– Kakashi? – wyszeptała, wpatrując się w stojącego przed nią mężczyznę.
– Co ty tu robisz?
– Mógłbym cię spytać o to samo…
– No wiesz… Na grzybach jestem – palnęła Ivrel.
– Chyba halucynkach - sarknął, uśmiechając się mimowolnie.
– No może. Skoro cię wizę. Fajne te haluny.
Hatake zmarszczył brwi.
– Gdzie twój towarzysz?
– Zgubił się trochę, jak go dorwał ten różowy czerep od ciebie z
drużyny.
– Nie idziesz mu pomóc?– zapytał.
– A pozwolisz mi? Zresztą jemu to już nic nie pomoże na ten zryty łeb.
Przez dłuższą chwilę patrzyli sobie
prosto w oczy. W końcu Hatake powiedział:
– Nie mogę.
– To dobrze, bo i tak bym nie poszła – roześmiała się Ivrel. – Skubaniec
jest nieśmiertelny. Nic mu nie zrobią, a jak go poturbują… No trudno.
– Mogę cię o coś spytać?
– O co? Hm… Właściwie możesz mnie pytać, o co tylko zechcesz - dodała po chwili namysłu.
– Nic się nie zmieniłaś – westchnął Hatake, a przez jego twarz przemknął
cień uśmiechu. – Dlaczego odeszłyście z wioski? Zaplanowałyście to prawda? Jak
dawno?
– Słuchaj, no – warknęła Ivrella – Wbij to sobie do siwego łba raz a
dobrze. To nie my odeszłyśmy, tylko nas wyrzucono. Znaczy… Dokładniej to
Setsuko. Hokage ją, kuwa, wysłał na przeszpiegi do Akatsuki zamiast Itachiego,
bo się chuj nie odzywał. Oboje zostali potraktowani tak samo. Nie zdradzili.
Zostali wysłani na zatracenie do obozu wroga. Pierdolę życie w takiej wiosce, jeśli tak
traktuje się oddanych shinobi!
– Więc ty… Odeszłaś z własnej woli.
– Ja tak. Bo, jak już powiedziałam, nie chcę żyć w takiej wiosce. I nie
żałuję. Powinieneś zrobić to samo.
– Ja nie zostawiam towarzyszy.
– Nie zostawiłam was To wy nie poszliście z nami.
– Nie zapytałaś.
– A poszedłbyś? – Cisza. – No właśnie. Reiji też by nie poszedł. Dajecie
się omamić Hokage i tym starym prykom. Przejrzyj, kurwa, na oczy. Ja nie jestem
twoim wrogiem, Kakashi!
– Chciałbym w to wierzyć.
– Tch! Skończ lepiej to pierdolenie i powalczmy trochę – mruknęła
Inukami i rzuciła się na Hatake, ściągając mu z twarzy maskę. – Przy mnie jej
nie nosiłeś. I nadal nie musisz.
– Ivrel – zmarszczył brwi – już nie będzie jak kiedyś.
– Głupoty pierdolisz – prychnęła. – Możemy przecież urzeczywistnić coś
fajnego, zamiast tych twoich durnych książek.
– Nie są durne – chyba poczuł się urażony, choć ciężko było stwierdzić, bo wyglądał jednak bardziej na zakłopotanego.
– Ivrel! Gdzie ty się do licha podziewasz – zawył Hidan.
– Tch! Przepadnij! – warknęła Ivrella. – Hidan, wszystko popsułeś.
– Co? Co popsułem?
– Seksy kurwa popsułeś!
***
– Tak… Chyba jednak masz rację – wybełkotała
Inukami, a Setsuko przyjrzała się jej badawczo. – To pewnie ta nasza zdrada…
– Reiji też się na mnie gniewa – westchnęła
Aihara.
– Reiji? – zaciekawiła się Konan.
– Mój przyjaciel i brat Ivrelli.
– Ach tamten, co wałczył z Sasorim? –
podchwyciła Naomi. – Co go Sasi prawie wziął dednął?
– Tak.
