Rumors

Zapraszam do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Obserwatorzy

środa, 24 sierpnia 2016

Chapter 15 ~ One of them.



  – Oi,oi, Itachi – dało się słyszeć głos Kisame. – Stary, na pewno wszystko gra?
  – Idę do siebie – padło w odpowiedzi.
            Aihara wyjrzała dyskretnie z kuchni, słysząc znajome głosy. Uchiha wyglądał na wycieńczonego, a jego kroki były chwiejne i niepewne. Hoshigaki podążał za nim, tak na wszelki wypadek, ale niewiele mógł zdziałać. To znaczy… Fizycznie był o wiele silniejszy od Itachiego i równie dobrze mógł go przerzucić przez ramię niczym worek ziemniaków, ale wolał nie zadzierać z użytkownikiem sharingana. Już nie raz się przekonał, czym to grozi.
  – Co się tutaj dzieje? – zapytał Madara, wychylając się z jednego z pomieszczeń.
  – Itachi padł, gdy wracaliśmy z terenu, ale upiera się, że nic mu nie jest – wyjaśnił Hoshigaki, drapiąc się po karku.
  – Itachi – odezwał się Madara, ale młodszy Uchiha nie zaszczycił go nawet spojrzeniem. – Używałeś dziś sharingana?
  – Używał – oznajmił Kisame, a Itachi posłał mu wściekłe spojrzenie i zachwiał się niebezpiecznie. W porę jednak złapał równowagę, opierając się o ścianę. – Kre…
  – Za dużo gadasz, Kisame – syknął młody Uchiha. – Potrzebuję tylko odrobiny snu – dodał, a w jego oczach błysnął sharingan.
  – Oi, oi, to nie powód, żeby się tak wściekać – jęknął Hoshigaki.
  – Co?
  – On tego nie zrobił celowo – stwierdził Madara. – To sam sharingan. Sasori musi to obejrzeć.
  – Dajcie. Mi. Spokój – wycedził Itachi, ale przyjaciele zgromili go wzrokiem. 
  – Kisame, trzymaj go – rozkazał Madara i chwilę później zniknęli w pokoju Akasuny.
           Setsuko kręciła się po korytarzu, próbując podsłuchać, co się tam dzieje. A niewątpliwie działo się coś złego. Nie miała jednak odwagi zapukać do drzwi, bo nie bardzo dogadywała się z dawnym przyjacielem.
– Co robisz? – zaciekawiła się Ivrella, która właśnie szła do kuchni.
– Coś się stało – oznajmiła z grobową miną Aihara. – Właśnie, Iv. Możesz dla mnie podsłuchać, o czym tam rozmawiają? – poprosiła wskazując na drzwi pokoju Sasoriego.
– Um… Pierdolą coś o sharinganie, że się psuje – mówiła Inukami, marszcząc w skupieniu brwi. – I że… O kurwa.
– Co? Co mówią?
– Że jak czegoś nie zrobią to Itachi straci wzrok… I w ogóle będzie nieciekawie, bo sharingan to się zmienia w energetycznego pasożyta i sam się uruchamia…
– Wiedziałam.
– Co wiedziałaś?
– Itachi wrócił w kiepskim stanie, więc zabrali go do Sasoriego. Wiedziałam, że kiedyś zapłaci wysoką cenę za używanie sharingana.
    
