Rumors

Zapraszam do udziału w projekcie: Grupa Pisania Kreatywnego!

Obserwatorzy

wtorek, 31 października 2017

Chapter 26 ~ I miss you.



            W ciągu zaledwie jednego dnia wszystko się zmieniło. Akatsuko, bowiem, przejęło kontrolę nad wioską dźwięku po tym, jak Orochimaru został pokonany.
Dotarli tam na grzbiecie ogromnego feniksa przyzwanego przez Naomi. W mgnieniu oka znaleźli się na ziemi. Rozpętała się walka. Musieli pokonać niedobitków z grupy Orochimaru, ale po jego śmierci nie było to trudne. Opór malał z każdą chwilą. Akatsuki odniosło kolejne zwycięstwo i ogłosiło swoje panowanie w wiosce.
            Nowa siedziba była bardzo prowizoryczna, jednak trwała już budowa nowej kwatery. A życie Akatsuki z pozoru wróciło do normy.
            – Do bani – mruknął Deidara, przeciągając się i ziewając. – Nawet nie mamy, gdzie się porządnie wyspać, ale misji to nam nie szczędzi.
            – Co poradzić? Jest dużo pracy – odparła Naomi.
            – Racja.
            – Też dostałaś misję? – zapytała Ivrel.
            – Tak – odparła radośnie Aihara. – Z Itachim.
            – Nosz kurwa. Ty sobie chodzisz na misje z Itachim, a ja przez to muszę iść z rybką.
            – To dlatego, że udajemy się pod granicę z Krajem ognia. Jako, że pochodzimy z Konohy, jesteśmy najlepiej zaznajomieni z terenem.
            – Też jestem, kurwa, z Konohy! – wrzasnęła Ivrela. – Czemu ja nie mogę iść z tobą?
            – Nie marudź.
            – Wyglądasz na zadowoloną, Setsu – zauważyła radośnie Miyagi.
            – Co? Nie...
            – Co? Zabujałaś się w Itachim? – podchwycił Deidara.
            – Co? Nie... My tylko... Jesteśmy przyjaciółmi z dzieciństwa... Nic więcej.
            – Skoro tak mówisz... – mruknęła rozczarowana Naomi.
            – Był moim pierwszym przyjacielem w Wiosce liścia – wyjaśniła spokojnie Setsuko. – Po tym, jak shinobi liścia uratowali mnie od Orochimaru. Moja siostra... Ayane... Na początku w ogóle się do mnie nie odzywała, nie lubiła mnie, bo pojawiłam się znikąd i skupiłam na sobie całą uwagę naszej mentorki.

            Otworzyła oczy i znalazła przed oczami kartkę z wiadomością "wynoś się". Nie było wątpliwości, że te bazgroły wyszły z pod ręki Ayane. Dziewczynka nie znosiła jej od samego początku. Zresztą Setsuko jej się nie dziwiła. Była obca. Była nikim, a mimo to mentorka dbała o nią jak o własną córkę.
            Nie miała jeszcze zbyt wiele rzeczy. Zaledwie kilka najpotrzebniejszych, które mentorka kupiła jej następnego dnia od jej przybycia. Zastała je wszystkie na podłodze. Zniszczone lub pocięte. Wszystko, co dostała... Nie miała prawa tam być. Nie było tam dla niej miejsca. Mentorka zajęła się nią z litości, a przez to cierpiała także Ayane. Ona była tam pierwsza.
            Toteż Setsuko nie zastanawiała się długo. Chwyciła kartkę i zgniótłszy ją w pięści, wybiegła z domu. Biegła i biegła, i biegła. Zatrzymała się dopiero, gdy zabrakło jej tchu. Rozejrzała się dokoła i zorientowała się, że nie ma pojęcia, gdzie jest. Nie znała jeszcze wioski.
            Nieopodal rozpościerało się jezioro, więc weszła na pomost. Tam usiadła i dopiero wtedy po jej policzkach popłynęły łzy. Dopiero wtedy pozwoliła sobie na chwilę słabości.
            – Co tutaj robisz? – usłyszała niespodziewanie, choć była pewna, że nikogo nie było w pobliżu. – To teren prywatny.
            Zapłakana spojrzała na stojącego nad nią chłopaka. Miał długie, czarne włosy. A na jego twarzy widniał łagodny uśmiech, pomimo chłodnego, surowego tonu głosu.
            – Przepraszam… Ja… Nie wiedziałam – wydukała Setsuko, pochlipując cicho.
            Mimo to otarła łzy i spróbowała wstać. Nie dała rady. Coś trzymało ją mocno na ziemi. To była dłoń tego chłopaka. Pogładził ją po włosach, po czym usiadł obok.
            – Nic się nie stało – oznajmił spokojnie. – Miałaś prawo nie wiedzieć. Jesteś tu nowa, prawda? Nie widziałem cię jeszcze w okolicy.
            – Tak… Mieszkam w wiosce od kilku dni dopiero.
            – Ach… Jak masz na imię?
            – S…
            – S?
            – Setsuko…
            – Ładnie – oznajmił chłopak i uśmiechnął się ciepło. – Ja nazywam się Itachi Uchiha.
            Miał długie czarne włosy, zupełnie jak dziewczyna. I nieprzeniknione spojrzenie czarnych jak węgielki oczu. Stanowczo starszy od Setsuko, więc czuła się trochę onieśmielona jego obecnością.
            – Uchiha Itachi – powtórzyła cichutko Setsuko. – Mieszkasz w tamtym dużym domu? – zapytała, mimowolnie spoglądając na widniejącą w oddali posesję.
            – Tak.
            – Z rodzicami?
            – Tak. Niedługo urodzi się mój młodszy brat.
            – Łoooł… Myślę, że będziesz dobrym bratem!
            – Skąd to nagłe stwierdzenie? – zdziwił się Itachi.
            – Nie wiem, tak czuję…
            – Najważniejsze, że przestałaś już płakać.
            Skinęła głową.
            – Pójdę już…
            Wtedy rozległo się burczenie w brzuchu.
            – Jesteś głodna? – zapytał rozbawiony Itachi i wyciągnął do niej rękę. – Chodź, zjesz z nami.