– Och, nie wciskaj mi tu kitów. Wiem, że ze
sobą kręciliście – warknęła Ivrel. – Tylko ten buc został w wiosce liścia,
zamiast iść z nami. Albo chociaż z tobą.
– Nie można go za to winić – odpowiedziała spokojnie Setsuko.
– Czyli się przyznajesz – podchwyciła Inukami.
– Do niczego się nie przyznaję.
– No właśnie – przytaknęła Nao. – Setsu kręci
z Itasiem.
– Wcale nie!
– Wcale tak – zachichotała Sakurai. – To
widać.
– Tch! No właśnie – zawarczała Ivrella.
– Słyszałam, że przyjaźniliście się kiedyś –
dodała Konan.
– Stare czasy…
– Oj tam, oj tam… Wiesz, jaki chodził struty,
jak leżałaś nieprzytomna? – zaświergotała Naomi.- To było nawet urocze.
– To, to on akurat robi zawsze – zauważyła
Ivrel.- Chodzi struty, jak po makreli z bitą śmietaną z wyrobów Kisame.
– Oj Ivciu, nie znasz się. To było inne psioczenie.
– Inne psioczenie… – powtórzyła rozbawiona
Aihara.
***
Rozległo się pukanie do drzwi, więc
podniósł wzrok z nad książki i powiedział:
– Proszę.
Do środka zawitała Setsuko z radosnym
uśmiechem i dwoma kubkami kakao. Itachi patrzył na nią zdziwiony, ale nic nie
powiedział. Zamknął tylko książkę i odłożył na szafkę nocną.
– Nudziłam się, więc… Pomyślałam… Masz ochotę
na kakao?
– Dziękuję – uśmiechnął się, biorąc od niej
kubek. – Nigdy nie lubiłaś siedzieć zbyt długo w domu – zauważył. – Więc pewnie
masz już dość, odkąd Pain cię uziemił.
– Dopada mnie wtedy monotonia. Monotonii też
nie lubię.
– Przyzwyczaiłaś się już do życia w Akatsuki?
– bardziej stwierdził, niż spytał.
– Tak, de facto, jestem tu już trochę czasu.
Jakieś…
– Prawie cztery miesiące. Dokładnie za sześć
dni – dokończył za nią, zanim zdążył ugryźć się w język.
– Och, masz dobrą pamięć.
– Tak…
– Tu jest… Zadziwiająco dobrze. Ani przez
chwilę nie czułam się zagrożona ze strony tutejszych mieszkańców. Może nie licząc Iv, ale to inna bajka - zaśmiała się Aihara. - Prawie z
każdym można porozmawiać. Tak po prostu. I nikt mnie nie ocenia za to, kim
byłam i co zrobiłam…
– Tutaj tak właśnie jest.
– No i jesteś ty… I Iv, więc naprawdę nie
mogę narzekać.
– Cieszy mnie, jeśli tak uważasz.
– Tak? – zdziwiła się Setsuko. – A nie
wyglądasz. Masz minę numer 43 pod tytułem „kobieto skończ ględzić, bo rzygnę tęczą”.
– Nie…
– Podejrzewam, że jednak nie przepadasz za
moim towarzystwem. No, ale jeśli jasno tego nie zakomunikujesz, to nie mój problem
– zaśmiała się ponownie, lecz bardzo szybko spoważniała.
W głębi duszy łudziła się, że
zaprzeczy. I zaprzeczył:
– To nieprawda.
– A więc lubisz? Moje towarzystwo?
Skinął głową, a Aihara uśmiechnęła
się promiennie.
– Nadal się zadręczasz – powiedział nagle
Itachi. – Prawda?
– Widać? Aż tak? – Pokręcił przecząco głową. –
To boli… To naprawdę boli.
– Wiem. I nie przestanie, ale przyzwyczaisz
się z czasem – odparł i pogładził ją po włosach.
– To miało mnie pocieszyć? – zapytała z
wyrzutem, ale na jej ustach pojawił się cień uśmiechu.
– Ale się udało.
– Może trochę… – mruknęła Setsuko i upiła
kilka łyków napoju. Zapatrzona w ciemne oczy zupełnie zapomniała o kubku kakao, który trzymała w dłoniach.
