Rumors

Zapraszam do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Obserwatorzy

środa, 21 grudnia 2016

Holy Chaos of Merry Christmas



Holy chaos of Merry Christmas

24 godziny do świąt...
            W przeddzień Wigilii całe Akatsuki postawione zostało na baczność, żeby przejść do ostatniej fazy przygotowań. Takich ostatecznych. Pain uparł się, że wszystko musi być idealnie, skoro już dał się Madarze przekonać do tej zabawy. Sądząc po kurwikach w oczach, gdy wydawał kolejne polecenia, chyba spodobała mu się ta tradycja.
            Sprzątanie przypadło Ivrelli. Do pomocy miała jeszcze Sasoriego i Naomi. Nie byli zbyt zadowoleni z tego przydziału, ale ktoś musiał przynajmniej prowizorycznie doprowadzić siedzibę do porządku. Poza tym po ukończeniu swojego zadania, mieli mieć już wolne.
            Zorganizowanie odpowiednich prezentów przypadło w przydziale zespołowi składającemu się z Minako, Tobiego  i Konan, więc w zasadzie od razu wyruszyli w drogę, by zdążyć na czas.
            Gotowaniem miał się zająć Itachi, który w wolnym czasie uzewnętrzniał się kulinarnie, a jego potrawka z indyka nie miała sobie równych. Pomóc miała mu Setsuko, która na początku opowieści z radością dokarmiała rodzeństwo Inukami.
            Ozdobieniem korytarza, salonu i zorganizowaniem choinki zająć się mieli panowie. Dokładniej mówiąc Kakuzu, Kisame, Hidan i Deidara. Pozostali członkowie organizacji patrzyli na ten skład z przerażeniem. Nie byli pewni, czy to genialne combo sobie poradzi.

Part 1: Bombka no Justu

21 godzin do świąt…
            Świąteczne drzewko stało już obok kominka, a pudła z bombkami zostały zniesione do salonu. Należało już tylko przystroić choinkę i praca będzie skończona.
             – Ej, a nie wydaje wam się, że ona stoi za blisko ognia? – zastanowił się Deidara. – Uschnie, un…
             – E tam, najwyżej trochę ją przysmoli – mruknął Hidan, machnąwszy na to ręką.
             – Ale ona jest taka ładna, szkoda, żeby cierpiała, un – upierał się Deidara.
             – Dlaczego z twoich ust to brzmi, jakbyśmy ją krzywdzili? – zapytał Kisame, marszcząc brwi. – I dlaczego mówisz na to „ona”. Przecież to tylko drzewko.
             – No, bo…
             – Zetsu ostatnio mu coś nagadał – wyjaśnił Hidan. – O szanowaniu zieleni i takie tam…
               A, o to chodzi – Kisame pokiwał głową ze zrozumieniem. – Dobra chłopaki, odsuńmy ją trochę.
             – Skończyliście się wydurniać? – Kakuzu wyglądał na niezbyt zadowolonego. – Przestawcie to drzewko, bo nigdy tego nie skończymy.
             – Oi! Kakuzu, a ty co taki naburmuszony – zdziwił się Hidan. – Zakładając na drzewko pierwszą bombkę.
             – A daj mu spokój, un – skwitował Deidara. – Lepiej patrzcie na to, un! To się nazywa bombka no jutsu – oznajmił z dumą, mymlając w dłoniach trochę gliny. – Zaraz zobaczycie prawdziwą, świąteczną sztukę.
             – Nie, Dei, nie. Nie rób tego! – przeraził się Kisame. – Słyszysz?!
            Ale było już za późno. W powietrzu pojawiły się kulki na kształt bombek, które po chwili eksplodowały na kolorowo, rozsadzając choinkę w tumanach dymu.
             – Nosz, kurwa! Pojebało cię blondasie?! – zawył Hidan, kaszląc.
            Gdy dym opadł, wszyscy parsknęli śmiechem. Hidan, który stał najbliżej wybuchającego drzewka, wyglądał teraz jak zielony jeż. Cały naszpikowany igłami z choinki.
             – Chyba potrzebna jest interwencja – zaśmiał się Kisame. – Kakuzu, dasz radę go naprawić?
             – Lepiej niech Sasori się tym zajmie – odparł shinobi Taki.
             – To ja lepiej pójdę go zawołać – rzucił Deidara i pospiesznie zniknął na korytarzu.
             – Pójdę po aparat i cyknę parę fotek nowoczesnej choinki – uradował się Hoshikagi.
        

