Rumors

Zapraszam do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Obserwatorzy

piątek, 5 sierpnia 2016

Chapter 13 ~ Where the snakes live.


            Ciche westchnienie, niepozorne, a tak wymowne. To ono przerwało niczym niezmąconą cisze, która od dłuższego czasu zalegała między trójką shinobi.
  – Tak, wiem. Jesteś biedny i uciemiężony, bo zostałam wysłana z wami – mruknęła Setsuko, wywracając oczami. – Wierz mi, że też wolałabym iść z Iv i Nao, ale nie było mi dane, więc z łaski, swojej skończ wentylować, jakbyś miał zaraz zemdleć.
  – Ale ci dosunęła – zawył Hoshigaki, który patrzył teraz wyczekująco na odpowiedź przyjaciela.
          Nie doczekał się.
  – Ale doprawdy… Mamy najbardziej niewdzięczną robotę – westchnęła Setsuko.
  – Trzeba było zostać – odezwał się wreszcie Uchiha.
  – Nie dam ci tej przyjemności – prychnęła Aihara.
  – Mówię o Orochimaru – padło i Setsuko odrobinę zbladła. – Trzeba było zostać.
  – Może ty byś się wycofał na moim miejscu, ale nie ja.
  – A o co chodzi? – zaciekawił się Kisame.
  – To nic takiego – skwitowała blondynka.
  – Setsuko była jednym z dzieci znalezionych w laboratorium Orochimaru, zanim został wygnany z Konohy – wyjaśnił Itachi.
  – Teraz się nagle rozmowy zrobiłeś – prychnęła Aihara. – Nie lubie jak NIE przyjaciele mówią o mojej przeszłości.
  – Masz jakieś dziwne zdolności? – zapytał Hoshigaki.
  – Nie. Po prostu tam byłam – odparła beznamiętnie Setsuko.
  – Nudy…
  – Też tak uważam – zaśmiała się, czując na sobie spojrzenie Uchihy. – Nawet nie pamiętam tych czasów.
  – Ale i tak się boisz – zauważył cicho.
  – Sam się boisz – warknęła Aihara, patrząc groźnie na Itachiego.
  – Chcesz, to zostań tutaj – podsunął Hoshigaki. – Sami też damy radę.
  – Ja też sama dałabym sobie radę – oznajmiła Setsuko.
  – Tak? – podpuszczał ją Hoshigaki.
  – Oczywiście. Chcesz się założyć?
  – Setsuko! – zagrzmiał Uchiha, ale blondynka zgromiła go wzrokiem.
  – Jasne. Spróbuj wykonać misję szybciej od nas – ciągnął dalej Kisame, uśmiechając się coraz szerzej i tym samym prezentując rząd szpiczastych zębów. – To jak? Mów tylko, o co się zakładamy.
  – O co chcesz?
  – O szkocką.
  – Dobra
  – Umowa stoi – zaśmiała się Setsuko i zniknęła.
  – Po co to zrobiłeś? – zapytał Uchiha, patrząc na przyjaciela spod przymrużonych oczu. – Ona jest zbyt głupia i uparta, żeby przyznać się do słabości.
– Byłem ciekaw, co zrobisz, gdy ta dziewczyna wpakuje się w kłopoty.
– Nic…