***

         W kuchni zebrała się znaczna część członków Akatsuki. Wszyscy martwili się o Itachiego, który zamknął się w swoim pokoju i od kilku godzin nie odpowiadał na żadne wezwania.
  – I co z Itachim? – zapytał Madara, gdy tylko Akasuna zjawił się w kuchni.
  – On nie umiera – przypomniał Sasori, po czym dodał: – Ale jeśli czegoś nie zrobimy, naprawdę straci wzrok.
  – Co można zrobić? – odezwał się Hoshigaki.
  – Szczerze? Nie wiem – odparł Akasuna. – Madara, ty wiesz o sharinganie najwięcej. To on jest problemem. Działa jakby własnowolnie…
  – Potrzebuje oczu kogoś z klanu Uchiha, ale poza mną i Tobim, którego teraz nie ma, został już tylko jego brat i właściwie tylko on mógłby pomóc. Jednak z tego, co widziałem, też nie jest w najlepszej kondycji. Nie wspominając o tym, że nie jest zbyt chętny do pomocy – wyjaśnił Madara. – Może wystarczy wszczepić odrobinę tkanki…
  – Nawet jeśli, to dość skomplikowany zabieg – zauważył Sasori. – Jeśli coś pójdzie źle…
  – To prawda, ale nie ma innego wyjścia – stwierdził Madara.
  – Chwila – zaprotestowała Setsuko. – Chyba mam coś, co może pomóc – oznajmiła. – Zaczekajcie chwilę – poprosiła i pobiegła do swojego pokoju. Wszyscy spojrzeli po sobie, gdy wróciła, niosąc w rękach ogromny słój, owinięty czarnym materiałem. – Nada się?
  – Co to? – strapił się Akasuna.
  – A, no tak – zaśmiała się Aihara i odwinęła materiał. – Ale musicie to zachować w tajemnicy przed Itachim, ok?
  – O cholera, un – jęknął Deidara.
  – A ja się zastanawiałam, co z nimi zrobiłaś – parsknęła Ivrel. – No, ale mogłam się tego spodziewać.
  – Skąd to masz? – zdziwił się Madara. – Przecież to…
  – Zabrałam je Danzo – oznajmiła Setsuko. – Moją ostatnią misją przed odejściem z Konohy było zabicie Danzo. To on je miał, umieszczone w ręce. Najprawdopodobniej zabrał je po masakrze klanu i… Trochę ohydny był to widok.
  – A ty je wzięłaś, bo…? – zapytał Hoshigaki. – Wszyscy wiemy, że zbierasz różne dziwne fanty, ale coś takiego…
  – Cóż… Zabieram to, co może się w przyszłości, okazać użytecznym – wyjaśniła Aihara. – Sharingan to potężna technika, więc podejrzewałam, że nie głupim pomysłem będzie to zabrać. Choćby na taką okazję jak teraz.
  – Tak, jak tamten zwój medyczny? – podchwycił Sasori.
  – Dokładnie.
  – No na zwój medyczny mi to nie wygląda – skwitował Hidan. – Dziwne rzeczy tam trzymasz. Serio dziewczyno, a to mi mówią, że jestem pojebany.
  – Zaczynam się bać – zażartował Kisame.
  – Och, dajcie spokój – mruknęła Setsuko. – I co, Sasori, nadadzą się?
  – Co myślisz Madara? – zapytał lalkarz.
  – Co? Przepraszam, jeszcze nie otrząsnąłem się z szoku… Tak, myślę, że z tym mamy niezłe pole do popisu.
  – No i świetnie – uradowała się Setsuko. – Tylko serio… Nie mówcie Itachiemu.
  – Co ty jeszcze trzymasz tam u siebie? Trupy? Może wypchane, martwe zwierzęta? – nabijał się Hidan.
  – To nie ja zamieniam w marionetki swoich dawnych wrogów – zauważyła Aihara.
  – Nie radzę – zagroził Akasuna. – Bo dołączysz do kolekcji.
  – Najważniejsze, że mamy jak uratować Itachiego – podsumowała Naomi.
  – No Setsu, pasujesz tu, tyle ci powiem – zaśmiał się Kisame. – Definitywnie tu pasujesz.
  – To nie brzmiało jak komplement…
  – Resztę by można spieniężyć – stwierdził Kakuzu.
  – Niczego nie będziemy spieniężać – zagrzmiał Madara. – Konfiskuję to.
  – Setsuko, możemy porozmawiać, un? – odezwał się niepewnie Deidara i dodał: – Na osobności.
  – Tak, oczywiście, o co chodzi? – odpowiedziała Setsuko, kierując się na korytarz.
  – Nie tu, chodźmy jeszcze dalej, un – uparł się Deidara, aż doszli na bojówkę. – Tu powinno być ok, un.
  – Co jest?
  – Ty czegoś nie wiesz, un – stwierdził blondyn. – Miałem ci nic nie mówić, ale ty jesteś… Dziwna. Bardzo dziwna. Oboje jesteście dziwni, un.
  – Co? O czym ty mówisz? Jacy oboje?
  – Ty i Itachi, un.
  – Itachi?
  – Żadne się nie przyzna, un.
  – Nie rozumiem? – strapiła się Setsuko.
  – Cały czas się kłócicie, ale teraz próbujesz mu w tajemnicy pomóc, un.
  – Do rzeczy, Deidara – przypomniała. – Czego nie wiem?
  – Bo to nie ja cię znalazłem, tylko Itachi, un.
  – Co… Jak to?
  – Obudził mnie w nocy i kazał mi z nim iść – wyjaśnił Deidara. – Zagroził, że jeśli ci powiem to użyje na mnie sharingana, un – dodał. – Ale teraz to bez znaczenia. I tak nie może go używać.
  – Obudził cię i co dalej? – dopytywała Setsuko.
  – Lecieliśmy za tobą aż do kryjówki Orochimaru. Myślałem, że jesteś szpiegiem i dlatego za tobą lecimy, un – ciągnął blondyn. – Ale nie. Itachi kazał mi wylądować w lesie i zaczekać. Dalej poszedł sam. Wrócił, niosąc cię nieprzytomną na rękach. Powiedział „zajmij się nią. Ja mam coś jeszcze do zrobienia” i zostawił nas, un. Zabrałem cię z powrotem do siedziby, a Itachi wrócił dopiero wieczorem. Nie wiem, co robił, ale myślę, że próbował sprowadzić swojego brata do domu, un.
  – Agr! Ten idiota – warknęła pod nosem Aihara. – Cóż… Pomogłabym mu i bez tej wiedzy, ale dziękuję Deidara. Bardzo ci dziękuję, że mi powiedziałeś.
  – W porządku, un.

