– Sssssss… Ssssetssssukoooo – rozległo się
gdzieś pośród liści i Aihara zmarła na chwilę, nasłuchując. – Czekam na ciebie
na północ sssstąd. Przyjdź, jeśli chcesssssz uratować tą dziewczynę.
– To nie wróży dobrze – westchnęła Setsuko,
podtrzymując mdlejącą Ivrellę. Zmrużyła oczy i położyła półprzytomną
towarzyszkę na ziemi, po czym przyzwała do siebie feniksa. – No dobra,
przyjacielu. Zbierzesz ją do kwatery. Niech Sasori się nią zajmie – oznajmiła i
z trudem udało jej się wciągnąć Inukami na grzbiet ptaszyska. – Tylko jej nie
zrzuć. Ja idę pertraktować z gadziną.
– Nie idź – jęknęła Ivrella. – Nie możesz,
debilko.
– Nic ci nie będzie, Iv – stwierdziła Setsuko
i dała feniksowi znak, by już ruszał.
Sama zaś udała się we wskazanym przez
węża kierunku. Dotarcie do celu jej nie zajęło jej dużo czasu, a Orochimaru już
na nią czekał.
– Yo! – mruknęła, siląc się na wyluzowany ton
głosu. – Rozumiem, że masz coś dla mnie?
– Widzisz moja droga, niestety nie ma
antidotum.
– Jakoś wiedziałam, że to powiesz –
stwierdziła Aihara. – Dlatego wysłałam Ivrel do Akatsuki. Sasori się nią
zajmie.
– Nawet Akasuna nie zdoła jej pomóc.
– To się dopiero okaże. Wierzę w niego.
– Zresztą ciebie też nikt nie zdoła już
uratować. Chyba, że się do mnie przyłączysz. Wolałbym cię nie zabijać.
– A jednak nie będziesz miał wyboru –
mruknęła beznamiętnie Setsuko i wzruszyła ramionami. – Chyba nie sądzisz, że
poddam się bez walki.
– Oczywiście, ale nie myśl, że i ja nie
jestem przygotowany.
Setsuko była świadoma, iż
dotychczas się nie popisała. Przy jej poprzedniej walce z Orochimaru dała się zaskoczyć,
ale nigdy nie sądziła, że ktoś znajdzie sposób na pokonanie jej techniki.
Sekretnej techniki, której nauczyła ją mentorka. Zawsze powtarzała, jak potężna
jest to rzecz, więc jakim cudem?
Tym razem jednak nie zamierzała
pozwolić, by walka skończyła się tak samo. Nie jej porażką. Miała tylko
nadzieję, że Ivrelli nic nie będzie, ale wierzyła, że Sasori zdoła jej pomóc i
nie musi się obawiać. Reiji nie wybaczyłby Setsuko, gdyby coś stało się jego
siostrze.
Zaczęła atakować Orochimaru
ogniem. Jednak bez większego problemu uniknął ciosów. Za to udało jej się
rozprzestrzenić ogień po polanie. Dla przeciętnego shinobi o atrybucie ognia
nie byłoby to dobre, ale ona nauczyła się kontrolować ten ogień. Przypominało
to nieco sztukę lalkarzy. Tylko, że w tym wypadku marionetką były płomienie.
Poruszały się zgodnie z jej wolą.
Rosły i atakowały wroga. W międzyczasie użyła jeszcze kilka technik elementu ognia,
a potem ziemi. Usiłowała wrzucić swojego przeciwnika do wnętrza skalnego
grobowca, ale bez skutku. Udało jej się jedynie spalić jedną z jego powłok.
Skrzywiła się i postanowiłam zmienić technikę. Jeszcze raz zaatakowała go płomieniami,
z których utworzyła ogromnego smoka. To powinno wystarczyć by zagnać go w odpowiednie
miejsce. Tymczasem użyła Doryuu Taiga, tworząc błotną pułapkę. Udało jej się
unieruchomić Orochimaru. Zaraz potem zamknęła go pod sporą, wytrzymałą warstwą
ziemi. On jednak bez problemu się stamtąd wydostał i ruszył na nią. Retsudo
Tenshou. Ta technika zniszczyła podłoże, po którym się poruszał. Musiał skoczyć
do góry. Wykorzystała ten moment, żeby zaatakować go swoją kataną, ale i ten
atak sparował.