***

            Setsuko uśmiechnęła się szeroko. Wygraną już miała w kieszeni, ale bardziej od darmowej whisky cieszył ją fakt, że utrze Itachiemu nosa. Bo jeśli wydawało mu się, że ona wciąż jest tą samą, słabą dziewczynką to się mylił. I to grubo. Bo ona od lat była jedną z najsilniejszych shinobi. Wraz z najbliższymi przyjaciółmi stała się elitą Anbu.
             Co z tego, że bała się Orochimaru. Było tak, bo ciocia straszyła ją od najmłodszych lat i przestrzegała przed tą podstępną gadziną. Ona sama nie pamiętała za bardzo pobytu w jego podziemnej kryjówce. Tak, jak nie pamiętała swoich rodziców, których zastąpiła jej właśnie mentorka.
              Pod jej opiekę dostała się po tym, gdy na jaw wyszły eksperymenty wężowego sannina. Grupa shinobi Konohy uwolniła przetrzymywane w podziemiach dzieci. W tym Setsuko, która znalazła schronienie u Kaori. Ta nauczyła ją wszystkiego, włącznie ze strachem przed Orochimaru.
              Teraz to jednak nie miało znaczenia dla Setsuko. Głęboko zakorzeniona obawa przed tym człowiekiem nie mogła jej powstrzymać przed wykonaniem zadania. Zwłaszcza, jeśli mogła w ten sposób pokazać Itachiemu jak bardzo się zmieniła.
             Aihara użyła techniki przyzwania i wskoczywszy na grzbiet ogromnego ptaszyska, pofrunęła w kierunku, w którym powinna znajdować się kryjówka Orochimaru. Po kilkunastu minutach lotu znalazła się na otwartej przestrzeni, bez jakichkolwiek drzew. Było tam zaledwie kilka skał i już wiedziała, że to tutaj.
            Miała to miejsce tylko zniszczyć, ale nigdy nie było wiadomo, co wartościowego można było znaleźć, więc chciała się najpierw odrobinę rozejrzeć. Toteż, zeskoczyła na ziemię i bez większego trudu przebiła się do podziemi. Przez stworzone przez siebie małe wejście, wemknęła się do środka, a mrok podziemnych korytarzy rozjaśniła ognistą kulą.
  – Fiu, fiu – zamruczała pod nosem. – Chcę poznać architekta, który to zaprojektował. Tylko wystrój wnętrza trochę mroczny.
            Blondynka swobodnie spacerowała sobie po korytarzach, zaglądając do różnych pomieszczeń. Nie wyczuwała niczyjej obecności w pobliżu, chociaż nie mogła pozbyć się tego upiornego wrażenia, że jest obserwowana. Jeśli tak było, a osobnik nadal nie interweniował, zamierzała jakby nigdy nic zwiedzić resztę pomieszczeń. Równie dobrze mogła to być jakaś żaba albo mysz.
           Wreszcie dotarła do jakiegoś laboratorium. Pobieżnie przejrzała dokumenty, ale niewiele zrozumiała z naukowego żargonu. Wzrok przeniosła na regał z książkami, tam dostrzegła kilka znajomych tytułów oraz kilka takich, które mogły jej się przydać. Oczywiście zabrała je. To nie była kradzież. Spod gruzów i tak nikt nie by ich nie wykopał, a dla niej mogły okazać się użyteczne.
             Dotarła do ogromnej sali pełnej filarów. Miała już ogólne pojęcie o rozkładzie pomieszczeń. Teraz musiała się już tylko wydostać na powierzchnię i uderzyć w odpowiednim miejscu, by wszystko runęło.
            W ostatniej chwili uskoczyła przed atakiem ogromnego węża, ale musiała jeszcze uważać, by nie oberwać rykoszetem, gdy rozbił kilka kolumn. Aihara szybko oceniła sytuację, wyciągając sztylet.
  – Ohyda – skwitowała, wzdrygając się. – Boru, kto to takie wyhodował? Dobrze cię karmili, co? – zapytała, ale jako, że nikt jej nie odpowiedział, złożyła kilka pieczęci, po czym buchnął ogień. – Pieczone żabie udka się je, a jak to wygląda z wężami? – mruknęła, patrząc z obrzydzeniem na spalonego zwłoka. Przeraziła się, gdy zwłok poruszył się niespokojnie, jakby w odruchu wymiotnym, a z jego paszczy wyszło coś oklejonego śluzem. – Ou fak… To jest dopiero ohydne!
– Numer czterysta czterdzieści cztery – padło. – Wiedziałem. To naprawdę ty.
– O, wężowe rzygi potrafią mówić. Przerażające – stwierdziła Setsuko.
– Gdzie się ukrywałaś przez tyle czasu? Byłem pewien, że nie żyjesz.
– Widzisz mam się świetnie, ale nie wiem, czy o tobie można powiedzieć to samo. Serialnie koleś, przydałaby ci się porządna kąpiel. I jak żeś tam w ogóle wlazł?
– Zrobiłaś się naprawdę wygadana – zaśmiał się Orochimaru.
– Uznam to za komplement, ale niestety muszę zakończyć naszą miłą konwersację – oznajmiła Aihara i złożyła kilka pieczęci.