***

             Wrobili go, a dokładniej Madara. Ten skubaniec zawsze robił wszystko po swojemu i nikogo nie słuchał. Chociaż właściwie powinien być mu wdzięczny. Tak samo jak Sasoriemu. Uratowali go przed utratą wzroku, który wciąż był mu jeszcze potrzebny.
              Teraz leżał. Zapewne w swoim pokoju. Próbował otworzyć oczy, ale nie mógł. Nic dziwnego, jeśli Sasori faktycznie przeprowadził zabieg, a na pewno to zrobił. Dotknął prawą ręką okolic oczu i jedyne, co poczuł pod palcami to materiał. Nie… Bandaż. Jak nic obwiązali mu pół twarzy. Ktoś chyba dopuścił do tego Naomi albo Deidarę. Ale to jeszcze nic. Akasuna naprawi sytuację, gdy przyjdzie sprawdzić, co z oczami. Ciekawszym zjawiskiem było to, że lewą ręką w ogóle nie mógł poruszyć. Była dziwnie ciężka i w ogóle było mu w nią ciepło. Poruszył nią i wtedy usłyszał szmer.
           Ktoś puścił jego dłoń. Och, więc ktoś przy nim czuwał. Tylko kto? Madara ani Akasuna nie trzymaliby go za rękę. Chyba nawet Tobi nie zdobył się na taki akt desperacji. W końcu Itachi nie umierał. Chyba. Zresztą to była zdecydowanie damska dłoń. Może Konan albo Naomi? Ewentualnie Deidara, bo jego dłonie wyglądały na niezwykle gładkie, mimo lepienia z gliny, a może właśnie dlatego. Tak, one byłyby do tego zdolne, tylko, po co? Nadal przecież nie umierał. Już chciał się odezwać, kiedy usłyszał:
  – Jesteś idiotą. – Zmarszczył brwi, chociaż raczej nie było tego widać spod połów bandaża. – Skończonym idiotą. – Rozpoznał ten głos, chociaż troszeczkę nie rozumiał, o co chodzi. Coś go ominęło? Musiało. Jej głos był tak samo nieprzyjemny jak dotychczas, a jednak to ona trzymała go za rękę, kiedy spał. Dlaczego właściwie spał? Musieli mu coś podać. No przecież… – Jak się czujesz?
  – Do… Ekhm… – odchrząknął, bo zaschło mu w gardle. – Dobrze.
            Usłyszał westchnienie. Zastanawiał się, jaką miała teraz minę. Nic nie mógł zobaczyć, co było uciążliwe, zwłaszcza dla kogoś, kto zazwyczaj mógł zobaczyć więcej niż inni, za pomocą swojego sharingana. A teraz ona siedziała przy jego łóżku i zupełnie nie wiedział, czego powinien się spodziewać. Czuł się poniekąd bezbronny, bo cokolwiek podał mu Akasuna, sprawiało, że czuł się sennie i słabo.
  – Oni kazali mi tu siedzieć – powiedziała wreszcie, ale jakoś bez przekonania. – Dzisiaj masz tu zostać. I ten bandaż, jeśli chcesz to zaraz go poprawię. Dawno nie robiłam czegoś takiego i wyszłam z wprawy, ale sam w sobie ma zostać, żebyś nie przeciążał oczu. I…
  – Oni ci kazali? – przerwał jej. – Nie było powodu, dla którego mieliby to zrobić.
  – Masz rację. To było wierutne kłamstwo – wyznała, wzrok wbijając w podłogę, chociaż i tak nie mógł na nią teraz spojrzeć.
  – Deidara ci powiedział – zauważył.
  – Tak. Powiedział mi, że trzymałeś go pod groźbą sharingana – potwierdziła i Itachi westchnął. – Właśnie dlatego powiedziałam, że jesteś idiotą. Bo jeśli nie chciałeś z jakiegoś powodu utrzymywać kontaktu, wystarczyło powiedzieć. Nie musiałbyś tyle czasu udawać, że się nie znamy, skoro w ostateczności i tak mnie uratowałeś. Albo wtedy trzeba było mnie nie ratować.
– Stsuko…
– Ale i tak powinnam ci podziękować. Nie byłoby za ciekawie, gdyby nie ty.
– To nic.
– „To nic” – prychnęła Aihara. – Jasssne. Zgrywaj bohatera. „To nic”. Myślisz, że dzięki temu będziesz bardziej cool? To ja ci powiem, że ci się nie udało. – Uśmiechnął się pod nosem. Nie umiał z nią walczyć. – Bardzo, baaaaardzo nie cool teraz wyglądasz.
– Domyślam się.
– Podnieś się trochę, musisz się nawodnić – zmieniła nagle temat Setsuko i pomogła mu się napić. Nie był z tego zadowolony, ale za bardzo chciało mu się pić, więc nie protestował. – Dlaczego właściwie tak uparcie próbowałeś się odciąć? – zapytała po chwili milczenia. – Bo ja tego jednak naprawdę nie rozumiem. Bo jeśli nasza przyjaźń nic, a nic dla ciebie nie znaczyła, to faktycznie trzeba było mnie tam zostawić.
  – Tak. To znaczy… Nie – westchnął ciężko. – To dlatego, że tak bardzo się zmieniłaś. Chociaż może nie aż tak bardzo jak myślałem.
  – Oczywiście, że się zmieniłam – oburzyła się Setsuko. – Niepokojące byłoby, gdyby żadne z nas nie zmieniło się ani trochę przez te wszystkie lata. Dużo się wydarzyło.
  – Racja.
  – Więc mówisz, że się zmieniłam?
  – Tak.
  – To dobrze, czy źle?
  – Nie wiem.
  – Aha… Bo wiesz? Ty się aż tak nie zmieniłeś. Poza tym, że z wiekiem zidiociałeś, ale może to ten tutejszy klimat – zamyśliła się Aihara.
  – A ty zrobiłaś się bardziej pyskata – odgryzł się Itachi.
  – Możliwe. No, wiesz… Każdy radzi sobie ze zmianami jak umie.
  – Czyli odejście z Konohy było misją? – zapytał Uchiha.
  – To prawda. Od tego się zaczęło – odparła Setsuko. – Hokage uznał, że skoro nie mam rodziny to, nic mnie nie trzyma w wiosce i można się mnie pozbyć.
  – Jak to nikogo? Co z Kaori–sensei i Ayane?
  – Kaori–sensei nie żyje.
  – Przykro mi…
  – A Ayane odeszła kilka miesięcy temu z wioski. Pewnego dnia oznajmiła, że nie ma tam dla niej perspektyw i że wyrusza w podróż. Od tego czasu nie miałam od niej wieści.
  – Nie poszłaś z nią?
  – Ja? Ja tak samo jak ty kochałam tą wioskę, ale po tym jak się mnie pozbyli, bo „nie mam nikogo”, nie mam, ale już serca do tego miejsca.
  – Rozumiem.
 