Wylądowała na ziemi i w ostatniej
chwili złapała równowagę. Wokół niej zaroiło się od malutkich, jadowitych węży.
Były ich tysiące, a może nawet miliony.. Szybko użyła techniki ziemi i wzniosła
się do góry na wybrzuszonej skale. Użyła płomieni, żeby zniszczyć węże. Ku jej
zaskoczeniu, ogień nic im nie zrobił. Pojedyncze zaczęły dostawać się na
górę.
Poczuła ukłucie w stopę i już
wiedziała, co się stało. Rozdeptała gada ze złością. Oderwała kawałek rękawa i
obwiązała go wokół łydki, by uniemożliwić, a raczej spowolnić dotarcie jadu do
reszty ciała.
– Nie martw się. To nie zabija – oznajmił
Orochimaru, po czym dodał: – Tylko paraliżuje ofiarę.
– Nic nowego – prychnęła Aihara.
Właściwie,
to było jeszcze gorsze niż śmiertelna trucizna. Wtedy może udałoby jej się uciec.
Jednak substancje paraliżujące działały o wiele szybciej, a czarnowłosy tylko
czekał na to, by dorwać ją w swoje oślizgłe łapska.
– Niech to! – warknęła Setsuko.
Zostało
tylko jedno wyjście. Chociaż powodzenie tego planu było niemal zerowe. Powoli
traciła władzę nad swoim ciałem. Starała się jednak zachować kamienną twarz.
Rozglądała się, próbując wymyślić coś lepszego, ale bez skutku. Mrowienie w
całym ciele się nasilało, a ona bezwładnie osunęła się na ziemie.
Pozostałe
węże już dawno zniknęły, a Setsuko leżała nieruchomo na mokrej od rosy trawie.
Orochimaru szedł w jej stronę. Ta krótka chwila, nim przez jej brzuch przeszło
zimne, metalowe ostrze, wydawała się być niczym wieczność. Potem był już tylko
rozrywający ból i wszechogarniająca ciemność. Na ubraniach wykwitła plama krwi.
Zagalopował się. Nie miał jej
zabijać. Nie taki był plan. Miała coś, co było mu potrzebne, ale teraz to bez
znaczenia. Będzie musiał znaleźć inny sposób. Blondynka z jakiegoś powodu
działała mu na nerwy. Tak strasznie arogancka dziewucha musiała zginąć. Jak
mogła myśleć, że da radę go pokonać?
Rozpaczliwie
starała się zachować świadomość, mimo pożerającego ją mroku. Do ust napłynęła krew,
więc z trudem mogła oddychać. Resztkami sił złożyła pieczęci, a wszystko w okolicy
zamarło w bezruchu. Setsuko zaczęła się czołgać w stronę drzew. Nie widziała
ich, ale otaczały całą polanę. Nie mogła się przecież od tak poddać. Nie teraz.
Wraz z krwią jej ciało opuściła część
paraliżującego ją jadu, więc resztkami sił próbowała się ocalić. W ostatniej
chwili udało jej się skryć w zaroślach, nim skończył się czas działania
techniki, ale to była tylko kwestia czasu, nim Orochimaru ją znajdzie. Był
potężnym przeciwnikiem.
Czuł się dziwnie i nagle coś go tknęło, żeby
spojrzeć za siebie. Zniknęła. Zmarszczył brwi i mrużąc oczy rozejrzał się
dokoła. Nie mogła przecież odejść daleko. Była blisko. Wiedział to. Czy ta
dziewucha naprawdę myślała, że mogła mu uciec? Co to, to nie. Zrobił kilka
kroków do przodu.
Słyszała go. Rozglądał się, próbując ją
znaleźć. Coraz trudniej było jej oddychać. Nie mogła nabrać powietrza. Co
chwila wstrząsały nią zimne dreszcze. Chciała oddalić się bardziej od polany,
ale nie miała już siły. Wszystko zniknęło. Wciąż jednak ]słyszała, co się dzieje.
Jakby przez grube szkło, ale…
Usłyszała szmer. Ktoś się
zbliżał. Orochimaru już ją zlokalizował. Był coraz bliżej i bliżej. A Setsuko
oddychała płytko, rozpaczliwie próbując ruszyć się z miejsca. Za późno… Nagle
poczuła czyjeś ciepło i usłyszała przyjemny, choć nieco drżący głos:
–
Znalazłem cię.
Znajomy głos… Niestety… Nie mogła
sobie przypomnieć, do kogo on należy. Potem już nic nie słyszała, nie widziała,
ani nie czuła. Była zawieszona w czarnej przestrzeni. Wszędzie i nigdzie.
Zawsze i wcale. Tam nie istniało pojęcie czasu, czy przestrzeni. Nie było nic.
Nie było żadnych uczuć ani emocji. Zero smutku czy żalu, który gości sercach,
gdy życie się kończy. Nie pamiętała nic. Co się stało? Kim była? Gdzie jest i
dlaczego?
***
Hidan właśnie wychodził z siedziby. Ledwo
wychylił się na zewnątrz, zobaczył przed sobą wielki dziób. W ostatniej chwili
odskoczył, gdy ognistoczerwone ptaszysko zaskrzeczało nerwowo. W pierwszej
chwili pomyślał, że to atak wroga, ale gdzieś na grzbiecie stwora zobaczył
niebieską czuprynę.
– Ivrel?
– Setsu ma kłopoty – wymamrotała, zsuwając
się na ziemię. – Orochimaru…
– Oi, oi! Nie mdlej mi tu! Nie znam się na
pierwszej pomocy… – mruczał Hidan. Jedyne, co przyszło mu do głowy to wziąć ją na
ręce i zanieść dziewczynę do środka. Przerzucił ją sobie przez ramię, krzycząc:
– Sasori! Oi! Sasori!
– Przestań krzyczeć, na litość boską –
zdenerwował się lalkarz, wyglądając z pokoju. – O co tyle hałasu? – zapytał i
zmarszczył brwi na widok nieprzytomnej Ivrelli. – Wnieś ją. Idę po Nao i Zetsu.
– A co ja niby robię.
– Przestań skomleć i pospiesz się.
– Co to za zamieszanie? – Na korytarz wyszedł
także Itachi. Spojrzał tylko na Inukami i wnet pojął sytuację. – Gdzie Setsuko?
– Nie ma jej – odparł Hidan. – Ivrel mówiła
coś o kłopotach.
– Orochimaru – skonkludował Uchiha, marszcząc
gniewnie brwi. – Gdzie…
– Na zewnątrz jest ptaszysko, może ono cię
tam zabierze – rzucił Hidan, znikając w pokoju Akasuny.
– Idź – padło i Madara pojawił się jak spod
ziemi. – Znajdź ją, nim będzie za późno.
– Wiem.
– Nao, idź pomóż Sasoriemu – rozkazał Uchiha.
– Tak jest! – zasalutowała, idąc posłusznie.
– Dlaczego właściwie Orochimaru tak się
uwziął na Setsu? – zapytał Hidan, którego Akasuna wywalił z pokoju. – No, bo to
już któryś raz, a ona do słabych nienależny. To nie jest przypadek, nie?
– Masz rację, przyjacielu – odparł Madara,
zastanawiając się nad czymś. – Orochimaru czegoś od niej chce… Bądź z jakiegoś
powodu próbuje się jej pozbyć.
– Słyszałem, że trzymał ją w jednej ze swoich
kryjówek, jak była dzieckiem – wtrącił się Kisame. – Ale żeby zaraz na nią
polował? Twierdziła, że nie ma żadnych super zdolności.
– To długa historia, Kisame – odparł Madara. –
Sam jeszcze nie rozeznałem się w sytuacji, ale jedno jest pewne. Jeśli
Orochimaru tak uparcie ściga Setsuko, musi być w niej coś… – urwał na moment. –
Chcę, żebyś dołączył do Itachiego. Orochimaru to trudny przeciwnik i jeśli ma
Setsuko na celowniku, to w naszym najwyższym interesie jest mu to uniemożliwić.
***
Otworzyła oczy. Już dawno nie czuła się
tak wyspana, a mimo to zakręciło jej się w głowie, gdy tylko spróbowała
podnieść się do siadu. No tak…. Przypomniała sobie walkę. Dała się zaskoczyć. A
potem urwał jej się film. Jedyne, czego była pewna to tego, że Setsuko tam
została.
Zerwała się na równe nogi i wypadła
na korytarz. Od razu poszła do pokoju Setsuko, ale zanim otworzyła drzwi, ktoś
złapał ją za ramię. Spojrzała gniewnie na Itachiego, a on tylko pokręcił głową
z dezaprobatą.
– Jeszcze się nie obudziła – oznajmił z
grobową miną. – Nie wchodź tam.
– Nie będziesz mi rozkazywał – warknęła Ivrella.
– Była w ciężkim stanie. Potrzebuje spokoju.
– Ile to już czasu?
– Trzy dni. Ty też długo spałaś – wyjaśnił spokojnie
Uchiha. Stanowczo za spokojnie, nawet jak na niego. – Też nie jesteś jeszcze w
formie.
– Tch! Odpoczywać w spokoju będzie w grobie –
powiedziała Inukami i w tej samej chwili na korytarz wyszła Sakurai. – Nao?
– Naomi, wytłumacz jej.
– Martwi się – zachichotała dziewczyna. –
Dlatego chodzi taki naburmuszony. Urocze.
– Co z Setsu? – ponagliła ją Ivrel.
– Bo widzisz, Ivciu,. Setsu chyba poszła sama
walczyć znowu z Orochimarkiem. Itaś znalazł ją w ostatniej chwili. Zrobiliśmy z
Sasim co się dało. Przetrwała najgorszą noc, więc wyliże się z tego, ale wiesz,
to trochę potrwa. No i na razie się nie obudziła. Ale zajmiemy się nią, więc
możesz być spokojna.
– Ta idiotka… Takie manto dostanie, że… W dupę
ją, kurwa, ugryzę, że przez tydzień nie usiądzie. No, kurwa.
– Na razie też powinnaś odpocząć, Ivciu.
– Kolejna mi rozkazuje.
– Oj tam, oj tam.
***
Z kuchni od pół godziny słychać było
rozbijanie się przeplecione z przekleństwami, więc nikt nie śmiał tam zaglądać.
Tylko Hidan nie obawiał się wkurzonej Ivrelli, a właściwie był trochę
zafascynowany, co wszyscy zrzucili na krab masochistycznej religii.
– Yo!
– I co się kurwa cieszysz? – warknęła Inukami.
– Setsu nadal się nie obudziła?
– Nie.
– To dlatego jesteś taka wkurzona.
– No, bo co ona sobie, kurwa, myślała? A
Itachi ciągle mądruje – pociągnęła kilka łyków sake prosto z gwinta – głupi chuj.
– Setsu jest silna, nie łatwo ją zabić.
– Yhy, a Orochimaru prawie się udało.
– Ciebie przy okazji też – zauważył Hidan.
– Kolejny, kurwa, mądry się znalazł. Byle
trucizna mnie nie zabije – piekliła się Inukami. – Ale dzięki… – dodała ciszej.
– Podobno ty mnie znalazłeś.
– Ptaszysko znalazłem. A ty siedziałaś mu na
grzbiecie.
– Dobra! Więcej ci nie podziękuję! – oburzyła
się. – Sake się skończyło…
– Jak chcesz to mam kilka butelek.
– Mam swoje w pokoju.
– To może ja przyniosę swoje i już będą dwa? –
zaproponował Hidan.
– Dobra.
***
Nagle
przed Setsuko pojawiła się tajemnicza postać. Przepiękna kobieta o błękitnych
oczach. Ich widok działał jakoś kojąco. Pukle długich, falowanych, blond włosów,
sięgały niemal do jej stóp. Nieznajoma uśmiechnęła się lekko i spytała:
– Chcesz żyć?
– Tak. Chce żyć – odpowiedziała stanowczo
Aihara, chociaż nie była pewna znaczenia własnych słów.
– Dlaczego? Dlaczego tak bardzo zależy ci na
życiu? – usłyszała i zmarszczyła brwi, a przynajmniej tak jej się wydawało. –
Czy możesz podać mi, chociaż jeden powód?
– Dlaczego? – zdziwiła się. – Nie mam
pojęcia, ale gdzieś w środku czuję, że coś każe mi żyć.
– To nie jest dla mnie wystarczający powód. Ktoś
na ciebie czeka?
– Nie wiem – przyznała Setsuko. Niczego nie
mogła sobie przypomnieć. Czuła się zagubiona, lecz przed jej oczami, co chwilę
pojawiały się obrazy z jej życia. Uśmiechnęła się szeroko i dodała: – To bez znaczenia. Wciąż mam, po co żyć.
Jeśli nie dla innych to dla siebie. Wciąż nie przekonałam się czy plany
Akatsuki wypalą. Wciąż mam cel…
Kobieta westchnęła, a jej usta rozświetlił
uśmiech.
– Dobrze, więc… Wracaj do swoich przyjaciół i
żyj. Ale pamiętaj, że drugi raz możesz nie dostać takiej szansy – powiedziała,
powoli znikając w ciemnościach.
Setsuko otworzyła oczy. Najpierw
widziała jak przez mgłę, ale po chwili wszystko się unormowało. Spróbowała
wstać. Była gotowa na ból, ale nie doczekała się go. Czuła się jak nowo
narodzona. Siedząc już, rozejrzała się. Była w swoim pokoju w siedzibie
organizacji. Westchnęła cicho na wspomnienie przegranej walki z Orochimaru.
Znowu ktoś musiał ją ratować.
– Żałosne – stwierdziła, marszcząc brwi i
podciągnęła koszulę nocną, by obejrzeć brzuch.
Rana
jeszcze nie zagoiła się całkowicie, ale nie było źle. Mogła się ruszać. Wciąż
jednak była ostrożna. Pierwsze co poszła pod prysznic i ubrała się tak, by
zakryć wszystkie rany i zadrapania. Już do końca życie będzie nienawidzić wszystkich
węży i tym podobnych istot.
Nie
czuła się głodna, więc odpuściła sobie wizytę w kuchni. Zamiast tego,
postanowiła przejść się na mały spacer, zanim całkowicie zesztywnieje. Spojrzała
na zegar i uśmiechnęła się. Było jeszcze wcześnie, więc wszyscy spali. Z wolna
ruszyła w stronę wyjścia z siedziby.
Najpierw jednak jeszcze zajrzała do jednego z
pokoi. Martwiła się o Ivrellę, a drzwi wyjątkowo nie były zakluczone. Aihara
uchyliła je lekko i wsunęła głowę do środka. Inukami wyglądała na żywą. Bardzo
żywą. Szeroko uśmiechnięta z rozczochraną czupryną, spała smacznie, pochrapując
cicho. Wtulona była w poduszkę, tylko dlaczego poduszka oddychała?
Setsuko weszła ciut głębiej i
dojrzała srebrną czuprynę. Znała tylko dwie osoby, o tym kolorze włosów, które
Ivrella wpuściłaby do pokoju, lecz wątpliwym było zastanie w siedzibie Akatsuki
Kakashiego. Czyli Hidan.
– No, no – mruknęła Setsuko i po cichu
zamknęła za sobą drzwi, kierując się do wyjścia.
– A ty dokąd? – usłyszała i zmarła.
– Na spacer – odparła beznamiętnie, a po
plecach przeszły jej dreszcze. – Zabijanie mnie wzrokiem nic nie da – dodała
rozbawiona.
– Zdajesz sobie sprawę z tego, że ostatnio
omal nie zginęłaś? – zapytał Itachi. – Znowu.
– Znowu ty mnie uratowałeś, co? – stwierdziła
po chwili milczenia. – Jestem twoją dłużniczką.
– Nic nie jesteś mi dłużna.
– Skoro tak uważasz…
– Ale nigdzie się teraz nie wybierasz –
oznajmił Uchiha, przytrzymując Setsuko za ramię. – Sasori, Naomi i Kakuzu
musieli cię zszywać we trójkę.
– Mam pełną świadomość, że sprawiłam kłopoty
– oznajmiła chłodnym tonem Aihara i spojrzała na Itachiego. – Z mojego powodu
zawaliłyśmy misję. To niedopuszczalne. I nie mam też żadnych głupich pomysłów.
Chciałam tylko zaczerpnąć świeżego powietrza.
– Nie chodzi o zawaloną misję.
– A o co?
– Nie zauważyłaś, że Orochimaru czegoś od
ciebie chce? – zapytał Uchiha, marszcząc groźnie brwi. – Już kiedyś cię tam
trzymał. A teraz, gdy dowiedział się, że żyjesz, znów zaczął cię ścigać.
– Nawet jeśli, to wątpię, żeby czatował przed
wejściem, czekając na mnie – zakpiła Setsuko. – A teraz wybacz, ale chciałabym
się przewietrzyć.
– Kiedyś bardziej liczyłaś się ze zdaniem
innych.
– Rozczarowany, że się zmieniłam? – prychnęła
Setsuko. – No to jest nas dwoje – rzuciła na odchodne.
Na zewnątrz świeciło słońce.
Było ciepło, chociaż chwilami wiał chłodny wiatr, a trawa była mokra od rosy.
Aihara przeciągnęła się leniwie, ale szybko zdecydowała wrócić do środka.
Ubrała się zbyt lekko na taki spacer. Ledwo weszła do środka, ktoś chwycił ją
za kołnierz i zasadził z kolana w splot słoneczny, tuż obok rany, a potem
poprawił łokciem między łopatkami, składając blondynkę w mgnieniu oka. Jęknęła
tylko, lecąc na posadzkę i z cierpiętniczą miną spojrzała na oprawce.
– Dlaczego?
– Ty się jeszcze, kurwa, pytasz, dlaczego? –
warknęła Ivrella. – Żebyś nie była ranna to spuściłabym ci takie manto, że raz
na zawsze odechciałoby ci się iść prosto w łapy wroga bez mojej, kurwa, pomocy,
debilko! Aż się, kurwa, zdenerwowałam. No, kurwa.
– Sorry, sorry – wymamrotała Setsuko. –
Dobrze cię widzieć całą i zdrową.
– Powinnaś wiedzieć, że byle trucizna to na
mnie za mało.
– Tak, tak. Mój błąd. Schrzaniłam to.
– Nie tylko to, sądząc po twojej rozmowie z
Itachim – zauważyła Inukami.
– Do diabła z tobą i tym twoim psim słuchem!
– Wilczym!
– I chuj!
– A teraz, kurwa, wstawaj, a nie się
wylegujesz – powiedziała Ivrella, ciągnąc Aiharę do pionu.
– To przez ciebie tam leżałam… – przypomniała
Setsuko.
– Chodź, napijemy się kawy.
– No, przyda się – przytaknęła. – Ale
najpierw… – mruknęła pod nosem i z całym swoim ciężarem skoczyła Ivrelli na
plecy, krzycząc: – A masz!
–
Czekajcie – powiedział Hidan, gdy doturlały się do jego stóp. – Potrzebujemy
kisiel! Laski się biją!
– Gdzie? – Na korytarz wypadł Kisame. – No
nieźle. Madara, dziewczyny walczą!
***
– Podobno mnie szukałaś – odezwał się Madara,
zaglądając na bojówkę. – Co się stało?
– Och, racja! – Setsuko oderwała się od
treningu i zwróciwszy się do mężczyzny, ukłoniła, mówiąc: – Pomożesz mi w
treningu?
– Co?
– W końcu jesteś współzałożycielem Konohy.
Jesteś ode mnie dużo silniejszy, więc miałam nadzieję… No wiesz, ostatnio nie
popisałam się zbytnio. Wciąż jestem za słaba.
– Nie mówię nie, ale…
– Ale? Co? Nie ma dla mnie nadziei? –
zapytała Setsuko i uśmiechnęła się blado. – Nie mogę siedzieć bezczynnie.
– Nie wiem czy nadaję się na nauczyciela…
– Wystarczy, że nie dasz mi forów.
– Nie powinnaś po… – zaczął Madara, ale nie
zdążył dokończyć.
– Nie! Nie powinnam…
– No dobra. Ale chciałem powiedzieć, żebyś
spojrzała tam – odparł, wskazując dyskretnie na wejście na bojówkę, gdzie w
cieniu stała Ivrella, powarkując złowieszczo. – Ona chyba też chciałaby z tobą
powalczyć.
– Czy ona kiedykolwiek nie chciała, oto jest
pytanie – zaśmiała się Setsuko i krzyknęła: – Iv, chodź tu, a nie się emujesz!
– No bo, no bo, no bo… – mruczała Inukami. –
No bo mi nic nie powiedziałaś o treningu.
– Bo mnie dziś poskładałaś i mam dzięki tobie
kolejne siniaki?
<3 tak, ten fragment jak sie leja czytalam, ale.... NIC POZA TYM!! Co hidan robil u iv znaczy oprocz tego ze udawal poduszke a wczesniej sie nabombili? wykorzystal biedna pijana wilczyce?! ;D <3 no ładnie! :D:D:D:D
OdpowiedzUsuńItachi cos mieknie chyba. wreszcie, mam nadzieje.
orochimaru ma przejebane.
No i sparing z madara ta? Hmmm. jak on tylko uniki robi ;D