Rumors

Zapraszam do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Obserwatorzy

niedziela, 13 listopada 2016

Chapter 22 ~ Awaiting the storm.

            – To pewnie dla ciebie duży szok, co?
            Shintaro patrzył na nią, uśmiechając się pobłażliwie, ale pokręciła przecząco głową.
            – Nie… Znaczy tak. Nigdy nie pomyślałabym, że jestem z kraju czasu –  zaśmiała się niemrawo. – Nie ukrywam, chciałabym tam kiedyś pojechać, zobaczyć, jak tam jest.
            – Zobaczysz.
            – Ale nic poza tym. Wychowałam się w wiosce liścia i przez lata tam był mój dom. Teraz mój dom jest tutaj, w Akatsuki – stwierdziła spokojnie. – Co do rodziców… Nie łudziłam się nigdy, że spotkam ich ponownie. Miałam swoją mentorkę, a rodzina Itachiego była dla mnie jak własna. Niczego mi nie brakowało.
            – Cieszę się – oznajmił Shintaro. – Może lepiej, że po tym, jak zabrano cię od Orochimaru, dorastałaś z daleka od tego wszystkiego…
            Wzruszyła ramionami. Nie znała innego życia, niż to, które wiodła dotychczas. Nie umiała stwierdzić, które byłoby lepsze w ostatecznym rozrachunku. Zresztą zastanawianie się nad tym uważała za jeszcze bardziej bezsensowne. Może wciąż była w lekkim szoku, ale niespecjalnie zrobiło na niej to jakieś wrażenie.
            Niby zawsze chciała wiedzieć, kim naprawdę jest i skąd pochodzi. Jako dziecko zawsze skrycie marzyła o tym, by poznać kiedyś swoich rodziców. Oczywiście nigdy się do tego nie przyznała. Teraz natomiast było jej dziwnie obojętnie.
            Ważniejsze były bieżące wydarzenia. Ważniejszy był wspólny cel, pokonanie Orochimaru. Pozbycie się z jej życia tego koszmaru, który ostatnimi czasy ożył, zyskując na sile. Wkurzało ją tylko, że trzymają ją z dala od sprawy. To na nią polował Orochimaru, więc oczywiście była w niebezpieczeństwie, ale dlaczego miała się ukrywać? Dlaczego nie pozwalali jej walczyć?
            Ogarnęło ją poczucie beznadziei. Już odejście Itachiego i śmierć mentorki były dla niej ogromnym ciosem, ale teraz… Wystarczyło kilka miesięcy, by wszystko skomplikowało się jeszcze bardziej. Wszystko zaczęło się chrzanić od rozkazu Hokage.
            Opuściła wioskę, a potem poszło już lawinowo. Śmierć Ayane, problemy z Itachim, to durne polowanie, które Orochimaru sobie urządzał. Odejście Sasuke. Nic nie szło ostatnimi czasy po jej myśli i nic nie mogła z tym zrobić. Była całkowicie bezsilna wobec tych wydarzeń. Nie wspominając o tym, że zwyczajnie czuła się winna znacznej części z nich.
            Chciała z kimś porozmawiać. Miała teraz przecież wielu przyjaciół. A jakimś dziwnym trafem stała sama na środku bojówki. Soichiro zniknął, chcąc dać jej czas, by oswoiła się z nowymi informacjami. Ale ona wcale nie chciała o tym myśleć, nie chciała być sama.
            Ale nie było nikogo. Nie mogła pobiec za Soichiro, mimo wszystko nic o nim nie wiedziała. Ivrella i Nao poszły na misję. Wszyscy gdzieś poszli, byli zbyt zajęci, a Itachi się do niej nie odzywał. Była całkiem sama. Nieważne ile o tym myślała, czuła, że nie ma do kogo się zwrócić.
            – Ciężki dzień? – usłyszała i zaskoczona spojrzała w stronę wejścia na bojówkę.
            Nie wiedziała jego twarzy, ale dałaby sobie rękę uciąć, że uśmiechał się ciepło. Pomachał do niej, może nieco nieśmiało, dopiero wtedy wyrwała się z marazmu i też do niego pomachała.
            – Tobi…
            – Uuuu… Chyba bardzo ciężki – stwierdził mężczyzna, widząc jej minę. – Ale nie będziesz płakać, nie? Proszę nie płacz, no bo co ja wtedy zrobię, jak zaczniesz płakać? Co? Setsu? – mówił do niej spokojnie, idąc w jej stronę. – Hm? Co się stało?
            – Ja… Sama już nie wiem – jęknęła, zwieszając ręce. – Nie wiem, co mam zrobić ze sobą, ze swoim życiem. Dlaczego to wszystko musi być takie skomplikowane.
            – A jesteś pewna, że sama tego nie skomplikowałaś?
            – Nie, nie sama. Nie wszystko…
