Rumors

Zapraszam do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Obserwatorzy

piątek, 16 września 2016

Chapter 17 ~ Funeral.


          Setsuko omal nie upuściła dokumentów z dłoni, gdy zorientowała się, z kim idzie na misję. Itachi obrzucił ją lodowatym spojrzeniem i zabrał jej dokumenty. Nie rozmawiali ze sobą od ostatniej… Kłótni? Tak. To chyba dobre słowo. Od ostatniej kłótni po zawalonej przez Setsuko misji.
             A teraz mieli iść razem na akcję pokojową… Niby zadanie, jak każde. Ale tym razem nie musieli niczego kraść, ani nikogo zabijać. Mieli negocjować, a dokładniej mówiąc podpisać pakt z jedną z wiosek kraju ognia, która od dłuższego czasu walczyła o swoją niezależność i zgodziła się poprzeć Akatsuki w zamian za pomoc.
   – Polecimy – stwierdziła Setsuko. – Tak będzie szybciej.
            Odpowiedzi nie uzyskała, więc sama też nie odezwała się już ani słowem. Nie zamierzała się produkować, kiedy Uchiha strzelił focha. „Boże, co za rodzina” – przeszło jej przez myśl. Bo wbrew pozorom Itachi i Sasuke mieli ze sobą wiele wspólnego, chociaż nigdy nie chcieli się do tego przyznać. A i Madara otaczał się bardzo podobną aurą.
             Do wioski dotarli wczesnym popołudniem. O wiele szybciej, niż się spodziewali. Lecz gdy wylądowali przed bramą wioski, okazało się, że ktoś już na nich czeka. Przywitał ich starszy jegomość, chodzący o lasce. Ubrany był dość specyficznie. Luźne, lniane ubrania  w różnych kolorach i z ozdobnymi szlaczkami na rękawach. W mniemaniu Setsuko wyglądał trochę jak Jogin w lnianym kubraczku z becikiem na głowie.
           Na ich widok uśmiechnął się serdecznie, gładząc dłonią długą, siwą brodę i otaksował ich spojrzeniem ciemnych jak węgiel oczu.
  – Witam – odezwał się. – Jestem Kawamura i będę waszym przewodnikiem podczas pobytu w tej wiosce.
  – Bardzo nam miło – odparła pospiesznie Setsuko i skłoniła się lekko. – Nazywam się Aihara Setsuko, a to Uchiha Itachi. Przybyliśmy w imieniu lidera naszej organizacji.
  – Proszę ze mną – powiedział staruszek. – Pokażę wam zakwaterowanie, a potem udamy się na obiad. Na pewno jesteście głodni po długiej podróży – stwierdził, kierując się niespiesznie w głąb wioski. – Po posiłku oprowadzę was po okolicy. To piękna, samowystarczalna wioska, choć nieduża.
           Zakwaterowani zostali w jednym z większych i chyba najbogatszym z domów. Problemem było, że przygotowano im jeden pokój. W pierwszej chwili Setsuko chciała zaprotestować, ale nie odważyła się. Zwłaszcza, że Itachi też tego nie zrobił. Przed ich wyjściem Pain wyraźnie podkreślał jak ogromne znaczenie ma zawarcie tego sojuszu, więc woleli nie ryzykować.
            Ich oczom ukazało się ogromne, przestronne pomieszczenie z dwoma sporymi łóżkami po obu stronach. Po środku stał stolik i dwa, mięciutkie fotele, a za tym wyjście na balkon, bo pokój był na trzecim piętrze. Po lewej zaś drzwi do łazienki.
  – Zostawię was na chwilę, rozgośćcie się, a ja sprawdzę czy obiad jest już gotowy – oznajmił Kawamura i wyszedł.
  – A niech mnie – mruknęła Setsuko i rzuciwszy swoją torbę na podłogę, wybiegła na balkon.  