            – Gotowa? – usłyszała za plecami ten sam chłodny głos, który słyszała w swoich wspomnieniach.– Musimy iść. Mamy zadanie do wykonania.
            – Tak! – krzyknęła radośnie Setsuko i uśmiechnęła się promiennie.
            – Co to za entuzjazm?
            Wzruszyła ramionami.
            – Mam dobry humor. To źle?
            – Nie. Martwiłem się – przyznał cicho Itachi.
            – Martwiłeś się? W sensie o mnie?
            – To źle?
            – Nie… – Pokiwała przecząco głową. – Cieszy mnie to.
            – W tą stronę – powiedział beznamiętnie Uchiha. – Sasori mówił, że to niedaleko od granicy.
            – Rozumiem… Tylko że…
            – Dlaczego dostaliśmy tak niewielki obszar do przetrząśnięcia i tak blisko kwatery? – Odpowiedziała jej cisza. – I dlaczego tak właściwie idę na misję z tobą znowu? Twoim partnerem jest Kisame, a ja powinnam…
            – Żebyś nie wpakowała się w kłopoty. Mam cię pilnować.
            – Dlaczego akurat ty?
            – To była moja propozycja…
            – Twoja… Co? Uważasz, że potrzebuję opieki?
            – Madara tak uważał.
            – Naprawdę myślicie, że jestem aż tak słaba? – zapytała z wyrzutem Setsuko.
            – Nie słaba, ale bezmyślna. Już zapomniałaś, ile razy prawie dałaś się zabić?
            – To było…
            – Moim zadaniem jest tylko upewnić się, że nic ci się nie stanie.
            – To nie fair… To nie fair, rozumiesz? – powiedziała, dłonie zaciskając w pięści. – Ja też chce was wszystkich…
            Zapadła cisza. Żadne z nich się nie odezwało. No, bo co mieli powiedzieć? Zastanawiali się nad tym samym.
            Szli przez las, podążając zgodnie z koordynatami, które dostali odnośnie jednej z kryjówek Orochimaru. To miejsce nikomu nie kojarzyło się dobrze. Zwłaszcza Setsuko wydawała się być niespokojna, ale i tak dużo mniej niż kiedyś. Teraz nic jej nie groziło i Itachi obiecał sobie, że o to zadba. Nie mogli jej przecież trzymać zamkniętej, jak jakiejś księżniczki w wieży. Nawet jeśli nią poniekąd była. Bo była także (lub raczej) przede wszystkim – kunoichi. Dumną i silną. W końcu wymknęłaby się, jak już zrobiła to nie raz i wpakowała w kłopoty. Lepiej było pozwolić jej działać i zwyczajnie mieć ją na oku, jak stwierdził Pain.
            – Po drodze będziemy mijać wioskę. Mam tam coś do załatwienia – powiedział niespodziewanie Itachi, wciąż maszerując przed siebie.
            – Dobrze. Chcesz, żebym zaczekała za wioską? – zapytała Setsuko, spoglądając na towarzysza, ale nie umiała wyczytać niczego z jego wyrazu twarzy.
            – Nie. Chcę, żebyś poszła ze mną.
            – W porządku. Nie ma problemu jak dla mnie – odpowiedziała z uśmiechem. – A co masz tam do załatwienia, jeśli można wiedzieć?
            – Muszę coś kupić. – Patrzyła na niego wyczekująco, aż w końcu westchnął i dodał: – Prezent.
            Poczuła ukłucie w sercu, gdy przez jej głowę w ułamku sekundy przemknęły setki różnorakich myśli.
            – Dla kogo? Myślisz o czymś konkretnym?
            – Miałem nadzieję, że mi doradzisz – wyznał po chwili milczenia Itachi.
            Nadal na nią nie spojrzał, jego wyraz twarzy pozostawał niezmienny.
            – To coś dla Kisame?
            – Nie.
            – Dla kobiety? – podpytywała Setsuko, czując w środku narastający niepokój.
            – Dla kobiety.
            – Ukochanej? Nie wiedziałam, że masz kogoś.
            Słowa z trudem przechodziły jej przez gardło.
            – Nie jesteśmy razem – oznajmił z powagą Itachi.
            Zdawało się, że celowo stara się na nią nie patrzeć.
            – Ale nie zaprzeczasz – podchwyciła Aihara. – Czyli dla ukochanej.
            To bolało. Dogłębnie i boleśnie. Rozprzestrzeniało się jak trucizna. Rozrywało tkanki i sprawiało, że gniły od środka. A zwłaszcza jej serce. Tak bardzo chciała, by mówił o niej, lecz szczerze w to wątpiła. Starała się nie mieć nadziei. Próbowała ją zdusić w zarodku, a jednak odrobinę się łudziła, gdy jakiś cichy, nieśmiały głosik w jej głowie piał z radości. Tymczasem drugi, ten bardziej złośliwy, uświadamiał jej, jak bardzo jest naiwna.
            – Nie jesteśmy razem i nie będziemy – wyszeptał Itachi, ale coś w jego głosie zdradzało głęboki ból. – Chciałem jej tylko kupić prezent. Choć pewnie nigdy go nie dostanie.
            – Dlaczego? – zdziwiła się Setsuko, po czym skarciła się w duchu za to, że wciąż drąży ten temat, robiąc sobie i jemu na złość.
            – To długa historia… Ona prawdopodobnie mnie nienawidzi. Dobrze wiesz, że zrobiłem w życiu wiele niewybaczalnych rzeczy.
            – I dlatego myślisz, że ona cię nienawidzi? Że nie będzie umiała przebaczyć?
            – Nawet jeśli… Nie dam jej ku temu okazji. Skrzywdziłem ją… Zostawiłem, kiedy mnie potrzebowała.
            Wzięła głęboki oddech i przymknęła na moment powieki. Oczy piekły ją niemiłosiernie, ale nie zamierzała płakać. Nie mogła. Niezależnie od tego, czy mówił o niej, czy nie, czuła ból w klatce piersiowej. Bo niezależnie o tym, czy to do niej coś by czuł, czy do innej kobiety, i tak nigdy nie będą razem. Sam tak powiedział. Do tego pełne smutku i cierpienia spojrzenie Itachiego sprawiało, że odczuwała niemal fizyczny ból.
            – Zostawiłeś za sobą wielu ludzi, ale to nie była twoja wina.
            – I tak niedługo znienawidzi mnie jeszcze bardziej.
            – Dlaczego?!
            – Bo znów będę musiał ją zostawić – wyjaśnił spokojnie Itachi i zmarszczył brwi. – Wciąż mam do dokończenia pewną sprawę.
            – Mam nadzieję, że nie zamierzasz zrobić nic głupiego.
            – I kto to mówi…
            – Ja – mruknęła naburmuszona Setsuko. – Jakieś obiekcje?
            – No właśnie…
            – Co to miało znaczyć? – oburzyła się.
            Uderzyła go żartobliwie w ramię, śmiejąc się. Choć do śmiechu w ogóle jej nie było.
            Wioska, do której przybyli, nie była duża, ale za to miała sporo krętych uliczek i ślepych zaułków. Oni jednak podążali główną drogą otoczeni gwarem rozmów i haseł reklamowych z pobliskich straganów.
            – Więc… Masz jakiś pomysł… Na ten prezent?
            – Myślałem o tradycyjnej, ozdobnej spince. Ty wybierzesz najładniejszą.
            Tak bardzo ceniła sobie spinkę, którą od niego miała. A teraz się okazało, że zwyczajnie miał do nich jakieś dziwne zamiłowanie. A jeszcze lepszą kupował dla swojej ukochanej.
            – Myślę, że tu nie chodzi o najładniejszą – stwierdziła Setsuko, zatrzymując się przy jednym ze straganów. Utkwiła wzrok w taką srebrną z różą, choć niczym się zbytnio nie wyróżniała. Przywoływała natomiast wiele wspomnień. – A o intencję – dokończyła po chwili namysłu. – O uczucia i emocje, które ty znasz najlepiej. Tylko ty wiesz, co do niej czujesz i co chcesz jej przekazać. Myślę, że powinieneś po prostu wybrać coś, co chciałbyś, żeby miała. Coś w czym twoim zdaniem będzie piękna, a gwarantuję, że jej się spodoba.
            – Tak uważasz… – bardziej stwierdził, niż spytał.
            – Tak – przytaknęła mimo wszystko.
            Chciała, by uszczęśliwił tą jedyną kobietę, która dała radę skraść mu serce. Która sprawiła, że w takim skupieniu oglądał ozdoby do włosów. A robił to bardzo długo i bardzo dokładnie. Najwyraźniej idealna spinka nie mogła być ani za ciężka, ani za lekka. Musiała być też ładna. Najczęściej patrzył na te z najbardziej skomplikowanymi zdobieniami i oceniał ich wykonanie. A był przy tym tak poważny, że Setsuko mimowolnie się uśmiechnęła. Spojrzał na nią i patrzył dłuższą chwilę. W końcu zmrużył oczy.
            – No?
            Setsuko przechyliła głowę w oczekiwaniu.
            – Ta będzie idealna – oznajmił z grobową miną.
            – Piękna – przyznała Setsuko, a twarz Uchihy nieco się rozjaśniła.
            – Tak uważasz? – Aihara skinęła głową w odpowiedzi. – To dobrze. Jeśli tak uważasz, to jej na pewno się spodoba.