Part 2: Tańczący z choinkami.

19 godzin do świąt…
             – Oi, długo tak mamy jeszcze łazić? – zawył Hidan, masując ręką gołą klatkę piersiową, żeby nieco ogrzać skórę. Nikt nie skomentował na głos tego, że cały był w czerwonych kropach po wypadku z choinką. – Zaczyna być mi zimno.
             – Zamknij się albo cię zabiję – zagroził Kakuzu.
             – Ładnie to tak koledze w święta grozić? – zapytał Jashinista.
             – Jeszcze nie ma świąt – odpowiedział z powagą shinobi Taki. – I nie jesteśmy kolegami.
             – Oi, to bolało, przyjacielu – jęknął Hidan.
             – Daj mu spokój, chłopak ma ciężki dzień – zauważył Kisame. – A z innej beczki… Gdzie Deidara?
            Hidan skrzywił się na samą myśl.
             – Kazałem mu zostać i niczego nie dotykać – wyjaśnił Kakuzu. – Wystarczy nam już jeden debil w drużynie.
             – I bardzo dobrze – przytaknął Hidan. – Drugi debil? Oi, Kakuzu. Kto jest drugim debilem?
            Odpowiedziała mu wymowna cisza.

18 godzin do świąt…
             – Tamta wygląda całkiem nieźle – stwierdził Hoshigaki, szturchając Kakuzu łokciem. – Co myślisz, stary?
             – Może być.
             – Oi, nie wydaje wam się, że taka trochę za duża? – zapytał niepewnie Hidan.
             – Czubek weźmiemy – padło w odpowiedzi.
             – No nie wiem, jak wy, ale ja latać nie umiem – marudził dalej.
             – Obalimy całą, a Kisame odetnie sam czubek – wyjaśnił Kakuzu z trudem powstrzymując się od agresji.          
             – No i git – zaśmiał się Kisame.
             – To co mam robić? – spytał Jashinista.
             – Ty ją będziesz łapał – oznajmił Kakuzu i w mgnieniu oka znalazł się przy choince. Wykonał kopnięcie z półobrotu, miażdżąc pień drzewa. – Łap – mruknął, gdy ogromny świerk poszybował wprost na Hidana.
            Rozległ się rozpaczliwy krzyk. Potem huk.
             – Tnij – zarządził Kakuzu.
             – Ej, on gdzieś jest pod tą choiną…  – powiedział Hoshigaki. – Co jak mu nogę odetnę?
             – To się przyszyje – skwitował beznamiętnie Kakuzu.
             – Hidan, nie wygłupiaj się i wyłaź stamtąd – zawołał Kisame. – W co ty się bawisz? Tańczysz z choinką?
             – Ała…  – usłyszeli tylko.