***

          Itachi i Kisame powoli zbliżali się do celu. Gdy dotarli na skraj lasu na pierwszy rzut oka wyglądało na to, że źle trafili. Szybko jednak zorientowali się, że samotna skała na pustkowiu zasłania właz do podziemnej kryjówki. Nigdzie nie było jednak śladu Setsuko.
        Obaj shinobi zamarli na chwilę, gdy nagle cała ziemia zapadła się z hukiem. Chociaż Itachi wyglądał na niewzruszonego. Uwadze Kisame nie uszedł krótki moment, gdy w oczach przyjaciela błysnął sharingan.
– Nic jej nie jest – zaśmiał się Hoshigaki, ale blefował. Wywnioskował tak po braku reakcji ze strony Uchihy, ale mógł się mylić. – O, miałem rację – dodał, gdy z tumanów kurzu wyłoniła się blond czupryna.
– No chłopaki, spóźniliście się. Tyle wam powiem – zaśmiała się tryumfalnie Aihara.
– To było głupie z twojej strony – stwierdził Itachi i ruszył w drogę powrotną.
– To było tchórzowskie z twojej strony – odgryzła się Setsuko i zwróciła do Kisame. – Wisisz mi łiskacza.
– Nikogo tam nie spotkałaś? – zaciekawił się Hoshigaki.
– Spotkałam. Chyba Orochimaru – padło w odpowiedzi. – Jebnięty koleś.
– Walczyłaś z nim i wyszłaś z tego bez szwanku?
– Nie walczyłam. Moim zadaniem było tylko zniszczyć kryjówkę.
– Ale był tam i od tak dał ci odejść? – nie dowierzał Hoshigaki. – Ściemniasz coś.
– No wiesz, jestem dość silna – zaśmiała się Setsuko.

***

          Aihara siedziała na dachu jednego z domów w wiosce liścia. Poszła tam sama i wemknęła się niezauważona. Wcześniej upewniła się, że nie będzie w siedzibie potrzebna tego dnia. Ciekawskiej Naomi wcisnęła jakąś bajeczkę i po prostu poszła. Nie była do końca pewna, co zamierza zrobić. Wciąż miała mieszane uczucia odnośnie Akatsuki i chociaż podobały jej się ich założenia i plany, wciąż uważała, że to zbyt piękne, by było prawdziwe.  Dlatego teraz rozważała ciche spotkanie z Hokage, którego mogła obserwować ze swojego miejsca bez ryzyka, że ją dostrzeże. Była pewna, że brak zaufania do organizacji przestępczej przeważy, a jednak patrząc na człowieka, który praktycznie wyrzucił ją z wioski, pozbawił domu, nie potrafiła… Straciła już serce do tego miejsca. To już nie był jej dom.   
             Wciąż jednak było tam wielu ludzi, o których się troszczyła. Podniosła się, więc z miejsca i ruszyła do mieszkania. JEGO mieszkania, ale nikogo tam nie było. „Może jest na misji” – przeszło jej przez myśl. Mimo to postanowiła sprawdzić jeszcze jedno miejsce. Po drodze mijała plac treningowy i dostrzegła na nim młodego Uchihę. Jego też zamierzała odwiedzić. Trenował pod czujnym okiem Hatake. Jednak to, co rzuciło jej się w oczy to fakt, że pieczęć zostawiona przez Orochimaru na szyi Sasuke, zaczyna się rozrastać przy każdej manipulacji chakrą.

