W ciągu
zaledwie jednego dnia wszystko się zmieniło. Akatsuko, bowiem, przejęło
kontrolę nad wioską dźwięku po tym, jak Orochimaru został pokonany.
Dotarli tam na grzbiecie ogromnego feniksa przyzwanego
przez Naomi. W mgnieniu oka znaleźli się na ziemi. Rozpętała się walka. Musieli
pokonać niedobitków z grupy Orochimaru, ale po jego śmierci nie było to trudne.
Opór malał z każdą chwilą. Akatsuki odniosło kolejne zwycięstwo i ogłosiło
swoje panowanie w wiosce.
Nowa
siedziba była bardzo prowizoryczna, jednak trwała już budowa nowej kwatery. A
życie Akatsuki z pozoru wróciło do normy.
– Do
bani – mruknął Deidara, przeciągając się i ziewając. – Nawet nie mamy, gdzie
się porządnie wyspać, ale misji to nam nie szczędzi.
– Co
poradzić? Jest dużo pracy – odparła Naomi.
– Racja.
– Też
dostałaś misję? – zapytała Ivrel.
– Tak –
odparła radośnie Aihara. – Z Itachim.
– Nosz
kurwa. Ty sobie chodzisz na misje z Itachim, a ja przez to muszę iść z rybką.
– To
dlatego, że udajemy się pod granicę z Krajem ognia. Jako, że pochodzimy z
Konohy, jesteśmy najlepiej zaznajomieni z terenem.
– Też
jestem, kurwa, z Konohy! – wrzasnęła Ivrela. – Czemu ja nie mogę iść z tobą?
– Nie
marudź.
–
Wyglądasz na zadowoloną, Setsu – zauważyła radośnie Miyagi.
– Co?
Nie...
– Co?
Zabujałaś się w Itachim? – podchwycił Deidara.
– Co?
Nie... My tylko... Jesteśmy przyjaciółmi z dzieciństwa... Nic więcej.
– Skoro
tak mówisz... – mruknęła rozczarowana Naomi.
– Był
moim pierwszym przyjacielem w Wiosce liścia – wyjaśniła spokojnie Setsuko. – Po
tym, jak shinobi liścia uratowali mnie od Orochimaru. Moja siostra... Ayane...
Na początku w ogóle się do mnie nie odzywała, nie lubiła mnie, bo pojawiłam się
znikąd i skupiłam na sobie całą uwagę naszej mentorki.
Otworzyła oczy i znalazła przed oczami
kartkę z wiadomością "wynoś się". Nie było wątpliwości, że te
bazgroły wyszły z pod ręki Ayane. Dziewczynka nie znosiła jej od samego
początku. Zresztą Setsuko jej się nie dziwiła. Była obca. Była nikim, a mimo to
mentorka dbała o nią jak o własną córkę.
Nie miała jeszcze zbyt wiele rzeczy.
Zaledwie kilka najpotrzebniejszych, które mentorka kupiła jej następnego dnia
od jej przybycia. Zastała je wszystkie na podłodze. Zniszczone lub pocięte.
Wszystko, co dostała... Nie miała prawa tam być. Nie było tam dla niej miejsca.
Mentorka zajęła się nią z litości, a przez to cierpiała także Ayane. Ona była
tam pierwsza.
Toteż Setsuko nie zastanawiała się
długo. Chwyciła kartkę i zgniótłszy ją w pięści, wybiegła z domu. Biegła i
biegła, i biegła. Zatrzymała się dopiero, gdy zabrakło jej tchu. Rozejrzała się
dokoła i zorientowała się, że nie ma pojęcia, gdzie jest. Nie znała jeszcze
wioski.
Nieopodal rozpościerało się jezioro,
więc weszła na pomost. Tam usiadła i dopiero wtedy po jej policzkach popłynęły łzy.
Dopiero wtedy pozwoliła sobie na chwilę słabości.
– Co tutaj robisz? – usłyszała niespodziewanie,
choć była pewna, że nikogo nie było w pobliżu. – To teren prywatny.
Zapłakana spojrzała na stojącego nad
nią chłopaka. Miał długie, czarne włosy. A na jego twarzy widniał łagodny
uśmiech, pomimo chłodnego, surowego tonu głosu.
– Przepraszam… Ja… Nie wiedziałam –
wydukała Setsuko, pochlipując cicho.
Mimo to otarła łzy i spróbowała
wstać. Nie dała rady. Coś trzymało ją mocno na ziemi. To była dłoń tego
chłopaka. Pogładził ją po włosach, po czym usiadł obok.