Part 3: Kuchenne rewolucje

16 godzin do świąt…
            W kuchni było przyjemnie ciepło, a w powietrzu unosiły się smakowite zapachy. Kolejne potrawy gotowały się powoli, więc można było pozwolić sobie na odrobinę relaksu.
            Na stole obok półmiska leżały pomarańcze i goździki. Kawałek dalej stały dwa kubki aromatycznego grzańca.
             – To, co nam jeszcze zostało? – zapytała Setsuko, spoglądając ukradkiem na Itachiego.
             – Teraz pomarańcze, potem jeszcze trochę ozdób i przed samą kolacją musimy wszystko podgrzać.
             – No i git – uradowała się Aihara, sięgając po kilka goździków. Jej ręka natknęła się na dłoń Uchihy, więc szybko ją cofnęła. Uśmiechnął się tylko i podał jej garść goździków. – Dzięki…
             – Nie ma sprawy.
            Jej serce zabiło szybciej i żeby ukryć zawstydzenie, sięgnęła po kubek z grzańcem. Ręka jej się omsknęła i w efekcie oblała ją sobie gorącym naparem.
             – Nic ci nie jest? – strapił się Itachi. – Chodź, pod zimną wodę.
             – Co? – zdziwiła się Aihara, ale Uchiha pociągnął ją delikatnie za łokieć w stronę zlewu i odkręcił chłodną wodę.
            Trzymając delikatnie jej dłoń, wsunął pod strumień chłodnej wody.
             – Lepiej?
             – Zdecydowanie – wydukała, wpatrując się w ciemne oczy, które spoglądały na nią troskliwie. Kątem oka dostrzegła nad nimi coś dziwnego. – Och? Kiedy to powiesili?
             – Co powiesili? – zapytał i spojrzał w tą samą stronę, co Aihara. – Ach, to…  – Uśmiechnął się. – Nie wiem…
             – I co teraz? Nikt nie widział, więc możemy szybko…
             – Tradycja to tradycja – stwierdził Itachi i wzruszył ramionami.
             – No tak… Tradycja – przytaknęła Setsuko, zamykając oczy.
            Chwilę później poczuła na wargach coś ciepłego, a w kolejnej drzwi do kuchni otworzyły się z hukiem i oboje odskoczyli od siebie.
             – A co tu się dzieje? – zapytał Deidara.
             – No właśnie – wtórował mu Hidan.
             – Skończyliście już ubierać choinkę? – zapytała niewinnie Setsuko.
             – No hej gołąbeczki. Wpadliśmy wam pomóc – oznajmił Kisame.
             – Poradzimy sobie. Możecie iść – stwierdził ponuro Itachi.
             – Ale my wam chętnie pomożemy – nalegał Deidara.
             – Wprowadzicie tylko zbędny chaos – dodała Setsuko.
             – Nie, nie będziecie nam się nad świątecznym żarciem chędożyć – zaśmiał się Hoshigaki.
             – A teraz do roboty – mruknął Deidara.


Part 4: Przypowieść o połamanym stole wigilijnym.

2 godziny do świąt…
            Wszyscy byli już trochę głodni, ale dzielnie czekali. Wciąż było jasno, więc na darmo było szukać pierwszej gwiazdki. Chcieli spędzić razem trochę czasu, nim Itachi i Setsuko zamkną się znowu w kuchni pod pretekstem podgrzania jedzenia.
            Wodzirejem zabawy została Naomi, która zastąpiła zmęczonego Madarę przy opowiadaniu historii. Rozsiadła się w fotelu i wzięła od niego fajkę, tak dla pozorów. Wciągnęła dym do płuc i zaczęła kaszleć.
             – Ohyda…  – mruknęła. – Jak to można palić?
             – Młoda jesteś – zaśmiał się Uchiha. – Nie zrozumiesz.
             – Co nam opowiesz, un? – zaciekawił się Deidara.
             – No więc…  – zaczęła Naomi, uśmiechając się radośnie. – Dawno, dawno temu w odległej krainie…

