Rumors

Zapraszam do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Obserwatorzy

niedziela, 25 września 2016

Chapter 18 ~ I'm sorry.

Hej, słoneczka! Dzisiaj kolejny rozdział. Chciałabym go zadedykować trzem osobom - na raz - bo właściwie wszystkie rozdziały musiałabym dedykować im na przemian. Na początek Laurie​ za wyjątkowo wytrwałe czytanie, Rilnen​ za motywowanie mnie do pisania i Wilczy​ poniekąd też za motywowanie i na pewno za inspirację, bo niektóre kwestie w tym i następnym rozdziale wyciągnięte są z naszych codziennych rozmów :D Znalazłoby się więcej zasług ze strony każdej z dziewczyn, ale obawiam się, że nikomu nie chciałoby się tego wszystkiego czytać. ;)

***


  – Musimy porozmawiać – oznajmił Madara, wchodząc do pokoju Setsuko.
  – Ja nic nie zrobiłam!
  – Wiem, że nie. Jak się czujesz?
  – Dobrze, dziękuję… O czym chciałeś porozmawiać?
  – Zgadnij.
  – Och… Więc? Co chcesz wiedzieć? – zapytała Aihara. – Myślałam, że wiesz o nas wszystko.
  – Mam na ciebie oko od dłuższego czasu, to prawda – przyznał mężczyzna. – Odkąd wstąpiłaś do Anbu, dokładniej mówiąc.
  – A to, co cię interesuje, było wcześniej, czy tak? – spojrzała na niego z błyskiem w oczach.
  – Ile pamiętasz z czasów przed Konohą?
  – Nic, tylko ciemność, aż do dnia, gdy tamci shinobi z Konohy przyszli, a ja trafiłam pod opiekę mojej mentorki.
  – Czyli nie wiesz, dlaczego tam byłaś? – bardziej stwierdził, niż spytał.
  – Podejrzewam, że z tego samego powodu, co reszta – mruknęła z przekąsem Setsuko. – Skąd mam wiedzieć? Gdy mnie uratowano, miałam tylko cztery lata.
  – A twoja mentorka? – zapytał Madara.
  – Dwadzieścia osiem, jeśli mnie pamięć nie myli… I co wynika z tej metryki?
  – Nie to miałem na myśli – westchnął. – Co wiesz o niej?
  – Cóż… – zaczęła Setsuko. – Właściwie… Niewiele… – wyznała po chwili, marszcząc brwi, jakby dopiero teraz zdała sobie sprawę z czegoś bardzo ważnego. – Byłam z nią odkąd pamiętam, więc nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Wiem, że lubiła kolor indygo, umiała gotować i uwielbiała białe wino. Nazywała się Kaori Aihara. Używała żywiołu ognia i ziemi. Nie… A może to był ogień i wiatr? Nie pamiętam już…
  – Szczerze w to wątpię, że naprawdę się tak nazywała – stwierdził Madara. – To znaczy, tak się przedstawiała, ale ilekroć szukałem o niej informacji w kraju księżyca, skąd podobno pochodziła, nikt o niej nie słyszał. Do Konohy przybyła rok przed ujawnieniem zbrodni Orochimaru. Zdawała się czegoś szukać w wiosce liścia. Dużo znikała, a potem nagle przestała i wdrożyła się w życie wioski, wychowując ciebie i Ayane.
  – A dlaczego tak się nią interesujesz? – Już dłuższą chwilę chciała o to spytać.
  – Było w niej coś… Dziwnego.
  – Teraz już za późno. Niczego się nie dowiemy, a moja mentorka nie żyje. Ayane także…
  – Nadal się zadręczasz? – Pokiwał głową z dezaprobatą.
  – Nadal? – Setsuko uniosła brwi. – Będę to robić to do końca swoich dni.
  – Taki nasz los. Każde z nas musiało coś poświęcić – rzekł Madara, a jego wyraz twarzy wskazywał, że sam wciąż nie pogodził się z wieloma rzeczami.
  – Wiem, że o tyczy się wszystkich członków Akatsuki, ale… Nie wiem, jak można z tym żyć.
  – Z czasem się nauczysz.
  – Ty się nauczyłeś?
  – Tak, chyba tak – odparł Madara i westchnął. – Wiesz, że Orochimaru na ciebie poluje, prawda? – dodał, zmieniając temat.
  – Na początku w to nie wierzyłam, bo po co miałby to robić, ale po ostatniej zasadzce chyba nie mam innego wyjścia, jak przyjąć to do wiadomości.
  – Cokolwiek do ciebie chce, nie odpuści łatwo. Nie rób niczego głupiego.
  – Wiem…
  – Poprzednio też tak mówiłaś – zauważył Madara, bacznie obserwując blondynkę.
  – Orochimaru jest moim koszmarem z przeszłości. Myślałam, że mogę go pokonać. Przestać w końcu uciekać.
  – Pokonasz. A my ci pomożemy. Jesteś jedną z nas.
  – Dziękuję, ale nie będę zadowolona, dopóki nie zabiję tego gada własnymi rękami.
          Oczy Setsuko błysnęły niebezpiecznie i chociaż nic nie wskazywało na to, żeby miała kolejny głupi plan, Madara nie mógł oprzeć się wrażeniu, że to nie koniec kłopotów.
  – Na razie odpuść. Nie wiemy nawet, dlaczego ma taką obsesję na twoim punkcie.
  – Jebnięty jest i tyle – skwitowała Aihara.
  – Rozmawiałaś z Itachim? – ponownie zmienił temat.
          Nie chciał sypać soli na niezagojone jeszcze rany dziewczyny.
  – No niby tak, ale… Mam wrażenie, że trochę mnie znowu unika. Po tej naszej wspólnej misji.
  – Unika?
  – Dąsał się już wcześniej, co mnie wtedy sprowadzili tutaj taką trochę dedniętą… W czasie misji też miał wiecznie jakieś pretensje, ale jak wróciliśmy, rozmawiał ze mną normalnie. A teraz znowu…
  – Wyjaśnienie jest na pewno proste.
  – No nie wiem…