– Nic się nie stało – oznajmił
spokojnie. – Miałaś prawo nie wiedzieć. Jesteś tu nowa, prawda? Nie widziałem
cię jeszcze w okolicy.
– Tak… Mieszkam w wiosce od kilku
dni dopiero.
– Ach… Jak masz na imię?
– S…
– S?
– Setsuko…
– Ładnie – oznajmił chłopak i
uśmiechnął się ciepło. – Ja nazywam się Itachi Uchiha.
Miał długie czarne włosy, zupełnie
jak dziewczyna. I nieprzeniknione spojrzenie czarnych jak węgielki oczu.
Stanowczo starszy od Setsuko, więc czuła się trochę onieśmielona jego
obecnością.
– Uchiha Itachi – powtórzyła
cichutko Setsuko. – Mieszkasz w tamtym dużym domu? – zapytała, mimowolnie
spoglądając na widniejącą w oddali posesję.
– Tak.
– Z rodzicami?
– Tak. Niedługo urodzi się mój
młodszy brat.
– Łoooł… Myślę, że będziesz dobrym
bratem!
– Skąd to nagłe stwierdzenie? –
zdziwił się Itachi.
– Nie wiem, tak czuję…
– Najważniejsze, że przestałaś już
płakać.
Skinęła głową.
– Pójdę już…
Wtedy rozległo się burczenie w
brzuchu.
– Jesteś głodna? – zapytał
rozbawiony Itachi i wyciągnął do niej rękę. – Chodź, zjesz z nami.
–
Gotowa? – usłyszała za plecami ten sam chłodny głos, który słyszała w swoich
wspomnieniach.– Musimy iść. Mamy zadanie do wykonania.
– Tak! –
krzyknęła radośnie Setsuko i uśmiechnęła się promiennie.
– Co to
za entuzjazm?
Wzruszyła
ramionami.
– Mam
dobry humor. To źle?
– Nie.
Martwiłem się – przyznał cicho Itachi.
–
Martwiłeś się? W sensie o mnie?
– To
źle?
– Nie… –
Pokiwała przecząco głową. – Cieszy mnie to.
– W tą
stronę – powiedział beznamiętnie Uchiha. – Sasori mówił, że to niedaleko od
granicy.
–
Rozumiem… Tylko że…
–
Dlaczego dostaliśmy tak niewielki obszar do przetrząśnięcia i tak blisko
kwatery? – Odpowiedziała jej cisza. – I dlaczego tak właściwie idę na misję z
tobą znowu? Twoim partnerem jest Kisame, a ja powinnam…
– Żebyś
nie wpakowała się w kłopoty. Mam cię pilnować.
–
Dlaczego akurat ty?
– To
była moja propozycja…
– Twoja…
Co? Uważasz, że potrzebuję opieki?
– Madara
tak uważał.
–
Naprawdę myślicie, że jestem aż tak słaba? – zapytała z wyrzutem Setsuko.
– Nie
słaba, ale bezmyślna. Już zapomniałaś, ile razy prawie dałaś się zabić?
– To
było…
– Moim
zadaniem jest tylko upewnić się, że nic ci się nie stanie.
– To nie
fair… To nie fair, rozumiesz? – powiedziała, dłonie zaciskając w pięści. – Ja
też chce was wszystkich…
Zapadła
cisza. Żadne z nich się nie odezwało. No, bo co mieli powiedzieć? Zastanawiali
się nad tym samym.
Szli
przez las, podążając zgodnie z koordynatami, które dostali odnośnie jednej z
kryjówek Orochimaru. To miejsce nikomu nie kojarzyło się dobrze. Zwłaszcza
Setsuko wydawała się być niespokojna, ale i tak dużo mniej niż kiedyś. Teraz
nic jej nie groziło i Itachi obiecał sobie, że o to zadba. Nie mogli jej
przecież trzymać zamkniętej, jak jakiejś księżniczki w wieży. Nawet jeśli nią
poniekąd była. Bo była także (lub raczej) przede wszystkim – kunoichi. Dumną i
silną. W końcu wymknęłaby się, jak już zrobiła to nie raz i wpakowała w
kłopoty. Lepiej było pozwolić jej działać i zwyczajnie mieć ją na oku, jak
stwierdził Pain.
– Po
drodze będziemy mijać wioskę. Mam tam coś do załatwienia – powiedział
niespodziewanie Itachi, wciąż maszerując przed siebie.
–
Dobrze. Chcesz, żebym zaczekała za wioską? – zapytała Setsuko, spoglądając na
towarzysza, ale nie umiała wyczytać niczego z jego wyrazu twarzy.