            Dawno, dawno temu w odległej krainie żył samotny ojciec [Madara] z trzema synami [Tobi, Itachi i Sasuke]. Mieszkali w niewielkiej, drewnianej chatce w środku lasu, pomiędzy smoczymi górami, a doliną roztropności. Nie wiodło im się najlepiej. Ziemi uprawnej było niewiele i nie była zbyt nieurodzajna.
            Jedyną szansą na przetrwanie były dary lasu i polowania, lecz kłusownicy ostatnimi czasy opustoszyli las ze zwierzyny. Nie mieli zbyt dużo jedzenia na stole, gdy na niebie rozbłysła pierwsza gwiazdka. I gdy już mieli zasiąść do posiłku, ktoś zapukał do drzwi.
            Ojciec spojrzał na swoich synów i rzekł:
             – Sasuke, zobacz kogo przywiało?
             – Dlaczego ja? – burknął chłopak i niechętnie poczłapał do drzwi, żeby je otworzyć. – Czego tu…? – zapytał, spoglądając na niewysoką, odzianą w czarny płaszcz postać. – Kim jesteś?
             – Zabłądziłam – usłyszał dziewczęcy głos i gdy tajemnicza osoba, zsunęła z głowy kaptur, ujrzał zielone oczy  oprawione rudą czupryną. – Znajdzie się dla mnie schronienie pod waszym dachem?
             – Właź…
            Dziewczyna uśmiechnęła się ciepło i skinąwszy głową, weszła przez próg.
             – Jestem Minako.
             – Nie mamy dużo do zaoferowania, ale siadaj z nami do stołu – powiedział ojciec.
             – Dziękuję, Bóg wam zapłać, dobrzy ludzie.
             – A co jeśli jest niebezpieczna? – mruknął Itachi. – Nie pomyślałeś o tym?
             – Nie wydaje mi się – wtrącił Obito.
             – Dajcie spokój, w święta nie należy przed nikim zamykać drzwi – orzekł ojciec.
             – Właśnie, Itachi – prychnął najmłodszy z braci. – Masz do mnie pretensje, a miałeś dołożyć do kominka, bo się zimno robi.
             – Dołożyłem.
             – Nie kłam, nie chciało ci się – upierał się Saske.
             – Nie marudź, a jak ci zimno, sam dołóż do ognia – prychnął Itachi i pstryknął brata w czoło.
             – Ty – zawarczał chłopak – łapiąc Itachiego za kołnierz i potrząsnął.
            Stracili równowagę, lądując na stole, którzy połamał się pod ciężarem ich ciał.
             – Nie walczcie proszę – powiedziała Minako. – Wyjdę, jeśli moja obecność wam przeszkadza.
             – To nie twoja wina – uspokoił ją Madara. – Głupi są i tyle.
            Następnego dnia, gdy się obudzili, tajemniczego gościa już nie było. Za to stół wyglądał jak nowy, suto zastawiony wyśmienitymi potrawami. I nigdy nie dowiedzieli się, kim był tajemniczy gość.


Part 5: Głodnemu chleb na myśli, czyli podano do stołu.

0 godzin do świąt…
             – Podano do stołu! – krzyknęła radośnie Setsuko.
             – Do koryta wataho – wtórowała jej Ivrella.
             – Ej, a nie powinniśmy się podzielić opłatkiem? – zapytał Kisame.
             – Przypadkiem to ja cię mogę zdzielić jedynie – stwierdziła Inukami. – Głodna jestem. Jak wilk, rzecz jasna.
             – Rzecz jasna to i niezaprzeczalna, ale tradycji pilnować trzeba – zaśmiał się Madara.
             – To czyń honory, ojcze założycielu – mruknęła Naomi.
             – Przestań nadawać ludziom jakieś dziwne imiona…  – westchnął Uchiha.
             – No to co z tym opłatkiem? – zapytał Tobi.
             – A to nie trzeba walnąć najpierw jakiejś przemowy? – zdziwił się Hidan. – Ja mogę…
             – Ty siedź cicho – warknął Kakuzu.
             – Ale ja…
             – Bóg zniszczenia obchodzi wigilie? – zapytał Kisame.
             – No ej, ja też chcę jakiś prezent dostać. To jak religia zniszczenia to już nie wolno?
             – Twój bóg nie wolałby tam na stole ino jakiejś dziewicy? – zapytał Kisame.
             – A masz tu jakąś? – zapytała Setsuko i momentalnie się zarumieniła.
             – Odważne oświadczenia – podchwycił Hidan. – Tylko nie wiem czy się I…
             – I weź się zamknij, co? – syknęła. – Głodnemu chleb na myśli!
             – Nie jestem kanibalem!
             – A głodny, głodnemu wypomina – błysnął Kakuzu.
             – Uuuuuu! – zawył Kisame. – No, no! Stary, nie znałem cię od tej strony.
             – Tak mi się skojarzyło…
             – A ja to jestem głodny, un – oznajmił Deidara. – Bo od rana nic nie jadłem, a wy nam nie pozwalacie zjeść.
             – No dobrze, to nie przeciągajmy już dłużej – zgodził się Madara. – Też jestem głodny. Jedzmy.