          Dłuższą chwilę podziwiała stamtąd panoramę, ale chłodny powiew wiatru zmusił ją, by wróciła do środka. W drzwiach jednak stał Itachi, wpatrując się w nią z tajemniczym uśmiechem na twarzy. Spojrzała na niego pytająco, zupełnie zaskoczona nagłą zmianą nastawienia.
  – Ładna spinka – powiedział tylko. – Zawsze uwielbiałaś róże.
  – Tamta zniszyła się podczas misji. Tą kupiłam niedawno podczas wyprawy z Hidanem.
  – Dlaczego?
  – Dziwne pytanie – stwierdziła Setsuko i wzruszyła ramionami. – Bo mi się podoba. I tyle.
             Pomiędzy dwójką shinobi zaległa niezręczna cisza, którą w porę przerwało pukanie do drzwi. Za nimi stał Kawamura, wciąż uśmiechając się serdecznie, co zaczynało się robić nieco przerażające.
  – Obiad gotowy – oznajmił. – Zapraszam. Nasz przywódca już czeka.
             Setsuko przeczesała palcami włosy, wygładziła ubranie i jako pierwsza ruszyła za Kawamurą. Itachi podążył tuż za nimi. Cała trójka szła długim korytarzem, aż do samego końca, gdzie znajdowały się drzwi prowadzące, najwyraźniej do jadalni. Spory okrągły stół zastawiony był wyśmienicie wyglądającymi potrawami, a przy tym stole siedział mężczyzna.  Był wysoki i dobrze zbudowany. Tak w średnim wieku. Miał krótkie, brązowe włosy i ciemne oczy, które podobnie jak u Kawamury, bacznie obserwowały otoczenie.
  – Witajcie. Jestem Takegawa Keizo.
  – Aihara Setsuko, a to Uchiha Itachi.
  – Siadajcie – powiedział Takegawa, zapraszając gości gestem dłoni. – Jedzcie i pijcie ile dusza zapragnie.
  – Dziękujemy.
  – Bardzo mnie cieszy to porozumienie między naszą wioską, a Akatsuki – ciągnął dalej Takegawa. – Militarnie wciąż jesteśmy słabi, chociaż samowystarczalni. Obawiamy się jednak, że kraj ognia będzie próbował nas zasymilować.
  – To zrozumiałe obawy. Obecni władcy feudalni są strasznie zachłanni – przyznała Aihara.
  – Oto dokumenty podpisane już przez lidera naszej grupy – oznajmił Itachi, kładąc na stole zwoje. – Proszę je podpisać. Jeden z nich zabierzemy ze sobą.
  – Od razu do rzeczy, jak widzę – westchnął Takegawa. – Chciałbym to jednak zostawić do jutra rana.
  – Dlaczego? – spytał podejrzliwie Uchiha.
  – Nie mamy żadnej alternatywy, jeśli o to chodzi. Po prostu chciałbym wam najpierw pokazać wioskę, byście sami mogli ocenić, czy warto – wyjaśnił mężczyzna. – Ten sojusz wiele dla nas znaczy. Zaufanie i zrozumienie powinno być jego fundamentem. Dlatego chciałbym, by formalności dopełnione zostały dopiero, gdy przyjrzycie się tutejszym mieszkańcom i naszemu życiu.
  – Wolałbym jednak… – upierał się Itachi, ale Setsuko, chwyciła go za ramie, ściskając lekko i powiedziała:
  – Oczywiście. Co prawda z naszej strony decyzja została już podjęta i nie jesteśmy w mocy, by ja zmienić, ale szanujemy pański punkt widzenia. Zaczekamy z formalnościami do jutra, by dziś na spokojnie radować się chwilą – dodała. – Z przyjemnością zwiedzimy wioskę.
  – Doskonale. Po obiedzie Kawamura oprowadzi was po okolicy.
  – Nie ma potrzeby – stwierdziła Aihara. – Chcielibyśmy się rozejrzeć na własną rękę.
  – Dobrze. W razie pytań zwróćcie się do mnie albo Kawamury.
  – Oczywiście. Jesteśmy bardzo wdzięczni za pańską gościnność.