            – Masz ochotę się przejść? – zapytał Tobi.
            – Nie mogę. Zabronili mi wychodzić.
            – Samej, ale ze mną możesz. Chodź. – Chwycił ją za rękę, ciągnąc do wyjścia. Nie protestowała. Wiedziała, że przy nim jest bezpieczna, a czuła, że jeśli spędzi w siedzibie jeszcze chwilę, to oszaleje. – No? To co się stało?
            – Wszystko się pochrzaniło, Orochimaru na mnie poluje, zamknęli mnie w siedzibie, jak jakąś pierdoloną księżniczkę, nic nie mogę zrobić, Ivrella i Nao poszły na misje, wszyscy właściwie gdzieś poszli, dowiedziałam się, że jestem z kraju czasu, a Itachi się na mnie śmiertelnie obraził i ja już naprawdę nie wiem, co mam robić – powiedziała na jednym oddechu, dosłownie wyrzucając z siebie słowa, aż musiała się zatrzymać.
            – Czekaj, czekaj… – westchnął Obito, zdejmując maskę i popatrzył na blondynkę. – To teraz po kolei… Że Orochimaru na ciebie poluje to wiem. Nie wiem tylko, czemu, ale podejrzewam, że Pain i Madara mają lepszy wgląd na sprawę. Nie powinnaś się tym martwić, wiedzą, co robią, więc po prostu im zaufaj.
            – Ale dlaczego mam siedzieć bezczynnie?!
            – Pozwól sobie pomóc, co? I nie krzycz – westchnął Tobi i położył dłoń na jej głowie, mierzwiąc blond czuprynę. – Bądź cierpliwa, Setsuko. Wiem, że bezczynność jest trudna, ale czasami tak jest lepiej, niż zrobić coś głupiego i się podłożyć.
            – No niby tak, ale… – zaprotestowała Aihara.
            – Żadnego ‘ale’ – odparł stanowczo. – Że wszyscy wybyli na misje to wiem, sam właśnie z jednej wróciłem, ale… Jesteś z kraju czasu?
            – Masz zadziwiająco dobrą pamięć.
            – Skąd wiesz, że jesteś z kraju czasu? Jak to możliwe?!
            – Soichiro powiedział mi to dzisiaj. Znał moją matkę…
            – Tak po prostu ci o tym powiedział? – gorączkował się Tobi.
            – To raczej wyszło w rozmowie, chyba nie miał mi tego w planach jeszcze powiedzieć, ale no wyszło i tyle, ale niechętnie mi to wyjaśnił, więc nie naciskałam, nie wiem zbyt wiele. Nie wiem nawet, czy chcę wiedzieć…
            – No… Dobrze… W sumie, biorąc pod uwagę to nagle poruszenie w Akatsuki odkąd się pojawili i sprawę Orochimaru, musi chodzić o coś większego i pewnie niebawem i tak się wszystko wyjaśni.
            – Ale ja naprawdę wolałabym niewiedzieć – jęknęła Aihara. – O ile prostsze jest życie w niewiedzy. Nie mogło tak pozostać?
            – No przestań, nie bądź taka miętka. Trzeba być twardym nie Miętkim.
            – Bardzo śmieszne… Normalnie boki zrywać…
            – Dobrze wiesz, że mam rację – zaśmiał się Obito. – Wiem, że stać cię na więcej.
            – Nienawidzę, gdy sprawiasz, że czuję się w obowiązku wziąć się w garść, kiedy wolałabym jebnąć to wszystko w cholerę.
            – I jeszcze może wyjechać w Bieszczady – sarknął.
            – A łeb chcesz?
            – Dobra, już nic nie mówię – powiedział, unosząc ręce w geście poddania. – No a co z Itachim?
            – Nawet nie chce mi się o tym myśleć…
            – No już, mów, co mój ukochany kuzyn znowu nabroił?
            Setsuko mimowolnie uśmiechnęła się na to pytanie.
            – Jest na mnie śmiertelnie obrażony i w sumie mu się nie dziwię. Znaczy… Dziwię. A właściwie dziwnie to on się zachowywał. A potem usłyszał jak rozmawiam z Shintaro, myślał, że jest zagrożeniem i zaatakował go pierwszy, a tłumaczenie mu nic nie dawało, więc skończyło się na tym, że dostał ode mnie z liścia…
            – Uuuuuu!
            – No ej! Jesteś wredny – oburzyła się Setsuko, a potem parsknęła śmiechem. – Dzięki, Obito… Brakowało mi tego.
            – Wszystko będzie dobrze.
            – Mam nadzieję… Bo nie wiem, ile jeszcze dam radę znieść.
            – Będzie dobrze, mówię ci. A Itachi… Cóż… Przejdzie mu. Wszystko się ułoży. Zresztą i tak chciałem o czymś porozmawiać z Madarą, wspomnę mu o tym, że coś się dzieje.