Part 6: Merry Christmas, Christmas merry, się chędożą renifery.

             – Hoł, hoł, hoł! – usłyszeli z korytarza.
             – Chyba chuj, chuj, chuj! – odkrzyknęła Ivrella.
             – Oj, Ivciu – zachichotała Naomi i wszyscy parsknęli śmiechem.
             – To ze mnie się śmiejecie? – zapytał Święty Mikołaj, który akurat zawitał do salonu. – Za grubo wyglądam?
             – Powinnam zapytać, kim jesteś? – zaciekawiła się Inukami. – Chociaż jak tak patrzę, chyba nie chcę wiedzieć.
             – Świętym Mikołajem!
             – Madara, przestań się wydu… – zaczął Itachi, ale oberwał czerwoną rękawicą po głowie.
             – Cichaj młodziku. Niegrzeczne dzieci i te co pyskują gwiazdorowi, nie dostają prezentów.
             – Nie chcę prezentów od starego przebierańca – prychnął młodszy Uchiha.
             – Oj, daj spokój Itachi – zaśmiała się Setsuko. – Chłop się stara.
             – A że nie wyszło, to już inna sprawa – dodała Minako.
            W tym czasie gość rozsiadł się w fotelu, puszczając uwagi mimo uszu.
             – To kto pierwszy?
             – Dawaj prezenty i możesz iść, un – stwierdził Deidara.
             – To pierwszego chętnego zapraszam na kolanko – padło w odpowiedzi.
             – To w takim razie nie to przebranie – zauważył Kisame. – Wykupili już wszystkie kostiumy pedobeara?
             – Dobre – zawył Hidan.
             – Ale na kolanko to tylko panie – odparł Madara.
             – A panie tobie jedynie z kolanka w krocze – mruknęła Ivrella. – Równoważna wymiana i te sprawy.
             – No weź, będzie fajnie…  – westchnął Uchiha.
             – Nie wątpię, un – prychnął Deidara, widząc, że Naomi aż oczy się świecą.
             – Ja chcę! – zgłosiła się wreszcie.
             – Tylko rączki przy sobie, stary zboku, un – dodał cicho Deidara.
             – Bo jak będziesz Nao obłapiał, to ci Deidara twoje rączki, swoimi rączkami ujebie – zaśmiał się Kisame.
             – Nawet w święta nie możecie się zachowywać, jak cywilizowani ludzie? – zapytał Pain i spojrzawszy na Zetsu, dodał:  – Zapomnijcie, że coś mówiłem…
            Przy wejściu do kwatery rozległ się huk, a potem jakieś krzyki i wycie. Nie wilcze, a ludzkie. Bodajże coś jak karykatura kolędy. Wykonawcy najwyraźniej bardzo fałszowali.
             – Kakashi! – pisnęła Ivrella.
             – Kolędnicy? – zdziwił się Kisame.
             – Kolejne mordy do wykarmienia – warknął Kakuzu. – Głodomory przylazły.
             – Jakie muchomory? Żadne muchomory, dattebayo!
             – Naruto zachowuj się – skarcił go Hatake.
             – Mieliśmy kolędę zaśpiewać – westchnął Sasuke.
             – No to raz, dwa i trzy – zaczęła Minako, ale nikt nie zareagował. – Sasuke, nie bądź taki, co z tą kolędą?
             – Itachiemu nie śpiewam.
             – Itachiemu się zatka uszy – zaśmiała się Setsuko.
             – I raz, i dwa, i trzy…. Merry christmas, christmas merry…  – śpiewała Minako.
             – Się pierdolą renifery – wtrącił się Hidan.
             – Nie przerywaj mi debilu! Przez ciebie wypadłam z rytmu…