– Nie.
Chcę, żebyś poszła ze mną.
– W
porządku. Nie ma problemu jak dla mnie – odpowiedziała z uśmiechem. – A co masz
tam do załatwienia, jeśli można wiedzieć?
– Muszę
coś kupić. – Patrzyła na niego wyczekująco, aż w końcu westchnął i dodał: –
Prezent.
Poczuła
ukłucie w sercu, gdy przez jej głowę w ułamku sekundy przemknęły setki
różnorakich myśli.
– Dla
kogo? Myślisz o czymś konkretnym?
– Miałem
nadzieję, że mi doradzisz – wyznał po chwili milczenia Itachi.
Nadal na
nią nie spojrzał, jego wyraz twarzy pozostawał niezmienny.
– To coś
dla Kisame?
– Nie.
– Dla
kobiety? – podpytywała Setsuko, czując w środku narastający niepokój.
– Dla
kobiety.
–
Ukochanej? Nie wiedziałam, że masz kogoś.
Słowa z
trudem przechodziły jej przez gardło.
– Nie
jesteśmy razem – oznajmił z powagą Itachi.
Zdawało
się, że celowo stara się na nią nie patrzeć.
– Ale
nie zaprzeczasz – podchwyciła Aihara. – Czyli dla ukochanej.
To
bolało. Dogłębnie i boleśnie. Rozprzestrzeniało się jak trucizna. Rozrywało
tkanki i sprawiało, że gniły od środka. A zwłaszcza jej serce. Tak bardzo
chciała, by mówił o niej, lecz szczerze w to wątpiła. Starała się nie mieć
nadziei. Próbowała ją zdusić w zarodku, a jednak odrobinę się łudziła, gdy
jakiś cichy, nieśmiały głosik w jej głowie piał z radości. Tymczasem drugi, ten
bardziej złośliwy, uświadamiał jej, jak bardzo jest naiwna.
– Nie
jesteśmy razem i nie będziemy – wyszeptał Itachi, ale coś w jego głosie
zdradzało głęboki ból. – Chciałem jej tylko kupić prezent. Choć pewnie nigdy go
nie dostanie.
–
Dlaczego? – zdziwiła się Setsuko, po czym skarciła się w duchu za to, że wciąż
drąży ten temat, robiąc sobie i jemu na złość.
– To
długa historia… Ona prawdopodobnie mnie nienawidzi. Dobrze wiesz, że zrobiłem w
życiu wiele niewybaczalnych rzeczy.
– I
dlatego myślisz, że ona cię nienawidzi? Że nie będzie umiała przebaczyć?
– Nawet
jeśli… Nie dam jej ku temu okazji. Skrzywdziłem ją… Zostawiłem, kiedy mnie
potrzebowała.
Wzięła
głęboki oddech i przymknęła na moment powieki. Oczy piekły ją niemiłosiernie,
ale nie zamierzała płakać. Nie mogła. Niezależnie od tego, czy mówił o niej,
czy nie, czuła ból w klatce piersiowej. Bo niezależnie o tym, czy to do niej
coś by czuł, czy do innej kobiety, i tak nigdy nie będą razem. Sam tak
powiedział. Do tego pełne smutku i cierpienia spojrzenie Itachiego sprawiało,
że odczuwała niemal fizyczny ból.
–
Zostawiłeś za sobą wielu ludzi, ale to nie była twoja wina.
– I tak
niedługo znienawidzi mnie jeszcze bardziej.
–
Dlaczego?!
– Bo
znów będę musiał ją zostawić – wyjaśnił spokojnie Itachi i zmarszczył brwi. –
Wciąż mam do dokończenia pewną sprawę.
– Mam
nadzieję, że nie zamierzasz zrobić nic głupiego.
– I kto
to mówi…
– Ja –
mruknęła naburmuszona Setsuko. – Jakieś obiekcje?
– No
właśnie…
– Co to
miało znaczyć? – oburzyła się.
Uderzyła
go żartobliwie w ramię, śmiejąc się. Choć do śmiechu w ogóle jej nie było.
Wioska,
do której przybyli, nie była duża, ale za to miała sporo krętych uliczek i
ślepych zaułków. Oni jednak podążali główną drogą otoczeni gwarem rozmów i
haseł reklamowych z pobliskich straganów.
– Więc…
Masz jakiś pomysł… Na ten prezent?
–
Myślałem o tradycyjnej, ozdobnej spince. Ty wybierzesz najładniejszą.
Tak
bardzo ceniła sobie spinkę, którą od niego miała. A teraz się okazało, że
zwyczajnie miał do nich jakieś dziwne zamiłowanie. A jeszcze lepszą kupował dla
swojej ukochanej.
– Myślę,
że tu nie chodzi o najładniejszą – stwierdziła Setsuko, zatrzymując się przy
jednym ze straganów. Utkwiła wzrok w taką srebrną z różą, choć niczym się
zbytnio nie wyróżniała. Przywoływała natomiast wiele wspomnień. – A o intencję
– dokończyła po chwili namysłu. – O uczucia i emocje, które ty znasz najlepiej.
Tylko ty wiesz, co do niej czujesz i co chcesz jej przekazać. Myślę, że
powinieneś po prostu wybrać coś, co chciałbyś, żeby miała. Coś w czym twoim
zdaniem będzie piękna, a gwarantuję, że jej się spodoba.
– Tak
uważasz… – bardziej stwierdził, niż spytał.
– Tak –
przytaknęła mimo wszystko.
Chciała,
by uszczęśliwił tą jedyną kobietę, która dała radę skraść mu serce. Która
sprawiła, że w takim skupieniu oglądał ozdoby do włosów. A robił to bardzo
długo i bardzo dokładnie. Najwyraźniej idealna spinka nie mogła być ani za
ciężka, ani za lekka. Musiała być też ładna. Najczęściej patrzył na te z
najbardziej skomplikowanymi zdobieniami i oceniał ich wykonanie. A był przy tym
tak poważny, że Setsuko mimowolnie się uśmiechnęła. Spojrzał na nią i patrzył
dłuższą chwilę. W końcu zmrużył oczy.
– No?
Setsuko
przechyliła głowę w oczekiwaniu.
– Ta
będzie idealna – oznajmił z grobową miną.
– Piękna
– przyznała Setsuko, a twarz Uchihy nieco się rozjaśniła.
– Tak
uważasz? – Aihara skinęła głową w odpowiedzi. – To dobrze. Jeśli tak uważasz,
to jej na pewno się spodoba.
W jednej
chwili zburzył cały spokój Setsuko i resztę dobrego nastroju. Przypomniał jej
po raz kolejny tego dnia coś, czego wiedzieć właściwie nie chciała. Za każdym razem,
gdy uświadamiała sobie na nowo, że jej uczucia pozostają nieodwzajemnione,
miała wrażenie, jakby ktoś wbijał jej kunai w serce.
Zmarszczyła
brwi, ale nic nie powiedziała. Snuła się za Itachim w milczeniu, gdy
przemierzali kolejne uliczki. Patrzyła pod nogi, nie na niego. I tak szybko
zgubiła go z zasięgu wzroku. Nie mogła też wyczuć jego chakry, w końcu oboje
ukrywali swoją obecność podczas misji.
Jednak,
gdy w tłumie mignął jej Reiji, szybko zapomniała o celu swojego przybycia do
wioski. Podążyła za nim, lepiej, żeby nie spotkał Itachiego. Nigdy się nie
lubili, ale odkąd Uchiha opuścił wioskę, Rei był na niego bardzo cięty.
– Rei… –
powiedziała cicho, łapiąc go za ramię.
– Setsu?
– zdziwił się. – Co ty tu robisz?
–
Mogłabym cię zapytać o to samo.
–
Zbieram informacje na temat pewnej sprawy.
– To coś
poważnego? – zaniepokoiła się Setsuko.
– Nie
mogę o tym rozmawiać – padło w odpowiedzi.
– A więc
tajne.
– Nie
mogę o tym rozmawiać z kimś, kto został uznany za wroga wioski – poprawił się
Inukami. – Nie martw się, aktualnie nic nadzwyczajnego się nie dzieje. Konoha
jest bezpieczna.
– To
dobrze. A ty?
– Grozi
mi coś w twoim towarzystwie? – zażartował Reiji.
– Nie,
nie o to mi chodziło. Pytałam, co u ciebie…
–
Dobrze, ale chodźmy stąd może – zaproponował, ciągnąc ją na pobocze. – Nie mogę
tak stać na środku drogi, plotkując z członkinią Akatsuki.
– Racja…
Przepraszam – strapiła się Setsuko.
– Nie
martw się, chodź, napijemy się czegoś.
Weszli
do pobliskiego baru, których było tu prawie tak wiele, jak straganów. Oboje
zamówili herbatę.
– Więc?
Co u ciebie? – dopytywała się Aihara.
–
Właściwie… Obecnie obserwuję poczynania Hokage i rady. Chciałem na własne oczy
zobaczyć, co się wyrabia i zrozumieć, dlaczego tak cię potraktowali.
– Co
zrobisz, jak już się dowiesz?
– Zdecyduję
czy powinienem tam zostać czy może odejść.
– Co? –
przeraziła się Setsuko. – Nie możesz odejść, to twój dom.
– Twój
też.
– Mój
nie. Już nie…
– Więc
nic mnie tam nie trzyma. Moja siostra i moja przyjaciółka, obie odeszły.
– Ale
wciąż masz też innych przyjaciół.
– Nie
mam tam nic – uciął Inukami. – Nie masz pojęcia, jak pusto jest tam bez was.
Odkąd odeszłyście, nic już nie jest takie jak było. Do zespołu dali nam jakąś
nowicjuszkę, Anko się rządzi, a w rzeczywistości nie radzi sobie z obowiązkami.
Ludzie są niespokojni, jacyś podejrzliwi i… Jest źle.
–
Przepraszam, Rei…
– To nie
twoja wina, tylko Hokage.
– Ja też
za tobą tęsknię – wyznała Setsuko, westchnąwszy ciężko, a Reiji ujął jej dłonie
w swoje. – Ale nie chcę cię namawiać do porzucenia wioski, choć bardzo
chciałabym, żebyś był obok. To jednak musi być twoja decyzja i tylko twoja. A
jeśli uznasz, że nie ma tam już dla ciebie miejsca, Akatsuki przywita cię z
otwartymi ramionami, zadbam o to.
– Wiem,
Setsu, wiem. Ale powiedz, jak ty się trzymasz?
–
Dobrze.
–
Słyszałem plotkę o śmierci Orochimaru. Czy to prawda? – dopytywał Reiji.
– Tak.
– Jak to
się…
– To
długa historia – skwitowała Setsuko. – Stanowczo za długa na dzisiejsze
spotkanie. Wybacz. Mam się dobrze. Wszystko jest ok.
– Nie
brzmisz przekonująco.
– Jest
dobrze. Mamy po prostu dużo pracy. Muszę znaleźć…
–
Itachiego?
– Tak.
Mamy zadanie do wykonania. Weszliśmy tu tylko po drodze, żeby coś załatwić.
– Coś
trudnego?
–
Rozbrajamy kryjówki Orochimaru i tyle. Raczej formalność.
– Uważaj
na siebie.
– Wiem,
ty też.
Ucałował
ją w czoło i rzuciwszy pieniądze na stół, zniknął.
Pilnowania księżniczki ciąg dalszy. I to jeszcze przez samego Itasia, proszę, proszę. Z tą spinką to trochę zbyt oczywiste, jak dla mnie, choć widać, Setsu nie zajarzyła. A Itaś zabierze spinkę ze sobą, żeby o niej pamiętać, jak sobie pójdzie walczyć z braciszkiem, czy jakoś to tak szło w "Naruto"(?). Nie ma co, słodko. No i spotkanie z Reijim. Czyżby cisza przed burzą?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Przepadnij :P Ja wiem, że akcja ze spinką jest oczywista, ale nie mogłam się powstrzymać.
UsuńAkatsuko?
OdpowiedzUsuńCo? Co? Co? Ale co mowicie? xd
Fajne sa te wspomnienia z Itachim.
Swa razy w opisie Itachiego pada ze mial dlugie czarne wlosy. Ale tylko ra z e jak dziewczyna
Jej, ja rozumiem prawo dialogu, ale na moj gust za czesto sie powtarzaja. W poprzednym rozdziale wymieniali sie 'nie wiem' teraz 'co' a itachi i setsu zongluja tym 'to zle'. powtorzenia w dialogu moze i maja nadawac mu naturalny efekt ale jak mowio co za duzo... dla mnie teraz to daje troche odwrotny efekt, ale co ja tam wiem.
Żadne z nich się nie odezwało. No, bo co mieli powiedzieć? Zastanawiali się nad tym samym.
Hm. Troszke jak z jakiejs bajki to wtracenie, z tym no bo.
Jaki kochany BRAT. -.- Nie no, wszystko w porzadku thx za troske.
dwoch adoratorow a ona slimta po katach nad swym krolewskim losem. Niech mnie chuj strzeli jesli ta spinka nie jest dla niej. Mogl sie itas wysilic, zbyt orignalny to on nie jest. ale ja co roku na swieta dostaje majtki i zyje. tylko co to za zycie.
szkoda ze ogladalam naruto, mialabym nadzije, ze cos z tego bedzie.
kurwa z calych sil staram sie napisac tak krotki komentarz jakimi ty mnie raczysz ale i tak mi nie wychodzi xd