***

             Setsuko usiadła na łóżku, przeglądając zawartość swojej torby. Była zmęczona, więc zamierzała wziąć prysznic i iść spać. Nie wiedzieć czemu, czuła się lekko zestresowana na myśl o spaniu w jednym pokoju. Niby chodziło się na misje, ale spanie pod gołym niebem to nie to samo…
  – Dlaczego mi wtedy przerwałaś? – zapytał nagle Itachi.
  – Serio? – mruknęła Aihara. – Serio?
  – Naszym zadaniem jest zdobyć podpis Takegawy, a ty…
  – Naszym zadaniem jest zawrzeć ten sojusz. A JA, zadbałam o to, byśmy nie urazili naszego sojusznika – warknęła Setsuko. – Są militarnie słabi, ale posiadają spore fundusze.
  – I znowu mi przerwałaś – westchnął Uchiha.
  – Bo mnie wkurzasz.
  – To po co założyłaś tą spinkę?
  – Teraz się spinki uczepiłeś?
  – Dlaczego?
  – Bo mi się do cholery podoba! – zdenerwowała się Setsuko. – A zapomniałam ją zdjąć przed misją z tobą, ale skoro tak bardzo ci przeszkadza to proszę bardzo – dodała zdejmując z włosów ozdobę i już miała ją zniszczyć. – Pozbędę się jej tu i teraz.
  – Zaczekaj. Nie o to mi chodziło…
  – A o co? Co masz znowu za problem?
  – To ty się na mnie obraziłaś – zauważył Itachi.
  – Bo na mnie wtedy naskoczyłeś – odparła Setsuko. – Przecież wiem, że zawaliłam tamtą misję. I że ogólnie postąpiłam głupio i że ciągle jestem za słaba. Ja to wszystko wiem, ale po prostu robię to, co uważam za słuszne. Nie moja wina, że ktoś się ze mną nie zgadza.
  – Nikt nie ma do ciebie pretensji.
  – Ja mam.
  – Niepotrzebnie. Jedyne, co to… – Itachi urwał w pół zdania wyraźnie skonsternowany. – Po prostu zupełnie niepotrzebnie też wtedy ryzykowałaś. Za każdym razem, gdy ryzykujesz swoim życiem, osłabiasz organizację – dodał i zacisnął usta w wąską kreskę.
  – Lojalny wobec organizacji, jak zawsze – prychnęła Aihara. – Ale to dobrze, bo już się przestraszyłam, że się o mnie martwisz – syknęła i poszła pod prysznic.
            Zamknęła za sobą drzwi i oparła się o nie plecami. Palce zaciskała na ubraniach. Była wściekła. Najpierw się do niej nie odzywał, a teraz zaczął czepiać. I ta spinka… Czemu tak się uparł na tą spinkę. Już myślała… Była wściekła na siebie, że w ogóle sobie coś pomyślała. Jak naiwnie z jej strony.
            Zrzuciła z siebie ubrania, a te świeże położyła obok, złożone w kosteczkę i weszła pod prysznic. Pozwoliła by ciepła woda otuliła jej ciało. Wreszcie mogła się odprężyć. Chociaż przez chwilę nie zastanawiać się nad czymś, co i tak nie miało sensu.
              Gdy wyszła, Itachi wciąż siedział w fotelu. Nie czuła się zbyt dobrze z myślą, że spędzi całą noc z nim w jednym pokoju. Zmarszczyła brwi i rzuciwszy mu gniewne spojrzenie, położyła się spać.
  – Dobranoc – mruknęła, zakrywając się kołdrą po czubek głowy.
              Następnego ranka Itachi obudził się krótko po świcie. Zresztą całą noc miał problemy z zaśnięciem. Widocznie tego dnia był skazany na podkrążone oczy. Jeszcze bardziej, niż zwykle. Podniósł się, więc do siadu i spojrzał w stronę sąsiedniego łóżka.
             Wpatrywał się w śpiącą twarz Setsuko. Jej włosy rozrzucone były na poduszce, którą przytulała mocno. Wyglądała przez to nawet uroczo i odrobinę samotnie. Kołdra niemal całkowicie zsunęła się na ziemie. Już tylko ostatni skrawek znajdował się na łóżku.
            W końcu Uchiha wstał. Nie mógł przecież siedzieć tak cały czas i przyglądać się Aiharze, bo byłoby to raczej dziwne. A budzić też jej nie chciał. Postanowił się przejść. Dobrze mu to zrobi.
              Kiedy Setsuko otworzyła oczy, była sama. Po Itachim nie było nawet śladu. Westchnęła cicho. Miała jakiś przyjemny sen, ale nie mogła go sobie przypomnieć. A teraz w dodatku nie bardzo wiedziała, co ze sobą zrobić. Toteż, gdy tylko Uchiha wrócił, zapytała:
  – Gdzie byłeś? Przynieśli nam śniadanie, a ty się gdzieś szlajasz.
  – Trzeba było jeść.
  – Czekałam na ciebie – oznajmiła z wyrzutem Setsuko. – Próbuję być miła.
  – Bezsens – skwitował Itachi.
            Tego Setsuko już nie wytrzymała. Obrzuciła towarzysza lodowatym spojrzeniem i wyszła trzaskając drzwi. Zjeść równie dobrze mogła w knajpie, którą widziała poprzedniego dnia podczas spaceru. Tak będzie nawet lepiej, bo nie miała ochoty na towarzystwo Uchihy.
  – Setsuko, to ty? – usłyszała za sobą, idąc jedną z bocznych dróg wioski. – O rany, to naprawdę ty!
  – Ayane? – zdziwiła się, spoglądając za siebie. – Co ty tu robisz?
  – Mam tu coś do załatwienia, a ty?
  – Tak samo.
  – Skoro tu jesteś to znaczy, że Jun i Rei są z tobą? – zapytała Ayane.
  – Niezupełnie. Jestem tu z…
  – Setsuko, tu jesteś – rozległo się. – To nieprofesjonalne obrażać się o byle co. Nie jesteśmy już dziećmi.
  – Och… A to ci dopiero – mruknęła Ayane. – Ty tu… Z Itachim?
  – Widzisz… Wiele się wydarzyło od twojego odejścia – oznajmiła Setsuko. – Zostałam jakby… Wyrzucona z wioski i teraz należę do Akatsuki.
  – Rozumiem.
  – Setsuko, Kawamura na nas czeka – upomniał się Itachi. – Nie zachowuj się jak małe dziecko.
  – Zamknij się wreszcie – warknęła Aihara. – Zaraz przyjdę.
  – Uuu… Chyba się nie dogadujecie – zauważyła Ayane, patrząc jak Uchiha odchodzi.
  – Cóż… Podobno nigdy nie byliśmy przyjaciółmi, więc… Dziwisz się?
  – Ani trochę.
  – Przepraszam cię, Aya, muszę iść. Mam zadanie do wykonania. Zobaczymy się później?
  – Na pewno.