– Tak wiele się zmieniło, a my znów siedzimy rozmawiając jak za dawnych lat…
– Tak.
– „Tak” – powtórzyła Setsuko. – Tak…
Uśmiechnął się do niej przepraszająco.
No, bo co miał jej niby powiedzieć? Przecież też się cieszył...
***
– Co tam braciszku? – zapytała radośnie
Setsuko, a Deidara spojrzał na nią niepewnie. – Co? Nie słyszałeś żartów, że
jesteśmy rodzeństwem?
– Nie. Nie słyszałem, un.
– Wszyscy się śmieją, że oboje mamy blond
włosy i niebieskie oczy. Okrzyknęli nas bratem i siostrą. Także wiesz, rodziny
się nie wybiera.
– Un?
– Poważnie, też się zdziwiłam, ale nie
przeszkadzają mi takie wygłupy. A tobie? – W odpowiedzi wzruszył ramionami. – I
przynajmniej Iv nie jest zazdrosna, skoro jesteś moim bratem.
– A była?
– Ona jest zazdrosna o wszystkich fajnych
facetów, a potem się na mnie dąsa.
– Aha… Skoro już mówimy o rodzeństwie, un –
zaczął Deidara. – Słyszałaś, że bracia Naomi mają niedługo zjawić się z wizytą?
– Tak? To fajnie.
– Dziś rano Nao dostała informację, że
przybędą za kilka dni, un.
– O czym gadacie? – zapytała Sakurai,
wchodząc do kuchni, która stała się centrum życia towarzyskiego organizacji.
– O wilku mowa – roześmiała się Setsuko. –
Dei mówił, że twoi bracia nas odwiedzą.
– A, tak. To prawda.
– Są starsi czy młodsi?
– Starsi, starsi – wyjaśniła z uśmiechem
Naomi. – Mają już dwadzieścia trzy lata.
– Mają?
– Tak. Shintaro i Kazuo to bliźniaki.
– Och, takie buty.
– I właściwie są dla mnie przyrodnimi braćmi,
ale to długa historia – teraz to Sakurai się roześmiała.
– Powiedz, un. Chyba, że nie chcesz…
– Mogę wam powiedzieć. To żadna tajemnica.
– To ja zaparzę herbaty – zaproponowała
Setsuko, a po chwili cała trójka siedziała już nad parującym napojem.
– Więc?
– Hm… Od czego by tu zacząć…
– Najlepiej od początku, un.
– Dei ma rację. Niewiele wiemy o tobie, czy
kraju czasu, więc każda informacja, która przybliży nam realia, będzie mile
widziana.
– Hmmmm… Nasza rodzina jest trochę dziwna? –
stwierdziła niepewnie Naomi. – Mam dwóch starszych braci i oni mają jedną młodszą
siostrę, Minako. Cała trójka ma tą samą matkę, a ja inną… – Setsuko i Deidara
spojrzeli po sobie, myśląc o tym samym zapewne. – Ale to nie była zdrada - Sakurai chyba domyśliła się, co przyszło im do głowy. - Po
prawdzie, to moja matka była królową, a nie moja macocha, Otsune – wyjaśniła. –
Shin i Kaz urodzili się zanim tata poznał moją mamę. I tata nawet nie
wiedział, że to jego synowie. Mieszkali, co prawda w zamku, ale Otsune długo
ukrywała prawdę. Ale moja mama zmarła pół roku po tym, jak się urodziłam, więc
niewiele o niej wiem. I tak jakoś wyszło, że tata potem poślubił Otsune, gdy
dowiedział się o synach.
– Czyli wykorzystała samotność twojego ojca,
un – zauważył Deidara.
– Tak, to może być prawda…
– Nie lubisz jej chyba, co? - zgadła Setsuko.
– Nie bardzo przypadłyśmy sobie do gustu.
Strasznie się panoszy – naburmuszyła się Naomi. – Ale Shin i Kaz są w porządku.
Naprawdę można im zaufać. Minako… Mina też nie jest zła, ale… No, jest młodsza i
Otsune strasznie jej pilnuje.
– Kminię. Nie jest zła, ale lepiej uważać –
zaśmiała się Setsuko. – Ile ma lat?
– Szesnaście.
– Także tego… Jeszcze miałam podobno jedną
siostrę, ale jej nie pamiętam – dodała Sakurai.
– Nie pamiętasz? – zapytałDeidara, marszcząc brwi.
– Zmarła bardzo szybko.
– Ale to była prawdziwa siostra, tak? - zaciekawiła się Aihara.
– Tak.
– „Prawdziwa”, un – powtórzył ponownie Deidara.
– Tak, ale w ogóle jej nie pamiętam, więc
jestem tylko ja.
– Przykro mi…
– Mi nie. I tak jej nie znałam. Mamy też nie.
– A zdjęcia?
– Tata wszystkie pochował. Pewnie tęsknił.
Zresztą podejrzewam, że to też z powodu Otsune.
– To nieciekawie.
– Oj tam, oj tam. Nie mogę narzekać –
skwitowała Naomi, zawadiacko machając rękami.
– Zawsze jesteś taka wesoła, un.
– A co mam nie być? – skwitowała Sakurai.
– No właśnie, Lubię podejście Nao –
przytaknęła Aihara. – Nie uważasz, że tak jest lepiej?
Deidara skrzywił się lekko.
– Czy ja wiem, un.
– Nie można być pesymistą. Życie jest za krótkie
– zachichotała Nao.
– Właśnie – wtórowała jej Setsuko.
Blondyn westchnął ciężko.
– Nie jestem pesymistą, un. Jestem artystą –
rzekł z powagą. – A sztuka to wybuch, un!
– Piroman… – prychnęła Setsuko. – Terrorysta
mi bratem! Obożesz okrutny, coś mi ten los zgotował...
– Ale wiesz, co? To nawet fajne jest –
oznajmiła Naomi. – Ostatnio Dei pokazywał mi takie inne wybuchowe ptaszki.
– Inne ptaszki, co? – Setsuko uniosła brwi,
patrząc wymownie na Deidarę. – Powiedz mi proszę więcej…
– Wybuchały na kolorowo i Dei zrobił tęczę.
– Takie fajerwerki?
– Tak!
Chłopak już dłuższą chwilę wpatrywał
się w sufit, co nie uszło uwadze Aihary. Uśmiechnęła się pod nosem, słuchając
opowieści Nao.
– Były takie kolorowe i fajne – zachwycała
sięSakurai. – Naprawdę musisz to kiedyś zobaczyć.
– O ile Deidara będzie chciał to jeszcze
komuś pokazać – odparła Setsuko, a na jej twarzy zagościł diabelski uśmiech, który nie uszedł uwadze Deidary. – Może kiedyś…
– Ta… Kiedyś, un… - przytaknął po chwili wahania.
– Ach, czyli były przygotowane dla Nao?
– Chciałem je po prostu przetestować, un… A
Nao akurat była na bojówce, un.
– Tak, oczywiście. A świstaki zawijają w
sreberka – skwitowała Aihara, wywracając oczami.
– Nie wiem, o co ci chodzi, un. Musiałbym
przygotować, un.
– No właśnie – Sakurai chwyciła się pod boki
– nie drocz się z Deidarą.
– Przepraszam, już nic nie mówię - roześmiała się Setsuko, uonosząc ręce w geście poddania.
***
Setsuko stanęła oko w oko z
zamaskowanym mężczyzną i zamarła. Słyszała, że Akatsuki miało jeszcze jednego
członka, którego nie było jej dane wcześniej poznać. Podobno był na
długoterminowej, samotnej misji. Nie było go prawie pół roku i teraz wrócił.
Chociaż skrywał twarz pod
pomarańczową maską, nieco przypominającą dynię, sądząc po tym, że zatrzymał się
w pół kroku i od kilkunastu sekund nie drgnął ani o milimetr, Setsuko uznała, że był
równie zaskoczony co ona. Nic w tym dziwnego.
Podczas jego nieobecności pojawiły
się aż trzy nowe osoby, więc Akatsuki przeżywało istne zatrzęsienie, jeśli
chodzi o dział rekrutacyjny. Jednak to, co zaskoczyło Aiharę to nie mężczyzna. Nie była to nawet maska, ani dziwna piosenka, którą nucił, zanim się
na siebie natknęli, tylko oko. Jedno, jedyne oko, które łypało na nią przez
dziurę w masce i dałaby sobie głowę uciąć, że widziała w nim przez chwilę sharingana.
Ale stanowczo nie był to Itachi. Nie
był to również jego młodszy brat, który obecnie podążał za Orochimaru. Wciąż
jednak Setsuko nie mogła oprzeć się wrażeniu, że jego głos brzmiał jakoś
znajomo i w ogóle roztaczał wokół siebie przyjazną, nieco nostalgiczną aurę,
jakby znała go od bardzo dawna. I TO było w tym najdziwniejsze.
– Ty musisz być Tobi – odezwała się wreszcie
Aihara i wyciągnęła dłoń na powitanie. – Słyszałam o tobie.
– Tak? A co słyszałaś? – jęknął mężczyzna po
chwili wahania, ale mimo to odwzajemnił gest.
– Byłeś na bardzo długiej misji. Na pewno
zaskoczył cię fakt, że są tu nowe osoby – ciągnęła dalej blondynka. – Nazywam
się Aihara Setsuko.
– Ach… Cześć… Tobi.
– Ty… Masz sharingana, nie? – Setsuko musiała
o to spytać, inaczej nie dałoby jej to spokoju. – Jesteś z klanu Uchiha? Bo
widzisz, byłam pewna, że poza Madarą, Itachim i jego młodszym bratem nikt już nie… –
Mężczyzna zasłonił jej usta dłonią, gdy usłyszeli za rogiem głos rozbawionej czymś Ivrelli i
pociągnął Setsuko za sobą do jednego z pokoi.
Dopiero wtedy ją puścił i gestem
dłoni zachęcił, by mówiła dalej. Ona jednak wpatrywała się w niego, marszcząc
brwi. Nie dlatego, że była zła, raczej skonsternowana dziwnym
zachowaniem Tobiego oraz swoimi irracjonalnymi pomysłami, co do jego
tożsamości. Znała go i to bardzo dobrze. Czuła to w kościach. Ale to było tak
strasznie niedorzeczne.
– Kim jesteś? – zapytała w końcu, nie
odrywając wzroku od błyszczącego sharingana. Nie bała się, chociaż wiedziała jak
niebezpieczne jest to kekkei genkai. – Słyszałam, że jesteś Madarą, ale nie
możesz nim być. Madara to Madara… A ty... My się znamy. Znamy się, prawda? –
wyszeptała. – Więc kim?
– Wygrałaś – powiedział i westchnął ciężko,
po czym zdjął maskę i odłożył ją na biurku. Najwyraźniej byli w jego pokoju, bo
na ścianie wisiało takich więcej. Zarówno jednakowych masek, jak i zupełnie
innych. Na różne okazje zapewne. – Nie chciałem, żebyś wiedziała. No, bo przecież nie
widzieliśmy się przez tyle lat i w ogóle – mruknął pod nosem. – No i jeszcze Ivrella…
– dodał, krzywiąc się. – Nie możesz jej o tym powiedzieć, rozumiesz?
– Obito – uradowała się Setsuko. – A niech
mnie…
– Słyszałaś? – Kolejne ciężkie westchnienie
uciekło z ust mężczyzny. – Nikomu ani słowa. Oprócz ciebie tylko Itachi i
Madara wiedzą, kto kryje się pod maską. I Pain. On wie wszystko.
– Dobrze, obiecuję! – krzyknęła Setsuko.
– Setsu, jesteś tam? – usłyszeli za drzwiami
głos Ivrelli i w tej samej chwili drzwi się otworzyły. Tobi nie zdążyłby
założyć maski, więc Aihara zrobiła to, co przyszło jej akurat do głowy. Objęła
szyję mężczyzny i pocałowała go, zasłaniając w ten sposób jego twarz.
– Osz kurwa... Chyba przeszkadzam – stwierdziła Ivrel.
– Tch! Chciałam się tylko przywitać z Tobim, ale widzę, że mnie ubiegłaś –
mruknęła, marszcząc brwi. – Nie no, nie przeszkadzajcie sobie – dodała i już
chciała wyjść, kiedy za nią pojawił się ktoś jeszcze.
– O cholera – wymsknęło się z ust Itachiego.
Tego Setsuko się nie spodziewała, ale
nie mogła teraz oderwać się od Obito, inaczej Ivrella na pewno rozpoznałaby go,
a to nie wróżyło najlepiej.
– Itachi, gdzie idziesz? – zdziwiła się
Inukami i zamknęła za sobą drzwi.
Dopiero wtedy Setsuko odsunęła się od dawnego przyjaciela i pacnęła się otwartą dłonią w czoło, robiąc epicki facepalm. Zastanawiała się, jak bardzo musiała w życiu zgrzeszyć, że najmniej odpowiednie osoby zawsze pojawiały się w najmniej odpowiednim czasie.
Dopiero wtedy Setsuko odsunęła się od dawnego przyjaciela i pacnęła się otwartą dłonią w czoło, robiąc epicki facepalm. Zastanawiała się, jak bardzo musiała w życiu zgrzeszyć, że najmniej odpowiednie osoby zawsze pojawiały się w najmniej odpowiednim czasie.
– Jadłaś curry? – zapytał Tobi, oblizując
się.
Chciał nawet powiedzieć coś jeszcze,
ale widząc minę Aihary, zachował to dla siebie.
– Co ja takiego w życiu zrobiłam? – Setsuko
spojrzała w sufit, wznosząc do niego ręce.
– Nie pójdziesz za nim?
– I tak mnie nie posłucha. Zresztą wątpię,
żeby go to obchodziło.
– Dlaczego? – zdziwił się Obito.
– Jak to „dlaczego”? Przecież…
– „Nic między wami nie ma”? To chcesz
powiedzieć? - zapytał Uchiha, patrząc na nią z powątpiewaniem.
– Właśnie.
– Z tego co pamiętam zawsze coś do niego czu…
– zasłoniła mu usta dłonią. – Młaś…
– Cicho bądź. To nie ma znaczenia. Nigdy nie
widział we mnie nic więcej, niż przyjaciółkę, a i tu czasem wątpię, czy w
ogóle…
– Setsuko…
– Zakładaj tą maskę, zanim Ivrella wróci –
rozkazała, niemal rozpłaszczając mu nos pomarańczowym kawałkiem plastiku.
– Tak, ale jak ją założę, nie będziemy mogli
normalnie rozmawiać.
– Dlaczego?
– Bo wtedy jestem Tobi.
– Na moje możesz być nawet Świętym Mikołajem
albo jednorożcem – prychnęła Setsuko. – Jeśli cię to uszczęśliwi.
– Wyjaśnię mu to potem – obiecał Obito. - Dzięki za pomoc.
– Po co?
– Żeby nie było niedomówień.
– To nic. Na razie cieszy mnie, że jesteś
żywy i masz się dobrze – starała się zgrywać opanowaną.
– Ja też… Co u… Kakashiego?
– Nie wiem, dawno go nie widziałam. Zapytaj
Iv...
***
– Ty! Co to miało być? – fuknęła Inukami. –
Nie przeginasz?
– Co?
– Najpierw Dei cię nosi na rękach jak
księżniczkę, potem latasz ciągle za Itachim, a teraz całowałaś się z tym nowym
członkiem Akatsuki, kiedy ja nie zdążyłam się z nim nawet przywitać!
– Przecież tłumaczyłam ci, że Deidara
przyniósł mnie na prośbę Itachiego tylko, a Itachi jest moim przyjacielem. A
Tobi… To był wypadek.
– Wypadek? Wypadek?! A jak się z nim
prześpisz to co powiesz? Że się przewróciłaś przez przypadek na jego…
Setsuko zasłoniła jej usta dłonią,
krzycząc rozpaczliwie:
– Daj spokój! To był tylko całus. A ja
zostałam już ukarana, bo Itachi to widział. A Tobi i tak nie byłby w twoim
typie.Wierz mi.
– A Hidan? Do niego też cieszyłaś mordę! –
burzyła się Ivrella.
– To ty się z nim przespałaś!
– No co? Mi też się coś od życia należy!
– No to sobie żyj i daj żyć innym.
– Ale co? Taki niezły ten Tobi, że się do
niego przyssałaś?
– Ivrel!
– No co?
***
– Jesteś na mnie zły? – zapytała cicho Setsuko.
– O co?
Był zły. Oczywiście, że był. Nagle
zobaczył, jak całowała się z Obito. Z Obito, na litość boską! Tak po prostu i nawet się z tym nie kryła.
– No, bo… Bo… To twój krewny. Musiałeś być
zaskoczony widząc coś takiego...
– Trochę.
– Nie chciał, żeby Ivrella go zobaczyła. A
tylko to przyszło mi do głowy – wyjaśniła Aihara. – No przyznaj, że jestem
kreatywna. Mam refleks, nie?
– Tobi jest dorosły, nie rozumiem, dlaczego
tak się boi Ivrelli.
– No daj spokój. Wiesz, ile trzeba było
czasu, by przestała na ciebie ciągle warczeć. A Ob… Tobi ma raczej traumatyczne
wspomnienia. A Ivrella nic się nie zmieniła. Jeśli go zobaczy, znów będzie się
nad nim pastwić.
– To śmieszne. Jesteście dorośli – skwitował
Itachi.
– No tak, ale jak Ivrella się dowie, to
chłopaka zajedzie…
Faktycznie, Obito powiedział mu to
samo, a wątpliwe było, że ustalili tak dobrze wspólną wersję. Zresztą to do
nich podobne, zrobić coś głupiego, a potem się tłumaczyć.
– Poza tym to nie moja sprawa, co cię łączy z
Tobim.
– No daj spokój. Tłumaczę, żeby nie było nieporozumień.
– Dobrze, zrozumiałem.
– Uf!
– A na przyszłość pomyśl, zanim coś zrobisz.
– Ta… Chyba już zauważyłeś, że myślenie nie
jest jednak moją mocną stroną – westchnęła Setsuko.
Uśmiechnął się, lekko rozbawiony jej
słowami.
Jakież dramaty. Najpierw Kakashi, potem Obito i Itachi na dokładkę. Dziewczyny nie próżnują, widzę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
matko bosko od romansuf.
OdpowiedzUsuńhidan i popsuc seksy. ale kuzwa jakos i tak kakashiego w akcji w srodku lasu sobie nie wyobrazam ;D w sumie to potym fragmencie nie jestem pewna co mu w glowie siedzi... wydaje sie taki zdezorientowany, czy brac ja za wroga czy nie.... ach. no bo statecznie dal jej i hidanowi odejsc? od tak? ale czemu mial ja znienawidziec? za to, co mowila? musze sie cofnac o rozdzial zaraz.
ale maske, sciagnela mu maske <3
bwaaa, itachi mieknie ;d makrela z bita smietana, serio *rzyga* nawet na moje pojebane gusta smakowe...
ale jej wyrzucila. wszystki po kolei, a sama nie lepsza, hipokrytka. ;p ale tobi? to kim kurwa byl... jest... madara ktory sie kreci po kwaterze? myslalam ze to wlasnie masked men tobi, co sie tak kaze nazywac ;D łoż ciuuu. nie no refleks moze i ona ma ale, łął i tak zadziwiajaco sprawnie i gladko poszlo jej wytlumaczenie tego ichiemu, ale czemu obi az tak sie cyka ivci? ;D przeciez to łagodne dziewcze do rany przyloz jest xd
łooo jaaa, ile emocji. nie no, ja potrzebuje wiecej wiecej wiecej. wszystkiego.
ci zamaskowani. teraz ich intencje mnie najbardziej nurtuja. obu, obu. rrrrany.