Rumors

Zapraszam do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Obserwatorzy

niedziela, 4 września 2016

Chaper 16 ~ Pissed wolf.


  – Sssssss… Ssssetssssukoooo – rozległo się gdzieś pośród liści i Aihara zmarła na chwilę, nasłuchując. – Czekam na ciebie na północ sssstąd. Przyjdź, jeśli chcesssssz uratować tą dziewczynę.
  – To nie wróży dobrze – westchnęła Setsuko, podtrzymując mdlejącą Ivrellę. Zmrużyła oczy i położyła półprzytomną towarzyszkę na ziemi, po czym przyzwała do siebie feniksa. – No dobra, przyjacielu. Zbierzesz ją do kwatery. Niech Sasori się nią zajmie – oznajmiła i z trudem udało jej się wciągnąć Inukami na grzbiet ptaszyska. – Tylko jej nie zrzuć. Ja idę pertraktować z gadziną.
  – Nie idź – jęknęła Ivrella. – Nie możesz, debilko.  
  – Nic ci nie będzie, Iv – stwierdziła Setsuko i dała feniksowi znak, by już ruszał.
          Sama zaś udała się we wskazanym przez węża kierunku. Dotarcie do celu jej nie zajęło jej dużo czasu, a Orochimaru już na nią czekał.
  – Yo! – mruknęła, siląc się na wyluzowany ton głosu. – Rozumiem, że masz coś dla mnie?
  – Widzisz moja droga, niestety nie ma antidotum.
  – Jakoś wiedziałam, że to powiesz – stwierdziła Aihara. – Dlatego wysłałam Ivrel do Akatsuki. Sasori się nią zajmie.
  – Nawet Akasuna nie zdoła jej pomóc.
  – To się dopiero okaże. Wierzę w niego.
  – Zresztą ciebie też nikt nie zdoła już uratować. Chyba, że się do mnie przyłączysz. Wolałbym cię nie zabijać.
  – A jednak nie będziesz miał wyboru – mruknęła beznamiętnie Setsuko i wzruszyła ramionami. – Chyba nie sądzisz, że poddam się bez walki.
  – Oczywiście, ale nie myśl, że i ja nie jestem przygotowany.
            Setsuko była świadoma, iż dotychczas się nie popisała. Przy jej poprzedniej walce z Orochimaru dała się zaskoczyć, ale nigdy nie sądziła, że ktoś znajdzie sposób na pokonanie jej techniki. Sekretnej techniki, której nauczyła ją mentorka. Zawsze powtarzała, jak potężna jest to rzecz, więc jakim cudem?
              Tym razem jednak nie zamierzała pozwolić, by walka skończyła się tak samo. Nie jej porażką. Miała tylko nadzieję, że Ivrelli nic nie będzie, ale wierzyła, że Sasori zdoła jej pomóc i nie musi się obawiać. Reiji nie wybaczyłby Setsuko, gdyby coś stało się jego siostrze.
             Zaczęła atakować Orochimaru ogniem. Jednak bez większego problemu uniknął ciosów. Za to udało jej się rozprzestrzenić ogień po polanie. Dla przeciętnego shinobi o atrybucie ognia nie byłoby to dobre, ale ona nauczyła się kontrolować ten ogień. Przypominało to nieco sztukę lalkarzy. Tylko, że w tym wypadku marionetką były płomienie.
              Poruszały się zgodnie z jej wolą. Rosły i atakowały wroga. W międzyczasie użyła jeszcze kilka technik elementu ognia, a potem ziemi. Usiłowała wrzucić swojego przeciwnika do wnętrza skalnego grobowca, ale bez skutku. Udało jej się jedynie spalić jedną z jego powłok. Skrzywiła się i postanowiłam zmienić technikę. Jeszcze raz zaatakowała go płomieniami, z których utworzyła ogromnego smoka. To powinno wystarczyć by zagnać go w odpowiednie miejsce. Tymczasem użyła Doryuu Taiga, tworząc błotną pułapkę. Udało jej się unieruchomić Orochimaru. Zaraz potem zamknęła go pod sporą, wytrzymałą warstwą ziemi. On jednak bez problemu się stamtąd wydostał i ruszył na nią. Retsudo Tenshou. Ta technika zniszczyła podłoże, po którym się poruszał. Musiał skoczyć do góry. Wykorzystała ten moment, żeby zaatakować go swoją kataną, ale i ten atak sparował.
              Wylądowała na ziemi i w ostatniej chwili złapała równowagę. Wokół niej zaroiło się od malutkich, jadowitych węży. Były ich tysiące, a może nawet miliony.. Szybko użyła techniki ziemi i wzniosła się do góry na wybrzuszonej skale. Użyła płomieni, żeby zniszczyć węże. Ku jej zaskoczeniu, ogień nic im nie zrobił. Pojedyncze zaczęły dostawać się na górę. 
              Poczuła ukłucie w stopę i już wiedziała, co się stało. Rozdeptała gada ze złością. Oderwała kawałek rękawa i obwiązała go wokół łydki, by uniemożliwić, a raczej spowolnić dotarcie jadu do reszty ciała.
  – Nie martw się. To nie zabija – oznajmił Orochimaru, po czym dodał: – Tylko paraliżuje ofiarę.
  – Nic nowego – prychnęła Aihara.
             Właściwie, to było jeszcze gorsze niż śmiertelna trucizna. Wtedy może udałoby jej się uciec. Jednak substancje paraliżujące działały o wiele szybciej, a czarnowłosy tylko czekał na to, by dorwać ją w swoje oślizgłe łapska.
  – Niech to! – warknęła Setsuko.
              Zostało tylko jedno wyjście. Chociaż powodzenie tego planu było niemal zerowe. Powoli traciła władzę nad swoim ciałem. Starała się jednak zachować kamienną twarz. Rozglądała się, próbując wymyślić coś lepszego, ale bez skutku. Mrowienie w całym ciele się nasilało, a ona bezwładnie osunęła się na ziemie.
              Pozostałe węże już dawno zniknęły, a Setsuko leżała nieruchomo na mokrej od rosy trawie. Orochimaru szedł w jej stronę. Ta krótka chwila, nim przez jej brzuch przeszło zimne, metalowe ostrze, wydawała się być niczym wieczność. Potem był już tylko rozrywający ból i wszechogarniająca ciemność. Na ubraniach wykwitła plama krwi.
              Zagalopował się. Nie miał jej zabijać. Nie taki był plan. Miała coś, co było mu potrzebne, ale teraz to bez znaczenia. Będzie musiał znaleźć inny sposób. Blondynka z jakiegoś powodu działała mu na nerwy. Tak strasznie arogancka dziewucha musiała zginąć. Jak mogła myśleć, że da radę go pokonać?
             Rozpaczliwie starała się zachować świadomość, mimo pożerającego ją mroku. Do ust napłynęła krew, więc z trudem mogła oddychać. Resztkami sił złożyła pieczęci, a wszystko w okolicy zamarło w bezruchu. Setsuko zaczęła się czołgać w stronę drzew. Nie widziała ich, ale otaczały całą polanę. Nie mogła się przecież od tak poddać. Nie teraz.
             Wraz z krwią jej ciało opuściła część paraliżującego ją jadu, więc resztkami sił próbowała się ocalić. W ostatniej chwili udało jej się skryć w zaroślach, nim skończył się czas działania techniki, ale to była tylko kwestia czasu, nim Orochimaru ją znajdzie. Był potężnym przeciwnikiem.
              Czuł się dziwnie i nagle coś go tknęło, żeby spojrzeć za siebie. Zniknęła. Zmarszczył brwi i mrużąc oczy rozejrzał się dokoła. Nie mogła przecież odejść daleko. Była blisko. Wiedział to. Czy ta dziewucha naprawdę myślała, że mogła mu uciec? Co to, to nie. Zrobił kilka kroków do przodu.
                 Słyszała go. Rozglądał się, próbując ją znaleźć. Coraz trudniej było jej oddychać. Nie mogła nabrać powietrza. Co chwila wstrząsały nią zimne dreszcze. Chciała oddalić się bardziej od polany, ale nie miała już siły. Wszystko zniknęło. Wciąż jednak ]słyszała, co się dzieje. Jakby przez grube szkło, ale…
                Usłyszała szmer. Ktoś się zbliżał. Orochimaru już ją zlokalizował. Był coraz bliżej i bliżej. A Setsuko oddychała płytko, rozpaczliwie próbując ruszyć się z miejsca. Za późno… Nagle poczuła czyjeś ciepło i usłyszała przyjemny, choć nieco drżący głos:
   – Znalazłem cię.
             Znajomy głos… Niestety… Nie mogła sobie przypomnieć, do kogo on należy. Potem już nic nie słyszała, nie widziała, ani nie czuła. Była zawieszona w czarnej przestrzeni. Wszędzie i nigdzie. Zawsze i wcale. Tam nie istniało pojęcie czasu, czy przestrzeni. Nie było nic. Nie było żadnych uczuć ani emocji. Zero smutku czy żalu, który gości sercach, gdy życie się kończy. Nie pamiętała nic. Co się stało? Kim była? Gdzie jest i dlaczego?

***

         Hidan właśnie wychodził z siedziby. Ledwo wychylił się na zewnątrz, zobaczył przed sobą wielki dziób. W ostatniej chwili odskoczył, gdy ognistoczerwone ptaszysko zaskrzeczało nerwowo. W pierwszej chwili pomyślał, że to atak wroga, ale gdzieś na grzbiecie stwora zobaczył niebieską czuprynę.
   – Ivrel?
  – Setsu ma kłopoty – wymamrotała, zsuwając się na ziemię. – Orochimaru…
  – Oi, oi! Nie mdlej mi tu! Nie znam się na pierwszej pomocy… – mruczał Hidan. Jedyne, co przyszło mu do głowy to wziąć ją na ręce i zanieść dziewczynę do środka. Przerzucił ją sobie przez ramię, krzycząc: – Sasori! Oi! Sasori!
  – Przestań krzyczeć, na litość boską – zdenerwował się lalkarz, wyglądając z pokoju. – O co tyle hałasu? – zapytał i zmarszczył brwi na widok nieprzytomnej Ivrelli. – Wnieś ją. Idę po Nao i Zetsu.
  – A co ja niby robię.
  – Przestań skomleć i pospiesz się.
  – Co to za zamieszanie? – Na korytarz wyszedł także Itachi. Spojrzał tylko na Inukami i wnet pojął sytuację. – Gdzie Setsuko?
  – Nie ma jej – odparł Hidan. – Ivrel mówiła coś o kłopotach.
  – Orochimaru – skonkludował Uchiha, marszcząc gniewnie brwi. – Gdzie…
  – Na zewnątrz jest ptaszysko, może ono cię tam zabierze – rzucił Hidan, znikając w pokoju Akasuny.
  – Idź – padło i Madara pojawił się jak spod ziemi. – Znajdź ją, nim będzie za późno.
  – Wiem.
  – Nao, idź pomóż Sasoriemu – rozkazał Uchiha.
  – Tak jest! – zasalutowała, idąc posłusznie.
  – Dlaczego właściwie Orochimaru tak się uwziął na Setsu? – zapytał Hidan, którego Akasuna wywalił z pokoju. – No, bo to już któryś raz, a ona do słabych nienależny. To nie jest przypadek, nie?
  – Masz rację, przyjacielu – odparł Madara, zastanawiając się nad czymś. – Orochimaru czegoś od niej chce… Bądź z jakiegoś powodu próbuje się jej pozbyć.
  – Słyszałem, że trzymał ją w jednej ze swoich kryjówek, jak była dzieckiem – wtrącił się Kisame. – Ale żeby zaraz na nią polował? Twierdziła, że nie ma żadnych super zdolności.
  – To długa historia, Kisame – odparł Madara. – Sam jeszcze nie rozeznałem się w sytuacji, ale jedno jest pewne. Jeśli Orochimaru tak uparcie ściga Setsuko, musi być w niej coś… – urwał na moment. – Chcę, żebyś dołączył do Itachiego. Orochimaru to trudny przeciwnik i jeśli ma Setsuko na celowniku, to w naszym najwyższym interesie jest mu to uniemożliwić.

***

         Otworzyła oczy. Już dawno nie czuła się tak wyspana, a mimo to zakręciło jej się w głowie, gdy tylko spróbowała podnieść się do siadu. No tak…. Przypomniała sobie walkę. Dała się zaskoczyć. A potem urwał jej się film. Jedyne, czego była pewna to tego, że Setsuko tam została.
          Zerwała się na równe nogi i wypadła na korytarz. Od razu poszła do pokoju Setsuko, ale zanim otworzyła drzwi, ktoś złapał ją za ramię. Spojrzała gniewnie na Itachiego, a on tylko pokręcił głową z dezaprobatą.
  – Jeszcze się nie obudziła – oznajmił z grobową miną. – Nie wchodź tam.
  – Nie będziesz mi rozkazywał – warknęła Ivrella.
  – Była w ciężkim stanie. Potrzebuje spokoju.
  – Ile to już czasu?
  – Trzy dni. Ty też długo spałaś – wyjaśnił spokojnie Uchiha. Stanowczo za spokojnie, nawet jak na niego. – Też nie jesteś jeszcze w formie.
  – Tch! Odpoczywać w spokoju będzie w grobie – powiedziała Inukami i w tej samej chwili na korytarz wyszła Sakurai. – Nao?
  – Naomi, wytłumacz jej.
  – Martwi się – zachichotała dziewczyna. – Dlatego chodzi taki naburmuszony. Urocze.
  – Co z Setsu? – ponagliła ją Ivrel.
  – Bo widzisz, Ivciu,. Setsu chyba poszła sama walczyć znowu z Orochimarkiem. Itaś znalazł ją w ostatniej chwili. Zrobiliśmy z Sasim co się dało. Przetrwała najgorszą noc, więc wyliże się z tego, ale wiesz, to trochę potrwa. No i na razie się nie obudziła. Ale zajmiemy się nią, więc możesz być spokojna.
  – Ta idiotka… Takie manto dostanie, że… W dupę ją, kurwa, ugryzę, że przez tydzień nie usiądzie. No, kurwa.
  – Na razie też powinnaś odpocząć, Ivciu.
  – Kolejna mi rozkazuje.
  – Oj tam, oj tam.

***

          Z kuchni od pół godziny słychać było rozbijanie się przeplecione z przekleństwami, więc nikt nie śmiał tam zaglądać. Tylko Hidan nie obawiał się wkurzonej Ivrelli, a właściwie był trochę zafascynowany, co wszyscy zrzucili na krab masochistycznej religii.
  – Yo!
  – I co się kurwa cieszysz? – warknęła Inukami.
  – Setsu nadal się nie obudziła?
  – Nie.
  – To dlatego jesteś taka wkurzona.
  – No, bo co ona sobie, kurwa, myślała? A Itachi ciągle mądruje – pociągnęła kilka łyków sake prosto z gwinta – głupi chuj.
  – Setsu jest silna, nie łatwo ją zabić.
  – Yhy, a Orochimaru prawie się udało.
  – Ciebie przy okazji też – zauważył Hidan.
  – Kolejny, kurwa, mądry się znalazł. Byle trucizna mnie nie zabije – piekliła się Inukami. – Ale dzięki… – dodała ciszej. – Podobno ty mnie znalazłeś.
  – Ptaszysko znalazłem. A ty siedziałaś mu na grzbiecie.
  – Dobra! Więcej ci nie podziękuję! – oburzyła się. – Sake się skończyło…
  – Jak chcesz to mam kilka butelek.
  – Mam swoje w pokoju.
  – To może ja przyniosę swoje i już będą dwa? – zaproponował Hidan.
  – Dobra.

***

             Nagle przed Setsuko pojawiła się tajemnicza postać. Przepiękna kobieta o błękitnych oczach. Ich widok działał jakoś kojąco. Pukle długich, falowanych, blond włosów, sięgały niemal do jej stóp. Nieznajoma uśmiechnęła się lekko i spytała:
  – Chcesz żyć?
  – Tak. Chce żyć – odpowiedziała stanowczo Aihara, chociaż nie była pewna znaczenia własnych słów.
  – Dlaczego? Dlaczego tak bardzo zależy ci na życiu? – usłyszała i zmarszczyła brwi, a przynajmniej tak jej się wydawało. – Czy możesz podać mi, chociaż jeden powód?
  – Dlaczego? – zdziwiła się. – Nie mam pojęcia, ale gdzieś w środku czuję, że coś każe mi żyć.
  – To nie jest dla mnie wystarczający powód. Ktoś na ciebie czeka?
  – Nie wiem – przyznała Setsuko. Niczego nie mogła sobie przypomnieć. Czuła się zagubiona, lecz przed jej oczami, co chwilę pojawiały się obrazy z jej życia. Uśmiechnęła się szeroko i dodała:  – To bez znaczenia. Wciąż mam, po co żyć. Jeśli nie dla innych to dla siebie. Wciąż nie przekonałam się czy plany Akatsuki wypalą. Wciąż mam cel…
            Kobieta westchnęła, a jej usta rozświetlił uśmiech.
  – Dobrze, więc… Wracaj do swoich przyjaciół i żyj. Ale pamiętaj, że drugi raz możesz nie dostać takiej szansy – powiedziała, powoli znikając w ciemnościach.
             Setsuko otworzyła oczy. Najpierw widziała jak przez mgłę, ale po chwili wszystko się unormowało. Spróbowała wstać. Była gotowa na ból, ale nie doczekała się go. Czuła się jak nowo narodzona. Siedząc już, rozejrzała się. Była w swoim pokoju w siedzibie organizacji. Westchnęła cicho na wspomnienie przegranej walki z Orochimaru. Znowu ktoś musiał ją ratować.
  – Żałosne – stwierdziła, marszcząc brwi i podciągnęła koszulę nocną, by obejrzeć brzuch.
             Rana jeszcze nie zagoiła się całkowicie, ale nie było źle. Mogła się ruszać. Wciąż jednak była ostrożna. Pierwsze co poszła pod prysznic i ubrała się tak, by zakryć wszystkie rany i zadrapania. Już do końca życie będzie nienawidzić wszystkich węży i tym podobnych istot.
             Nie czuła się głodna, więc odpuściła sobie wizytę w kuchni. Zamiast tego, postanowiła przejść się na mały spacer, zanim całkowicie zesztywnieje. Spojrzała na zegar i uśmiechnęła się. Było jeszcze wcześnie, więc wszyscy spali. Z wolna ruszyła w stronę wyjścia z siedziby.
              Najpierw jednak jeszcze zajrzała do jednego z pokoi. Martwiła się o Ivrellę, a drzwi wyjątkowo nie były zakluczone. Aihara uchyliła je lekko i wsunęła głowę do środka. Inukami wyglądała na żywą. Bardzo żywą. Szeroko uśmiechnięta z rozczochraną czupryną, spała smacznie, pochrapując cicho. Wtulona była w poduszkę, tylko dlaczego poduszka oddychała?     
               Setsuko weszła ciut głębiej i dojrzała srebrną czuprynę. Znała tylko dwie osoby, o tym kolorze włosów, które Ivrella wpuściłaby do pokoju, lecz wątpliwym było zastanie w siedzibie Akatsuki Kakashiego. Czyli Hidan.
  – No, no – mruknęła Setsuko i po cichu zamknęła za sobą drzwi, kierując się do wyjścia.
  – A ty dokąd? – usłyszała i zmarła.
  – Na spacer – odparła beznamiętnie, a po plecach przeszły jej dreszcze. – Zabijanie mnie wzrokiem nic nie da – dodała rozbawiona.
  – Zdajesz sobie sprawę z tego, że ostatnio omal nie zginęłaś? – zapytał Itachi. – Znowu.
  – Znowu ty mnie uratowałeś, co? – stwierdziła po chwili milczenia. – Jestem twoją dłużniczką.
  – Nic nie jesteś mi dłużna.
  – Skoro tak uważasz…
  – Ale nigdzie się teraz nie wybierasz – oznajmił Uchiha, przytrzymując Setsuko za ramię. – Sasori, Naomi i Kakuzu musieli cię zszywać we trójkę.
  – Mam pełną świadomość, że sprawiłam kłopoty – oznajmiła chłodnym tonem Aihara i spojrzała na Itachiego. – Z mojego powodu zawaliłyśmy misję. To niedopuszczalne. I nie mam też żadnych głupich pomysłów. Chciałam tylko zaczerpnąć świeżego powietrza.
  – Nie chodzi o zawaloną misję.
  – A o co?
  – Nie zauważyłaś, że Orochimaru czegoś od ciebie chce? – zapytał Uchiha, marszcząc groźnie brwi. – Już kiedyś cię tam trzymał. A teraz, gdy dowiedział się, że żyjesz, znów zaczął cię ścigać.
  – Nawet jeśli, to wątpię, żeby czatował przed wejściem, czekając na mnie – zakpiła Setsuko. – A teraz wybacz, ale chciałabym się przewietrzyć.
  – Kiedyś bardziej liczyłaś się ze zdaniem innych.
  – Rozczarowany, że się zmieniłam? – prychnęła Setsuko. – No to jest nas dwoje – rzuciła na odchodne.
               Na zewnątrz świeciło słońce. Było ciepło, chociaż chwilami wiał chłodny wiatr, a trawa była mokra od rosy. Aihara przeciągnęła się leniwie, ale szybko zdecydowała wrócić do środka. Ubrała się zbyt lekko na taki spacer. Ledwo weszła do środka, ktoś chwycił ją za kołnierz i zasadził z kolana w splot słoneczny, tuż obok rany, a potem poprawił łokciem między łopatkami, składając blondynkę w mgnieniu oka. Jęknęła tylko, lecąc na posadzkę i z cierpiętniczą miną spojrzała na oprawce.
   – Dlaczego?
  – Ty się jeszcze, kurwa, pytasz, dlaczego? – warknęła Ivrella. – Żebyś nie była ranna to spuściłabym ci takie manto, że raz na zawsze odechciałoby ci się iść prosto w łapy wroga bez mojej, kurwa, pomocy, debilko! Aż się, kurwa, zdenerwowałam. No, kurwa.
  – Sorry, sorry – wymamrotała Setsuko. – Dobrze cię widzieć całą i zdrową.
  – Powinnaś wiedzieć, że byle trucizna to na mnie za mało.
  – Tak, tak. Mój błąd. Schrzaniłam to.
  – Nie tylko to, sądząc po twojej rozmowie z Itachim – zauważyła Inukami.
  – Do diabła z tobą i tym twoim psim słuchem!
  – Wilczym!
  – I chuj!
  – A teraz, kurwa, wstawaj, a nie się wylegujesz – powiedziała Ivrella, ciągnąc Aiharę do pionu.
  – To przez ciebie tam leżałam… – przypomniała Setsuko.
  – Chodź, napijemy się kawy.
  – No, przyda się – przytaknęła. – Ale najpierw… – mruknęła pod nosem i z całym swoim ciężarem skoczyła Ivrelli na plecy, krzycząc: – A masz!
   – Czekajcie – powiedział Hidan, gdy doturlały się do jego stóp. – Potrzebujemy kisiel! Laski się biją!
  – Gdzie? – Na korytarz wypadł Kisame. – No nieźle. Madara, dziewczyny walczą!


***

  – Podobno mnie szukałaś – odezwał się Madara, zaglądając na bojówkę. – Co się stało?
  – Och, racja! – Setsuko oderwała się od treningu i zwróciwszy się do mężczyzny, ukłoniła, mówiąc: – Pomożesz mi w treningu?
  – Co?
  – W końcu jesteś współzałożycielem Konohy. Jesteś ode mnie dużo silniejszy, więc miałam nadzieję… No wiesz, ostatnio nie popisałam się zbytnio. Wciąż jestem za słaba.
  – Nie mówię nie, ale…
  – Ale? Co? Nie ma dla mnie nadziei? – zapytała Setsuko i uśmiechnęła się blado. – Nie mogę siedzieć bezczynnie.
  – Nie wiem czy nadaję się na nauczyciela…
  – Wystarczy, że nie dasz mi forów.
  – Nie powinnaś po… – zaczął Madara, ale nie zdążył dokończyć.
  – Nie! Nie powinnam…
  – No dobra. Ale chciałem powiedzieć, żebyś spojrzała tam – odparł, wskazując dyskretnie na wejście na bojówkę, gdzie w cieniu stała Ivrella, powarkując złowieszczo. – Ona chyba też chciałaby z tobą powalczyć.
  – Czy ona kiedykolwiek nie chciała, oto jest pytanie – zaśmiała się Setsuko i krzyknęła: – Iv, chodź tu, a nie się emujesz!
  – No bo, no bo, no bo… – mruczała Inukami. – No bo mi nic nie powiedziałaś o treningu.
  – Bo mnie dziś poskładałaś i mam dzięki tobie kolejne siniaki?

1 komentarz:

  1. <3 tak, ten fragment jak sie leja czytalam, ale.... NIC POZA TYM!! Co hidan robil u iv znaczy oprocz tego ze udawal poduszke a wczesniej sie nabombili? wykorzystal biedna pijana wilczyce?! ;D <3 no ładnie! :D:D:D:D
    Itachi cos mieknie chyba. wreszcie, mam nadzieje.
    orochimaru ma przejebane.
    No i sparing z madara ta? Hmmm. jak on tylko uniki robi ;D

    OdpowiedzUsuń