***

  – Setsu, Setsu! Setsu! – krzyczała Naomi, bardziej dla frajdy, niż faktycznej potrzeby.
  – Wiem, zaraz będę gotowa.
  – Tch! – rozległo się, gdy tylko Ivrella wyszła z kuchni. – Też mi coś.
  – Co jej?
  – Dąsa się, bo nie idzie z nami – zaśmiała się Setsuko. – Chodź, Nao. Rozgromimy tą bandę i po problemie.
  – Yey!
  – Zmiana planów – powiedziała Konan, opierając się o futrynę – Miałam przekazać, że Setsuko idzie z Sasorim.
  – A ja?
  – Ty Nao jesteś potrzebna dziś Madarze – wyjaśniła spokojnie Konan. – Nic nie poradzę.
            Obie shinobi spojrzały po sobie, a Aihara wzruszyła ramionami. Wyminęła niebieskowłosą i zapukała do drzwi pokoju Akasuny. W końcu rozkaz to rozkaz.
  – Konan już mi mówiła – rzucił tylko.
  – Więc?
  – Jestem zajęty.
  – Nie wiem, czy to tak działa – mruknęła Setsuko. – Nie chcesz to pójdę sama, ale taki był rozkaz.
  – Zaczekaj pół godziny – powiedział, wciąż na nią nie patrząc.
  – No rusz się, bo ci korniki w tyłek wejdą – powiedziała, a Sasori zmrużył oczy. – Skończysz jak wrócimy.
          Lalkarz rzucił jej gniewne spojrzenie, ale cofnął się po marionetkę i ruszył do wyjścia.
  – Zamierzasz iść pieszo całą drogę? – zapytała Setsuko.
  – Nie ma z nami Deidary.
  – Ekhem! A bo to tylko Deidara umie latać? – prychnęła i przyzwała feniksa. (Feniksie, przyzywam Cię! przyp. Tris)
  – Przydatna zdolność – skwitował Akasuna, wsiadając na grzbiet ptaszyska.
 – A tak w ogóle… Chciałam ci podziękować.
  – Za co?
  – Uratowałeś mi już kilka razy tyłek. Ivrelli także. – Brak odpowiedzi. – Poważnie. Doceniam to. Ja to jeszcze sobie zasłużyłam za łomot moją głupotą, ale Iv… Czuję się za nią trochę odpowiedzialna, skoro odeszła ze mną z Konohy i zostawiła tam brata.
  – Aha.
  – Nie przepadasz za nami, co?
  – Wprowadzacie harmider.
  – Domyślałam się. Musi być ci ciężko pracować z kimś, kto do niedawna był wrogiem.
  – Madara twierdzi, że można wam ufać.
  – To miło z twojej strony.
  – Nie powiedziałem nic miłego.
  – I tak uważam, że to miłe – zaśmiała się Setsuko. – Mimo wszystko.. To naprawdę zaskakujące, że organizacja uważana za złą, aktualnie próbuje zrobić coś dobrego.
 – Tak uważasz?
  – Tak. Tak właśnie uważam.
           Zaległa cisza i przez dłuższą chwilę żadne z nich się nie odzywało, dopóki nie ujrzeli na horyzoncie dymu.
  – Chyba jesteśmy niedaleko – zauważył Akasuna.
  – Znaleźliśmy naszych rozbójników.
  – Swoją drogą to dziwne – zamyśliła się Setsuko. – Nic tego nie zapowiadało. Garstka ludzi palących wioski, którzy pojawili się znikąd…
  – To prawda. Nic o nich nie wiemy. Poza tym, że kierują się w naszą stronę.
  – Nie podoba mi się to.
          Oboje mieli złe przeczucia odnośnie tej misji. Mimo to nie mieli innego wyjścia, jak wykonać powierzone im zadanie. Toteż wylądowali pospiesznie i skierowali się do celu. Nie dane im było jednak sprawdzić stanu wioski. Wrogowie już na nich czekali.
          Aihara zamarła wpatrując się w osłupieniu w kobietę, która przewodziła grupie. Przetarła oczy raz i drugi, nie wierząc własnym oczom. Ale to nie było złudzenie.
  – Jak…
  – Znasz ją? – zapytał Akasuna, patrząc podejrzliwie to na jedną to na drugą.
  – To… Ayane…
  – Twoja siostra? – Setsuko skinęła głową. – Mówiłaś, że…
  – Bo tak było… Więc jak? Ayane…
  – Chyba znam odpowiedź – westchnął lalkarz. – To jedna z zakazanych technik, która pozwala kontrolować zmarłych. Wiem też, kto mógł jej użyć.
  – To on, prawda? – wyszeptała Setsuko. – Orochimaru.
  – Najpewniej – odparł Akasuna, bacznie obserwując swoją towarzyszkę.
          Jej wyraz twarzy jakby się zmienił. Wciąż malowało się na niej cierpienie, ale oczy zdawały się płonąć. Dłonie zaciskała w pięści. Nagle zniknęła, a gdy zlokalizował ją ponownie, atakowała już Ayane.
          Zmarszczył brwi, myśląc nad czymś, co właśnie przyszło mu do głowy, ale nie miał czasu na dłuższe refleksje. Zaatakował go srebrnowłosy shinobi. Skądś go kojarzył. A tak… Był przywódcą frakcji z Suna, którą rozwalił z Nao i Deidarą kilka miesięcy wcześniej. Świetnie… Po prostu cudownie.
  – Zamierzasz mnie zabić? – spytała ze smutkiem Ayane. – Zamierzasz znów to zrobić? – Setsuko poczuła kłucie w klatce piersiowej, lecz nie zatrzymała się. – Ile jeszcze mam przez ciebie cierpieć?
  – Właśnie dlatego muszę to zakończyć – odparła. – Żebyś nie musiała już cierpieć. Dlatego znów cię pokonam. A później i jego. Obiecuję. Dorwę Orochimaru. Zapłaci za to wszystko, co nam zrobił.
  – To ty mnie zabiłaś.
  – To prawda… Przepraszam. Za to, co zrobiłam i za to, co zrobię za chwilę. Przepraszam – powiedziała, zamykając siostrę w skalnej pułapce.
          Nie zadziałało.
  – Setsuko, ich nie da się zabić – oznajmił Akasuna. – Można ich jedynie zapieczętować lub pokonać użytkownika techniki.
  – Jak zapieczętować? Potrafisz to zrobić?
  – Tak, ale potrzebuję czasu. Muszę się przygotować. Trzeba ich jakoś unieruchomić.
          Blondynka skinęła głową i otoczyła przeciwników ścianą ognia, uniemożliwiając im ucieczkę. Ale oni bez problemu się wydostali. Spalone na popiół ciała szybko się odbudowały. A większość znanych jej technik okazała się bezużyteczna.
  – Cholera.
  – Setsuko, przytrzymaj ich – rozkazał Akasuna, ale wszystkie kolejne pułapki zdawały się na nic.
           Nie było innego wyboru. Setsuko musiała użyć swojej sekretnej techniki. Co prawda jej sekret polegał już tylko na tym, że nikomu o niej nie powiedziała. Używała jej jednak w brew ostrzeżeniom metorki dość często. W zasadzie nie powinna tego robić wcale. Zwłaszcza, że pochłaniała dużo energii, więc Aihara nie mogła używać jej zbyt długo.
           Ale tego dnia zamierzała utrzymać efekt dłużej. Złożyła odpowiednie pieczęci i przeciwnicy zamarli w ruchu, jakby zostali zamrożeni. Nie uszło to uwadze Akasuny, ale nie oderwał się od swojego zajęcia, dopóki nie skończył. Dopiero wtedy przyczepił karki z jakimś wzorem do Ayane i pozostałych, po czym aktywował.
           Sztuczne ciała zmarłych rozsypały się w pył, pozostawiając po sobie jedynie zwłoki ofiar, użytych do wykonania techniki. Setsuko obserwowała to z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. W końcu usiadła na ziemi, odetchnąwszy z ulgą.
  – Setsuko.
  – Idź przodem. Chcę jeszcze…
  – Wracamy – rozkazał Sasori. – Oboje.
  – Ale…
  – Madara kazał cię nie spuszczać z oczu. Nie kombinuj.
  – Och, nie jestem dzieckiem.
  – Na razie nie popisałaś się inteligencją.
  – Wiem, ale…
  – Weź się w garść i nie stwarzaj nam więcej problemów, niż to warte.

***

 – Czy ty do reszty zgłupiałaś?! – wydarła się Ivrella. – Rozumiem, kurwa, zrobić coś głupiego raz, nawet dwa, ale trzy?! Trzy razy ten sam jebany błąd? I niemal dać się zabić?! Kurwa! Znowu?!
  – No, bo… Bo ja…
  – Milcz! Kurwa… Bo mi ciśnienie skoczyło na tysiąc pięćset przez ciebie!   
  – Ale…
  – Milcz! I słuchaj! Zrób to, kurwa, jeszcze raz, a sama cię zabiję! – zagroziła Inukami.
  – Wtedy już i tak będzie martwa, un – wtrącił się Deidara, ale Ivrella zgromiła go spojrzeniem.
  – To ją, kurwa, ożywię i wtedy znowu zabiję!
  – Ale tym razem nic mi nie jest – zaoponowała Setsuko. – Więc nie jest tak źle jak poprzednio.
  – Bo zdążyliśmy cię zawrócić, póki czas! Wiedziałam, że nie można cię spuścić z oka nawet na chwilę! Debilko! Życie ci, kurwa, nie miłe? To dawaj, ja ci sobie kurwa zginę! Trzy, kurwa, razy nawet!
  – Iv… – jęknęła Aihara.
  – Ivrella ma rację – przyznał Itachi.
  – Nie przerywaj mi, jak krzyczę na tą idiotkę! – wrzasnęła Inukami.
  – Ale on ci właśnie przyznał rację – zauważyła cicho Setsuko.
  – On mi może, kurwa, nawet nobla przyznać i order. I chuj mnie to obchodzi. I nie zmieniaj tematu! Trzy razy! Trzy razy poszłaś sama prosto w ręce wroga! Chociaż wiedziałaś, że nie masz szans! Czy ty jesteś ułomna?! Masz tam coś pod tą blond peruką?!
  – Przepraszam…
  – Dobrze, Ivrel, chyba już zrozumiała – wtrącił się Madara.
  – Chuj tam! A nie zrozumiała. Poprzednio też niby zrozumiała. Tak jej skórę złoję, że zapomni o tych głupich pomysłach!
           Setsuko kurczyła się w sobie coraz bardziej podczas, gdy Ivrela zipała ciężko, zmęczona wrzeszczeniem. Reszta członków organizacji przyglądała się tylko z zaciekawieniem całej scenie. Niewielu miało odwagę się odezwać.
          Mimo wszystko Ivrella miała rację. Postępowanie Aihary było bardzo głupie i bezmyślne. Lekko mówiąc. Ona też zdawała sobie z tego sprawę. Nie mogli jej jednak winić. Zwłaszcza po śmierci Ayane. Każdy z członków Akatsuki miał jakaś mroczną historię i ludzi w obliczu których nie potrafiliby zachować spokoju.
          Tym bardziej ciężko było uniknąć starcia, skoro Orochimaru nie wiadomo dlaczego prowokował Setsuko. A de facto szło mu wyśmienicie.
  – Setsuko – powiedziała z powagą Ivrel, gdy już odzyskała oddech.
          Aihara twardo odwzajemniła jej spojrzenie.
  – Wiem – odparła z grobową miną. – Wiem, dlatego dziękuję.
  – Nikt nie każe ci odpuścić, ale do kurwy nędzy czy musisz wszystko robić sama?
  – Przepraszam…
  – Nie przepraszaj, tylko weź się w garść, bo cię serio ugryzę.
  – Wiem.
  – To jak wiesz to ogarnij dupę. No.
  – Niemniej z czasem trzeba będzie przedsięwziąć jakieś działania – orzekł Madara. – Orochimaru ma z nami na pieńku, a jego polowanie na Setsuko uderza w naszą organizację.
  – Zamierzamy zareagować?
  – Jeszcze nie. Orochimaru to trudny przeciwnik. Gdyby to było takie proste, załatwilibyśmy go dawno temu – oznajmił Pain, którego obecności nikt wcześniej nawet nie zauważył.
  – Mam nadzieję, że nie planujesz już nic głupiego – powiedział Itachi, gdy wszyscy już poszli.
  – Nie, już nie – westchnęła Setsuko. – Przygadała mi, nie?
  – Trochę.
  – „Trochę?” – skwitowała, śmiejąc się pod nosem. – Dziękuję, że tak łagodnie to ująłeś. I, że ciągle ratujesz mi tyłek. Przepraszam za kłopot…
  – Po prostu nie rób już nic głupiego.
  – Dobrze.
          Setsuko zrobiła krok do przodu i stanąwszy na palcach, ucałowała Itachiego w policzek. Spojrzał na nią zaskoczony.
  – No co?
  – Nic… Myślałem, że znów mi przywalisz… – przyznał, spoglądając gdzieś w bok.
  – Nie – jęknęła Aihara. – Rany… Chciałam ci tylko podziękować. Znaczy no nie wiem, czy to dobra forma, ale tylko to mi przyszło do głowy, jakoś tak naturalnie i… – urwała wreszcie, gdy pogładził ją lekko po głowie.
          A potem wrócił do pokoju.
  – Och… – mruknęła pod nosem, patrząc jak zamykają się za nim drzwi. – I co się cieszysz? – warknęła na widok szerokiego uśmiechu na twarzy Kisame, który właśnie przeszedł obok i najwyraźniej wszystko widział.