***

            Keizo złożył oba podpisy i jeden ze zwojów oddał Itachiemu, mówiąc:
  – Zatem, przymierze pomiędzy naszą wioską, a Akatsuki, zostało zawarte. Mam nadzieję, że to będzie owocna współpraca. Przekażcie proszę pozdrowienia dla Paina.
  – Oczywiście.
            Nagle coś huknęło, a budynek, w którym rezydował Takegawa zadrżał w fasadach. Od razu wybiegliśmy na zewnątrz, żeby zobaczyć, co się dzieje.
  – Ayane?! Co to ma znaczyć?
  – Mówiłam, że mam coś do załatwienia. Moim zadaniem jest zniszczyć wioskę.
  – Dlaczego?
  – To rozkaz mojego mistrza – wyjaśniła Ayane, a gdy u jej boku pojawiła się czwórka shinobi dźwięku, wszystko stało się jasne.
  – Nie… Nie. Nie! Tylko nie to. Proszę… Ayane, powiedz, że to nie to, co myślę… Nie…
  – Tak samo się zachowywałaś, gdy nasza sensei umierała – powiedziała Ayane, po czym zacisnęła usta w wąską kreskę. – Ale mistrz powiedział mi, że mogłaś ją uratować, że miałaś moc, by zatrzymać chorobę…
  – Co? To nie…
  – Nie udawaj! Dobrze wiem, że ćwiczyłyście coś w tajemnicy!
  – Ayane, oszalałaś? Przecież, gdybym tylko mogła ją uratować, zrobiłabym to bez wahania!
  – Nie wierzę ci. Nie wierzę w ani jedno twoje słowo – zadeklarowała Ayane.
              Wszystko działo się tak szybko. Setsuko w ostatniej chwili sparowała atak siostry. Wiedziała, że to nie żart, że nie ma już odwrotu. Znała ją zbyt dobrze. Albo ona albo Ayane. Taka właśnie była. Gdy coś postanowiła, nie było możliwości, by zmieniła zdanie. Uparta. Tak cholernie uparta. Tak samo jak z tą podróżą. Któraś z nich miała tego dnia zginąć.
             Ale Setasuko nie mogła jeszcze dać się zabić. Musiała rozwikłać kilka spraw. Miała znowu cel w życiu. I przyjaciół. Swoje miejsce, do którego należała. Nie mogła zginąć. Wyprowadziła kontratak.
             Kilka pieczęci w kolejności, której Ayane nie znała, przesądziły wszystko. Rozpoznała, że musi to być technika, którą szlifowała Aihara, ale nie wiedziała, co to za umiejętność. Gdy się ocknęła, z jej ust ciekła stróżka krwi.
  – Przepraszam, Ayane – wyszeptała Setsuko, osuwając się wraz z siostrą na ziemię. – Przepraszam… Przepraszam… Nigdy sobie tego nie wybaczę.
  – Wygrałaś – powiedziała bezgłośnie i nawet uśmiechnęła się, podczas gdy Aihara roniła łzy, kurczowo ściskając dłoń siostry. – Jesteś silna… Dasz sobie radę...
  – Setsuko! – krzyknął Itachi. Tego się nie spodziewał. – Setsuko!
          Wszystko stało się zamazane, gdy Setsuko płakała nad ciałem martwej Ayane. Wiedziała, że nigdy sobie nie wybaczy. Mogła przecież poświęcić własne życie. Nie zrobiła tego. Nie umiała. Przeklinała też w duchu Otochimaru, który ciągle coś jej w życiu odbierał. A może po prostu szukała winnego?