Part 7: Świąteczna szopka.

             – W planie imprezy została nam już tylko świąteczna szopka – oznajmił Madara.
             – Szopkę to my tu mamy cały rok – westchnął Pain. – Jakbyś z łaski swojej nie zauważył.
             – Nie bądź taki, Nagato – powiedziała cicho Konan, kładąc dłoń na jego ramieniu. – Wyglądasz na zmęczonego.
             – Tu mam scenariusz – oznajmiła radośnie Naomi. – Maryję zagra Ivcia.
             – Co? Czy kogoś tu kurwa pojebało? Nie dotknę żadnego dzieciara!
             – Jezuskiem będzie Sasuś – ciągnęła dalej.
             – No chyba nie – prychnął chłopak.
             – Jego tym bardziej nie dotknę – protestowała Inuakmi. – Już wolę pocałować żabę.
             – To ja mogę zastąpić Ivrellę – zgłosiła się na ochotnika Minako. – Będę go trzymać i tulić i będę mu śpiewała kołysanki.
             – Nie, Mina… Ty jesteś aniołkiem.
             – Archaniołem? – zapytała z nadzieją ruda.
             – Aniołem numer 3…
             – A kto jest numerem 1 i 2?!
             – Ja i Setsuko…
             – Minako, możesz zająć moje miejsce – zaproponowała Setsuko. – Zostań honorowym aniołem numer 1.
             – Nie, Setsuś, jesteś blond, musisz być aniołem!
             – Co za dyskryminacja? Rudych aniołów nie widziałaś? Gabriel, mój ziomuś był rudy i było dobrze z tym jaki jest.
             – Rude fałszywe – wtrącił wesoło Hidan i oberwał kuksańca w bok.
             – A ty się zamknij pacanie – warknęła Minako.
             – To Dei niech będzie blond aniołem – podsunął Tobi.
             – Na łeb upadłeś, świrze? – ofuknął go Deidara.
             – Dei to może co najwyżej grać kołyskę.
             – Dlaczego kołyskę?
             – Bo ma siano na głowie! – krzyknął Tobi i rzucił się do ucieczki przed rozwścieczonym Deidarą.
             – A ty zamiast mózgu! – darł się za nim blondyn.
             – A kto będzie, kurrrwa, Józefem? Co to robotę spierniczył, że mu się dziecko samo poczęło, bo nie umiał? – piekliła się Inukami.
             – A Józfem to Kakashi – oznajmiła Naomi.
            Dopiero wtedy z twarzy Ivrelli zniknął grymas niezadowolenia i ustąpił miejsca cwanemu uśmieszkowi.
             – To co, Józef? – zagadnęła, przysuwając się bliżej Hatake. – Może se co ino spłodzimy lepszego, niż ten durny sharinganowiec? Hm?
             – Ivrel… Ja… Ech… Nie wypada… Nie przy ludziach…
             – Tch! Już wymiękasz?
             – Ludki, ogarnijcie się!
             – Chciałaś szopkę, to masz – skwitował Kakuzu.