***

          Do kuchni weszła Setsuko. Zastała tam siedzącą nad kubkiem kawy Konan. Ta obdarowała ją delikatnym uśmiechem, który Aihara odwzajemniła. Po chwili przysiadła się z kubkiem parującego napoju.
  – Co słychać? – zagadnęła. – Nie miałyśmy zbyt wiele okazji do rozmowy.
 – To prawda. Większość czasu spędzam w wiosce deszczu – przytaknęła Konan.
  – Och?
  – Na razie to jedyne terytorium należące do Akatsuki, choć nieoficjalnie.
  – O tym nie wiedziałam.
  – Zatailiśmy tą informację, chodź Kazekage i Hokage zdają się powoli domyślać.
  – Niemniej to spore osiągnięcie.
  – Ale wciąż czeka nas sporo pracy – odparła Konan. – Przyzwyczaiłaś się już do życia tutaj?
  – Tak. To dziwne, ale tak.
  – Cieszy mnie to. Nawet Nao miała problem, by przywyknąć, ale może to ze względu na jej pochodzenie.
  – Słyszałam, że jest z kraju, którego nie ma na mapie.
  – To prawda.
  – A skąd to wiecie? – zaciekawiła się Setsuko. 
  – Nagato zna kogoś z Kraju Czasu, więc wiedział o jego istnieniu. To zamknięty kraj na północnym wschodzie, za pasmem niedostępnych gór, zwanych także Doliną Wielkiego Kamyka. Kraj Czasu nie wtrąca się w sprawy zewnętrznego świata – wyjaśniła Konan i ciągnęła dalej: – Naomi pojawiła się tu, ścigając jakiegoś przestępcę ze swojego kraju. Natknęła się wtedy na nas, bo zbieg najwyraźniej liczył, że schroni się w szeregach organizacji.
  – I tak po prostu przyjęliście ją? Wiem, że jest specyficzna, ale..
  – Tak, w jej przypadku było inaczej, niż z Tobą i Ivrel.
  – Inaczej?
  – Okazało się, że Naomi jest córką przyjaciela Nagato, o którym już wspomniałam. Dlatego została przyjęta do organizacji niemal od razu.
  – Ale ona nie mówiła, że jest z klanu, który tam panuje?
  – To prawda. Naomi jest córką władcy czasu, Sakurai Eijiro, z którym przyjaźni się Nagato.
  – To dlatego jesteście w tak dobrej komitywie z obcym państwem.
  – Tak, można to tak ująć.
  – To wiele wyjaśnia – zaśmiała się Setsuko. – Kraj Czasu… Ciekawie.
  – To prawda. Poza nami nikt chyba nie ma pojęcia o istnieniu tego kraju.
  – Trochę lipa, że tak się odcięli, nie sądzisz?
  – Uniknęli w ten sposób licznych konfliktów i chociaż nie ma tam wielu shinobi, to potężny kraj o unikatowych zdolnościach. Widziałaś, co potrafi Nao?
  – Nie miałam zbyt wielu okazji, by się przyjrzeć.
  – Jest uzdolnionym medykiem, a do tego włada chaosem, który w zewnętrznym świecie nie występuje.
  – Chaos… Ta. Coś wspominała.
  – Wszystko w porządku? – zapytała z troską Konan.
  – Tak, miło się z tobą rozmawia – odparła Setsuko, a jej twarz momentalnie rozświetlił uśmiech.
  – Dziękuję. Z tobą również.
  – Musimy usiąść kiedyś wszystkie razem z Iv i Nao.
  – Zgadzam się.
  – O czym gadacie? – rozległo się, gdy do kuchni weszła uśmiechnięta Sakurai.
  – O wilku mowa – roześmiała się Aihara. – Obgadywałyśmy cię.
  – Tak?
  – Mówiłam Setsuko, że jesteś z Kraju Czasu.
  – Takie buty.
  – I że kiedyś musimy wszystkie razem usiąść na pogaduchy.
  – No to w sam raz, bo Ivcia właśnie wróciła z misji z Hidusiem i pewnie zaraz tu przyjdzie – oznajmiła Naomi.
  – A wypełnili chociaż zadanie?
  – Wypełnili kurwa – prychnęła Ivrella, wchodząc do środka. – No ja pierdole, tak dobrze wypełnili, że teraz to mnie już Kakashi całkiem znienawidzi.
  – Hatake? Czemu?
  – Bo go kurwa spotkaliśmy w drodze? – warknęła Inukami. – Wiesz jak na mnie patrzył?
  – Z obrzydzeniem?
  – Właśnie! Jakbym mu, kurwa, rodzinę wybiła.
  – Dziwisz się? W ich oczach jesteśmy zdrajcami…
  – To nie to, mówię ci – skwitowała Ivrel.
  – A co w takim razie?
  – No, bo… – Inukami zamyśliła się na moment, szukając odpowiednich słów.

4 komentarze:

  1. A tak, nie musisz dziękować. Bo się jeszcze zarumienię.
    Mówiłam już, że kocham Ivrelkę? Jej teksty są przeboskie. Siedzę i chichoczę za każdym razem, jak krzyczy na Setsu czy pozostałych. No kurczę, żeby zlekceważyć, że Itachi przyznał jej rację? Toż to święto narodowe.
    Intryguje mnie, co wężowaty chce od Setsu. Straszne to zmuszanie Aihary do ponownej walki z Ayane. Nie ma to jak wymyślne tortury, choć szczerze mówiąc, to najprostszy sposób, skoro Setsu daje się prowokować.
    A tak w ogóle to nie lubię Cię za tę końcówkę. Co ta Iv robiła z Hidanem, że Kakashi ma ją znienawidzić, co? Konkrety proszę.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale doceniam, bo zawsze fajnie czyta się komentarze. A Twoja wytrwałość jest godna podziwu, zwłaszcza, że wspominałaś, iż tematy Ci nie leży.
      Yup, Iv wprowadza taki humorystyczny akcent :D
      A niech Cię intryguje, o to przecież chodzi. :D
      Hm. Co do końcówki, postawiłaś złe pytanie. Brzmi ono, nie co robiła z Hidanem, a co zrobiła Kakashiemu :D

      Usuń
    2. No to co zrobiła Kakasiowi? Oczekuję odpowiedzi.

      Usuń