Uchiha siedział na łóżku, czytając książkę,
kiedy usłyszał pukanie do drzwi. Przez chwilę zastanawiał się, kto to może być.
Rzadko zdarzało się, żeby ktoś do niego zaglądał. Jedynie Kisame, ale on nigdy
nie pukał, tylko od razu wchodził do środka. W końcu zdecydował się wstać i
poszedł otworzyć.
Tuż przed nim stała Setsuko,
marszcząc groźnie brwi i trudno było stwierdzić, jakie ma zamiary. Odruchowo zamknął
drzwi. Jej akurat na pewno się nie spodziewał. Nie był na to przygotowany.
Zwłaszcza, że wyglądała na wkurzoną. Czyżby Inukami coś jej powiedziała i
dlatego przyszła?
Tymczasem Setsuko zdębiała. Raczej
wątpiła, by Uchiha ucieszył się na jej widok, ale tego, że od razu zamknie jej
drzwi przed nosem… Nie, o tym nie pomyślała. Spodziewała się, chociaż jakiegoś
prychnięcia, może ukrytej między wierszami obelgi, a tym czasem on wyglądał,
jakby próbował przed nią uciec. Właściwie on to nawet zrobił.
Przyszło jej do głowy, żeby
zrezygnować. Ivrella przez długi czas wyzywała na niego, opowiadając o swojej
misji z członkami Akatsuki. Być może naprawdę wszystko się zmieniło, a to, że
Itachi niegdyś był oddanym członkiem Anbu i dlatego odszedł z wioski nie miało
już znaczenia. Może Hokage miał rację, że stał się wrogiem.
Z drugiej jednak strony nawet, jeśli
tak się stało, nie powinien być wobec niej tak wrogo nastawiony. Znów byli po
tej samej stronie barykady. Albo i nie… W sumie Madara mógł mieć rację. Musiała
normalnie porozmawiać z Itachim. Mógł być wciąż po stronie wioski, ale nie mieć
pewności co do jej własnych zamiarów. Lub na odwrót. Być wrogiem Konohy i
podejrzewać, dlaczego Setsuko zjawiła się w organizacji. W ostateczności
zapukała raz jeszcze.
Uchiha otworzył drzwi i przyjrzał się uważnie
blondynce. Wyglądało na to, że nie odpuści tak łatwo, ale nie zamierzał jej
wpuszczać do środka. Próbowała wejść, ale stanął tak, że musiała zostać na
korytarzu i obserwował jak bruzda na jej czole pogłębia się od marszczenia brwi.
– Chciałaś czegoś? – zapytał chłodno.
– Porozmawiać – padło w odpowiedzi. – Ale nie
na korytarzu.
– Nie mamy o czym rozmawiać – stwierdził
Uchiha.
– Mi się wydaje, że jednak mamy – odparła
Setsuko, twardo oddając jego spojrzenie, wtedy ciemne oczy Itachiego błysnęły
czerwienią i nim się zorientowała, byli już zamknięci w iluzji sharingana. –
Tak też może być. Co ty tam chowasz w pokoju, co? Ścianę obklejoną plakatami
gwiazdek porno?
– Chciałaś porozmawiać – zauważył
beznamiętnie Uchiha.
– A, tak racja.
– O czym?
– Dobre pytanie – zastanowiła się Aihara. –
Może o tym, czego nigdy mi nie powiedziałeś? – podsunęła i ciągnęła dalej: –
Wiem już, dlaczego zabiłeś swój klan. Nie było od ciebie wieści i dostałam tą
samą misję, co ty.
– Mam ci współczuć?
– Nie, to ja tobie współczuję. Mnie w wiosce
nic już nie trzymało, ale ty…
– To przeszłość – oznajmił Uchiha. – Teraz
jestem członkiem Akatsuki.
– Więc naprawdę porzuciłeś wioskę?
– Tak. Ponieważ Akatsuki ma cel. A tobie
radzę uważać. Jeden zły ruch, jeśli padną podejrzenia, wtedy jesteś martwa.
– Ty mnie zabijesz? – zapytała Setsuko i
uśmiechnęła się. – Wtedy… Wtedy nie umiałeś, prawda?
– Nie było potrzeby.
– No tak.
– Skończyłaś? – Uchiha wpatrywał się w
Aiharę. – Jeśli tak to jestem zajęty.
– Nie, nie skończyłam. Wiesz, Itachi? Nie
łudziłam się, że znów będziemy przyjaciółmi – stwierdziła Setsuko, marszcząc
brwi jeszcze bardziej. – Ale teraz… Jesteśmy po tej samej stronie, więc czy
naprawdę musimy się zachowywać, jakbyśmy się nie znali.
– A znamy? – zakpił Uchiha. – Jestem dla
ciebie obcy, a ty dla mnie. Nie jesteśmy przyjaciółmi, nie będziemy i nigdy też
nimi nie byliśmy.
– Zabolało – mruknęła Setsuko. – No nic,
próbowałam. Szkoda, że lata naszej przyjaźni były dla ciebie tylko kłamstwem.
Ale i tak nie jesteśmy już wrogami. Oboje jesteśmy tutaj – dodała.
– To wszystko, co masz do powiedzenia? –
spytał na koniec Uchiha.
– Ach, nie! Chciałam jeszcze o coś spytać? –
przypomniała sobie Aihara, a Itachi wykonał w myślach facepalm. – Ten Madara…
To naprawdę Madara?
– Naprawdę.
– Ale czad! Fajny z niego koleś. Wygadany.
Zwłaszcza na twój temat…
Uchiha spojrzał na nią niepewnie,
ale nie odpowiedział. Znów znaleźli się na korytarzu. Setsuko uśmiechnęła się i
już miała odejść, ale zatrzymała się w pół kroku. Przez chwilę stała tak,
odwrócona tyłem do Itachiego, w końcu westchnęła i zawróciła jeszcze. Tego też
się nie spodziewał, a ona bezceremonialnie chwyciła go jedną ręką za kołnierz
płaszcza, a drugą przywaliła w splot słoneczny. To już w ogóle nie przeszłoby
mu nigdy przez myśl, więc nie zdążył się zasłonić. Zgiął się w pół i wpadł na
drzwi, po czym usłyszał prychnięcie.
– To myślę o kłamstwie, którym była nasza
przyjaźń – oznajmiła Setsuko i odeszła.
Na
nieszczęście Itachiego, całe zajście widział Hoshigaki i nie tylko, bo na
korytarz właśnie wyszedł Hidan, a i Ivrella najwyraźniej od dłuższego czasu
obserwowała niemą konwersację dawnych przyjaciół. Teraz uśmiechała się
radośnie, a gdy Aihara zbliżyła się do niej, aż zaklaskała.
– O, stary… Co ty jej powiedziałeś? – zaśmiał
się Kisame i niespecjalnie przejęty cierpieniem towarzysza, wszedł do jego
pokoju.
Popołudniu obie kunoichi udały się do
kuchni, żeby zjeść jakiś obiad. Na korytarzu minęły kilku członków Akatsuki,
którzy przyglądali im się z zaciekawieniem.
– Jesteś sławna – zauważyła Inukami, gdy już
zamknęły się w kuchni.
– Przegięłam. Znowu – jęknęła Aihara. – Ale
nie masz pojęcia jak mnie zdenerwował. To ja się starałam być miła, chciałam
pogadać, a on takie coś.
– Kumam, serio.
– O, świetnie się składa – padło, gdy do
pomieszczenia wszedł Hoshigaki. – O co wam poszło z Itachim, bo mi nie chce
powiedzieć? – zapytał prosto z mostu.
– Uch… Cóż…
– Nie udawaj – zaśmiał się Kisame. – O co
poszło? Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby ktoś zaskoczył Itachiego, a tym
bardziej w taki sposób. Zupełnie się tego ciosu nie spodziewał i teraz psioczy
na cały świat.
– Dobrze mu tak – zawyła Inukami.
– Powiedział coś… Co mi się nie spodobało.
– No przestań. Wiem, że jesteście z tej samej
wioski. Coś was łączyło?
– Nie – odparła chłodno Aihara, ale Hoshigaki
wyraźnie tego nie kupił. – Kiedyś byliśmy przyjaciółmi, ale potem Itachi
odszedł. Teraz powiedział, że nasza przyjaźń była tylko kłamstwem.
– Ouu! A to szelma – skwitował i spojrzał w
stronę drzwi, które znów się otworzyły. – Madara? A ty co tu robisz?
– Szukam Setsuko.
– O boże – jęknęła blondynka.
– Słyszałem od Hidana, że nieźle Itachiego
załatwiłaś – powiedział rozbawiony. – To dość ciekawy synonim rozmowy.
– To nie tak miało być – westchnęła Aihara. –
Nie miałeś racji. „Normalnie” nie wchodzi tutaj w rachubę. Wszyscy już wiedzą,
co zrobiłam.
– No! Jesteś gwiazdą – oznajmił Madara. –
Nawet Pain się śmiał, a jego to już w ogóle mało co bawi. Gbur jeden…
– Za jakie grzechy?
– Słyszałem też, że nieźle spisałaś się na
misji – zmienił temat Uchiha. – Jestem pod wrażeniem, że jesteś z Kakuzu w tak
dobrej komitywie.
– Z nerwuskiem? Przyniosłam mu kilka złotych
figurek i to chyba był wystarczający argument.
– Nie łatwo dogadać się z Kakuzu – przyznał
Kisame. – Nawet ja czasami wolę do niego nie podchodzić, a ty przeżyłaś całą
misję.
– Nietoperek nerwusek jest spoko – zaśmiała
się Setsuko. – Ani razu nie groził mi śmiercią. A nie… Raz tak, ale nie spełnił
groźby.
– A jak wam się podoba w Akatsuki,
dziewczyny? – zaciekawił się Madara.
– Jak? Trochę dziwne pytanie, jak na
organizację przestępczą – zauważyła Aihara. – Ale właściwie nie czuję się tu
jak w organizacji przestępczej… – dodała po chwili namysłu. – Myślałam już o
tym w czasie misji, ale… Nawet zabicie mnichów nie wydawało się arcy podłym
czynem, biorąc pod uwagę to, co znalazłam w podziemiach świątyni. Zresztą misja
wyeliminowania celu czy zdobycia czegoś nie różniła się zbytnio od tego, co
robiłam, będąc w Anbu.
– No fakt – zgodziła się Ivrella. –
Obserwowanie jinchiuriki też nie było żadnym wyczynem. A pomijając Itachiego,
atmosfera tutaj jest dziwnie przyjazna.
– Dokładnie – przytaknęła energicznie
Setsuko.
– I nadal nikt nam nie wyjaśnił, co tak
właściwie jest celem organizacji.
– O! Nao się jeszcze nie wygadała – zdziwił
się Kisame.
– Pain niedługo na pewno was wtajemniczy. Ale
wiecie, my też musimy być ostrożni.
– Zdziwiłabym się jeszcze bardziej, gdybyście
od razu rozdawali ulotki ze swoją kampanią – mruknęła Inukami.
– Mądre z was dziewczyny – rzekł Madara. –
Niebawem wszystkiego się dowiecie, a teraz wybaczcie. Idę ponabijać się z
Itachiego.
– A poznałyście już wszystkich członków
Akatsuki? – zapytał nagle Hoshigaki. – Chyba nie, co?
– Ciebie, Itachiego… No i Naomi oczywiście –
zaczęła wyliczać Setsuko. – Deidarę, Sasoriego, Paina, no i Madarę… Hidana i
Kakuzu i to chyba wszystko.
– Konan jest teraz na jakiejś misji
długoterminowej, ale niebawem powinna wrócić. Zetsu… Zetsu znowu się gdzieś
szlaja no i jest jeszcze… Tobi.
– Czyli nie spotkałyśmy jeszcze trzech osób.
– Tobi? To nie te kretyn, o którym mówił
Kakashi? – zamyśliła się Ivrella.
– Trochę – przyznał Hoshigaki, a Madara spojrzał
na niego, mrużąc oczy. Nic jednak nie powiedział.
***
– To… Dlaczego właściwie Kakuzu nie idzie z
nami? – spytała Setsuko, gdy wraz z Hidanem szła na kolejną misję.
– Pewnie poszedł znowu na skup. Powiedział,
że ma coś innego. Poza tym to cicha misja.
– W sam raz się nadajesz to cichych misji…
Ciafrocząc cały czas.
– Ej, ej! – zaprotestował Hidan.
– Nie mogli tego mi zostawić? Byłam w Anbu.
Ciche misje to moja specjalność
– Mam cię pilnować, czy czegoś nie
kombinujesz – wyjaśnił. – Bo mnie się nie da zabić, więc jestem do tego
idealny.