***

            Ktoś zapukał do drzwi, choć Setsuko nikogo się już o tej porze nie spodziewała. Właściwie zamierzała iść spać, skoro nie miała nic lepszego do roboty. Zanim jednak zdążyła cokolwiek zrobić, drzwi się otworzyły, a w progu stanęła Ivrella.
            – Już wróciłyście?
            – Z Nao szybko poszło. Te jej ptaszyska nieźle zachrzaniają. Tylko…
            – Coś się stało, że przychodzisz o tej porze?
            – Nie umęczyłam się zbytnio tą misję – stwierdziła spokojnie Inukami. – Byłyśmy, odebrałyśmy zwój i zaniosłyśmy Painowi.
            – I co?
            – Nie wiem – Ivrel wzruszyła ramionami – nie czytałam tego.
            – Dlaczego? Zawsze zaglądałaś…
            – Nie wiem – kolejne wzruszenie ramionami – nie przyszło mi do głowy.
            – Nie przyszło ci do głowy? Zawsze zaglądałaś Hokage we wszystkie dokumenty, a teraz nie przyszło ci do głowy sprawdzić informacje, które tak się składa, są dla mnie cholernie ważne?! – ofuknęła ją Setsuko.
            – No dobra… Przyszło mi do głowy, ale groźba Paina była zbyt realna – wyznała po chwili milczenia i wzdrygnęła się. – Naprawdę nie miałam ochoty poczuć na swojej skórze mocy rinnengana.
            – Dobrze, mniejsza z tym – mruknęła Setsuko, masując palcami skronie. – To, co chciałaś?
            – Mam dla ciebie inną ciekawostkę.
            – Gdy dostałam misję z Nao, jak wyszłyśmy z gabinetu… Wiesz, że mam dobry słuch. Ba! Zajekurwabisty. I usłyszałam coś, co bardzo mnie ciekawi.
            – Co takiego?
            – Że to Madara tak naprawdę dowodzi organizacją. Pain sam to powiedział – oznajmiła z powagą Ivrella. – Chciałabym go o to zapytać, ale wiesz nie jestem zbyt dobra w te klocki. W te całe rozmawianie. Ty z nim pogadaj.
            – Myślisz, że… W sumie, to jest dość możliwe. W końcu Madara jest legendarnym shinobi, który po prostu przepadł, a teraz po tylu latach pojawił się znowu. Myślisz, że dowodzi organizacją, kryjąc się w cieniu?
            – Zabrzmiało to tak, jakby Pain był jego, no nie wiem, zastępcą? Dał mu władzę, ale jakby ma największy wpływ na ostateczną decyzję.
            – To jest interesujące – stwierdziła Setsuko, kiwając głową z uznaniem. – Tak, ta wiedza może się przydać. Może uda mi się z niego coś wydusić.
            – Tylko z niego nie wyduś za dużo, te Uchihy mają coś w sobie, szkoda by było gościa.
            – Iv… To była przenośna.
            – A ja wim, co ty tam będziesz przenosić? – prychnęła Inukami. – Tch! I co się gapisz? Przyjebał ci ktoś kiedyś?
            – Yhy, lodówką.
            – Uuuu, taka jesteś? Taka jesteś? To zobaczymy.
            – Dzięki Iv.
            – Ej, a dogadałaś się wreszcie z młodym Uchihahą, czy jeszcze nie? – zapytała Ivrella, a Setsuko pokręciła przecząco głową. – Co za chuj.

***

            Jeśli było coś, co Setsuko wiedziała o Madarze na pewno, poza tym, żeby był Uchihą to fakt, że rzadko szło go spotkać w jego sypialni. Byłał w różnych dziwnych miejscach. Snuł się po kwaterze, pojawiając się zawsze tam, gdzie najmniej się go spodziewano. Ewentualnie przesiadywał w gabinecie Paina. Poza Konan był chyba jedyną osobą, którą rudzielec tam tolerował dłużej, niż kwadrans. To musiało o czymś świadczyć.
            Ostatnio jednak Setsuko wyczaiła jego prawdziwą kryjówką. Wbrew pozorom nie była to piwnica, bo tam, gdzie rezydował Zetsu, nikt się raczej nie zbliżał. Uchiha uwielbiał przesiadywać w czymś stworzonym na podobieństwo strychu, o ile kamienna jaskinia może mieć strych.
            Od kilku dni przymierzała się do tej rozmowy, ale potrzebowała wybrać dobry moment. No i nikt nie mógł im przeszkadzać. Wreszcie nadeszła ta chwila i gdy weszła schodami na górę, zastała Madarę drzemiącego na drewnianej podłodze. Obok stała spora butelka sake. Shinobi najwyraźniej postanowił odpocząć.
            - Jesteś pierwszą osobą, która znalazła moją kryjówkę – odezwał się, ale nawet nie drgnął.
            - Cóż powiedzieć – zaśmiała się w odpowiedzi i przycupnęła obok. – W końcu jestem kunoichi, nie?
            - Nikt nawet nie szukał.
            - A ty pewnie wolałbyś, by miejsce pozostało nieodkryte, prawda?
            - Nie przeczę. Tylko tutaj mogę odpocząć od zgiełku. Tu mam więcej prywatności, niż w moim pokoju, gdzie Tobi wpada jak do siebie, a i Hidan nie czuje się zbyt skrępowany wizytami.
            - Nie chcę wiedzieć, po co Jashinista cię odwiedza. A jeszcze jak powiesz, że w nocy, tym bardziej nie moja bajka.
            Uchiha wypuścił głośno powietrze przez nos, wyrażając swoje rozbawienie.
            - Co cię tu sprowadza?
            - Pewna informacja.
            - Jaka? Czyżbyś chciała wyciągnąć ode mnie jakąś wiedzę, odnośnie rozkazów Nagato? – zapytał spokojnie Madara i dodał: - Niestety, ale nic nie wiem.
            - Nie wciskaj mi kitów – mruknęła Aihara. – Nie raz dawałeś mi do zrozumienia, że sporo wiesz.
            - Sporo nie oznacza, że wszystko.
            - Poza tym, dziś to ja mam pewną informację.
            - Jaką? – zaciekawił się Uchiha, aż podnosząc się do siadu.
            Ciemna grzywka na moment przysłoniła jego oczy, w których pojawił się błysk zainteresowania. Pochwycił butelkę sake i upił kilka łyków, po czym podstawił ją Setsuko pod nosem. Grzecznie jednak odmówiła. Sake było ostatnią rzeczą, jakiej w tej chwili potrzebowała.
            - Otóż, bardzo interesującą rzecz usłyszałam – zaczęła, ostrożnie dobierając słowa. – Jako byś był prawdziwym założycielem Akatsuki i zastanawia mnie ile w tym prawdy.
            - Ivrella – mruknął pod nosem. – Ona podsunęła ci taki pomysł?
            - Czyli nie zaprzeczasz.
            - Ty też nie.
            - Nawet gdybym zaprzeczyła i tak wiedziałbyś, że to ona. Ludzie naprawdę niedoceniają jej wilczego słuchu – westchnęła Aihara i pokręciła głową z dezaprobatą. – A to naprawdę przydatna zdolność.
            - Byłem nieostrożny.
            - Więc to prawda. Dlaczego robisz z tego taką tajemnicę?
            - Cel jest dobry, więc założyłem Akatsuki, masz rację – przyznał wreszcie Madara i znów upił sake. – Ale nie jestem dobry w to całe wypełnianie papierków, czytanie raportów. Potrzebowałem kogoś, kto dobrze się tym zajmie. Tym kimś jest Nagato.
            - Przez chwilę brzmiałeś, jak Ivrel – skwitowała pod nosem Setsuko. – Przyznaję, że Pain dobrze sobie radzi, a stosy raportów chyba sprawiają mu jakąś dziką satysfakcję. Nie wierzę jednak, że to jedyny powód. Dlaczego czuję, że jest coś jeszcze?
            - Jesteś straszna – roześmiał się Madara i przeczesał palcami włosy. – Żeby tak męczyć starego człowieka…
            - Lat ci może nie ubywa, ale czas działa na twoją korzyść – stwierdziła radośnie Setsuko. – Jak na starego człowieka to ty dość przystojny jesteś.
            - Wiesz, to te cudowne geny klanu Uchiha.
            - Możliwe, ale nie zmieniaj tematu.
            - Tsk, tsk, tsk… A już myślałem, że się uda. Zero litości.
            - Na litość też trzeba sobie zasłużyć. Nie odpuszczę tak łatwo. Albo powiesz mi prawdę o istnieniu organizacji albo powiesz mi to, co naprawdę chciałabym wiedzieć. Jedno z dwóch. Twój wybór.
            - Nie, to jeszcze nie pora Setsuko, bądź cierpliwa.
            - Dlaczego? To nie tak, że jestem niecierpliwa. Przez tyle lat nie miałam pojęcia, kim jestem, myślicie, że kilka dni robi mi różnicę? Ja po prostu nie rozumiem, dlaczego mam czekać? To nie tak, że ta wiedza sprawi, że przegramy wojnę z Orochimaru.
            - To była prośba Shintaro i Kazuo.
            - Och, serio? – sarknęła Aihara. – Wcale się nie domyśliłam.
            - Oni chcą cię chronić, pewnie stąd ta prośba. Czego nie wiesz, to cię nie zabije, jak to mówią – oznajmił Madara. – Postanowiliśmy uszanować ich prośbę.
            - Wybrałeś. Więc jak to z tym założeniem organizacji?
            - Niech ci będzie, ale przynieś więcej sake.