***

  – Ivrel! – zaświergotała Setsuko, pukając do drzwi. – Ivrelciu, wstawaj.
  – A ty co, kurwa? Brzmisz jakbyś właśnie obchodziła drugą w tym roku gwiazdkę – warknęła Inukami, otwierając drzwi w samej bieliźnie. Blondynka uśmiechnęła się do niej szeroko i spróbowała przygładzić sterczącą niesfornie, granatową grzywkę. – Nie dotykaj.
  – No już, słoneczko, już. Nie złościmy się.
  – No, jak nic, oszalałaś – skwitowała Inukami, wracając do pokoju.
  – Nie oszalałam, tylko misje mamy. Zbieraj się.
  – Już, kurwa. Moment!
  – No, już, kurwa – mruknęła Setsuko, wciąż kopiąc nogą w drzwi. – Liczę do trzech.
  – No ja pierdole! – wydarła się Ivrella, otwierając szeroko drzwi. – Daj mi się chociaż ubrać!
  – Nie kłopocz się – padło i za Setsuko pojawił się Hidan. – Już to jest niepotrzebne. – Wskazał na stanik.
  – Zboczeniec! – Drzwi trzasnęły, aż mury się zatrzęsły, a gdy Inukami pojawiła się ponownie, jej ubiór był już kompletny. – Idziemy.
  – Hej ho, hej ho! Na misję by się szło! – wyła Aihara i wyglądało na to, że jest w naprawdę dobrym nastroju. – Pora skopać parę tyłków, ouuu jeee! Lecisz ze mną, czy…? – zapytała, gdy obie wyszły z siedziby.
  – Nie lecę. Nie latam. Jeśli nie muszę, nie latam – stwierdziła Inukami, wciąż oburzona pobudką o poranku.
  – Jasne – zaśmiała się Setsuko i już chwilę później leciały razem w stronę jednej z wiosek.
  – Patrz, już ją widać. Wylądujemy.
          Wolały nie ściągać na siebie niepotrzebnej uwagi. To miała być kolejna, przyjemna misja. Nie sądziły, że ktoś przygotuje na nie zasadzkę. Ledwo dotknęły ziemi, zostały zaatakowane przez specyficznie ubranych shinobi. Bez wątpienia z wioski dźwięku.
– Co jest, kurwa? – zawarczała Ivrella, odpierając kolejne ataki.
         Żadna z nich nie rozumiała do końca, o co chodzi. Setsuko była pewna, że to ona jest celem po ostatnich starciach z Orochimaru. A jednak ataki zdawały się skupiać na Inukami. I to było w tym najdziwniejsze. Ale w sumie nic dziwnego. Ivrella również posiadała interesujące umiejętności. Być może to one skłoniły sannina do takiego posunięcia.
          Wszystko działo się zbyt szybko. Wrogowie mieli przewagę liczebną i nie pozwalali kunoichi połączyć sił, skutecznie je rozdzielając. Inukami syknęła z bólu, gdy poczuła pieczecie w stopie. Z niepokojem spojrzała w dół, by zobaczyć tam węża. Wzdrygnęła się na jego widok i odskoczyła.
           Wyglądało na to, że ją ukąsił. Nie przejmowała się jednak. Był dość odporna na różnego rodzaju trucizny, więc jakiś zwykły wąż nie mógł jej zaszkodzić. Nie przyszło jej do głowy, że ten nie jest taki zwykły. Stopa pulsowała coraz bardziej, wprawiając ją w dziwne odrętwienie.
          Aihara od razu spostrzegła, że coś jest nie tak. Próbowała przedrzeć się przez siły wroga, by dołączyć do towarzyszki. Wiedziała już, że wąż nie wróży nic dobrego i miała rację, gdy tylko zobaczyła, że Ivrella opada z sił i musi wspomagać się ostrzem. W tym także momencie wycofali się shinobi dźwięku, jakby osiągnęli swój cel.
  – Iv! – krzyknęła Setsuko, dopadając do niej.
  – Nic mi nie jest. Zaraz przejdzie.
  – Nie przejdzie – powiedziała cicho Aihara i zmarszczyła brwi, przytrzymując Inukami przed upadkiem. – Zaplanował to.

3 komentarze:

  1. Itachiii !!! ;D oooo jak slodko *.* <3

    Dobra akcja ze slojem dobre te zapedy kleptomanskie ;D setsu rzeczywiscie do nich pasuje ;D kochane chmurki.

    tak bardzo shippuje ItaSetsu !! ;** (jestem ich oficjalnym pierwszym fangirlem ?? ;D)

    Ale coooo dalej?? Co to za weze ?! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Boze jesten na takim glodzie ze w sumie hidan tez moze byc i deidara z tymi dlonmi z gliny rrany w końcu mam z nim koszulke cos musi byc

    OdpowiedzUsuń