepokojem Ivrel.
  – W końcu się złamie – odparła Setsuko. Słowa dotrzymała i porozmawiała z koleżanką, ale nie zamierzała nalegać. Nie było, co ukrywać, że świetnie się bawiły, grając Takuyi na nerwach. To była doskonała lekcja pokory, niestety nie zawsze otrzymywało się po nich nagrody.
  – Pytanie, kiedy? To już prawie tydzień.
  – Czyli mu zależy – stwierdziła Setsuko. – Ale i tak nie wytrzyma.
  – Tyle to ja wiem. Stawiasz, że kiedy pęknie?
  – Do niedzieli będzie po wszystkim – oznajmiła po chwili namysłu.
  – No nie wiem, sądziłam, że już zrezygnuje, ale…
  – Zakład, że do niedzieli znowu będzie próbował mnie przekabacić albo zrobi raban? – powiedziała Setsuko, uśmiechając się szatańsko.
  – Zakład. Tylko, o co?
  – O szkocką?
  – Odważnie pogrywasz – stwierdziła Ivrel. – Stoi.
  – Trochę mu współczuję. Chłopak nie ma pojęcia, o jaką stawkę idzie.
  – Całą szkocką.
  – Dobre te ciastka – mruknęła Aihara. – W sumie szkoda będzie, jak przestanie nam przynosić żarcie.
  – Ale co? Chcesz go jeszcze trochę przetrzymać? – podchwyciła Ivrel.
  – Cóż… To by było podłe.
  – Nie wyglądasz na specjalnie przejętą – zauważyła Inukami. – No dajesz, pomęczmy go jeszcze trochę. Zasłużyłam chyba na jakąś atrakcje w życiu, nie?
  – Dobra, ale tylko trochę. Nie ma, co przesadzać, bo w końcu naprawdę się wkurzy.
  – Daj spokój. Reiji mówił mi, jak przekabaciłaś Takuyę na obiad i deser. Ponoć bez problemu.
  – Tych porywczych zawsze najłatwiej wrobić.
  – Chyba zmanipulować.
  – Zmanipulować to takie brzydkie słowo – westchnęła Setsuko.
          Nie od dziś wiadomo, że wszystko, co dobre kiedyś się kończy. Tak samo Takuya w końcu stracił cierpliwość. Dokładnie w niedzielę. Z furią w oczach zaczął się dobijać do drzwi, krzycząc, żeby „Ivrel wylazła natychmiast”, ale jej ani się śniło wykonywać czyjeś rozkazy. W końcu rozległ się trzask.
  – Normalnie futryna jebła – jęknęła Setsuko.
  – No to on tu zaraz wejdzie – stwierdziła z niepokojem Ivrel i zmarszczyła brwi. – Co za chuj, zaraz mu nakopię.
  – Czekaj – powiedziała Setsuko. – Jakby chciał się bić to, już dawno dostałby się tutaj. Czym dla niego są drzwi? To żadna przeszkoda.
  – Ale to się musi skończyć – zawarczała Ivrel. – Mam tego dość – oznajmiła i poszła otworzyć na wpół wyrwane z zawiasów drzwi. Jednak Setsuko ją ubiegła i otworzyła, odciągając koleżankę, tym samym pozwalając rozwścieczonemu Takuyi runąć na ziemię.
  – No jassssna cholerrrra! – wrzasnął, zrywając się z ziemi.
  – Teraz, możesz mu nakopać – powiedziała Aihara, uśmiechając się słodko. Oczy Ivrel błysnęły złowieszczo. Wzięła głęboki oddech i przywaliła byłemu chłopakowi z glana w piszczel, krzycząc:
  – Wynocha, do kurrrrrwy nędzy! Albo, do kogo tam chcesz – dodała po chwili namysłu.
  – Ivrel, do cholery – zawarczał Takuya, aż siniejąc z bólu.
  – Do cholery, to ty się wynoś – powiedziała Inukami.
  – Słyszałeś – mruknęła Aihara, stając za Ivrel, niczym jej skrzydłowy. – Wynocha.
          Takuya chciał jeszcze coś powiedzieć, ale błyskawice strzelające wokół ciała Ivrelli były ostatecznym argumentem, z którym nawet on nie zamierzał się kłócić.
  – Poślę po Juna – oznajmiła Setsuko z rezygnacją w głosie. – Naprawi drzwi – dodała i zniknęła na chwilę w swoim pokoju.
  – To, co się tu stało? – spytał Jun, oglądając zniszczoną futrynę i drzwi wiszące jedynie na dolnych zawiasach. Reiji, który zabrał się wraz z nim, również patrzył wyczekująco na Setsuko i Ivrel, ale sądząc po jego minie, wiedział już, co się wydarzyło.
  – No, Takuya się wziął wkurzył – westchnęła Aihara. – Jun, możesz coś z tym zrobić? Przepraszam, że tak cię wykorzystuję, ale… No wiesz, serialnie, nie mogę czekać aż ktoś to naprawi.
  – Wiem, wiem – westchnął Jun i klasnąwszy w dłonie, szybko naprawił wyrządzone przez Takuyę szkody. – Proszę bardzo.
  – Dziękuję, jesteś kochany – pisnęła radośnie Setsuko i ucałowała mężczyznę w policzek. Kątem oka spojrzała jednak w stronę Reijiego, który rozmawiał teraz z Ivrel.
  – Czyli miałem rację. To sprawka Takuyi – stwierdził starszy z rodzeństwa Inukami.
  – Tak, drań przyszedł tu drąc na mnie mordę.
  – Zabiję gnoja – warknął Reiji. – Tym razem mu już nie odpuszczę.
  – Spokojnie, tak prędko nie wróci – mruknęła Ivrel, chociaż jeszcze nie tak dawno sama miała ochotę Irijiego skopać na śmierć.
  – Nie tym razem. Miarka się przebrała. Nie będzie tak traktował mojej młodszej siostry.
  – Reiji, Reiji! – krzyknęła Ivrel, w ostatniej chwili łapiąc brata za ramię. – Daj spokój.
  – Nie, nie pozwolę mu cię tak traktować. W ogóle nie powinienem był ci pozwolić się do niego wyprowadzić, ale ty się uparłaś.
  – Wiem, Rei, wiem – westchnęła cicho Ivrel i spojrzała gdzieś w bok, mówiąc: – Dzięki, że się no wiesz, tak o mnie troszczysz.
  – Oczywiście, że się troszczę. Jesteś moją siostrą, do cholery.
  – A ty moim bratem, do cholery – zaśmiała się Ivrel. Odkąd zerwała z Takuyą ich kontakty się polepszyły. Wspólna misja też sporo zdziała, ale wciąż był między nimi mur, którego nie potrafili obejść. Do teraz.
          Setsuko uśmiechnęła się pod nosem, łapiąc się pod boki.
  – No, to teraz powinno być git – powiedziała, nie kryjąc zadowolenia.
  – Zaplanowałaś to, nie? – mruknął Jun.
  – Nie mam pojęcia, o czym mówisz – rzuciła beznamiętnie Aihara. – Jeszcze raz dzięki za naprawienie tych durnych drzwi. Następnym razem zamontuję sobie chyba pancerne i system anty–takuyowy.
  – To mogłoby być przydane – przyznał Jun i uśmiechnął się pod nosem, patrząc pobłażliwie na przyjaciółkę.
  - No, co?
  - Nic…
          Popołudniu Setsuko siedziała w salonie, na poddaszu. Westchnęła cicho i wstała z kanapy, po czym podeszła do okna. Dłuższą chwilę wpatrywała się gdzieś w horyzont. Myślała o Ayane, która wciąż nie dawała znaku życia oraz Itachim, który gdzieś tam, żył sobie wraz z resztą członków Akatsuki, a także o ich nowej członkini. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że coś się święci. Światowa grupa przestępców rangi S rzadko werbowała kogoś nowego. Tamta dziewczyna, Naomi, musiała okazać im się przydatna i nic dziwnego, bo najwyraźniej miała jakieś niesamowite zdolności. Gdyby nie to, nie przyjęliby jej. Setsuko nigdy o niej nie słyszała, chociaż była na bieżąco z takimi informacjami.
           W oddali dostrzegła Maito, idącego w stronę jej domu z bukietem kwiatów. Uniosła lekko brwi i uśmiechnęła się.
  – To może być ciekawe – powiedziała z nutą rozbawienia w głosie i wychyliła się trochę, żeby mieć dobry widok na drzwi wejściowe, do których zmierzał mężczyzna. Gdy podszedł do nich, zadzwonił dzwonkiem. – Iv, otworzysz? – rzuciła Setsuko w głąb mieszkania, wiedząc, że Ivrel ją usłyszy. Po chwili drzwi się otworzyły.
  – Podobno pogoniłaś wreszcie tego buca, Takuyę – Maito od razu przeszedł do sedna sprawy. – W końcu zrozumiałaś, że wiecznie młoda, zielona bestia liścia jest lepsza.
   – Co? Co ty pierdolisz? – spytała Inukami z dezorientacją w głosie.
  – O naszej miłości! Wreszcie nie musimy się z tym kryć, dlatego przyniosłem ci kwiaty – powiedział mężczyzna i ujął dłonie Ivrel w swoje. – Przyjdę po ciebie o dziewiętnastej. Uczcimy to cudowne pojednanie.
  – Ratunku, on mnie molestuje! – zawyła Ivrella. – Odejdź – zawarczała strosząc się. – Nie! Nie podchodź do mnie, zboczeńcu!
  – Ale nie opieraj się Ivrel, wiem, że też coś do mnie czujesz – Maito kontynuował niezrażony.
  – Oszalałeś? Ja do ciebie nic nie czuje!
  – Lubię, kiedy jesteś taka nieśmiała – zaśmiał się Maito, przygarniając ją do siebie ramieniem.
  – Wypierdalaj, bo ci te kwiaty wsadzę tam, gdzie światło nie dochodzi! – zagroziła Ivrel, wymachują bukietem przed nosem Guya. – Ale już!
  – Więc lubisz takie drapieżne zabawy? – zdziwił się i dodał: – W porządku! Zawsze można spróbować czegoś nowego.
  – Nie! No ja oszaleję! Setsu, rrrrrrraaaaatuuuuunkuuuu! – zaskomlała Inukami, a Setsuko otworzyła okno i wychyliła się na zewnątrz, mówiąc:
  – No, co ty Iv, teraz jak jesteś wolna, możesz znowu się z kimś umawiać. Dlaczego nie przyjmiesz zaproszenia?
  – Setsu, bo przyjdę tam do ciebie!
  – Chodź, Ivrel! – upierał się Guy.
  – Nie dotykaj mnie, bo serio ci przywalę! – Po ciele Ivrel zaczęły przeskakiwać niewielkie błyskawice, ale Maito nie zrozumiał przesłanki i raz jeszcze chwycił ją za rękę, toteż przeżył lekki szok po bliskim spotkaniu z elektrycznością. – Ostrzegałam – wycedziła przez zęby Ivrel. – A teraz idź sobie do cholery! – krzyknęła, trzaskając drzwiami. Z kuchni dało się słyszeć kilka soczystych przekleństw, a potem czyjeś kroki na schodach i drzwi do salonu otworzyły się z impetem. – Zrobiłaś to specjalnie! – stwierdziła, wskazując oskarżycielsko na Setsuko, która parsknęła śmiechem. – Wiedziałam! Zrobiłaś to! Wiedziałaś, że to on!

***

          Ivrella miała swego rodzaju uraz do Maito. Może raczej traumę. Guy w zasadzie od zawsze czuł pociąg do młodej Inukami, która z całą swoją dziką naturą naprawdę go fascynowała. Jako dzieci po prostu często toczyli ze sobą „walki”, które dla starszych obserwatorów były dziecięcą zabawą. Z wiekiem jednak przerodziło się to w coś więcej. Przynajmniej ze strony Maito, który ostatecznie zakochał się w Ivrelli i na każdym kroku dawał jej to do zrozumienia. Przynosił jej kwiaty, czekoladki i jeśli akurat nie wkurzał Kakasiego, szlajał się za nią całymi godzinami.
          Tamtego dnia wszyscy spotkali się większą grupą. Setsuko i Ivrel były wtedy jeszcze geninami, natomiast Kakashi, Maito i Reiji chuninami. Guy najwyraźniej ubzdurał sobie, że im większa widownia tym lepiej. Postanowił wyzwać Ivrellę na pojedynek, pewien, że przegrana otworzy jej oczy i dziewczyna odwzajemni jego uczucie.
  - Ivrel! Ja, zielona bestia Konohy, wyzywam cię na pojedynek! – krzyknął, jak zawsze pełen entuzjazmu.
  - Chyba zielona bestia konopii – prychnęła Inukami. – Zmień dilera!
  - Jeśli wygram, umówisz się ze mną na randkę! – oznajmił Maito. – Przyjaciele nam świadkami tego zakładu!
  - No chyba cię pogrzało? – fuknęła Ivrel. – Nie! Nie ma mowy! Nie!
  - No dajesz, Iv, co ci szkodzi – podpuszczał ją Reiji. – Musisz tylko wygrać.
  - Dajesz, Ivrel – zaśmiała się Setsuko.
  - Dobra – zgodziła się tamta. – Ale jeśli ja wygram, nigdy, nigdy, przenigdy nie zbliżysz się do mnie bardziej, niż na pięć metrów. Albo dziesięć!
  - Zgoda! – przytaknął Maito.
          Wszyscy odsunęli się na bezpieczną odległość, obserwując jak dwójka młodych shinobi przygotowuje się do pojedynku.
 - Na kogo stawiacie? – zagaił Reiji.
 - Daję dychę na Ivrel – oznajmił Hatake.
 - Stawiam na Maito – oznajmiła Setsuko z miną niewiniątka, a przyjaciele spojrzeli na nią z niedowierzaniem. Nawet, jeśli Maito był już chuninem, nikt specjalnie nie wierzył, że wygra z Ivrellą, zwłaszcza, że tego dnia miała dziką motywację, by uwolnić się od nieznośnego adoratora. Wygrywała już wiele razy. Stanowczo zbyt wiele.
  - Przykro mi to mówić, ale przegrasz – zaśmiał się Reiji. – Ja też stawiam dychę na Ivrel – dodał.
  - Zgoda – odparła Setsuko i uśmiechnęła się diabelsko. Obu shinobi zmroziło na ten widok, ale nie wyobrażali sobie, żeby Ivrel mogła przegrać z Guyem. Jakie było ich zdziwienie, gdy młoda Inukami pacnęła z tyłkiem na ziemi i drąc się wniebogłosy, pucowała twarz rękawem, przy okazji ukrywając łzy. – Wyskakiwać z kasy, chłopaki – powiedziała Setsuko, szczerząc tryumfalnie zęby. – Zakład to zakład.
          Ivrel wygrywała bez większego problemu. Do pewnego momentu, gdy Maito zasymulował, że zaraz wykona jakąś nową i bardzo niebezpieczną technikę. Młoda Inukami tylko na chwilę zamknęła oczy, niepewna tego, co za chwilę się wydarzy. To wystarczyło, by Maito zakradł się do niej i pocałował ją soczyście. Ivrella otworzyła oczy, czując na ustach coś miękkiego i zamarła, widząc przed sobą Guya. Odepchnęła go, ale chłopak złapał równowagę. Ona sama zaś upadła na ziemię i zaczęła krzyczeć jak opętana, zalewając się łzami i wycierając twarz. Tamto wydarzenie miało do końca życia pozostać zadrą na jej wilczym sercu.

***

  – Może… - mruknęła Setsuko.
  – Dlaczego? – jęknęła Ivrel, robiąc minę zbitego psa. – Wszystko tylko nie Maito.
  – Cóż, uznałam, że to może być zabawne – zaśmiała się Aihara i usiadła na kanapie. – No już, już. Nie dąsaj się. Zaraz przygotuję kolację.
  – Nie przekupisz mnie kolacją.
  – A potem napijemy się wina – dodała.
  – Dobra. Przekonałaś mnie. – Nagle w całej wiosce rozległ się alarm. – O cholera!
  – Iv!
  – Wiem!
           Obie dziewczyny zebrały się pospiesznie i ruszyły w stronę bramy, przy której strażnicy wszczęli alarm. Gdy dotarły na miejsce, zobaczyły dwie sylwetki odziane w płaszcze Akatsuki. Nie można było dostrzec ich twarzy z powodu słomianych kapeluszy, które mieli na głowach, ale Setsuko i bez tego umiała stwierdzić, z kim mają do czynienia. Po prostu to czuła. Przez chwilę stała, jak sparaliżowana, wpatrując się w plecy jednego z przybyszów. Ivrel szturchnęła ją łokciem w bok, mówiąc:
  – Otrząśnij się.
           To wystarczyło, żeby Setsuko ocknęła się z marazmu.
  – Przyszli po demona – stwierdziła Aihara.
           Naprzeciw członków Akatsuki wyszedł Hatake, niezbyt zadowolony z zaistniałej sytuacji oraz Maito, nieco przybity po kolejnym koszu od Ivrel.
  – Ładnie to tak wracać po tylu latach? – zaśmiał się Kakashi.
  – Nie jestem tu dla pogawędki – odparł jeden z mężczyzn, a spod kapelusza błysnął sharingan.
  – To na pewno nie, nigdy nie byłeś zbyt rozmowy – zaśmiała się Setsuko. Uchiha nie był zaskoczony jej widokiem, a przynajmniej tego nie okazywał. – Nie potrafisz się już nawet przywitać ze starą znajomą? – zapytała, uśmiechając się zadziornie, chociaż w rzeczywistości miała ochotę krzyczeć. – Nawet kolegę przyprowadziłeś. Może przedstawisz?
  – Ivrel, Setsuko – padło i obok zjawił się również Reiji.
  – Kisame, idziemy – oznajmił Uchiha, czując, że walka z obecnymi tam shinobi pochłonie zbyt wiele energii. – Nic tu po nas – dodał i już odwrócił się w stronę wyjścia z wioski, gdy tuż nad jego głową śmignął nóż, przybijając słomiany kapelusz do najbliższego drzewa.
  – Nie tak prędko – syknęła Setsuko. – Chyba nie myślicie, że możecie sobie tu tak przychodzić i odchodzić, kiedy wam się tylko podoba, co? Mamy przewagę liczebną i już strach was obleciał? – Itachi tylko uśmiechnął się pod nosem, ale nie dał się sprowokować. Tego samego nie można było powiedzieć o jego towarzyszu, Kisame Hoshigakim. Mężczyzna wyszczerzył ostre jak brzytwa zęby i ściągnął z pleców ogromny miecz.
  – I po co go było prowokować? – westchnął Hatake. – Gdyby sobie poszli byłoby po problemie.
  – Po problemie będzie, jak zginą – wtrącił Maito. – Ja, zielona bestia Konohy, pokonam was.
  – Kisame, nie – powiedział chłodno Uchiha, ale w jego głosie dało się słyszeć nutkę niepewności. Hoshigaki zaatakował Setsuko, która tylko na to czekała. Zamachnął się ogromnym mieczem, owiniętym w bandaż, pewien, że zmiecie dziewczynę jednym uderzeniem. Jakie było jego zdziwienie, gdy zablokowała cios charakterystycznym dla Anbu mieczem.
  – Użytkowniczka ziemi – zaśmiał się Hoshigai. – Inaczej nigdy byś tego nie sparowała.
  – Kisame, idziemy – powtórzył Uchiha.
  – Kisame, chodź, Kisame, idziemy, Kisame, nie – zaśmiała się Setsuko, szczerząc zęby w zadziornym uśmiechu. – Nie wkurza cię, że on ci tak dyryguje? Brakuje tylko „siad” i „waruj”, a może to już też przerabialiście? – zapytała słodko.
          Wszyscy w niezwykłej gotowości obserwowali całe zajście. Nikt jednak nie odważył się ingerować. Coś w oczach blondynki mówiło, że cała sytuacja jest pod kontrolą. I faktycznie, bo w jednej sekundzie wciąż blokowała ogromny miecz, a w drugiej znalazła się za plecami mężczyzny i chociaż zdążył odskoczyć, ostrze pozostawiło paskudną ranę na jego przedramieniu.
  – Jeden – mruknęła pod nosem Aihara. – Bawimy się dalej?
  – Dawaj – powiedział Hoshigaki, lecz Uchiha zagrodził mu drogę. – Co znowu?
  – Idziemy. Natychmiast – rozkazał Itachi.
          Kisame nie wyglądał na zadowolonego, ale dostrzegł w oczach przyjaciela coś, co jednak ostatecznie przekonało go do odwrotu. Tym razem nikt też ich nie powstrzymywał, wiedząc, że takie starcie na dłuższą metę przyniosłoby ogromne straty.
  – Czyś ty oszalała? – wrzasnęła Anko, podczas spotkania oddziału Anbu.
  – Nie rozumiem, co masz za problem? – mruknęła beznamiętnie Setsuko, robiąc znudzoną minę i ziewając ostentacyjnie.
  – Co chciałaś pokazać? Chciałaś się popisać?! – wrzeszczała Anko. – Nie tak postępuje członek Anbu! Jak już wszczynałaś walkę, trzeba było ich zabić! Albo się wtedy nie popisywać!
  – A gdzie TY byłaś w tym czasie, co? Wraz z oddziałem – wycedziła Setsuko, mrużąc oczy. – Czy naszym zadaniem nie jest wyeliminowanie zagrożenia, jakim jest Akatsuki. Tym bardziej, jeśli sami do nas przychodzą?
  – To trzeba było to zrobić! – padło w odpowiedzi. – Albo nie wychylać się z szeregu!
Anko zdawało się tylko, że mrugnęła, ale gdy otworzyła oczy, przy jej gardle tkwił nóż, a Setsuko świdrowała ją spojrzeniem i wyszeptała jej do ucha:
  – Dwa… Może powinnam cię zabić i jednak przyjąć posadę dowódcy oddziału. – Po tych słowach schowała sztylet i zwyczajnie wyszła, nie zwracając uwagi na szepty pomiędzy resztą Anbu. Wiedziała, że coś takiego nie świadczy o niej dobrze. To nie tak, że straciła kontrolę, ale coraz gorzej nad sobą panowała ostatnimi czasy. Takie zachowanie nie przystoi członkowi Anbu, ale spotkanie dawnego przyjaciela mocno nią wstrząsnęło.

3 komentarze:

  1. Na złosć Ivrelli hahahahah :D już dawno się tak nie uśmiełałam xD Jeszcze wczoraj mi mówiła, ze nie lubi Gaia senseia (jak można go nie lubić ? xD) No, brawo :D

    Gratuluję Setsu pomysłu na ciągnięcie od tego gnoja kasy, przynajmniej się najadła dziewczyna, ciężko pracuje, a w Konoszy to nie płacą za dobrze :D Coraz bardziej lubię Reijiego, git chłopak jest.

    No i jest !! Wreszcie się pokazał! Itaś, szwagierku, dawno cię nie widziałam i nie czytalam o tobie! (Już naprawdę miałam dość wizji twojego trupa, wszędzie, nawet we własnym opowiadaniu), więc jak dobrze, że już jesteś. W jakiejkowiek formie, jakimkolwiek charakterze!.

    Ale nie zabijaj go, okej? :D Proooooszę. Daj mu napierw poszaleć :D

    OdpowiedzUsuń
  2. o korwa, wiecej nie zdarze, doszlam do momentu gaya z korwa kwiatami i KORWA!!!!!!!!!!!! z jednej strony jestem wsciekła i rzucam kapciami, ale z drugiej, korwa, naprawde mnie to ubawilo, wy wyszlo ci to swietnie, strach czytac co bedzie dalej I TO JEST NAJPRAWDZIWSZY STRACH W MYCH OCZCAH TERAZ. masz szczescie ze mialam dobry porrranek, to troche pojdzie bokiem tem moj wkurw, ale nie marrrtw sie, juz obmyslam zemste, matko bosko. ales ujebala!!!!! korwa!!!!! CZEMUT O NIE MOGL BYC HATAKE?! z jego ust nawet pierdolenie o korwa zielonej bestii liscia (jak mnie to korwa irytuje korwa jak tylko gosc sie tak nazywa to mam ochote popelnic sepuku z zażenowania!!!!!!!!!!) wiec... czemu to nie mogl byc kakashi?! :D choj. oj grubo bedzie, grubo, boze nawet nie wiesz jak bardzo chce tu sidziec o to dokonczyc, tak sie spiesze ze pewno nawalilam od zajebania literowek, choj, przezyjesz to, ja musze przerzyc gaya, KORWA. to boli.

    ale wlazło, przyzjae.

    ale ty mi wisisz szota nie? zaraz ukulam jakis temat korwa.

    i ja tez Ci wissze szota. marco, co? ta, yhym. ta, na pewno teraz bydziesz miec marco, nawet korwa dwoch.

    no i oczywiscie - TAKUYA <3 ALL, wszystkie akcje i te jego wieczne warczenie. podziwiam Iv ze mu sie opiera, no ale swoje juz od niego dostala, co jej jeszcze moze zaoferowac ;D nie to co korwa bestia liscia....-.- nie, kurwa, nie, nie wybacze, jednak nie ;D ja ce do kakashiego!!!!! choj!

    ale... Takuya <3 mowilam juz? wlazło x2 mocno.

    ja tu wrrroce wieczorem!!!

    kurwa ubawilam sie ostro. mimo wszystko. w sumie u mnie idzie bardzo w parez wesołosc z wkurwem, wiec naprawde, rozdzial pode mnie, dodaje do ulubionych, wydrukuje itd. to jest moja poprzeczka na tow. chyba tylko dzikie seksy posrod błyskawic mialyby szanse to pzebic ;D
    a jeszcze nie dokonczylam! wiec moze zmienie zdanie ;D jesli jest tam wiecej jebanej bestii liscia korwa zielonej. ja jebie.

    :D

    lof! :*

    ale takuya... to bylo cos. i setsu jako geniusz zła ;D 'bo sie zaruzmienie' :D:D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  3. - Ivrel! Ja, zielona bestia Konohy, wyzywam cię na pojedynek! – krzyknął, jak zawsze pełen entuzjazmu.
    - Chyba zielona bestia konopii – prychnęła Inukami. – Zmień dilera!
    BOSKIE.

    korwa.
    ale jak moglas dopuscic do tego. ze... zblizyl te swoje oslizgłe wary.... ze dotknal nimi...! nie! fuj !!! FUJ!!!!nie!!!!!! po raz enty - czemu to nie mogl byc ten siwy sukinsyn?!
    niez gadzam sieeeee! ja nie chce!!!!! to mi sie bedzie dzisiaj snilo!!!! nie chce w choj!!!!!!

    nie wiem czy sie pozbieram, kozwa!

    i koncowa, no, sytstem legł dałn ;D kisame. kisame vs set i set vs anko, nie podziewalam sie, ze d niej z nozem wyskoczy. ciekawie.
    tez cce z kims walczyc! na calego! a nie na kusiole -.- fuj! FUJ!
    kozwa, czekam na wiecej. ale nie wiecej maito -.- serio, juz mi wsytarczy. nie wiem za co konkretnie, ale za swoje oberwalam na pewno ;D soł stop yt!!

    OdpowiedzUsuń