4 komentarze:

  1. Kochana, rozjebałaś mnie tekstami <3
    "Trzeba być twardym, nie miętkim!"
    i lodówka!!! Shizuo! <3
    Ale Sasuś wcale nie jest chujem...

    Po części rozumiem Setsu. Bycie zamkniętym jest strasznie chujowe. Nie wiem, dlaczego Itachi zachowuje się jak idiota, ale mam ochote pierdolnąć go w ten uchihahowski łeb.

    Ciekawi mnie Tobiasz u ciebie. mam do niego większe podejrzenia niż do wujka Oro. zobaczymy, co kominuje(sz). <3 :D

    OdpowiedzUsuń
  2. no to jestem druga w kolejce zeby pierdolnąć itachiemu. tak w razie jakby pierwsze pierdolniecie przegapil.

    haha, jakos rozmowa dziewczyn z konca rozdzialu mnie rozwalila ;D czytanie o iv jest troche jak patrzenie w krzywe zwierciadlo, z tym ze mam wrazenie, ze ono nie jest takie calkiem krzywe. 'W te całe rozmawianie." takie soł tru! btw... TE rozmawianie?! albo uczen przerosl mistrza... albo zrobilas to specjalnie, skoro to w dialogu elokwentnej ivci -.- ;D przyjmuje przytyk na klate. chociaz tez 'rozmawianie'... no nie wiem, chyba fajtycznie poj l. chuj tam! ha, wlasnie chcialam napisac ze z nich taka troglodytka wylazi ;D no ale na czyms jest wzorowana.
    tobi. tobi i jego spacery. no ale stesu juz wie co sie kryje pod machą. i on wie, ze ona wie i cos on jest podejrzanie za mily...
    u, przeszłość zawsze taka ciężka. ale mysle ze setsu ma dosc sily, zeby se to poukładać. kraj czasu. mysle ile o nim wiem i nie, chyba sie nie przykładałam do anime ;p oi.
    nie narzekaj na tekst! Jest i na rany, nie jest zły, przeciwnie. za krotki bedzie mi zawsze niewazne ile wywalisz stron.
    ach te bieszczady. i 'co za chuj' ;D no dokladnie. kurwa on sie czesciej ten itacz obraza niz baba podczas okresu. wnosze o to, zeby go trzepnac!
    haha, zas mi sie przypomnialo 'on mi moze przyznac nawet nobla" xd kurwa, sa takie teksty mocne nieraz, ze snia sie po nocach. w tych dobrych, ożywczych snach. rrrrany. naprawde, naprawde: kocham czas wojny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D No bo te teksty są wzorowane na Twoich to raz. 'Te' jest absolutnie specjalnie :D
      Nie wiem co wy macie z tym Tobim.
      I faktycznie nie przyłożyłaś się do anime skoro nie wiesz, że kraj czasu nie istniał tam. Kraj czasu jest absolutnie kurwa mój.
      No wiem mi takie toksyczne znajomosci wychodzą.

      Usuń
    2. No to nie ze sie nie przylozylam tylko nie kojarze bo go tam nie bylo xd i git.

      Usuń