Z biura Hokage Setsuko wyszła
wściekła jak osa i ledwo powstrzymała się, by nie trzasnąć drzwiami. Czuła się
wykorzystana i zdradzona. Nie podobała jej się nowa misja. Jednak, jako wierna
kunoichi nie mogła odmówić wykonania zadania. Zresztą, czy się zgodzi, czy nie,
wyszłoby i tak na to samo. Miała miesiąc na to, żeby się przygotować. Fizycznie
i psychicznie. Dlaczego? Akurat teraz, kiedy w jej życiu powoli zaczynało się
wszystko układać. Wreszcie zbliżyli się do siebie z Reijim…
Westchnęła ciężko i ze zwieszoną
głową udała się do lasu za wioską. Musiała wszystko przemyśleć, zaplanować i
przygotować się do podróży. To nie było takie łatwe.
– Coś się stało? – usłyszała i spojrzała na
Reijiego, który uśmiechał się do niej ciepło. – Masz jeszcze bardziej nadąsaną
minę, niż ostatnio.
– Wydaje ci się – westchnęła Setsuko. –
Wyglądam tak samo jak zawsze.
– Czyli zawsze nienawidzisz świata i ludzi?
– Przesadzasz.
– No? Co jest? Kolejna spina z Anko? – Reiji
nie dawał za wygraną.
– Nie.
– To ja już nie wiem – stwierdził z
rezygnacją w głosie.
– Jestem po prostu zmęczona. Muszę trochę
odpocząć – powiedziała spokojnie Setsuko i spróbowała się uśmiechnąć.
– A to szkoda, bo miałem nadzieję, że
wyciągnę cię na sake.
– Tak wcześnie? – zdziwiła się Setsuko. –
Jest dopiero południe.
– Ale wyglądasz, jakbyś naprawdę potrzebowała
się teraz upić – zaśmiał się Reiji.
– Tu akurat trafiłeś – mruknęła pod nosem Aihara
i westchnęła. – Niestety, muszę odmówić.
– Dlaczego? Zrobiłem coś nie tak? Jesteś o
coś zła?
– Nie.
– Jednak coś zrobiłem? – upierał się Reiji.
– Tu nie chodzi o ciebie…
– Ouu… To najgorsze, co można usłyszeć dwa
dni po randce.
– Po prostu daj mi dziś spokój, jasne? –
warknęła Setsuko i zeskoczyła z drzewa, by odejść. – Chcę pobyć sama.
– Dopadła cię chandra? Daj mi dziesięć minut.
Kupię wino i lody i zaraz będę.
– Daj mi spokój, rozumiesz?! – rozeźliła się
blondynka i rzuciła przyjacielowi lodowate spojrzenie. – Powiedziałam, że chcę
pobyć trochę sama – dodała już spokojniej, widząc, że Reiji martwi się o nią.
Czuła się z tym wszystkim źle. Wcale
nie chciała na niego tak naskakiwać, ale naprawdę potrzebowała teraz ciszy i
spokoju. Musiała wszystko przemyśleć, zresztą zbliżanie się do niego bardziej
teraz nie miało już większego sensu. Wszystko i tak było stracone.
***
Z samego rana Setsuko została
wezwana do biura hokage. Zazwyczaj zlecenia dawała im Anko, więc rozmowa z
Trzecim oznaczała grubszą sprawę. Jakąś bardzo delikatną misję, o której nikt
nie mógł się dowiedzieć. I takie Setsuko nie raz już wykonywała, więc na
miejscu stawiła się bez większych oporów. Nie spodziewała się jednak TAKIEJ
misji.
– Dzień dobry, panie Hokage – powiedziała na powitanie.
– Witaj, Setsuko – powiedział Sarutobi, a uśmiech szybko zniknął z jego
twarzy. – Usiądź.
– O co chodzi? – strapiła się blondynka, widząc, że sprawa jest naprawdę
poważna. – Misja?
– Tak, masz rację, moje dziecko – odparł mężczyzna i zmarszczył brwi. – Długo
zastanawiałem się, kto lepiej nada się do tej misji i czy w ogóle jest nam to
potrzebne – zaczął Trzeci, ostrożnie dobierając słowa. – Ale pojawienie się
Akatsuki w naszej wiosce potwierdziło moje obawy. Nie mogłem już dłużej
zwlekać.
– No dobrze, ale, o co chodzi?
– To bardzo ważna i trudna misja, żeby ją wypełnić, będziesz musiała
odejść z wioski – oznajmił wreszcie Sarutobi.
– Odejść?– powtórzyła Setsuko, wciąż do końca nie rozumiejąc.
– Pamiętasz masakrę klanu Uchiha? – spytał Hokage i po chwili dodał: –
Oczywiście, że pamiętasz. To ty, jako pierwsza wyruszyłaś w pościg za Itachim –
stwierdził, marszcząc brwi. – Tylko
nieliczni znają prawdę na ten temat. Teraz opowiem ci wszystko, żebyś mogła
zrozumieć, na czym będzie polegała twoja misja – wyjaśnił z powagą. – Klan
Uchiha od dłuższego czasu spiskował. Planowali sprzeciwić się Senju i przejąć
władzę nad wioską. Nie mogliśmy do tego dopuścić, dlatego wybraliśmy
najzdolniejszego i najwierniejszego z shinobi, Itachiego. Jego zadaniem było
wyeliminować zagrożenie, jakim był jego klan, udając, że zdradził Konohę.
Inaczej ludzie zaczęliby się burzyć, że rozwiązaliśmy to w taki sposób, ale
przecież nie było innego wyjścia. Musieliśmy działać szybko. To była naprawdę
delikatna sprawa. Po tym Itachi miał wstąpić do Akatsuki i monitorować ich
działania. Raportował rzadko, ale regularnie dostawaliśmy od niego informację.
Mija prawie rok, odkąd straciliśmy z nim kontakt, a teraz, gdy pojawił się w
wiosce, potwierdziły się nasze obawy, że naprawdę stał się naszym wrogiem.
– Wiedziałam… – wyszeptała Setsuko, dłonie zaciskając w pięści. –
Wiedziałam, że musiał być jakiś powód tego, co zrobił. Wiedziałam… Jak
mogliście? – spytała Setsuko, ledwo powstrzymując łzy. – Dlaczego kazaliście
odejść z wioski komuś, kto tak bardzo ją kochał?
– Tylko on mógł podołać wtedy takiemu zadaniu. I teraz podobną misję, z
bólem, zlecam tobie – powiedział Sarutobi. – Teraz, gdy straciliśmy kontakt z
Itachim, a Akatsuki stało się bardziej aktywne, potrzebujemy kogoś w ich
szeregach, a przy okazji wyeliminujesz cel, który stanowi zagrożenie dla
porządku Konohy. Zabijesz Danzo i wszystkich członków Korzenia, którzy staną ci
na drodze, rozumiesz? Po tym odejdziesz z wioski i dostaniesz się do Akatsuki.
Będziesz tam moimi oczami. – Setsuko zagryzła wargę aż do krwi. Teraz, gdy
usłyszała to wszystko, wiedziała, że nie może odmówić. Nigdy nie miała mieć
szansy wyboru. Nie miało sensu spierać się o to. Dostała rozkaz, któremu nie
mogła się sprzeciwić. Gdyby to zrobiła, równoznaczne byłoby to ze zdradą i tak
czy inaczej musiałaby odejść. Poczuła się oszukana i zdradzona. Najpierw
odebrali jej Itachiego, skazując go na samotność, zrzucając na niego tak
ogromne brzemię, jakim było zabicie własnej rodziny i krewnych, a teraz i jej
kazali porzucić wszystko, co miała. Zmuszona była opuścić wioskę, w której żyła
od dziecka oraz przyjaciół. – Daję ci maksymalnie
miesiąc, żeby przygotować się do tego, również mentalnie. Nie zawiedź.
– Tak jest – odparła Setsuko i wyszła bez słowa, chociaż wszystko w niej
krzyczało z oburzenia.
***
Teraz, gdy wiedziała, że niedługo
odejdzie z wioski, nie było sensu bardziej zbliżać się do Reijiego. Szkoda, bo
Setsuko miała wrażenie, że powoli coś zaczyna między nimi iskrzyć. Szczera
rozmowa podczas misji w Sunagakure pomogła oczyścić ich relacje i pogodzić się
z przeszłością. Teraz jednak ona miała zrobić to samo, co przed laty uczynił
Itachi. Zdradzić i zostawić swoich przyjaciół. Obawiała się tego, co będzie z
Reijim. Już raz kogoś stracił i cierpiał przez to wiele lat.
Chciała go jakoś przeprosić, za to
co zrobi. Zrobić coś… Cokolwiek, ale
jedyne, co przyszło jej do głowy, to zniechęcić go do siebie. Miała nadzieję,
że przyjaciel lepiej przyjmie to wszystko do wiadomości, jeśli odtrąci go wcześniej,
jeśli sprawi już teraz, by ją znienawidził. Liczyła, że to pomoże złagodzić
ból. Ivrel to była inna sprawa. Ivrel była silna, nie było wątpliwości, że się
otrząśnie i niebawem spotkają się w boju. Tym razem po przeciwnych stronach. No
i Ivrel będzie miała cały dom dla siebie, bo nie było już nikogo, kto mógł go
przejąć.
Oczywiście będzie więcej
rozczarowanych osób. Iruka, Hagane i Izumo, Jun… Wszyscy, z którymi dobrze się
dogadywała. Wierzyła jednak, że otrząsną się po tej zdradzie i będą żyli dalej.
Nie była natomiast przekonana jak ona sama sobie z tym poradzi. Konoha była dla
niej wszystkim, a teraz musiała opuścić swój jedyny dom. Zupełnie nie
wiedziała, co począć.
Musiała się też rozeznać w
sprawie Danzo i dopaść go w najbardziej odpowiedniej chwili. Mężczyzna zdawał
się nie mieć innych zajęć, niż zarządzanie Korzeniem, ale Setsuko nie mogła
oprzeć się wrażeniu, iż nie należał on do słabych i bezbronnych inaczej już
dawno ktoś by go zabił. Zatem musiała mieć w rękawie jakiegoś asa.
Zanim Setsuko wyruszyła, wszystko
miała już przygotowane, torba była już spakowana i leżała na łóżku, czekała,
żeby zabrać ją w podróż życia. Pokój był teraz niemal zupełnie pusty. Naprawdę
przygnębiający widok. Setsuko nie śpieszyła się zbytnio. Wiedziała, że minie trochę czasu, nim ktoś
odkryje ciało Danzo. Wzięła go z zaskoczenia, a mimo to stawiał silny opór. To,
co wtedy zobaczyło przerosło jej najśmielsze oczekiwania.
Potrząsnęła przecząco głową,
jakby chciała się w ten sposób pozbyć tego okropnego widoku. Na początku
chciała też zniszczyć siedzibę Korzenia, ale uznała, że przyciągnie zbyt dużo
uwagi czymś takim. Rezygnując z tego pomysłu, zyskała sporo czasu na zabranie
rzeczy i oddalenie się od wioski.
– Wychodzisz? – spytała niespodziewanie
Ivrel. Aihara nawet nie zauważyła jej przyjścia. – Strasznie tu pusto.
– Ivrel – powiedziałam z powagą blondynka.
– Już wychodzisz? Czekaj – usłyszała i
zamarła. Rzuciła przerażone spojrzenie w stronę Ivrel, która stała w drzwiach
swojego pokoju. – I co tak patrzysz? Powiedziałam, czekaj.
– Na co? – Setsuko starała się zachować
spokój.
– No wezmę tylko torbę i idę z tobą.
– Co?
– Ogłuchłaś do cholery? – mruknęła Ivrel i
powtórzyła: – Idę z tobą.
– Ty chyba czegoś nie rozumiesz – stwierdziła
Setsuko, marszcząc brwi. – Nie idę na spacer, ani na wycieczkę. Ja odchodzę z
wioski.
– No przecież wiem – odparła Ivrel, z miną,
jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. – Dlatego idę z tobą.
– Ivrel, powiem raz jeszcze: ja odchodzę z
wioski. Sama. Nie idziesz ze mną.
– O tym, to pozwól, że już sama zadecyduję. A
zadecydowałam, że idę z tobą.
– Posłuchaj, to nie jest podróż jak Ayane, ja
odchodzę na zawszę. To jest… – zdenerwowała się Setsuko.
– Misja – dokończyła za nią Inukami. – Tak,
wiem. Dostałaś samobójczą niemal misję. Taką samą jak przed laty Itachi.
– Skąd wiesz? – przeraziła się blondynka, wpatrując
się z niedowierzaniem w Ivrel. – Skąd wiesz?
– Podsłuchałam – padło w odpowiedzi.
***
Setsuko wyszła z biura Hokage,
który jeszcze dłuższą chwilę wpatrywał się w drzwi. Nie trudno było się
domyślić, że młodej shinobi nie podoba się misja, którą dostała. On również nie
czuł się z tym dobrze. Szkoda było tracić tak dobrą kunoichi, ale musiał kogoś
wybrać. Wolał kogoś, kto nie ma już zbyt wiele do stracenia, więc Setsuko
nadawała się doskonale. Teraz, gdy Ayane odeszła z wioski, Setsuko została
zupełnie sama, nie miała rodziny, więc nic jej tam nie trzymało. Tak
przynajmniej próbował się usprawiedliwiać przed samym sobą, ale i tak czuł się
źle, zmuszając ją do tej misji, tak samo jak źle się czuł, robiąc to Itachiemu.
– Jak długo będziesz się tam chować? – spytał wreszcie, marszcząc brwi,
a zza okna wychyliła się niebieska czupryna. – Myślałaś, że nie zauważę?
– Ale nic nie powiedziałeś… Panie Hokage – padło w odpowiedzi. –
Dlaczego?
– Bo wiem, że i tak nie piśniesz nikomu ani słowa. Zresztą nawet gdybym
cię przegonił i tak znalazłabyś sposób, żeby podsłuchać tą rozmowę. Wilki mają
dobry słuch.
– To prrrrawda – przyznała Ivrel i weszła przez okno do środka. –
Dlaczego ona, a nie ktoś inny?
– Uznałem, że Setsuko najlepiej wykona to zadanie.
– Ale ona nie chce – zauważyła Inukami, marszcząc brwi. – Za bardzo
kocha tą wioskę.
– I dlatego wypełni swoje zadanie bezbłędnie.
– Też zrobiłabym to bezbłędnie – rzuciła beznamiętnie Ivrel i usiadła na
krześle, zakładając nogi na biurko Trzeciego. – I w przeciwieństwie do Setsuko,
mnie tu nic nie trzyma.
– Co ją tu trzyma? – zaciekawił się Sarutobi.
– Wspomnienia i… Odrobinę Reiji – stwierdziła Inukami. – Mogła okłamywać
wszystkich, ale nie mnie. Przecież widzę, że dogadują się lepiej, niż
wcześniej.
– I co w związku z tym?
– Może warto wybrać do tej misji kogoś innego? Na przykład… Mnie? –
zaproponowała Ivrel. – Zawsze chciałam poznać bliżej Akatsuki.
– Nie – powiedział stanowczo Hokage. – Nie dostaniesz tej misji.
– Dlaczego?- oburzyła się Inukami i stanąwszy na nogach, oparła się o
biurko, mierząc wzrokiem Sarutobiego.
– Powiedziałem nie.
– Lepiej się do tego nadam – nalegała Ivrella. – Setsuko jest na to za
miękka.
– Nie. Koniec tematu – rozkazał Sarutobi. – Wracaj do swoich zajęć. I
nie rób nic głupiego – dodał.
***
– Byłaś tam? – zdziwiła się Setsuko. – Więc o
wszystkim wiesz...
– Wiem i nie podoba mi się to. Trzeci nie dał
się przekonać do zmiany decyzji – oznajmiła Ivrel, krzywiąc się z
niezadowolenia. – Uparł się, głupi chuj i nie chciał mnie słuchać.
– I dlatego postanowiłaś iść ze mną? –
spytała Setsuko, patrząc na Ivrel z powątpiewaniem. – Nie żartuj sobie. Nie możesz zostawić
Reijiego.
– A ty możesz? Zostawić jego. Wszystkich?
– Nie mam innego wyjścia – odparła spokojnie
Setuko i uśmiechnęła się blado. – Teraz i tak jest już za późno. Ale ty musisz
zostać. Ogarnąć ten syf. Zostań przy Reijim.
– Nie
poradzisz sobie sama.
– A to niby dlaczego? – zaciekawiła się
Setsuko, łapiąc się pod boki.
– Och, daj spokój. Taki z ciebie złoczyńca
jak ze mnie baletnica. Ale z moim towarzystwem to już co innego. Zresztą nie
mam ochoty zostawać w wiosce, która tak traktuje wiernych jej shinobi. Nie chcę
żyć w tak parszywym miejscu, gdzie mają nas za nic, za pionki, których można
się od tak pozbyć.
– A co z Reijim? – strapiła się Setsuko. –
Nie lepiej, gdybyście po prostu razem odeszli, zmienili otoczenie. Nie musicie
przecież od razu iść w moje ślady. W Akatsuki nie czeka na nas nic dobrego.
– Nie mogłam mu, no wiesz, nic powiedzieć –
westchnęła Ivrel, marszcząc brwi. – Ale podpytałam go trochę. Pytałam, co by
zrobił, gdyby któraś z nas musiała odejść. I wiesz, co powiedział? –
zdenerwowała się. – Że to jest nasza sprawa i on nie będzie się wtrącał. I
wtedy spytałam, czy nie poszedłby z nami, a on na to, że nie! Wyobrażasz to
sobie? On za bardzo przywiązany do tej wioski jest. Nie ma jaj, żeby to rzucić
w cholerę.
– I to jest powód, żeby go zostawić?
– Źle mnie zrozumiałaś – stwierdziła Ivrel. –
On sobie poradzi. Poza tym jest rodziną, częścią watahy. Nieważne jak daleko od
siebie będziemy i ile czasu nie będziemy gadać, on zawsze będzie moim bratem.
No, bo zobacz. Jak się od niego wyprowadziłam sześć lat temu do Takuyi, to
urwał nam się kontakt, poza pracą nic, a mimo to byliśmy w stanie znów się
dogadać.
– Nie przekonam cię? – zapytała Setsuko z
rezygnacją w głosie. – I tak pójdziesz, prawda?
– I tak pójdę. I powinnyśmy się pospieszyć. Ktoś
w końcu znajdzie Danzo
– Wiem… Nie mogę ci zabronić, wiem jaka jesteś uparta
– Setsuko uśmiechnęła się gorzko. –
Ale czy jesteś pewna? Nie będzie już odwrotu.
– Nie denerwuj mnie. Zabieraj dupę w troki i
lecimy.
Setsuko wzruszyła ramionami w
odpowiedzi na słowa Ivrel i obie opuściły wioskę. Setsuko przyzwała feniksa i
wzbiły się w powietrze, zostawiając Konohę daleko za sobą. Aihara patrzyła
tęsknym wzrokiem, obserwując jak jej dom znika za horyzontem. Inukami natomiast
patrzyła prosto przed siebie, gdzie świat stał dla niej otworem.
– To jaki jest plan? – zapytała, wyrywając
Aiharę z zamyślenia.
– Plan… Jak znajdą Danzo, zorientują się, że
to ja i poślą za nami pościg. Odpadają wszystkie miejsca, gdzie ktoś nas zna, a
szkoda, bo najpierw myślałam o Sunagakure. Może kraj herbaty?
– Albo tutaj – oznajmiła Ivrel, wskazując na
wioskę przed nimi. – Tu będzie w sam raz.
– Ale to wciąż kraj ognia.
– No i co? Nie sądzę, żeby przyszło im do
głowy szukać tak blisko. A w razie czego zwiejemy. – Setsuko nie odpowiedziała,
ale feniks zniżył lot i wylądował nieopodal miejsca wskazanego przez Ivrel. –
Możemy też zawszyć się na pustyni. Albo wiem! Znajdziemy od razu siedzibę
Akatsuki.
– Wbijemy im na chatę i co? Powiemy: no elo,
chcemy się przyłączyć? – spytała Setsuko, patrząc krytycznie na Inukami. – Ale
fakt, musimy ściągnąć na siebie ich uwagę.
– Rozwalmy jakąś wioskę.
– Nie będę mordować ludzi.
– Nie ludzi, tylko wioskę – warknęła Ivrel. –
Zniszczymy trochę budynków, ludzie się wkurwią, nikt nie zauważy, że nie ma
ofiar.
– Wolałabym już napad na bank. To by była
afera.
– To już lepiej jakiś zwój z technikami
zajebać.
– No nie wiem…
– Ech, mówiłam Hokage, że jesteś na to za
miękka – westchnęła Ivrel, kręcąc głową z dezaprobatą. – Ale w ogóle nie
słuchał.
– No przepraszam, że nie urodziłam się
mordercą i złoczyńcą – prychnęła z oburzeniem Aihara, krzyżując ręce na piersi.
– Nie powiedziałam, że to źle. To tobie
będzie ciężko.
– O mnie to ty się nie martw, to nie zajmie
mi dużo czasu – stwierdziła Setsuko i uśmiechnęła się szeroko.
To fakt, że ciężko było jej
opuszczać wioskę, ale teraz, gdy było już po wszystkim, nie miała drogi
powrotnej. Pogodziła się ze wszystkim i wiedziała, że szybko da radę się
przystosować.
Setsuko i Ivrel spacerowały po
wiosce, niczym przeciętne turystki. Przymierzały kapelusze i inne gadżety,
śmiejąc się przy tym i żartując. Kupiły nawet kilka rzeczy, a potem poszły coś
zjeść. Jakby nigdy nic usiadły w knajpie i zamówiły jakiś lokalny specjał.
Zdziwiły się, gdy ktoś
niespodziewanie się do nich dosiadł.
– Naomi? – powiedziała Setsuko, marszcząc
brwi. – A co ty tu robisz?
– Znasz ją? – zapytała Ivrel, strosząc się.
– No, tak jakby – odparła Aihara i dodała
konspiracyjnym szeptem: – Naomi jest nową członkinią Akatsuki. Pamiętasz?
Spotkałyśmy ją w Suna.
– Co tu robicie? – zagaiła tamta. – Kolejna
misja?
– Nie do końca – odparła Ivrel, obserwując
bacznie Naomi. – Tak jakby odeszłyśmy z wioski i szukamy zajęcia.
– Odeszłyście? – powtórzyła dziewczyna, ale
wyraźnie nie rozumiała, co to znaczy. Setsuko pokazała jej dyskretnie swój
ochraniacz z przekreślonym znakiem Konohy. – U nas też takie mają pokreślone.
No, poza Sasorim. On mówi, że wyrzucił swój już dawno temu, bo to badziew.
– Przekreślone były, ponieważ odrzucili swoje
pochodzenie. Zdradzili wioski, w których służyli.
– I wy też? – zdziwiła się Naomi.
– Jak widzisz – powiedziała Setsuko i
wzruszyła ramionami. – Los płata figle. A ty, co tu robisz?
– Byłam w terenie z Sasorim i Deidarą, ale
zgubiłam ich – stwierdziła z niezadowoleniem Naomi i westchnęła: – Nigdzie ich
nie ma, a ja totalnie nie znam okolicy.
– Jak to nie znasz?
Ivrel zmarszczyła brwi.
– No mówiłam, z daleka jestem. Zupełnie nie
znam świata zewnętrznego.
– To, co ty w jaskini żyłaś? – zaciekawiła
się Inukami.
– W kraju czasu.
– Nie ma takiego krrraju.
– Jest, ale wy go nie znacie. Nie ma go na
waszych mapach – oznajmiła z powagą Naomi i czymś, jakby odrobiną żalu. – No
nie ważne. Co jecie? Coś dobrego?
– Chcesz spróbować? – rzuciła beznamiętnie
Setsuko, a Naomi pokiwała energicznie głową i poczęstowała się z szerokim
uśmiechem na ustach.
– Dobre. Też chce.
– To sobie zamów – warknęła Ivrel.
– Iv, ona już nie jest naszym wrogiem –
przypomniała Setsuko. – Nie wiem, czy w ogóle kiedykolwiek nim była, a teraz,
gdy same wstąpiłyśmy do przestępczego świata, tym bardziej nie.
– Co racja, to racja – zgodziła się Inukami.
– Ale i tak jej nie ufam.
– Poza tym, wtedy w Sunagakure, gdyby Naomi
nie wstawiła się za mną, Reiji byłby już martwy – dodała blondynka.
– Aha – powiedziała Inukami, bo nic innego
nie przyszło jej do głowy. Pierwsze słyszała, żeby jej brat był w ogóle
umierający, a tym bardziej, że uratował go ktoś z Akatsuki. – A mi nikt o tym
nie wspomniał, bo…?
– Jakoś tak nie było kiedy – mruknęła Aihara.
– Nie masz pieniędzy, prawda? – zwróciła się do Naomi, a ta przytaknęła
nieśmiało. – Zamów coś, zapłacę.
– Dzięki. A nie pomogłybyście mi znaleźć
chłopaków?
– I tak nie mamy właściwie nic lepszego do
roboty. – Setsuko wzruszyła ramionami. – Musimy znaleźć sobie jakieś zajęcie.
– Zostaniemy najemnikami – zaśmiała się
Ivrel. – Do wynajęcia dla każdego o zasobnym portfelu.
– Nao… – Jak spod ziemi wyrósł koło nich
mężczyzna w płaszczu Akatsuki. – Ile razy mamy ci powtarzać, żebyś nigdzie nie
odchodziła, unm?
– Dei – uradowała się Naomi. – Zgubiliście mi
się, no.
– To ty gdzieś poszłaś, un! – fuknął blondyn.
– Oj tam, oj tam…
– I jeszcze jakby nigdy nic jesz sobie obiad
z naszymi wrogami, un…
– Jakimi wrogami? – oburzyła się dziewczyna.
– Nawet obiad mi postawiły.
– Chodź. Sasori no danna* już czeka, un.
– A to wy jesteście małżeństwem? – zdziwiła
się Setsuko. – A to nie wiedziałam… To w Sunagakure zalegalizowali już związki
partnerskie?
– Co? O czym ona bredzi, un? – Deidara spytał
skonsternowany, a dziewczyny parsknęły śmiechem.
– No nic, na mnie pora – powiedziała wreszcie
Naomi. – Dzięki za wszystko. Miło było i do zobaczona.
– Nie zgub się więcej – rzuciła jeszcze za
nią Setsuko.
– O czym ty mówiłaś wcześniej? Że gdyby nie
ona to Rei… – Ivrel zmarszczyła groźnie brwi.
– Ech, podczas tamtego starcia, jeszcze przed
burzą. Akasuna zranił go zatrutym ostrzem. Ty przepadłaś, a my schowaliśmy się
w podziemnych ruinach – wyjaśniła Setsuko. – Okazało się, że Naomi z Akasuną i
tym blondasem też tam byli. Nao wstawiła się za mną, gdy poprosiłam Akasunę o
antidotum.
– To czemu nic wcześniej nie mówiłaś.
– Że zbratałam się z wrogiem? – Setsuko
uśmiechnęła się gorzko. – Wtedy jeszcze obie byłyśmy z Konohy.
***
*Danna
– z tego, co wiem znaczy zarówno „mąż” jak i „mistrz”, więc wyszła z tego taka
gra słów. J
Narzekałam jakiś czas temu, że w ogóle nie mogę się wczuć w tę opowieść, bo nie moje klimaty, ale czasami naprawdę dobrze się bawię. Przede wszystkim duet Setsu i Iv fajnie wyszedł. I dla nich warto poczytać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
W takim razie cieszę się. :)
Usuńaaaaaaaaaaaaaaaaaaayyy!! oj dobre dobre dobre dobre DOKŁADKE! ya, nie chce jeszcze konczyc czytac, chopie! wiesz jak mi bylo dobrze, jak fajnie?! siedze se w otwartym oknie, bo tris tez przed oknem siedzi akurat to sie wczuwam no i pacze jest tow no i szukam czy bedzie jakies wytlumaczenie co iv robila kolo domu kakashiego, nie było! ale nie szkodzi! bo to kurwa mojej zabawy nie umniejszylo! naprawde duet iv-setsu jest w cholere zajebisty ;D u tego hokage, miszczostwo, pada 'moze mnie?" :D:D:D i yebs z buciorami <3 :D piekne. i 'czekaj ide z toba'. popieram! obiema łapami sie podpisuje! reiji mnie wkurzyl, tch, nie poszedłby, a to nich siedzi na dupsku w liściu. ale hm, hm, hmmm... a nie bede. ale hm. no bo... co ona pod tym domem mu tam sie szwedała i co. teraz. i deidara i akatsuki! o yaaaa, no sie rozentuzjazmowałam znowu no. na maxa. najemnikami zostanmy, ta! :D to mogla saske podjebac ta jego katane od razu i wtedy ruszyc w swiat ;D ahahahah <3
OdpowiedzUsuń"to se kup" :D
"Przepraszam, ze nie urodziłam sie morederca i zloczynca' :D cytuje w glowy, bo usiadlo wszystko mocno! ya, w choj.
wgl badej ten tajming komentow ;D
OdpowiedzUsuńEj lol, znowu coś się kopsło? Bo aj priti siur, że to nie było rano
Usuńya, to masz pewno w ustawieniach zas strefe zmienioną,a le mowilam, ze o tym ze ta sama godzina ;D
Usuńdobre, panie dobre ! Idziemy ! :)
OdpowiedzUsuńzawsze tak jest, że ci, co rządzą, do swoich planów wciągają osoby, które tego nie chcą, a tym, co palą się do roboty, każą siedzieć na dupie z zamkniętą buzią. Po to właśnie są ucieczki. Podróże. I bunt. Jeszcze podziękują, um.
Trochę mi szkoda Reijiego. Chciał chłopak dobrze, no rozumiem, bo tak to kurwa niestety jest, że jak ma się misję, to nic nie można powiedzieć... A może jednak zmieni zdanie? Bo niemożliwe, żeby walczył przeciwko... Ciekawy przypadek.
Duo! :P wcale mnie nie dziwi, że Iv po prostu wstała i poszła za Setsu. :P nie wiem, czy to przyniesie więcej kłopotów, bo one chyba we dwie są w stanie roznieść całe akatsuki i sprawić ze nawet hidan będzie chodził jak w zegarku xD
no ciekawie, jeszcze ciekawe w jakim czasie uda im się dołączyć pełnoprawnie do czerwonych chmurek i nie pozabijać wszystkich dookoła :P