Koniec:
Tris: Na zakończenie, chcielibyśmy podziękować wszystkim obecnym za poświęconą nam uwagę, zarówno dziś, jak i w każdy inny dzień. Zwłaszcza, że ostatnie dwa miesiące nie były tu najlepsze.
Ivrel: A tam, pierdolisz.
Setsuko: To chyba było do czytelników.
Kisame: Powiedziała wszystkim.
Ivrel: Właśnie! Wszystkim to wszystkim.
Deidara: Życzymy wam wielkiego, świątecznego ka –bum prezentów!
Sasori: I trochę sztuki w wolnej chwili.
Deidara: Wybuch to sztuka!
Sasori: To nie jest sztuka.
Tris: Chłopaki, spokój mi tutaj.
Hidan: Życzymy wszystkim miłych…
Kakuzu: I wesołych.
Pain: Świąt Bożego Narodzenia.
Itachi: Spędzonych miło w rodzinnym gronie.
Kisame: To dość ironiczne, że akurat ty to mówisz.
Itachi: Ktoś ma ochotę na sushi?
Tris: Groźby są karalne.
Itachi: Tylko pytałem.
Naomi: Ja chcę, ja chcę!
Minako: Lubię sushi.
Tris: Ja wam zaraz zrobię sushi…
Naomi: Hurra!
Setsuko: Chyba o czymś zapomnieliśmy…
Tobi: Wesołych świąt!




4 komentarze:

  1. O kurwa. ;D last christmas, serio? ;D
    Józefie, tak, spłódźmy ;D o kurwa ;D


    feeest. fest mi sie podobało, świeta w akatsuki, tego nie przewidziałam. Dei i wybuchowa choinka. No to sie nie moglo skonczyc inaczej. Madara i ojciec zalozyciel ;D dopiero teraz wpadlam na to ze to faktycznie jakas sekta. ale jak to, ze my o pisalysmy, e? Nie widze tu swoich tekstow ;D oprocz ' a tam pierdolisz' ;D bo tak. DLACZEGO KAKASHI MIAL TYLKO JEDNA KWESTIE. i czemu skoro mial tylko raz przemowic nie bylo to " No dobra" ;D Itachi i setsu i goowanie yhym. od razu widzialam tego gifa. no pieknie, widze ze w kuchni gorąco bylo ;D Ale Mina i kołysanie Saske.... god pls no! ;D teraz bede sluchac przez tydzien albo dluzej jak to tuli swoja poduszke do piersi.-.-

    ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko, jak się uśmiałam. Zwłaszcza początek śmiałam się jak głupia. Fajny ten dodatek. I całej ekipie Wesołych Świąt.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pomyślałbyś kiedyś, że tak się to wszystko ułoży?
    Ja nie.
    Nigdy.
    Może po prostu nie dopuszczałam do siebie tej myśli.
    Nie sądziłam, że jest do tego zdolny.
    Nie sądziłam, że jest na tyle silny.
    Myślisz, że chciał Ci odpłacić, za to, że kiedyś też to zrobiłeś?
    Nie sądziłam, że da mu radę.
    Mord za mord.
    Teraz już jesteśmy straceni.
    Tobirama?
    Proszę Cię, powiedz coś . .


    Zapraszam na http://different-konoha.blogspot.com/ :)

    Ps. "Prawdziwa Świąteczna Sztuka" - takie rzeczy tylko w Akatsuki. Deidara najlepszy :D

    OdpowiedzUsuń
  4. – Hoł, hoł, hoł! – usłyszeli z korytarza.
    – Chyba chuj, chuj, chuj! – odkrzyknęła Ivrella.
    hahahahahahhahahahahaha xD

    Tak się uśmiałam, że to jakaś masakra xD Madara jako święty mikołaj, rozdaje prezenty xD
    Naruto Sasuke i Kakashi kolędnicy... xD!!!!!
    Nieno bosko xD Uwielbiam takie notki, zawsze poprawiają mi humor xD

    Będę zaglądać do Ciebie częściej!
    W między czasie zapraszam do siebie!

    Pozdrawiam!!

    love-hinatanaruto-love.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń