Nic nie
dała ciemność, ani zrobiona przez Ivrelę herbata z melisy. Było już późno, ale
Setsuko wciąż nie mogła spać. Po prostu nie potrafiła. Zupełnie, jakby
zapomniała, jak się to robi. Wciąż i wciąż myślała o starciu z Orochimaru, o
tym, co powiedzieli jej Shin i Kaz.
A potem
wspominała wszystkie potyczki z Orochimaru, lata strachu. I to jak nazwał ją
dzieckiem kwiatu. A jego głos przywoływał cierpienie, zapach stęchlizny i
wszechogarniającą ją ciemność, w której tkwiła, nim znaleźli ją shinobi z
Konohy.
W końcu
nie wytrzymała i sięgnęła po alkohol, który niedawno dostała od Madary. Zwinnym
ruchem otworzyła butelkę i pociągnąwszy kilka sporych łyków, skrzywiła się.
Siedziała tak, popijając, jednak nie zapowiadało się, by trunek miał przynieść
jakąś ulgę i pomóc jej w zaśnięciu.
Westchnąwszy
ciężko, wstała i zapaliła światło. Ogarnęła wzrokiem pusty już pokój. Wszystkie
rzeczy przecież spakowała, czekając na nadejście kolejnego dnia. Z ponurą miną
wyszła na korytarz i po cichu wydostała się z siedziby. Ujrzała przed sobą to
samo pobojowisko, z którego jeszcze dobrych kilka godzin temu sprzątali
ostatnie truchła przeciwników.
Okolica
była w opłakanym stanie. Nic dziwnego, że nie mogli tam zostać. Zresztą Pain
próbował pchnąć do przodu swój plan. Lub raczej plan Madary. Nie miała nic
przeciwko zmianie miejsca. Wierzyła wręcz, że im wszystkim wyjdzie to na dobre.
Nie będzie musiała, co rano patrzeć na miejsce, gdzie stoczyła ostatnią walkę
ze swoim największym koszmarem.
Wciąż
nie mogła uwierzyć, że uciekanie wreszcie się skończyło. Była bezpieczna. A
zarazem wszystko tak cholernie się skomplikowało. Że niby była siostrą Nao? I w
dodatku córką władcy kraju, o którym do niedawna nie miała w ogóle pojęcia?
Dobre sobie.
Siedziała
na kamieniu nieopodal wejścia do siedziby i popijała trunek prosto z butelki.
Gdy usłyszała, że otwiera się właz, przeniosła wzrok w tamtą stronę i zobaczyła
Itachiego. Jednak tak szybko, jak ich spojrzenia się spotkały, spuściła głowę.
Nie
odezwał się. Usiadł obok niej, zupełnie nie reagując na jej obecność. Nie
chodziło też o to, że ją ignorował. Odczytał jej nastrój perfekcyjnie jak
zawsze. Wiedział, że i tak nie będzie chciała rozmawiać, a i sam nie był w tym
zbyt dobry. Więc po prostu był. Kiedyś też tak robił.
Była pilną uczennicą, więc niezbyt
często zdarzało jej się zawalić misję. Wtedy jednak schrzaniła na całej linii.
Była silna, ale wciąż była tylko geninem. Po raz pierwszy wybrali się na
trudniejszą, niż dotychczas misję. Zbyt pewna siebie przeceniła swoje możliwości,
pakując się w tarapaty.
Dostała wtedy sporą reprymendę
zarówno od swojego nauczyciela jak i mentorki. Cały dzień chodziła nadąsana. A
najbardziej dobijała ją jej własna świadomość, że zawiodła. Przyjaciele
powtarzali jej, że jest dla siebie zbyt surowa, ale ona nie potrafiła inaczej.
Chciała być dobra, najlepsza. Chciała mu dorównać.
Nie zdawał sobie sprawy z tego, że
jest poniekąd przyczyną jej ciężkiej pracy. Nie umiał jej też przekonać, że nie
powinna się tak złościć z powodu jednej porażki. Znalazł ją siedzącą na
pomoście. Smętnie dyndała nogami nad powierzchnią wody i wzdychała raz po raz.
Zauważył bandaż na lewym przedramieniu.
Chciał zapytać, jak się czuła, ale wiedział, że zbędzie go czymś w stylu „to
nic takiego”. Toteż nie zapytał. Usiadł obok. Spojrzała na niego ze smutkiem i
odwróciła głowę.
Drgnęła, gdy poczuła dotyk na
zranionej ręce. Delikatnie musnął palcami bandaż. Naprawdę nie potrafił jej
pocieszyć, chociaż bardzo chciał. Osobiście, był z niej dumny. Była od niego młodsza,
a już tak silna.
– Boli? – zapytał cicho, a ona
pokręciła głową.
– Nie bardziej, niż moja duma –
odpowiedziała równie cicho.
Uśmiechnął się na to stwierdzenie.
– Ale jedno i drugie z czasem
przestanie boleć.
– Wiem… Ale i tak jestem wkurzona.
Zawiodłam…
– Nie
zawiodłaś – powiedział nagle, zupełnie tak, jak wtedy, gdy byli jeszcze
dziećmi. Spojrzała na niego zaskoczona. – Masz taką samą minę, jak wtedy, gdy
się o coś obwiniasz.
Pokiwała
przecząco głową i westchnęła.
– Ja po
prostu nie wiem…
– Czego?
– Nie
wiem już nic – wyszeptała i oparła głowę na jego ramieniu. – Nie wiem, co mam o
tym wszystkim myśleć.
– Z
czasem znajdziesz odpowiedź. Na wszystko potrzeba czasu.
– Ale to
boli… – wyznała cicho i przymknęła oczy. – Nie wiem już, kim naprawdę jestem.
Czy moje dotychczasowe życie było kłamstwem?
– To też
w końcu przestanie boleć – oznajmił spokojnie Itachi
– Tak
myślisz?
– Wiem
to. I ty też w głębi serca wiesz, że twoje życie wcale nie było kłamstwem.
Twoje decyzje, twoje reakcje, twoje wspomnienia. To wszystko jest prawdziwe –
stwierdził, patrząc na nią poważnym, nieprzeniknionym wzrokiem. – Czy może
przez wszystkie lata udawałaś?
– Nie
udawałam…
– Więc
dlaczego masz teraz wątpliwości? – zapytał, a Setsuko sama zwątpiła.
Nagle
wszystko to, o czym jeszcze przed chwilą myślała, wydawało jej się zupełnie
bezsensu. Całkowita strata czasu.
– Nie
wiem – mruknęła, wzruszając ramionami.
– Nie
będzie łatwo. W przyszłości czeka cię wiele ciężkich decyzji, ale dopóki
będziesz postępować zgodnie z tym, co czujesz, nie masz powodu do wątpliwości.
– Jak to
jest, że z taką łatwością potrafisz… – nie dokończyła.
Właściwie
nawet nie wiedziała, jak to nazwać. Przejrzał ją na wylot.
–
Zrobiło się chłodno – rzekł Uchiha. – Powinnaś wrócić do środka i wypocząć.
Jutro czeka nas wiele pracy.
– Nie
chcę jeszcze spać.
Westchnął,
ale uśmiechnął się lekko.
– Zrobię
herbaty. Zmarzniesz siedząc tutaj – dodał i zarzucił jej na ramiona swój
płaszcz.
– Nic mi
nie jest. Za to ty powinieneś iść spać. Nie ma potrzeby, żebyś ze mną siedział.
Gdy to
powiedziała, na jej głowę spadła ciężka dłoń. Itachi zmierzwił lekko jej włosy.
– Zaraz
przyjdę.
Chwyciła
go za rękaw, więc zaskoczony popatrzył na Setsuko. Pokiwała tylko głową, dając
do zrozumienia, że to nic takiego i puściła go. Słowa „nie idź” nie przeszły
jej przez gardło. Obserwowała jak Itachi znika w siedzibie i poczuła ukłucie w
sercu. Minęło tyle lat, ale nic się nie zmieniło. Wciąż mogła tylko patrzeć,
jak odchodzi.
Uchihy
nie było zaledwie przez krótki moment, mimo to, niebo wyraźnie zaczęło się
przejaśniać. Oto nadchodził nowy dzień. Setsuko zrezygnowana pociągnęła kilka
łyków z butelki, której Itachi najwyraźniej nie zauważył.
Usłyszała
szmer. Była pewna, że to on, ale dźwięk doszedł z zupełnie innej strony.
Poderwała się z miejsca i wolną ręką wyciągnęła kunai. Przed nią stał wysoki,
zakapturzony mężczyzna.
Ukłonił
jej się, mówiąc:
–
Nazywam się Senki. Przybyłem tu na rozkaz króla Kraju Czasu, gdy tylko dotarła
do niego informacja o poczynaniach jego małżonki, Otsune.
Przypinka
z symbolem kraju, taka, jaką nosiła Naomi, potwierdzała jego słowa.
–
Rozumiem – odparła Setsuko, chowając kunai. – Shintaro i Kazuo wspominali, że
ktoś się zjawi.
Dopiero
wtedy mężczyzna odważył się unieść głowę i spojrzeć na Aiharę. Zdjął kaptur i
przyjrzał jej się uważnie zaskoczony.
– Pani
Reiko – wymamrotał bez tchu. – Nie… Czy to możliwe… Pani! – wykrzyknął, padając
przed nią na ziemię ze łzami w oczach. – Król będzie przeszczęśliwy na wieść,
że jego córka żyje... Cudowny dzień nastał dla naszego królestwa.
–
Spokojnie – jęknęła, zakłopotana Setsuko, wyciągając przed siebie ręce. –
Wstań… Nie wygłupiaj się.
– Ależ
pani – powiedział mężczyzna, a po jego policzkach płynęły łzy. – Osobiście
niosłem cię na rękach przed oblicze twego ojca, gdy się narodziłaś… Choć mnie
nie pamiętasz.
– I nie
pani, tylko Setsuko.
– Ale
przecież…
Na to
wszystko wyszedł Itachi. Kubki herbaty, które trzymał w dłoniach wypadły mu
bezwiednie, gdy sięgnął po kunai.
–
Spokojnie, Itachi! – krzyknęła Aihara. – To wysłannik od ojca Naomi. Shintaro
mówił, że ktoś się zjawi – przypomniała mu, a gdy schował broń, dodała: – Ale
przydałaby mi się drobna pomoc. Wyjaśnij mu, żeby przestał się wygłupiać i
wstał z ziemi.
– O!
Senki! – usłyszeli, gdy właz do siedziby otworzył się po raz kolejny i na
zewnątrz wyszedł Shintaro. – Jesteś szybciej, niż myślałem.
– Proszę
mi wyjaśnić, co to ma znaczyć, Shintaro – zażądał mężczyzna, patrząc to na
szatyna to na Setsuko.
–
Spokojnie. Wszystko wyjaśnię w swoim czasie. Ale najpierw należy zająć się moją
matką.
– Gdzie
jest królowa?
– W
podziemnych lochach – odparł beznamiętnie Shintaro.
–
Dobrze. Niech będzie. Za moment pojawią się tutaj moi ludzie i zajmiemy się
eskortą królowej oraz młodej księżniczki.
–
Minako? – podchwyciła Aihara. – Dlaczego ją też chcecie zabrać.
–
Spiskowała razem z królową. Król zadecyduje…
– Ale
przecież ona uratowała mi życie – zaprotestowała Setsuko. – Skrzyżowała miecz z
własną matką.
– To
prawda – przytaknął Shintaro. – Nalegam, by Minako została przez kilka dni pod
noszą opieką. Zajmijcie się tylko eskortą naszej matki.
– Bądź
pewien, Shintaro, że złożę twojemu ojcu szczegółowy raport, o tym, co tu
zastałem.
– Nie ma
takiej potrzeby. Sam przygotowałem raport z pełnymi wyjaśnieniami dla ojca.
Wystarczy, że mu je przekażesz.
Aihara
przyglądała się, jak kolejni ludzie z kraju czasu wyprowadzają Otsunę z
podziemi. Nie widziała w niej jednak złoczyńcy, a samotną, zagubioną kobietę,
która właśnie straciła ojca. Dziwne, bo chociaż Orochimaru był potworem, nie
potrafiła winić jego córki. Najpewniej wykorzystał ją, tak jak większość ludzi
ze swojego otoczenia.
– Senki!
– rozległ się po jakimś czasie także głos Naomi. – Stęskniłam się!
Dziewczyna
rzuciła mu się w ramiona.
–
Księżniczko?! – przeraził się i wyraźnie zakłopotany próbował oswobodzić się z
objęć. – Tak nie wypada.
– Nie
puuuuszczę! Miałeś mnie nie nazywać księżniczką.
– Ja
chyba śnię – westchnęła Setsuko, pocierając palcami skronie.
– Co tu
się, kurwa, wyrabia, że mi spać nie dają?
– Ivrel…
Przybyli ludzie z kraju czasu – wyjaśniła cicho Aihara.
– Czyli
spanie chuj strzelił.
–
Zaparzę kawy. Chodź…
Zignorowały
zamieszanie i wróciły do siedziby. W kuchni nikogo nie było. Wszyscy prawie byli
na zewnątrz, tylko nie liczni jeszcze spali. Ci o kamiennym śnie, niezburzonym
nawet przez rozliczne hałasy.
– Co to
był za koleś? – zapytała Ivrel.
– Senki.
– Yhy,
yhy… Czyli kto?
– Ojciec
Nao go przysłał.
– No
kumam.
Aihara
westchnęła i wstawiła wodę na kawę. Przypomniała sobie o kubkach, które miał
Itachi. Zupełnie o nim zapomniała.
– Możesz
przynieść z zewnątrz kubki?
– Co?
– Tam
powinny być dwa kubki…
– Chuj z
nimi.
–
Proszę… One tam leżą... – jęknęła Setsuko, patrząc błagalnie na Inukami.
– Dobra,
dobra… Nie jęcz. Co ci tak zależy?
– No bo…
Ciężkie
westchnięcie poprzedziło dźwięk otwieranych drzwi. Inukami wyszła na korytarz,
mamrocząc coś pod nosem o niestabilności emocjonalnej i głupocie. Wróciła po
chwili nieco wkurzona, ale z umorusanymi od ziemi kubkami i z hukiem postawiła
je na blacie.
– Mosz.
I mnie nie denerwuj.
– Dzięki
– mruknęła Aihara, podstawiając przyjaciółce pod nos kawę. – Czarna i gorzka
jak ty – dodała z uśmiechem.
– Pf…
Bardzo śmieszne.
– Takie
sobie, ale ujdzie.
Drzwi do
kuchni otworzyły się ponownie. Do środka zawitał Itachi. Obrzucił obie
dziewczyny beznamiętnym spojrzeniem, które przeniósł na czarne kubki z parującą
herbatą. Dopiero wtedy Ivrel zrozumiała, o co chodziło. Właściwie odczytała
nastrój i postanowiła się ulotnić:
– A ja
muszę się ten… Wyprasować. Pfu! Spakować!
– Iv! –
krzyknęła za nią zdezorientowana Setsuko. – O co tej dziewczynie chodzi… Ja nie
wiem.
– Jest…
Zakręcona.
– Cała
Ivrel – zaśmiała się cicho Aihara. – Napijesz się ze mną herbaty?
– Z
przyjemnością.
Miałam iść się myć do spania, ale niech będzie, że rozdział przeczytam.
OdpowiedzUsuńJaki ten Itachi się milutki zrobił, normalnie jak nie on. Zresztą coś mi to przypomina to jego zachowanie, chociaż może nie aż tak słodko. No mniejsza z tym.
O proszę, ludzie z Kraju Czasu. I już na kolanach przed biedną Setsu. Że też te kubki się Itasiowi nie pobiły, gdy ruszał swej lubej na ratunek. Hihi.
No i Iv, jak zwykle. Ja naprawdę uwielbiam tę dziewczynę.
Czekam na więcej, a teraz idę spać.
Pozdrawiam
Po raz pierwszy wybrali się na trudniejszą, niż dotychczas misję.
OdpowiedzUsuńPrzed niż dajemy przecinek jak odziela zdania skladowe, a jak wystepuje jako spojnik to nie. Ewentualnie jako wtracenie dodac bys musiala przecinek po 'trudniejsza'
Madry ten Itachi. Chyba zawsze taki byl, jak sie zastanawiam. ich relacja sie poglebia.
I jaki troskliwy.
Ciezka dlon? Itachi? Hm.
Minęło tyle lat, ale nic się nie zmieniło. Wciąż mogła tylko patrzeć, jak odchodzi.
-.- poszedl jej kurwa po herbate a nie oddalil sie do innej wioski po wymordowaniu rodziny.
Ivrel mi sie czase wydaje na poziomie iq 25.
setsuko za duzo rozmysla i za duzo sie nad soba uzala. skoro nie pomogla bliskosc samego itachiego (ani cemnosc i herbata na cokolwiek sa dobre) to nalezy sie wpierdol.