– Nie można cię zabić – przytaknęła Aihara. –
Ale bardzo łatwo można cię wykiwać – dodała ciszej. – Ej, zobacz co to jest! –
przeraziła się Setsuko i gdy Jashinista spojrzał we wskazanym przez nią kierunku,
zniknęła.
– Przecież tam nic nie… – urwał Hidan,
rozglądając się wokół. – Cholera. Zwiała mi.
Setsuko upewniła się, że towarzysz
nie ma pojęcia, gdzie się skryła i czym prędzej skierowała się do miejsca
podanego przez Lidera organizacji. Chciała uporać się z tym, zanim Hidan ją
dogoni. Nie lubiła, gdy ktoś patrzył jej na ręce. Miała swoje metody, a oni
próbowali ograniczyć jej pole działania. Niedoczekanie.
Miała namiary na swój cel i
wiedziała, gdzie go szukać. Bogaty tłuścioch mieszkający w willi. W dodatku
kojarzyła go. Znany był ze swoich licznych występków, ale ciężko było go
dorwać. Przynajmniej należąc do Konohy. Miał tam znajomości i przyjeżdżał kilka
razy w roku z wizytą do Hokage.
Teraz to nie miało już znaczenia.
Setsuko mogła spokojnie wykonać swoje zadanie. Maszerowała z wolna ulicą. Jakby
nigdy nic, bo ubrana była zupełnie normalnie. Po drodze mijała kolorowe
stragany pełne ozdób do włosów i pięknych yukat.
Jej uwagę zwróciła zwłaszcza jedna
ozdoba. Urocza spinka w kształcie róży. Ahara miała kiedyś podobną. Dostała ją…
Od Itachiego. Na urodziny. Nosiła ją dosłownie wszędzie, ale zniszczyła się
podczas jakieś misji. Dostała czymś wtedy w głowę, ale nic jej się nie stało,
właśnie dzięki spince, więc był to dość szczęśliwy przypadek.
– Coś się spodobało? – usłyszała.
– Nie – odparła. – A właściwie tak… Poproszę
tą spinkę w kształcie róży.
– Doskonały wybór. Zapakować?
– Nie, nie trzeba.
– A może podoba się pani coś jeszcze?
– Nie tylko to – stwierdziła Aihara i
zapłaciwszy za ozdobę, wpięła ją we włosy i ruszyła dalej.
Nie mogła marnować już więcej czasu.
Jak na złość, chwilę później zatrzymało ją kilku mężczyzn. Jeden z nich wpadł
na nią, po czym zaczął się awanturować, twierdząc, że to Setsuko ma go
przeprosić.
– I jak zamierzasz nam się teraz odpłacić?
– O to żeście sobie wybrali – zaśmiała się
Setsuko. – W porządku, mogę się odpłacić – zaświergotała. – Nie wypada tak
odchodzić bez niczego – ciągnęła dalej, po czym uśmiechnęła się diabelsko, a
powietrze wokół niej zrobiło się chłodniejsze. – Czy nóż wbity w serce będzie
wystarczający, czy coś wam jeszcze poucinać?
– Co powiedziałaś?
– Mam ci to, kurwa, przeliterować? – zapytała
Setsuko i westchnęła ciężko.
W sumie sama była winna temu
zamieszaniu. Zamiast czmychnąć od razu, dała się wciągnąć w awanturę. Nawet
gdyby teraz zwiała, zrobiłby się raban i nici z cichej misji. Zabicie ich tutaj
też podniosłoby alarm i jej cel mógłby się zorientować, po co przyszła.
Aihara przejechała dłonią po twarzy
w akcie rezygnacji, w duchu przeklinając na swój temperament. Szybko jednak jej
twarz rozjaśnił radosny uśmiech. Dyskretnie złożyła kilka pieczęci i ziemia pod
ich nogami zatrzęsła się niebezpiecznie.
– Chętnie wam to wynagrodzę, o ile nie boicie
się nagród od duchów – powiedziała wreszcie. – Bo my właściwie bardzo lubimy
obdarowywać żywych – dodała i nagle zniknęła. Przez chwilę było tylko jeszcze
słychać jej radosny śmiech. – No, to powinno załatwić sprawę – mruknęła pod
nosem, oddalając się.
Do posiadłości dostała się
niezauważona. Co prawda w większości strategicznych punktów stali strażnicy, ale
to była pestka dla elity Anbu. Co jak co, ale Aihara była dość pewna swoich
zdolności, doświadczona i silniejsza.
– Itachi by się zdziwił – mruknęła i
westchnęła. – A w sumie na chuj mnie obchodzi jego opinia… – dodała.
Podczepiła się pod sufit, gdzie przeczekała dopóki patrol nie zniknął za rogiem korytarza i dopiero wtedy zeskoczyła na dół. Z uśmiechem na twarzy szła dalej, powoli przygotowując już broń. Miała ze sobą jedynie sztylet, czy raczej sztylety, bo je najłatwiej było schować pod ubraniami.
Podczepiła się pod sufit, gdzie przeczekała dopóki patrol nie zniknął za rogiem korytarza i dopiero wtedy zeskoczyła na dół. Z uśmiechem na twarzy szła dalej, powoli przygotowując już broń. Miała ze sobą jedynie sztylet, czy raczej sztylety, bo je najłatwiej było schować pod ubraniami.
Setsuko porzucała w dłoni sztylet,
nucąc jakąś sobie tylko znaną melodię. W końcu odnalazła właściwy pokój. Właściwie
nie miała pojęcia, czy jest właściwy, ale coś jej mówiło „ to tutaj”, więc
weszła do środka.
– Kim jesteś? – warknął puszysty mężczyzna,
obżerający się winogronem. – Kto cię tu wpuści dziewko?
– Sama się wpuściłam. Dobre winogrono?
– Przyszłaś mi umilić czas? – uradował się
mężczyzna, najwidoczniej nie dostrzegając sztyletu.
– Cos w tym stylu – przyznała Setsuko i
uśmiechnęła się słodko. – Pozwól, że ja cię nakarmię – dodała, siadając obok
niego.
Chwyciła spory kiść winogrona i niemal
wepchnęła go do gardła mężczyzny. Gdy ten próbował się nie udławić owocami,
dźgnęła go prosto w serce. Potem jeszcze raz. Tak dla pewności. Potem rozcięła
bluzkę mężczyzny i jego własną krwią namalowała mu na pulchnym bebzunie chmurkę
charakterystyczną dla Akatsuki, a sztylet rzuciła na podłogę.
– No dobra – powiedziała sama do siebie. –
Czas się zbierać.
Bez problemu wyszła z posiadłości.
Teraz musiała znaleźć Hidana, ale zanim zdążyła zdecydować, w którą stronę
idzie, ktoś zasłonił jej usta dłonią, a silne ramie oplotło się wokół niej,
uniemożliwiając jakikolwiek ruch.
W pierwszej chwili spanikowała. Nie
spodziewała się żadnego ataku, a też nie opuściła gardy na tyle, by mógł ją
zaskoczyć byle kto. Jednak gdy poczuła na karku ciepły oddech, zrozumiała co
się dzieje i przestała szarpać. To natomiast skołowało nieco napastnika, który
sądził, że będzie się opierała trochę bardziej.
Odczekała, aż nadszedł ten krótki
moment, gdy uścisk nieco się rozluźnił. Nachyliła się lekko i uderzywszy napastnika
z dyńki w nos, wyszarpnęła się z objęć. Nie kryjąc satysfakcji, uśmiechnęła
się, stając oko w oko z Hidanem, który trzymał się za krwawiący nos.
– Więcej tak nie rób – powiedziała. – Bo
następnym razem nie skończy się na obitym nosie.
– Lubię kiedy jesteś taka brutalna – wysapał
Jashinista.
– Ohyda…
– No ej. To ty mnie tam zostawiłaś.
– Bo nie lubię jak ktoś mnie ogranicza. Misja
wykonana, możemy wracać do domu – oznajmiła Setsuko.
– Co zwinęłaś tym razem? – spytał Hidan,
wciąż krwawiąc mocno, a mimo to szczerzył radośnie zęby.
– Kilka złotych kielichów – naburmuszyła się
Aihara. – Skąd wiedziałeś?
– Ciekawe… – mruknął mężczyzna, patrząc na
nią z ukosa.
– No dobra, trochę więcej kielichów i
biżuterię.
– I?
– Reszta jest moja. Kakuzu na nic się to nie
zda – mruknęła Setsuko. – Pokaż to – rozkazała po chwili namysłu i zbliżyła
dłoń do twarzy towarzysza.
– Co robisz? – przeraził się Hidan.
– Nie ruszaj się – odparła blondynka, a jej
dłoń otoczyło ciepłe, zielone światło. – Nie jestem w tym zbyt dobra, ale z
czymś takim spokojnie sobie poradzę. A na przyszłość mnie tak nie zaskakuj, bo
nie będzie ultimatum. I nawet Kakuzu cię wtedy nie poskłada.
– Dzięki – rzucił Hidan, gdy było już po
wszystkim. – Chociaż to ty mnie tak urządziłaś.
– Na twoje własne życzenie.
– Wracamy, co będziesz mógł zaraportować o
mojej niesubordynacji.
– Mówiłaś, że cel wyeliminowany.
– Bo wyeliminowany, ale na własną rękę.
Możesz to zgłosić, nie robi mi to różnicy – stwierdziła Setsuko i wzruszyła
ramionami. – W końcu wiedziałam, że masz mnie pilnować. Nie ufacie nam.
– Bo Itachi się podobno krzywił na przyjęcie
was do organizacji.
– To mnie akurat nie dziwi… Po tym jak go
załatwiłam.
– Już wcześniej coś mu nie pasowało, ale nie
powiedział, o co chodzi – wyjaśnił Hidan.
– Cóż… Moja obecność jest mu mocno nie na
rękę.
– Już dawno nie widziałem, żeby ktoś go tak
potraktował – zaśmiał się.
– Uznam to za komplement – skwitowała Aihara
i ukłoniła się teatralnie.
***
– Itachi, co myślisz o nowych członkach? –
zapytał Pain, a Uchiha wzruszył tylko ramionami. – Jak to nie wiesz. Wcześniej
twierdziłeś, że to zły pomysł je tu wpuszczać. – Cisza. – Jeśli masz jakieś
zastrzeżenia muszę o tym wiedzieć. Znasz je.
– Nie znam.
– Przecież mówiłeś…
– Już nie znam – poprawił się Itachi. –
Żadnej z nich.
– O czym ty mówisz do cholery?
– O niczym.
– No właśnie widzę – warknął Pain. – Stanowią
dla nas zagrożenie czy nie? Bo jeśli nie można im zaufać, będziemy musieli je
zabić. Rozumiesz?
– Powinny zostać – powiedział po chwili
namysłu Itachi.
– Boże, daj mi cierpliwość, bo siłę to ja
już, kurwa, mam – westchnął Pain.
– Daj spokój – zaśmiał się Madara, gdy Itachi
już wyszedł. – One nadają się tu doskonale. Musisz je tylko wreszcie wprowadzić
– dodał. – To rozwieje ich wątpliwości. A nim się nie przejmuj.
– Jeśli jesteś tego pewien.
– Jeśli jesteś tego pewien.
– Jak najbardziej – orzekł Madara. – W końcu
obserwuję ich wszystkich już od bardzo, bardzo dawna.
Wyrazy współczucia, Itachi :D:D Jedna Setsu i druga Setsu tak samo temperamentne i pyskate. Może i widzę różnicę, ale jest ona niewielka. A Hidana to chyba polubię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Aaaach, Itachi zaczyna mnie wkurzać. Zachowuje sie jak baba przed okresem. Naburmuszone, obrażone za chuj wie co, dziecko. :P
OdpowiedzUsuńAle za to Hidanek jest kochany <3 Nie wiem, ja go od początku lubiłam, jest taki śmieszny i do poprzytulnia i do powkurzania! :D I do poczesania :D
Podoba mi się motyw ze spinką. Mam nadzieję, że jeszczesię pojawi.
Ale tak szczerze powiem, żemyślałam że Setsu się wróci i Itachiego pocałuje, a nie walnie! Naprawdę! tu się zaskoczyłam ! :D zimny drrrań ma za swoje!
Aleś mi poranek zafundowała. Wstaję, zaglądam na maila, patrzę, o aż 4 komentarze na dobry początek dnia.
UsuńTak, Hidanek jest kochany, też go bardzo lubię. A Ivrelli na razie jest mało, nad jej częścią jeszcze pracuję, ale będzie miała swoją chwilę sławy.
A Itachi, cóż, no dostał za swoje. O to chodziło, żeby zaskoczyć, a dwa Setsu by przez myśl nie przeszło, żeby go pocałować.