***

           Siedziała przy szpitalnym łóżku, wpatrując się w śpiącą twarz czarnowłosego chłopaka. Nie był jej bratem, tylko Itachiego, ale czuła się za niego odpowiedzialna, jak gdyby byli prawdziwą rodziną. Niegdyś spędzała w ich domu tyle czasu i młodszy z Uchichów nazywał ją wtedy siostrzyczką. Zaprzestał tej praktyki po masakrze klanu. Dorósł tak szybko, a Setsuko nic nie mogła zrobić.
           Nie była w stanie zapobiec jego spotkaniu z Orochimaru, który wyraźnie upodobał sobie chłopaka z powodu jego sharingana. Zabronili jej interweniować, odsunęli od sprawy, bo egzamin miał przebiec „bezproblemowo”. Skończyło się na tym, że w pościg za gadziną ruszyła Anko i oczywiście przegrała, co nie było dla nikogo specjalnym zaskoczeniem.
           A jedyne, co Aihara mogła zrobić to czuwać teraz przy łóżku Sasuke, gdy tak strasznie cierpiał. Nic nie mogła poradzić. Nikt nie mógł, bo pieczęci Orochimaru nie można było usunąć. Hatake czymś ją przyblokował, ale wiadomo, że był to tylko środek tymczasowy.
            Zacisnęła dłonie w pięści, wściekła na siebie za swoją bezsilność i na Orochimaru, który bezkarnie krzywdził ludzi. Przełknęła jakoś to, że pozbawił ją rodziny. To przez niego wychowała się jako sierota, nie znając swojej prawdziwej wioski, ani rodziny. Tego kim naprawdę była. Nigdy nie czuła się nieszczęśliwa z tego powodu. Mentorka jej na to nie pozwoliła, dbając o nią jak o własną córkę. Ale krzywdzenie jej bliskich było czymś, czego wybaczyć nie mogła.
  – Siostrzyczko… – usłyszała słaby głos młodego Uchihy i ujęła jego dłoń w swoją. Majaczył z bólu. Już dawno jej tak nie nazwał, a teraz wołał ją. Mogła tylko trwać u jego boku. Westchnęła cicho i ucałowała chłopaka w czoło, odgarnąwszy z niego czarną grzywkę. – Siostrzyczko…
  – Jestem przy tobie – powiedziała kojącym głosem, pomimo zmarszczonych groźnie brwi.