            W jednej chwili zburzył cały spokój Setsuko i resztę dobrego nastroju. Przypomniał jej po raz kolejny tego dnia coś, czego wiedzieć właściwie nie chciała. Za każdym razem, gdy uświadamiała sobie na nowo, że jej uczucia pozostają nieodwzajemnione, miała wrażenie, jakby ktoś wbijał jej kunai w serce.
            Zmarszczyła brwi, ale nic nie powiedziała. Snuła się za Itachim w milczeniu, gdy przemierzali kolejne uliczki. Patrzyła pod nogi, nie na niego. I tak szybko zgubiła go z zasięgu wzroku. Nie mogła też wyczuć jego chakry, w końcu oboje ukrywali swoją obecność podczas misji.
            Jednak, gdy w tłumie mignął jej Reiji, szybko zapomniała o celu swojego przybycia do wioski. Podążyła za nim, lepiej, żeby nie spotkał Itachiego. Nigdy się nie lubili, ale odkąd Uchiha opuścił wioskę, Rei był na niego bardzo cięty.
            – Rei… – powiedziała cicho, łapiąc go za ramię.
            – Setsu? – zdziwił się. – Co ty tu robisz?
            – Mogłabym cię zapytać o to samo.
            – Zbieram informacje na temat pewnej sprawy.
            – To coś poważnego? – zaniepokoiła się Setsuko.
            – Nie mogę o tym rozmawiać – padło w odpowiedzi.
            – A więc tajne.
            – Nie mogę o tym rozmawiać z kimś, kto został uznany za wroga wioski – poprawił się Inukami. – Nie martw się, aktualnie nic nadzwyczajnego się nie dzieje. Konoha jest bezpieczna.
            – To dobrze. A ty?
            – Grozi mi coś w twoim towarzystwie? – zażartował Reiji.
            – Nie, nie o to mi chodziło. Pytałam, co u ciebie…
            – Dobrze, ale chodźmy stąd może – zaproponował, ciągnąc ją na pobocze. – Nie mogę tak stać na środku drogi, plotkując z członkinią Akatsuki.
            – Racja… Przepraszam – strapiła się Setsuko.
            – Nie martw się, chodź, napijemy się czegoś.
            Weszli do pobliskiego baru, których było tu prawie tak wiele, jak straganów. Oboje zamówili herbatę.
            – Więc? Co u ciebie?  – dopytywała się Aihara.
            – Właściwie… Obecnie obserwuję poczynania Hokage i rady. Chciałem na własne oczy zobaczyć, co się wyrabia i zrozumieć, dlaczego tak cię potraktowali.
            – Co zrobisz, jak już się dowiesz?
            – Zdecyduję czy powinienem tam zostać czy może odejść.
            – Co? – przeraziła się Setsuko. – Nie możesz odejść, to twój dom.
            – Twój też.
            – Mój nie. Już nie…
            – Więc nic mnie tam nie trzyma. Moja siostra i moja przyjaciółka, obie odeszły.
            – Ale wciąż masz też innych przyjaciół.
            – Nie mam tam nic – uciął Inukami. – Nie masz pojęcia, jak pusto jest tam bez was. Odkąd odeszłyście, nic już nie jest takie jak było. Do zespołu dali nam jakąś nowicjuszkę, Anko się rządzi, a w rzeczywistości nie radzi sobie z obowiązkami. Ludzie są niespokojni, jacyś podejrzliwi i… Jest źle.
            – Przepraszam, Rei…
            – To nie twoja wina, tylko Hokage.
            – Ja też za tobą tęsknię – wyznała Setsuko, westchnąwszy ciężko, a Reiji ujął jej dłonie w swoje. – Ale nie chcę cię namawiać do porzucenia wioski, choć bardzo chciałabym, żebyś był obok. To jednak musi być twoja decyzja i tylko twoja. A jeśli uznasz, że nie ma tam już dla ciebie miejsca, Akatsuki przywita cię z otwartymi ramionami, zadbam o to.
            – Wiem, Setsu, wiem. Ale powiedz, jak ty się trzymasz?
            – Dobrze.
            – Słyszałem plotkę o śmierci Orochimaru. Czy to prawda? – dopytywał Reiji.
            – Tak.
            – Jak to się…
            – To długa historia – skwitowała Setsuko. – Stanowczo za długa na dzisiejsze spotkanie. Wybacz. Mam się dobrze. Wszystko jest ok.
            – Nie brzmisz przekonująco.
            – Jest dobrze. Mamy po prostu dużo pracy. Muszę znaleźć…
            – Itachiego?
            – Tak. Mamy zadanie do wykonania. Weszliśmy tu tylko po drodze, żeby coś załatwić.
            – Coś trudnego?
            – Rozbrajamy kryjówki Orochimaru i tyle. Raczej formalność.
            – Uważaj na siebie.
            – Wiem, ty też.
            Ucałował ją w czoło i rzuciwszy pieniądze na stół, zniknął.

3 komentarze:

  1. Pilnowania księżniczki ciąg dalszy. I to jeszcze przez samego Itasia, proszę, proszę. Z tą spinką to trochę zbyt oczywiste, jak dla mnie, choć widać, Setsu nie zajarzyła. A Itaś zabierze spinkę ze sobą, żeby o niej pamiętać, jak sobie pójdzie walczyć z braciszkiem, czy jakoś to tak szło w "Naruto"(?). Nie ma co, słodko. No i spotkanie z Reijim. Czyżby cisza przed burzą?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepadnij :P Ja wiem, że akcja ze spinką jest oczywista, ale nie mogłam się powstrzymać.

      Usuń
  2. Akatsuko?

    Co? Co? Co? Ale co mowicie? xd

    Fajne sa te wspomnienia z Itachim.

    Swa razy w opisie Itachiego pada ze mial dlugie czarne wlosy. Ale tylko ra z e jak dziewczyna

    Jej, ja rozumiem prawo dialogu, ale na moj gust za czesto sie powtarzaja. W poprzednym rozdziale wymieniali sie 'nie wiem' teraz 'co' a itachi i setsu zongluja tym 'to zle'. powtorzenia w dialogu moze i maja nadawac mu naturalny efekt ale jak mowio co za duzo... dla mnie teraz to daje troche odwrotny efekt, ale co ja tam wiem.

    Żadne z nich się nie odezwało. No, bo co mieli powiedzieć? Zastanawiali się nad tym samym.
    Hm. Troszke jak z jakiejs bajki to wtracenie, z tym no bo.

    Jaki kochany BRAT. -.- Nie no, wszystko w porzadku thx za troske.

    dwoch adoratorow a ona slimta po katach nad swym krolewskim losem. Niech mnie chuj strzeli jesli ta spinka nie jest dla niej. Mogl sie itas wysilic, zbyt orignalny to on nie jest. ale ja co roku na swieta dostaje majtki i zyje. tylko co to za zycie.

    szkoda ze ogladalam naruto, mialabym nadzije, ze cos z tego bedzie.

    kurwa z calych sil staram sie napisac tak krotki komentarz jakimi ty mnie raczysz ale i tak mi nie wychodzi xd

    OdpowiedzUsuń