***

            Obudziła się. Tak jej się przynajmniej wydawało, ale nie była pewna. Na pewno otworzyła oczy. Był dzień. Deszczowy dzień odpowiadał temu jak się czuła. Jak się czuła? Wcale się nie czuła. Była jakaś odrętwiała i znieczulona. Nie wiedziała nawet, kiedy zasnęła, ani jak znalazła się w pokoju.
   – Obudziłaś się – powiedział Itachi i dopiero wtedy dostrzegła go siedzącego w fotelu. – Jak się czujesz? – Wzruszyła ramionami, a on zmarszczył brwi. – Odpocznij jeszcze.
  – Po co? – zapytała zachrypniętym głosem Aihara. – Co to da? – Przez jej twarz przemknął cień uśmiechu. Lekko obłąkańczego. – Odeszła… To ja ją zabiłam.
  – Wybrała stronę Orochimaru.
  – Zabiłam ją…
  – Stała się wrogiem i próbowała cię zabić.
  – I może powinna…
  – Setsuko!
  – No co? Nie mam racji? – zakpiła Aihara. – Wybrałam własne życie ponad jej.
  – Bo masz cel. Dobry cel. Miałaś prawo walczyć o siebie.
  – Ty nigdy nie poświęciłbyś własnego brata.
  – Ale on poświęciłby mnie.
  – Przywódca wioski zgodził się ją tutaj pochować, gdy wyjaśniłem mu sytuację.
             Na niewielkim wzgórzu za wioską było cmentarzysko. Las krzyży. Doprawdy upiorny i przygnębiający widok. Świeżo wykopany dół i trumna. Setsuko zacisnęła dłonie w pięści, ale nie odwróciła wzroku. Patrzyła na bladą twarz, widoczną przez uchylone wieko. W ten sposób się karała. Chciała wyryć ten widok w pamięci, by nigdy więcej nie popełnić tego błędu. Wolała sama być teraz martwa.
            Głuche tąpnięcie – dźwięk trumny uderzającej o ziemię – okropieństwo. Łzy kapiące z oczu Aihary były jedynym znakiem tragedii. Tylko jej było przykro. Reszta obecnych, może z wyjątkiem Itachiego, patrzyła na ceremonię raczej z nienawiścią. Nie rozumieli, czemu chowają na swoim cmentarzu wroga. Panowała jednak cisza. Nikt nic nie powiedział. Setsuko też się na to nie zdobyła.
             Zerwała z szyi medalion, który dostała niegdyś od Ayane i wrzuciła do dołu, nim obcy jej mężczyźni zasypali dół. Obecni złożyli na kopcu kwiaty i odeszli. By wrócić do swojego życia. Do codzienności. Oni mogli. A Setsuko nie wiedziała, jak ma teraz żyć. Nie z tym poczuciem winy.
             Musiała jednak dokończyć misję. Nie odzywała się już zbyt wiele. Nikt też nie miał jej tego za złe. Podczas obiadu podali przywódcy wioski zwoje. Podpisał oba. Jeden zachował, a drugi oddał członkom Akatsuki. Podziękował im za pomoc i zachęcił do ponownej wizyty.
            Jeszcze tego samego dnia wrócili do domu. Zdali raport. Głos Setsuko był wyprany  z emocji. Z profesjonalnym dystansem uzupełniła słowa Itachiego, który chyba nieco się powstrzymywał ze względu na nią. A potem zamknęła się u siebie. Poszła spać, ale zasnąć nie mogła. Nie mogła też płakać, więc leżała. Leżała bezwiednie, prosząc, by jutro nie nadeszło.
             Rozległo się pukanie do drzwi, a wręcz walenie. Przybyła Ivrella, a to przybycie obwieszczała całym swoim jestestwem. Aihara zwlekła się z łóżka i ze sztucznym uśmiechem otworzyła drzwi.
  – Co jest? – zapytała.
  – Umar…Er… Wyłaź. Mam flaszkę. Pijemy.
  – Dziś odpadam – zaśmiała się Setsuko. – Jestem zmęczona po misji.
  – Uchihaha tak cię wymęczył? Co wyście tam robili?
  – Iv, poważnie mówię.
  – Ja też. Nie ma, kurwa, że boli. Idziemy pić – zadeklarowała Inukami i wyciągnęła blondynkę siłą. – Jest piękna pogoda.
  – Pada deszcz…
  – I chuj. Napijemy się na bojówce. Tam zawsze jest słońce.
  – Iv, ja naprawdę nie mam ochoty.
  – Weź mi tu nie pierdol. Zjebana misja? Wkurwił cię Uchihahaha? Napij się, od razu ci przejdzie – nalegała Inukami. – Pierdolić Uchihahę.
  – Słyszałem – padło.
  – Nie, to nie wina Itachiego – powiedziała cicho Setsuko. – Po prostu daj mi spokój.
  – Nie ma, że spokój.
  – Pijecie? My też – oznajmił Hidan, a obok niego stał jeszcze Madara. – No chodź, Setsu. Nie ma się, co dąsać na Itachiego. Buc jest i tyle.
  – To nie jego wina… – powtórzyła Setsuko, ale nikt jej nie słuchał. – Zostawcie mnie! – wrzasnęła. – Zabiłam własną siostrę, więc przestańcie się zachowywać, jakby nic się nie stało!
  – Co? – Ivrel zamarła. – Co zrobiłaś?
  – Ayane… Ona… Ja… – Setsuko ukryła twarz w dłoniach.
  – Zostawcie ją – powiedział Itachi, kręcąc głową. – No już.
             Wszyscy momentalnie się ulotnili, czując, że Setsuko potrzebuje trochę czasu. Odetchnęła z ulgą i ze łzami w oczach spojrzała na Itachiego. Bez słowa położył dłoń na jej ramieniu. Wiedział, że pocieszanie blondynki nic nie da. Będzie się obwiniała jeszcze bardziej.  Miał, więc nadzieję, że zadziałają na nią szorstkie słowa.
  – Weź się w garść – powiedział ostrym tonem. – Tutaj nikogo nie obchodzi, co zrobiłaś. To twój problem, więc przestań skomleć i dopilnuj by nikt z twoich bliskich nie musiał już ginąć.
           Spojrzała na niego oniemiała i gdy był już pewny, że przesadził, że blondynka zaleje się łzami na dobre, ona otarła kąciki oczu i uśmiechnęła się niemrawo, kiwając potakująco głową. Miał rację. Zdawała sobie z tego sprawę. Nikt nie będzie jej oceniał. To jej własny ból. Być może mogła to rozegrać inaczej, uratować Ayane. Ale wybrała. Stało się. Nigdy sobie nie wybaczy tego, co zrobiła i zawsze będzie tęsknić za siostrą, ale musiała przeć do przodu. Nie dała się zabić i stanęła do walki, bo miała o co walczyć. A Orochimaru jeszcze jej zapłaci.
  – Dziękuję, Itachi – powiedziała Setsuko. – Dziękuję. Więc teraz idziemy się z nimi napić.
  – Nie… Ja…
  – Nie ma ‘ale’ – warknęła Setsuko. – Idziemy! Nie będziesz mi tu zgrywał aspołecznego buca.

1 komentarz:

  1. Rrrrany. Duzo sie dzialo jak na jeden rozdzial. Rany. I tak to dzielnie zniosła nasza mala setsu. Mam wrazenie ze taki czyn jak morderstwo niszczy psyche, a do tgo rodziny... obstawiam ze spokojnie moze to powywracac w głowie, pomieszacc klepki. I chociaz rozumiem, ze musiala to zrobic .. coz, w takich sprawach tez trzeba wykazać się odwaga i... nie wiem i tak czy bym się zdobya... a jednak wybranie, przekładane dobra sprawy nad sentymenty wydaje się logicznym wyjściem.
    No i akcenty humorystyczne. Piekna pogoda, przeciez tam leje, pierdolic uchihahe (i uhahare), slyszalem... no niezle.
    Ale... raczej bym sie nie ulotnila.

    OdpowiedzUsuń