***

           Ciężkie westchnienie wymknęło się z ust Aihary. Teraz też marszczyła groźnie brwi. Nic nie mogła w tej chwili zrobić, więc zostawiła dwójkę shinobi samych sobie i udała się do swojego dawnego domu. Ostrożnie i po cichu weszła do środka, chociaż nie spodziewała się tam nikogo zastać. Po prostu czuła się nieswojo w pustym budynku, który niegdyś dawał jej ciepło i schronienie.
  – Reiji? – zdziwiła się, gdy zastała siedzącego w salonie przyjaciela. Zupełnie zapomniała, że nie jest tu już mile widziana, ale teraz, gdy już ją dostrzegł, nie było sensu uciekać. Spojrzał na nią, mrużąc oczy, zapewne wściekły po ich ostatnim spotkaniu. – Co ty tu robisz?
  – To chyba moja kwestia – odpowiedział z nutą żalu w głosie. – Nie powinno cię tu być.
  – Nie przynależę już do Konohy, ale nie jestem twoim wrogiem – oznajmiła Setsuko, uśmiechając się łagodnie. – Przyjaciele wciąż są dla mnie przyjaciółmi, nawet, jeśli nasze wybory czasem ze sobą kolidują.
  – Co jeśli ktoś cię tu znajdzie?
  – Nikt poza tobą nie wie…
  – A oni?
  – Oni też nie wiedzą.
  – Po co przyszłaś? – zapytał podejrzliwie Reiji.
  – Sprawdzałam… – zawahała się Aihara. – Widziałam Sasuke… Jego pieczęć…
  – Tak. Jest coraz gorzej. Kakashi twierdzi, że to nie potrwa długo, nim chłopak pójdzie szukać Orochimaru.
  – Spróbuję znaleźć jakiś sposób…
  – Jaki?
  – Może S… Może Akasuna będzie coś wiedział – stwierdziła Setsuko i wzruszyła ramionami. – Nie chcę siedzieć bezczynnie, gdy moi bliscy cierpią.
  – A co z tymi, którzy cierpią przez twoje odejście?
  – Reiji, już mówiłam…
  – Tak, tak. „Nie miałaś innego wyjścia” – prychnął Inukami.
  – Bardzo żałuję, że tak się stało.
  – Nie wyglądasz na to.
          Nagle przy drzwiach rozległy się szmery. Setsuko nieco spanikowała. Nie chciała narobić Reijiemu kłopotów. Gotowa była wyjść tajemniczemu osobnikowi naprzeciw, ale Reiji chwycił ją za ramię i pociągnął do łazienki. Łudził się, że tam nikt nie zajrzy. Stali w ciemnym pomieszczeniu, przyklejeni do siebie i do ściany.
  – Bądź cicho – wyszeptał Reiji, a Setsuko poczuła na uchu jego ciepły oddech.
          Jej serce mimowolnie zabiło szybciej. Nie spodziewała się, że przyjaciel postanowi ją ukryć. Czuła się z tym źle. Miała wrażenie, że robi mu w ten sposób krzywdę. Że nie powinna była mówić mu, że została z wioski wyrzucona. Może należało grać swoją rolę złego charakteru?
  – Reiji? – w korytarzu rozległ się głos Juna. – Jesteś tu?
         Kroki były coraz bliżej, aż mężczyzna dotarł salonu. Jednak nie widząc w nim niczego podejrzanego, wycofał się, a Reiji i Setsuko odetchnęli z ulgą. Jednak nie wyszli od razu. Woleli się upewnić.
        Aihara postanowiła wyjść jako pierwsza, ale Reiji ją powstrzymał. Stał tak strasznie blisko, że czuła bijące od niego ciepło. Przeraziła się tego, co mogło stać się za chwilę i pospiesznie czmychnęła do Salnu.
– Co zamierzasz? – usłyszała.
– Pomóc Sasuke – odparła nie odwracając się w stronę Reijiego, w obawie, że zobaczy rumieńce na jej twarzy. – Wrócę tu, Rei. Nie zostawię tego tak.
– Jak się miewa Ivrel?
– Iv? Jak to Iv. Szybko przystosowała się do nowych warunków.

