– O co chodzi? – zapytała Setsuko.
– Postanowiłem zakończyć wasz okres próbny.
Chciałbym teraz z każdą z was porozmawiać.
– Przyszłyśmy tu razem i rozmawiać też
będziemy razem – zadeklarowała Ivrella. Nie miała już ani grama wątpliwości. W
przeciwieństwie do Aihary, która nie była pewna swoich odczuć wobec
organizacji, jak i tego, co planuje Ivrel. – Nie, Setsu?
– Tak…
Obie weszły za Painem do dobrze
urządzonego pomieszczenia, funkcjonującego zapewne jako gabinet. Cała trójka w
milczeniu zajęła miejsca przy ogromnym biurku. Rudzielec zmierzył kobiety wzrokiem
i złożywszy palce w piramidkę, uśmiechnął się lekko, niemal niedostrzegalnie.
– Dobrze spisałyście się podczas
przydzielonych wam zadań, a członkowie organizacji przychylili się do przyjęcia
was w nasze szeregi – oznajmił Lider.
– Wszyscy? – zdziwiła się Aihara.
– Ci, którzy mieli okazję was spotkać. Z
czego opinia Madary i Itachiego miała największą wagę, skoro pochodzicie z tej
samej wioski.
– Itachi wstawił się za nami?
– Też
mnie to dziwi – przyznał Pain. – Ale najwyraźniej nie chowa urazy za tamto.
– Sądziłam, że nam nie ufa.
– Chyba nie będziemy teraz rozprawiać o
zaufaniu Uchichy? – wtrąciła się Inukami. – No proszę was. Trochę przyzwoitości
– dodała, kręcąc głową z niedowierzaniem.
– Racja. Przejdźmy do rzeczy – zgodził się
Pain. – Chciałbym przedstawić wam prawdziwe cele organizacji, które wbrew
pozorom nie są takie, jak się powszechnie mówi.
– Czyli wcale nie chodzi o anarchię ani
podbój świata? Jestem rozczarowana – zakpiła Inukami.
– Podbój świata jest z tego najbliższy prawdzie,
ale też nie zupełnie – zaczął Pain, a gdy skończył wyjaśniać, zaległa długa cisza,
którą przerwała dopiero Setsuko:
– I mamy w to uwierzyć?
– Wierz lub nie. Twój wybór, ale taka jest
prawda. Na pewno zauważyłaś, że wasze zadania nie były do końca takie, jak
można byłoby się spodziewać.
– To prawda. Niemniej jednak…
– Prawda czy nie. Wchodzimy w to – oznajmiła
Ivrella. – Obie.
– Doskonale. Rozumiem zatem, że nie zrobicie
nic głupiego.
– Głupota to akurat nasza specjalność – prychnęła
Setsuko. – Więc nie mogę obiecać, ale jeśli to prawda jest szansa, że dogadamy
się jeszcze lepiej, niż sądziłam.
– Metody mamy takie, a nie inne. Ale inaczej
się nie da. Ile osób już próbowało zapewnić światu pokój, szerząc swoje
idealistyczne poglądy.
– Wszyscy zginęli – zaświergotała Ivrel. –
Każdy jeden.
– Dokładnie. Ofiary są potrzebne, wzięliśmy
to na siebie. Jesteśmy przestępcami, ale jeśli to jedyna cena pokoju, nie było,
o czym mówić.
– Możemy ci zaufać? – zapytała Setsuko,
mrużąc oczy. – Wiesz, przystąpiłam tu, będąc gotową na to, że nasze działania
nie są raczej charytatywne. Dlatego przede wszystkim wolę mieć pewność, że nie
zostaniemy oszukane.
– Już powiedziałem. Zapytaj Itachiego.
– Itachi mi akurat nie chciał odpowiedzieć –
stwierdziła Aihara, krzywiąc się.
– Dlatego dostał w bebechy – zaśmiała się
Inukami, a Pain westchnął.
– Tak. Dlatego. Pytałam go, właśnie dlatego,
że go znam, ale nie odezwał się słowem na ten temat.
– Jeśli o to ci chodzi, znam historię, która
stoi za zabiciem jego klanu. To był rozkaz Senju – oznajmił Pain. – A Itachi
miał nas obserwować. Miał potencjał, więc przyjęliśmy go. Nie był zbyt ufny i
też się zdziwił, gdy poznał nasz prawdziwy cel. Teraz jest jednym z nas.
– Więc to dlatego nic nie mówił? – spytała
Setsuko, mrużąc oczy. – Nie wiedział, jaki my mamy cel.
– Wiedzieliśmy, że dostałyście taką samą
misję jak on – padło wreszcie i obie kobiety zbladły. – Madara od dłuższego
czasu was obserwował. I tak zamierzał was z czasem zwerbować. Hokage ułatwił
nam sprawę. Tylko wy… Muszę przyznać, że dobre z was aktorki. Nawet Itachi nie
był pewien, czy nie odeszłyście z wioski naprawdę.
– Odeszłyśmy naprawdę – odparła Ivrel. –
Tylko nie do końca same wiedziałyśmy, po której jesteśmy stronie.
– Oi, Iv – jęknęła Setsuko. – Nie mów mu
takich rzeczy.
– Teraz jesteście pełnoprawnymi członkami
Akatsuki. Co nie znaczy, że nie możecie zginąć – ostrzegł Pain. – Nie
tolerujemy zdrady. O tyle, o ile nie obawiam się Konohy, wolałbym, żebyście nie
próbowały spiskować – stwierdził. – Tym bardziej z Orochimaru.
– Orochimaru to akurat ostatnia osoba, z
którą postanowiłabym się zbratać – warknęła Inukami.
– Nawet gdyby był ostatnią żyjącą gadziną na świecie
– zaśmiała się Setsuko, ale nie wyglądała na rozbawioną.
– Ej, ale czy teraz będziemy wreszcie mogły
chodzić na misje razem? – ożywiła się Ivrel.
– Tak. Jednak nie zawsze. Dotychczas wszyscy
chodzili na misje w parach. Zawsze takich samych. Teraz jednak plan powoli
wkraczamy w kolejny etap, więc sytuacja może się nieco zmienić.
– Cholera, muszę pogadać z Itachim – jęknęła
Setsuko, gdy tylko wyszła z gabinetu.
– O czym?
– Muszę go przeprosić – wyjaśniła i pognała
do pokoju numer cztery.
– Tak? – zapytał Uchiha, otwierając drzwi i
aż się cofnął na widok Aihary, mrużąc oczy. – Czego chcesz?
– Przepraszam Itachi.
– Co?
– Przepraszam za to, że cię… Nie, właściwie
za to nie, bo nadal jestem zła – stwierdziła Setsuko. – Ale za to, co wcześniej
powiedziałam. Nie byłeś pewny, po co tu jestem… Ale teraz już o wszystkim wiem.
Jestem po waszej stronie…
– To świetnie, a teraz wybacz, jestem zajęty.
– Nie tak prędko – zezłościła się Aihara,
blokując nogą drzwi i udało jej się zajrzeć do środka. – Wiedziałam! Nic się
nie zmieniłeś! – wykrzyknęła radośnie, gdy dostrzegła na biurku ramki ze
zdjęciami. Był na nich Itachi z rodziną, a na jednym z nią. – Wciąż je masz.
– Wyjdź – rozkazał Itachi, ale Setsuko już go
nie słuchała.
– Tak, tak wiem. Nie jesteśmy już
przyjaciółmi – zbyła go, oglądając zdjęcia.
Uchiha westchnął ciężko i
zmarszczył brwi. Chwycił Aiharę za nadgarstek i siłą wyciągnął za drzwi, które
chwilę później zatrzasnął tuż przed jej nosem. Poczuła czyjąś dłoń na swoim
ramieniu i prychnęła.
– Ale miałem rację – zauważył tryumfalnie
Madara.
– Miałeś. I co z tego?
– W życiu nie ma lekko.
– Pieprz się – warknęła Setsuko i wróciła do
siebie. – Może być nawet normalnie.
Nie rozumiała, dlaczego Itachi
nadal się tak zachowywał. Teraz miała pewność, że są po tej samej stronie.
Wiedziała, że nagle wszystko nie będzie tak jak kiedyś. Nic takie nie będzie.
Oboje trochę się jednak zmienili, ale w głębi serca wciąż byli tacy sami.
Dlaczego, więc tak się zachowywał? Nie dopuszczał jej do siebie. Tak, jakby
naprawdę nigdy nie byli przyjaciółmi.
***
–
Jest tam kto? – zapytała Setsuko, gdy nikt nie otworzył jej drzwi.
–
A kto pyta? – padło po chwili rozbijania się po drugiej stronie.
–
Nie błądzi – zaśmiała się blondynka.
–
Bardzo, kurwa, śmieszne – warknęła Ivrella, otworzywszy drzwi. Wciąż była
rozczochrana i wyraźnie dopiero wstała z łóżka. – Czego chcesz?
–
Mamy misję w Suna.
–
No nareszcie – mruknęła Ivrella. – Myślałam, że już nigdy nie pójdziemy na
wspólną misję. Chociaż nie do końca o to mi chodziło – dodała cicho,
spoglądając na stojącą obok Naomi.
–
To jak, ruszamy? – zapytała tamta.
–
Tak. Ivrel, ogarnij się i ruszamy – oznajmiła Aihara. – Im szybciej, tym
lepiej.
–
Dobra. Przynajmniej zobaczymy Gaarę.
–
Ano faktycznie. Osz Kuźwa! Lekko nie będzie, więc najlepiej, jeśli wpadniemy do
niego z wizytą już po wszystkim. Zadanie lepiej wykonać po cichu – stwierdziła
Setsuko. – Raczej wątpię, żeby młody Kazekage puścił nam napad płazem ze
względu na to, że się znamy.
–
Ale ja chcę się z nim zobaczyć…
–
I zobaczysz.
–
Znacie Kazekage? – zagaiła Naomi. – Ale, że tak osobiście?
–
Pewnie. Gaara to fajny dzieciak.
–
Chcę go poznać, bo poprzednio nie miałam okazji. Sasori zabronił.
–
Ale Sasori z nami nie idzie – zaśmiała się Setsuko. – No, Iv, szykuj się –
powiedziała i zagryzła wargę, gdy kątem oka dostrzegła Itachiego. – Fajnie, że
idziemy na tą misję we trzy. W końcu zawsze mogłam trafić na jakiegoś gbura,
który myśli, że pozjadał wszystkie rozumy – dodała głośno.
–
Tak, Setsu… Jesteś taka nieoczywista – skwitowała Ivrella i poklepała blondynkę
po ramieniu, po czym zniknęła w swoim pokoju.
–
No i dobrze. Niech sobie chuj nie myśli, że mu to puszczę płazem.
***
–
To, co my właściwie mamy zrobić? – zapytała Naomi.
–
Wykraść zwój ukryty w czarnej skrzyneczce, gdzieś w siedzibie Kazekage –
wyjaśniła Setsuko. – Prawdopodobnie ten sam, na którym zależało tamtej frakcji.
–
To dużo wyjaśnia – zaśmiała się Inukami.
–
Ok, jaki mamy plan? – odezwała się Aihara, robiąc poważną minę. – Musimy wziąć
pod uwagę, że Gaara już wie o naszym odejściu z Konohy…
–
Głupoty pierdolisz. Ściągaj płaszcz i wbijamy – warknęła Ivrella. – Wątpię, że
ta banda imbecyli wpadła na to, żeby poinformować innych. To dla nich zbyt duża
hańba. Łącznie już trzy osoby z Konohy są w Akatsuki.
–
Co racja, to racja.
–
Czyli idziemy – podsumowała Naomi, radośnie chowając płaszcz.
–
Ano. Czyli udajemy, że jesteśmy tu po przyjacielsku? – zauważyła Setsuko. –
Naomi, nikt tutaj nie wie jak wyglądasz nie?
–
Nie. Ty byłaś pierwsza.
–
Bo się zarumienię – zażartowała Aiahra i obie wybuchły śmiechem.
–
No, już kurwa, idziemy – rozkazała Ivrella.
–
Trochę szkoda mi Gaary, ale nie możemy mu odpuścić.
–
Mi to mówisz? – mruknęła Inukami i dziarskim krokiem ruszyła do bramy.
–
Stać – padło i shinobi Suna zatarasowali drogę trójce kunoichi. – Dokąd to?
–
Do miasta, a gdzie kurwa?
–
W jakim celu?
–
Z Gaarą się spotkać – oznajmiła Ivrel, nie kryjąc poirytowania.
–
Czego chcecie od pana Kazekage? – nie ustępował strażnik.
–
Aihara Setsuko, z Konohy – zaryzykowała blondynka. – Mam pilną sprawę do
Kazekage. Zna nas.
–
Co to za sprawa? Mam rozkaz nie wpuszczać nikogo obcego.
–
Słuchaj no – zdenerwowała się Ivrella i szturchnęła mężczyznę paluchem w pierś.
– Jeszcze nie tak dawno to my wam pomogliśmy wyplenić intruzów panoszących się
na pustyni oraz w tym mieście, wasz Kazekage jest naszym przyjacielem, a ty nas
nie chcesz wpuścić? – zapytała, marszcząc brwi i pokiwała głową z dezaprobatą.
– Komuś tu się poważnie oberwie, jak tylko Gaara się dowie, jak nas
potraktowaliście, bo to się po prostu nie godzi. Żeby tak sojuszników traktować
jak wrogów.
–
Nn… No dobrze – odpowiedział po chwili wahania strażnik. – Możecie przejść.
–
No, ja myślę – odparła Inukami i poklepała mężczyznę po ramieniu.
–
To. Było. Piękne – zapiszczała Naomi. – Pełna klasa.
–
Oczywiście, że tak – prychnęła Ivrella, ale uśmiechnęła się mimochodem, mile
połechtana zachwytem Sakurai. – Dobra, Setsu, gdzie teraz?
–
A bo ja wiem? Miało być gdzieś w siedzibie Kazekage – odparła Aihara.
–
No to idziemy.
–
Fajnie tu – stwierdziła Naomi, rozglądając się dokoła.
–
Chodź Nao, nie chcę, żebyś nam się zgubiła – zaśmiała się Setsuko. – Lepiej
trzymaj się blisko. Chociaż w razie, czego Iv cię wytropi.
–
No. Pamiętam już zapach członków Akatsukiiiiiiooookurrrrrwa! – jęknęła Inukami.
– Reiji jest blisko.
–
Co? Reiji? – spanikowała Setsuko. – Gdzie?
–
No, a co ja powiedziałam? Mówię ci, on tu jest.
–
Jasny gwint, musimy się gdzieś schować. Mimo wszystko nie chciałabym stawać z
nim do walki – oznajmiła blondynka.
–
A myślisz, że ja chcę? Chociaż… W sumie to mogłoby być ciekawe.
–
Iv, mamy zadanie – przypomniała.
–
Wiem, ale chowanie się nic nie da, wyczuje nas w końcu.
–
To, co robimy? – zapytała Naomi.
–
Musimy tam pójść. Zabierzemy ten zwój i dajemy dyla – powiedziała Inukami. –
Jak się nie uda, potem będziemy się martwić.
–
Dobra. High life, po prostu idziemy.
Trójka kunoichi jakby nigdy nic
weszła do siedziby Kazekage, wymawiając się tym samym sposobem, co przed
wejściem do miasta. Ruszyły z wolna korytarzem, starając się nie przyciągać
zbyt wiele uwagi, co było odrobinę trudno, gdy miały ze sobą zachwycającą się
architekturą turystkę z różową czupryną.
–
Jestem prawie pewna, że widziałam to cholerstwo na biurku Gaary – rzekła Ivrel.
–
Możliwe. Nie zdziwiłabym się, gdyby wolał sam chronić taki skarb – przyznała
Setsuko, marszcząc brwi. – Ale to oznacza…
–
Że musimy tam pójść, a zapach Reijigo jest coraz bardziej wyraźny.
–
Kim jest ten cały Reiji? – zaciekawiła się Naomi.
–
To on był ze mną wtedy w podziemiach. Jest bratem Ivrel i moim przyjacielem. Do
niedawna pracowaliśmy razem, ale…
–
Aaaaaa, teraz kminię. To nieciekawie.
–
No, tak troszkę po kiju no – przyznała Setsuko. – Nie spodziewałam się, że
spotkam go tak szybko.
–
Hmmm…– mruknęła Inukami, mrużąc oczy. – Jak tam wejdziemy to zrobi się zadyma
jak cholera. Ktoś musi odciągnąć ich uwagę. Ja mo…
–
Nie Iv, nie możesz walczyć z własnym bratem – zaprotestowała Aihara.
–
Ty też nie chcesz z nim walczyć.
–
Ja mogę – zaproponowała Naomi. – Ale wtedy ktoś będzie musiał zająć się
Kazekage.
–
Dobra, to ja zajmę się zwojem, a ty idź się zabaw Ivrel. Chciałaś się zobaczyć
z Gaarą, nie?
–
Yeah! – Ivrella zrobiła gest zwycięstwa i jak burza wtargnęła do gabinetu
Kazekage.
Setsuko natomiast schowała się,
czekając aż teren będzie czysty. Rozległ się huk i krzyki. Kłótnie Reijiego i
Ivrel zawsze miały niesamowity zasięg dźwiękowy. Gdy nadszedł odpowiedni moment
wkradła się do gabinetu i zamarła. Nie miało tam nikogo być, a jednak oparty o
biurko czekał na nią nie kto inny, tylko Reiji.
–
Co jest? – zakpił. – Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha.
–
Cóż, wyglądasz na kogoś, kto zamierza mnie prześladować po nocach.
–
Ivrel walczy z Kakashim, jeśli o to ci chodzi – wyjaśnił Inukami, w odpowiedzi
na pytające spojrzenie Aihary. – Byliśmy akurat niedaleko. A Gaara walczy z tą…
Jak jej było? Naomi?
–
Mhm… No tak. To by wyjaśniało, co tu robisz – zaśmiała się Setsuko, ale był to
raczej nerwowy śmiech. – To ten tego… Co tam?
–
Tylko tyle masz mi do powiedzenia? – spytał Reiji, patrząc na blondynkę z
wyrzutem. – Mówiłaś, że ty nas nie zdradzisz…
–
Ja…
–
No?
–
Ja nie miałam innego wyjścia – powiedziała wreszcie Setsuko.
–
Na pewno ci uwierzę. Od jak dawna to planowałaś? Przepraszam. Planowałyście.
–
To naprawdę nie jest takie proste, jak ci się wydaje… Ja wcale nie chciałam
odchodzić. Ivrel na pewno też nie.
–
To po prostu tak wyszło? – warknął Reiji.
–
Nie… Rei… O rany… Przecież to i tak bez znaczenia, co powiem. Nie uwierzysz mi.
–
Oczywiście… Że nie – prychnął.
–
Przepraszam Reiji. Teraz jestem tu, gdzie jestem i nic już tego nie zmieni.
Może z czasem zrozumiesz, dlaczego odeszłam. Chociaż może lepiej dla ciebie,
gdybyś nigdy nie miał okazji się przekonać. Kochasz tą wioskę – stwierdziła Setsuko
i uśmiechnęła się gorzko. – Niestety mam zadanie do wykonania. Nie mogę tego
schrzanić – dodała i najzwyczajniej w świecie sięgnęła po zwój z czarnej
szkatułki.
–
Nie tak prędko – usłyszała, gdy Reiji, chwycił ją za ramię i zbliżył swoją
twarz do jej. – Powiedz mi, dlaczego? Wtedy cię puszczę.
–
Nie, Rei, to i tak bez zna… O cholera. Ale jestem żałosna. Robię teraz
dokładnie to samo, co on – jęknęła Aihara. – Dobrze. Powiem ci, ale przecież
mówiłeś, że mi nie uwierzysz.
–
Ale chcę to od ciebie usłyszeć.
–
Wyrzucili mnie…
–
Co?
–
To, co słyszysz. Po prostu mnie wyrzucili.
–
Nikt cię nie wyrzucał. Zabiłaś Danzo i odeszłaś. Nie kłam…
–
A po co miałabym go zabijać? Jasne, nie lubię Danzo, jak większość shinobi, ale
jaka to byłaby dla mnie korzyść? – zaśmiała się Setsuko.
–
A jaką miał Itachi, zabijając swój klan?
–
Tak jak ja został wyrzucony, rozumiesz Rei? Oboje dostaliśmy rozkaz. Zadanie,
po którym musieliśmy odejść z wioski – oznajmiła Setsuko. – Najpierw on, a
teraz ja. Uznali, że skoro nie mam rodziny to, nic mnie tam już nie trzyma. Nie
dali mi możliwości odmowy.
–
A Ivrel?
–
Słuchaj, ja naprawdę nie wiem, co ona sobie myśli. Ale jestem jej wdzięczna, że
poszła ze mną. Ale Akatsuki nie jest takie, jakie się wszystkim wydaje. Ludzie
nic nie wiedzą. Teraz jestem tam z wyboru… Dlatego muszę zabrać ten zwój. Mamy
cel...
–
Wybacz, ale nie mogę – westchnął Reiji. – Chciałbym ci uwierzyć, ale…
–
Wiem, Rei. Wiem… Byłam na to przygotowana – zadeklarowała Setsuko i złożywszy
kilka pieczęci wolną ręką, bez problemu wyrwała się z uścisku.
Przez krótką chwilę patrzyła na
nieruchomo stojącego przyjaciela i złożyła na jego ustach pocałunek, po czym
zabrała zwój i wyszła. Przez okno wiedziała Naomi walczącą w powietrzu z Gaarą,
a kawałek dalej śmignęło czyjeś chidori. Westchnęła cicho i wygramoliła się
przez małe okno na dach sąsiedniego budynku.
–
Yo, Hatake – mruknęła, parując atak, w którego zasięgu znalazła się zupełnie
przypadkowo. – Iv, zabieramy się.
–
Ale!
–
No chodź, mamy co trzeba.
–
Setsukooooooooo! – usłyszała z okna krzyk Reijiego, ale zdążyły się już wzbić w
powietrze na grzbiecie feniksa.
–
Nao, chodź – powiedziała Aihara i trójka kunoichi bezpiecznie opuściła wioskę.
– Nao, co zrobiłaś?
–
Taka fajna zdolność – odparła wymijająco Sakurai. – Nazywa się elementem chaosu.
–
Skąd masz taką moc? – zdziwiła się Inukami. – Nigdy nie słyszałam o elemencie
chaosu? To się je?
–
Chaos jest żywiołem rodziny królewskiej naszego kraju. Ale zdarzają się też
nieliczne wyjątki ludzi niezwiązanych z naszym klanem, które posiadają te moc –
wyjaśniła. – Nie wiem z czym to się wiąże…
–
Sorry, Setsu, widziałaś się z Reijim, co? – zmieniła temat Ivrella, widząc
zamyśloną minę blondynki.
–
Tak. Ale to nic…
***
–
Szczerze? Najpierw nie byłam pewna, co do tej misji – przyznała Setsuko, gdy
weszły już do siedziby Akatsuki. – Ale chyba odwaliłyśmy kawał dobrej roboty.
–
Zaje poszło. Szkoda tylko, że nie mogłam dłużej powalczyć z Kakashim. No i nie
miałam czasu dla Gaary.
–
Marudzisz.
–
Ja nie marudzę.
–
Ale fajny ten młody Kazekage – stwierdziła Naomi.
–
Mówiłam, że dobry z niego dzieciak.
–
Zarrraz tam dzieciak.
–
Oj Ivrel.
–
A wam co tak wesoło? – zapytał Hidan, patrząc z zaciekawieniem na trójkę kunoichi.
– Też chcę się pośmiać.
–
Nigdy się nie dowiesz – podpuściła go Setsuko.
–
No nie bądź taka, powiedz.
–
A wy, co tacy zaprzyjaźnieni? – zaśmiała się Naomi. – Wasza ostatnia misja,
chyba musiała naprawdę nieźle pójść.
–
No właśnie, Setsu? – Ivrella złapała się pod boki, patrząc groźnie na
blondynkę. – Co tacy zaprzyjaźnieni?
–
Co? Że z nim? Nieeeee….
–
Co to miało znaczyć? – zawył Jashinista.
–
Niiiiiic…
<3
OdpowiedzUsuńno wlasnie, czemu tak krotko i czemu dla garry czasu nie bylo! przeciez z tej walki to moglo do zakladu przejsc! nie mysl sobie ze nie pamietam o kakashim!
.
.
tak, wiem, ja tez ci wisze pare rzeczy. -.-
Dobra to byla akcja! dobrze sie bylo rozerwac! ale za maaaaalo, zwlaszcza hatake!!!!! ani pol dialoga! protestsong! *wilczy śpiewa*
Pelnoprawne czlonkine akatsuki. Grrrrubo. Its, ty glupi chuju złamany, wez juz nie kozacz bo wieje pozerstwem. no!