***

          Uderzyła pięścią w ścianę, tak, że cała siedziba zadrżała i nikt nie miał wątpliwości, że jest wściekła. Nie takich wieści oczekiwała, ale nie była to wina informatora. Obwiniała jedynie siebie, że zbyt wiele czasu zajęło jej przygotowanie wszystkiego. Spóźniła się. Sasuke uciekł z Konohy i nikt nie potrafił powiedzieć, gdzie teraz jest. Zawiodła.
  – Czegoś tu nie rozumiem – jako pierwszy milczenie przerwał Hoshigaki. – Dlaczego się tak wściekasz? To nie twój brat.
  – Ale był dla mnie jak rodzina – wycedziła Setsuko.
  – Chce mnie zabić. Żeby to zrobić, musi stać się silny – powiedział Itachi.
  – Troskliwy jak zawsze – syknęła Aihara. – Tylko pogorszyłeś sprawę, swoją ostatnią wizytą tam!
  – To nie twój problem.
  – To, że ciebie to nie obchodzi, nie znaczy, że ja traktuję bliskich tak samo! – wrzasnęła Sesuko.
  – I tak nie możesz mu pomóc – ciągnął dalej Uchiha. – To bezsensu.
  – Bez sensu jest cała twoja egzystencja! Gówno prawda, a nie ratowanie świata! Jak może ratować świat ktoś, kto ma gdzieś los swojego brata i przyjaciół! – wydzierała się blondynka i chwyciła Itachiego za kołnierz płaszcza.
  – Dobra, dosyć tego – padło i ktoś chwycił ją za ramiona, uniemożliwiając ruchy.
  – Niepotrzebnie się wtrącasz Madara.
  – Co tu się wyprawia?– zagrzmiał Pain, wchodząc na korytarz.
  – Nic, nic – zaświergotała Naomi. – Wracaj do swoich papierów – dodała wpychając rudzielca z powrotem do gabinetu.
  – Puszczaj mnie – syknęła Setsuko, wierzgając uparcie. – Albo nie – dodała po chwili namysłu. – Trzymaj mnie, bo serio strzelę mu w pysk! Zobaczymy, jak sharingan wygląda na tle podbitego oka!
 – Ou… – jęknął Kisame, rozbawiony całą sytuacją.
  – Zrozum. Jesteś bezsilna – obwieścił wszem i wobec Itachi, podchodząc do Setsuko bliżej. Zapomniał, że przy tej odległości może go kopnąć, ale zablokował cios. – I nie wtrącaj się – powiedział, a w jego oczach błysnął Mangekyo Sharingan. – Sasuke wybrał Orochimaru. To jego wybór. Trzymaj się od tego z daleka.
  – Ej, ej. Nie pozwalaj sobie – zawarczała Ivrel, która dotychczas nadzwyczaj spokojnie obserwowała całe zajście. Uznała, że jedna wkurzona kunoichi tam wystarczy, ale teraz, gdy Itachi wyraźnie zagroził blondynce, nie zamierzała stać bezczynnie.
– Wszyscy się uspokójcie – poprosiła Naomi, zwracając na siebie uwagę obecnych. – Itachi, zostaw ją już – dodała rzeczowo. – Niepotrzebnie ją prowokujesz.
– Jasne! Uciekaj! – wściekała się Setsuko, gdy czarnowłosy spełnił prośbę Sakurai i wrócił do pokoju.
– Ty też się uspokój. Takie zachowanie na pewno temu chłopakowi nie pomoże – zwróciła się do niej Naomi.
– Właśnie. Orochimaru to nie jest ktoś, kogo można zlekceważyć – zgodził się Madara. – Gdyby tak było, już dawno pozbylibyśmy się go.
– No, to spierdoliliście sprawę po całości, panowie – stwierdziła Ivrella.

***

           Wymknęła się z siedziby jeszcze tego samego dnia. Nie zamierzała tak łatwo się poddać. Znalazła namiary na jedną z kryjówek Orochimaru. Zresztą gotowa była szukać do upadłego, aż odnajdzie młodego Uchihę. Oczywiście. Miała świadomość, że działa pod wpływem emocji. Ostatnio zdarzało jej się to coraz częściej, ale o ile w wiosce liścia musiała trzymać swoje uczucia i emocje na wodzy, o tyle teraz nikt nie mógł jej zabronić działania pod ich wpływem. Nieważne jak bardzo nieprofesjonalne to było.
           Już dawno było ciemno. Setsuko leciała na grzbiecie feniksa pod osłoną bezksiężycowej nocy. Od początku miała złe przeczucie, ale gniew i poczucie winy uśpiły ten alarm. Wyszła po cichu, gdy wszyscy już spali lub byli w terenie na misjach. Zanim ktokolwiek zorientuje się, że zniknęła, ona będzie już daleko. Zrobi swoje i odstawi gówniarza do wioski. „Boże, czy wszyscy użytkownicy sharingana muszą być idiotami” – pomstowała w myślach.
            Przez chwilę zastanawiała się, czy nie powinna poprosić Ivrelli o pomoc. Jednak po chwili uznała, że dobrze postąpiła. Jeszcze nie daj boże próbowałaby odwieść ją od tego planu. No i nie było potrzeby mieszać w to osób trzecich. To ona zawiodła. Obiecała, że pomoże Sasuke i nie zdążyła na czas. Musiała to naprawić. Sama. To był jej obowiązek.

1 komentarz:

  1. Naprawdę lubię, jak Setsuko dowala Itachiemu. Naprawdę. Chociaż częściej to wygląda, jakby mówiła do ściany. Jednak przy końcówce to po stronie Itachiego wolałabym stanąć. Przynajmniej na czas, aż w Setsu opadną emocje, bo coś czuję, że naprawdę narobi sobie dziewczyna kłopotów.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń